To była inna Abigail. Śmiejąc się beztrosko, kładła na chwilę rękę na ramieniu osiemdziesięcioletniego ambasadora i przyjmowała hołdy dla swojej urody jako coś oczywistego. Pat zastanawiała się, czy każda kobieta w tym pokoju poczuła się nagle tak samo jak ona – bezbarwna i nic nieznacząca.
Pani senator wybrała dobry moment na wejście. Chwilę potem orkiestra zaczęła grać na powitanie prezydenta. Prezydent i pierwsza dama przyszli ze swoich prywatnych pokoi. Razem z nimi wszedł nowy premier Kanady z żoną. Gdy przebrzmiały ostatnie dźwięki melodii, dały się słyszeć pierwsze nuty hymnu kanadyjskiego.
Wszyscy ustawili się do powitania. Kiedy Pat zbliżała się z Samem do prezydenta i jego żony, poczuła, że serce mocno jej bije.
Pierwsza dama było dużo atrakcyjniejsza w rzeczywistości niż na zdjęciach. Miała pociągłą spokojną twarz o wydatnych ustach i jasnoorzechowych oczach. W jej złoto-blond włosach lśniły nitki siwizny. Wyglądała na kobietę, która wierzy w siebie. Mrużyła oczy przy uśmiechu, przez uchylone wargi można było dostrzec mocne, piękne zęby. Powiedziała do Pat, że kiedy była młodą dziewczyną, koniecznie chciała pracować w telewizji.
– A zamiast tego – zaśmiała się, patrząc na małżonka – zanim się spostrzegłam, zostałam mężatką.
– Byłem wystarczająco sprytny, aby złapać ją, nim ktoś inny to zrobił – odrzekł prezydent. – Pat, miło mi panią poznać.
To było wielkie przeżycie, czuć mocny uścisk dłoni najpotężniejszego człowieka na świecie.
– To porządni ludzie – zauważył Sam, gdy pili szampana. – A on jest silnym prezydentem. Trudno uwierzyć, że to jego druga kadencja. Jest młody, nie ma jeszcze sześćdziesięciu lat. Ciekawe, co będzie robił przez resztę życia.
Pat przyglądała się żonie prezydenta.
– Chciałabym zrobić o niej program. Wygląda na osobę, która świetnie się czuje we własnej skórze.
– Jej ojciec był ambasadorem w Anglii, a dziadek wiceprezydentem. Dobre pochodzenie i pieniądze związane z dyplomatyczną przeszłością dają głębokie przekonanie o własnej wartości, Pat.
W okazałej jadalni stoły były zastawione wykwintną porcelaną z zielonym zawiłym wzorkiem i złotym obramowaniem. Bladozielone adamaszkowe obrusy, serwetki ozdobione czerwonymi różami i paprocie w niskich kryształowych doniczkach dopełniały efektu.
– Przykro mi, że nie siedzimy obok siebie – powiedział Sam. – Ale wydaje mi się, że dostałaś dobre miejsce. I proszę, abyś zwróciła uwagę, gdzie została posadzona Abigail.
Siedziała przy stoliku prezydenckim między prezydentem a honorowym gościem, premierem Kanady.
– Szkoda, że nie mogę tego sfilmować – mruknęła pod nosem Pat.
Zerknęła na pierwsze podawane dania: łosoś w galarecie, potrawka z kapłonów w płonącej brandy, dziczyzna z ryżem.
Siedziała obok sekretarza gabinetu prezydenta. Przy jej stoliku znaleźli się także: rektor college’u, pisarz – laureat Nagrody Pulitzera, biskup Kościoła episkopalnego oraz dyrektor Centrum Lincolna.
Poszukała wzrokiem Sama. Zajmował miejsce przy stoliku prezydenta, naprzeciwko Abigail. Uśmiechali się do siebie. Pat poczuła ukłucie w sercu i odwróciła wzrok.
Pod koniec kolacji prezydent poprosił, aby każdy pomodlił się w intencji ciężko chorego wiceprezydenta. Dodał jeszcze:
– Wielu z nas zdawało sobie sprawę, że przez czternaście godzin dziennie wypełniał swoje trudne obowiązki, nie zważając, że będzie musiał zapłacić za to własnym zdrowiem.
Po wyrażeniu w ten sposób uznania nieobecnemu zastępcy nie było żadnych wątpliwości, że chory już nie powróci na swój urząd. Siadając, prezydent uśmiechnął się do Abigail. Ten uśmiech był swego rodzaju publicznym błogosławieństwem.
– Czy dobrze się bawiłaś? – zapytał Sam w drodze powrotnej do domu. – Pisarz przy twoim stoliku był tobą wyraźnie zainteresowany. Tańczyłaś z nim trzy czy cztery razy, prawda?
– Podczas gdy ty tańczyłeś z panią senator. Sam, czy nie był to dla ciebie duży zaszczyt usiąść przy stole prezydenta?
– Siedzieć tam zawsze jest zaszczytem.
Ogarnęło ich jakieś dziwne skrępowanie. Nagle Pat pomyślała, że wieczór okazał się nieudany. Co było prawdziwym powodem zaproszenia jej przez Sama na przyjęcie – chciałby mogła poznać wpływowych ludzi z Waszyngtonu? Czy uważał za swój obowiązek pomóc jej się zadomowić, zanim znowu zniknie z jej życia?
Czekał, aż otworzy drzwi, ale nie przyjął zaproszenia na lampkę wina.
– Mam jutro mnóstwo zajęć. O szóstej odlatuję samolotem do Palm Springs, aby spędzić święta z Karen i Tomem u jego rodziny. Czy jedziesz na święta do Concord?
Wolała mu nie mówić, że Veronica i Charles popłynęli w rejs po Morzu Karaibskim.
– To będzie pracowite Boże Narodzenie – powiedziała.
– Urządzimy sobie święta, gdy skończysz program. Wtedy dam ci gwiazdkowy prezent.
– Dobry pomysł. – Wierzyła, że jej głos brzmi tak samo swobodnie jak jego. Nie chciała okazać, że czuje pustkę.
– Wyglądasz ślicznie, Pat. Byłabyś zdziwiona, gdybyś usłyszała, ilu ludzi o tobie rozmawiało.
– Mam nadzieję, że wszyscy byli w moim wieku. Dobranoc, Sam. – Otworzyła drzwi szeroko i weszła do domu.
– A niech to diabli, Pat!
Wbiegł do środka i chwycił ją w ramiona. Płaszcz Pat upadł na podłogę, gdy Sam przyciągnął ją do siebie.
Rękoma oplotła mu szyję; czubkami palców dotknęła zimnej skóry nad kołnierzem płaszcza, przejechała dłonią po gęstych włosach. Poczuła znany, delikatny zapach oddechu Sama; ogarniające ją ramiona dawały całkowitą pewność, że oni oboje są sobie przeznaczeni.
– Najdroższy – wyszeptała. – Tak bardzo za tobą tęskniłam. Wydawało się, że Sam jest skonsternowany. Odruchowo poprawił ubranie i cofnął się gwałtownie. Zdumiona Pat opuściła ręce.
– Sam…
– Przepraszam, Pat… – Próbował się uśmiechnąć. – Jesteś po prostu zbyt pociągająca, na swoją i moją zgubę.
Przez dłuższą chwilę stali i patrzyli na siebie w milczeniu. Potem ujął ją mocno za ramiona.
– Nie uważasz, że już za późno, abym rozpoczął nowe życie? Nie chcę ci zrobić krzywdy, Pat. Jesteś piękną, młodą kobietą. Za sześć miesięcy zaczniesz przebierać wśród tuzina mężczyzn, którzy będą mogli zaproponować ci to wszystko, na co zasługujesz. Pat, mój czas minął. O mało nie straciłem mandatu w ostatnich wyborach. Czy wiesz, co powiedział mój przeciwnik? Powiedział, że nadszedł czas na nową krew! Sam Kingsley jest tu zbyt długo i popadł w rutynę. Dajmy mu to, na co zasłużył.
– I ty w to uwierzyłeś?
– Wierzę, bo to prawda. Ostatnie półtora roku z Janice zniszczyło mnie – czuję się zmęczony i pusty. Trudno mi teraz sprecyzować, co sądzę o różnych trudnych sprawach. Wybór krawata stanowi wielki wysiłek, ale, na litość boską, jest jedna decyzja, którą mogę podjąć. Nie będę ponownie rujnować ci życia.
– Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się nad tym, jak je zrujnujesz, jeśli nie będziesz go ze mną dzielić?
Patrzyli na siebie z bólem w sercach.
– Nie potrafię w to uwierzyć, Pat – powiedział Sam i odszedł.
Rozdział 15
Gloria się zmieniła. Co rano układała sobie włosy. Miała nowe, bardziej kolorowe ubrania. Jej bluzki były ozdobione koronkowymi kołnierzykami zamiast zwykłymi, zapinanymi na guziki. A ostatnio kupiła kilka par kolczyków. Arthur nigdy wcześniej nie widziałby nosiła takie ozdoby.