– Tak.
– A więc Sam myśli, że ją porzuciłeś, i to w ciąży, żeby poślubić inną kobietę.
– Nie wiedziałem, że jest w ciąży.
– To nie ma znaczenia. Związałeś się z nią, a potem zniknąłeś i poślubiłeś inną. Nie zdziwiłabym się, gdyby ci nigdy nie wybaczyła.
Kyle skrzywił się boleśnie.
– To właśnie w tobie lubię, Rocky. Wiesz, jak wprawić faceta w dobry humor.
– Sam sobie to zrobiłeś.
– Ale nie mogę zmienić przeszłości.
– Tylko przyszłość.
– Uwierz mi, że się staram. Rachel przechyliła kufel.
– Dobrze, nie będziemy drążyć tego tematu. Ale czy mówiłeś jej, że ją kochasz, że jest dla ciebie najważniejsza? Że…
– Nie jestem dobry w takich wyznaniach. – Wiedział, że kuzynka ma rację. Postanowił, że tak szybko, jak tylko się da, przywoła całą swoją siłę przekonywania i postara się, by Samantha uwierzyła, że bardzo ją kocha.
– Wiem, ale tego można się nauczyć. Teraz Samantha ma w ręku wszystkie atuty. Dziesięć lat temu ty byłeś górą, ale wszystko się zmieniło. Sam nie chce narażać swojego serca i dziecka dla mężczyzny, który już raz niby się w niej zakochał, ale potem ją porzucił.
– Nie spodziewałem się, że chcesz mnie do końca zmiażdżyć – mruknął pod nosem.
– To zawsze było moim celem. Dlaczego nagle miałabym się zmienić? – zapytała wesoło i stuknęła kuflem w jego kufel. – Zdrowie, kuzynie.
Ulice były mokre, światła samochodów odbijały się od jezdni, gdy jechał do mieszkania. Miasto, samochód, apartament – wszystko to było znajome, ale wydawało się puste, pozbawione życia, obce.
W mieszkaniu, które kiedyś nazywał domem, nie zaznał poczucia ulgi. Nalał sobie drinka i spojrzał na swoje odbicie w lustrze nad barkiem. Zobaczył wysokiego, szczupłego mężczyznę, całkowicie nie na swoim miejscu. Był obcy we własnym mieszkaniu. Może nigdy do niego nie pasował? Mieszkanie, urządzone przez projektanta z Europy, wydawało mu się zimne i niewygodne. Skórzane meble zdawały się nieprzyjazne, widok z tarasu na dachu nie zachwycał. Deszcz ściekał po oknach, niebo w oddali przecięła błyskawica.
Zauważył, że miga czerwona lampka na automatycznej sekretarce i bez większego zainteresowania przewinął taśmę.
Jak to możliwe, że tak łatwo zapomniał o wszystkim, co zdarzyło mu się w tym mieście – o kilku posadach, o związkach z kobietami tak różnymi od Sam, że teraz wydawały mu się manekinami. Czy minione dziesięć lat było zupełną stratą czasu?
Automat zapiszczał i zaczął odgrywać wiadomości z minionego miesiąca.
– Kyle, tu Frank. Może w przyszłym tygodniu zagramy w squasha?
– Cześć Kyle, tu Cindy. Zadzwoń.
Zacisnął zęby i w roztargnieniu słuchał wiadomości od ludzi, którzy tak naprawdę nic go nie obchodzili. Wypił długi łyk whisky, potrząsnął szklanką, aż kostki lodu stuknęły o ścianki. Automat znów zapiszczał i nagle pokój wypełnił się głosem Sam.
– Kyle, jesteś tam? Jeśli jesteś, to proszę, podnieś słuchawkę. – Wyprostował się, słysząc w jej głosie rozpacz i strach. – Chodzi… o Caitlyn. Zdarzył się wypadek. Joker ją zrzucił… – Serce w nim zamarło. – Chyba będzie konieczna operacja. Ma uszkodzone ramię i bark, może coś jeszcze. Nie wiadomo, czy nie ma krwawienia wewnętrznego.
Słyszał, z jakim trudem przyszło jej przekazać mu tę wiadomość. Sięgnął po marynarkę. Kluczyki do samochodu nadal miał w kieszeni.
– Może potrzebny będzie specjalista… żeby zoperować kręgosłup, ale tego jeszcze do końca nie wiadomo. Rozważają, czy nie przetransportować jej jutro do Salt Lake City, ale tylko wtedy, jeśli coś będzie nie tak z kręgosłupem. Na razie nic więcej nie wiem. Wkrótce mi powiedzą. Taką mam nadzieję. Spróbuję znowu zadzwonić…
Cichy trzask. Automat się zatrzymał i w pokoju zapanowała śmiertelna cisza.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Samantha co chwila zerkała na zegar i przeglądała stare czasopisma. Od kilku godzin siedziała w poczekalni szpitala w Jackson. Na stole obok pokrytej plastikiem kanapy stał kubek z letnią kawą, ale nawet go nie tknęła.
Nie mogła ani jeść, ani spać, ani myśleć o niczym innym oprócz tego, że za podwójnymi drzwiami w końcu korytarza Caitlyn właśnie jest operowana. Lekarz, którego nigdy nie widziała, podobno najlepszy w Jackson, czuwał nad przebiegiem zabiegu. Istniała spora nadzieja, że dziewczynka nie będzie musiała jechać do większego szpitala w Salt Lake City lub w Boise. Doktor Renfro był pewien, że jej kręgosłup nie został uszkodzony, chociaż miała zasinienia na plecach i być może naderwane mięśnie. Samantha była za to wdzięczna losowi. Wszystko wskazywało na to, że po udanej operacji obrażenia Caitlyn w końcu się zagoją.
Dlaczego więc Sam była tak niespokojna, dlaczego się zamartwiała tym, że lekarze się mylą, że operacja się nie uda i jej córka nie przeżyje? To było niemądre, lecz obezwładniającego strachu nie da się opanować za pomocą logicznych argumentów lub wiary. Sam roztarta ramiona, wstała z kanapy i zaczęła bezwiednie krążyć po korytarzu. Myślami była z Caitlyn, modliła się nieustannie, półprzytomna ze strachu.
– Boże, nie opuszczaj jej – szeptała raz po raz.
– Sam?
Głos Kyle'a dotarł do niej mimo hałasu szpitalnych wózków, pisku pagerów i gwaru rozmów. Zobaczyła, że idzie ku niej szybkim krokiem. Był nie ogolony, miał wymięty garnitur, marynarkę przerzuconą przez ramię, przekrzywiony krawat i podwinięte rękawy koszuli. Na twarzy widać było troskę, oczy spoglądały niespokojnie.
– O Boże, Kyle. – Rzuciła się w jego stronę. Chwycił ją w ramiona. Wtuliła się w niego, a łzy, które dotychczas powstrzymywała, popłynęły strumieniem po policzkach. Ogarnęła ją ulga. Nie protestowała, kiedy Kyle objął ją mocniej, tylko przytuliła twarz do jego szyi.
– Co z Caitlyn?
– Nie wiem – wyszlochała, tuląc się do niego, jakby w ten sposób chciała odzyskać siły. – Jak to dobrze, że jesteś.
– Gdzie ona jest?
– W sali operacyjnej.
– Cholera. – Na chwilę zamknął oczy. – Kto ją operuje? Czy to ten specjalista, o którym wspominałaś?
– To doktor Renfro, podobno najlepszy w Jackson.
– Dlaczego nie przewieźli jej do szpitala w Salt Lake?
– Nie było to konieczne.
– Stać mnie na najlepszego specjalistę w kraju, nawet na świecie…
– To nie jest kwestia pieniędzy – odrzekła rozgniewana. Kyle jak zwykle myśli, że wszechwładny dolar może wszystko załatwić.
– Dobrze, dobrze. – Nie chciał się z nią kłócić. Znów ją objął. – Opowiedz mi, jak to się stało.
Stali przy oknie wychodzącym na parking. Niesamowite niebieskie światło kładło się na maskach samochodów jak woda. Samantha, starając się opanować łzy, opowiedziała o wypadku córki, o jeździe karetką, o decyzji, by Caitlyn zajął się miejscowy lekarz, doktor Ned Renfro. Nie opowiedziała mu tylko o swoim przerażeniu, o tym, jak nie umiała sobie poradzić ze strachem o dziecko.
– Muszą założyć jej metalowe klamry na ramię, nastawić bark i obojczyk. Będzie miała założony tymczasowy gips i szynę, a kiedy zejdzie opuchlizna, pewnie jeszcze jeden gips. Ale myślą, że kręgosłup nie został uszkodzony.
– Dzięki Bogu – wyszeptał Kyle. Lęk o Caitlyn niemal go sparaliżował.
– Mam nadzieję, że nie kłamali. Mówili, że nic poważnego się nie stało. – Poczuł na koszuli jej gorące łzy. Wiedział, że Samantha trzymała się dzielnie, dopóki go nie zobaczyła. Dopiero teraz pozwoliła sobie na chwilę słabości.
– Nie trać wiary – pocieszał ją, chociaż sam z trudem ją utrzymywał. Pocałował Sam w czubek głowy i mocno przytulił. – Przetrwamy to. We troje.