– O Boże! – jęknęła Jane.
Kyle nakrył dłonią jej rękę i napotkał trzeźwe spojrzenie Michaela. Zobaczył w nich odbicie własnego smutku. Michael, zawsze taki odpowiedzialny. On w każdej sytuacji postępował jak należy, gdy tymczasem Kyle zawalał wszystko, co się dało.
Jane zdawała się odzyskiwać panowanie nad sobą. Zamrugała niepewnie, wyprostowała się i sięgnęła po dzbanek. Nalała sobie wody i na dany znak napełniła szklankę Allison. Piękna Allie, modelka i rzeczniczka Fortune Cosmetics, bogata dziewczyna o olśniewającym uśmiechu. Teraz siedziała z pobladłą twarzą między bratem a siostrą bliźniaczką, Rocky. Nawet Rocky, zwykle ożywiona i wesoła, wyglądała tak, jakby uleciała z niej wszelka energia.
Rocky zdawała się czerpać siłę z bliskości swojego jedynego brata, który w zamyśleniu poklepywał ją po ręce. Adam był najstarszym dzieckiem i jedynym synem Jake'a i Eriki Fortune'ów. Kyle uważał Adama za pokrewną duszę – zbuntowanego syna. Adam odrzucił rodzinną fortunę, przez kilka lat przenosił się z miejsca na miejsce, aż wreszcie wstąpił do wojska. Odszedł z armii po śmierci żony. Teraz samotnie wychowywał troje dzieci i starał się dawać sobie radę.
Kyle mu nie zazdrościł. Nikomu tu dzisiaj nie zazdrościł. Rozluźnił kołnierzyk i starał się skoncentrować.
Sterling spojrzał na niego przelotnie, odwrócił kartkę i czytał dalej miękkim, spokojnym głosem. Kyle go lubił. Podejmował szybkie decyzje i niczego nie owijał w bawełnę. Okulary zsunęły mu się na czubek nosa, a siwe włosy, starannie przyczesane, połyskiwały srebrzyście w łagodnym świetle lamp.
– Mojemu wnukowi, Grantowi McClure, zapisuję rodowodowego ogiera rasy appaloosa…
Kyle obserwował przyrodniego brata, ale ten nadal patrzył przez okno, nawet nie drgnąwszy na dźwięk swojego imienia. Grant, ubrany w dżinsy, kurtkę niczym z westernu i kowbojski kapelusz, nie pasował tutaj tak samo jak jego zakurzona furgonetka nie pasowała do parkingu wypełnionego najdroższymi samochodami. Kyle nie miał wątpliwości, że brat kowboj nie może doczekać się chwili, kiedy wsiądzie do samolotu, zostawi za sobą światła wielkiego miasta i wróci do życia gdzieś w zabitej deskami dziurze, czyli w Clear Springs w Wyoming.
Obok Granta siedziała Kristina, jedyne dziecko Nate'a i Barbary, czyli ojca Kyle'a i jego macochy. Niespokojnie wierciła się na krześle i zagryzała dolną wargę, jednocześnie udając, że bardzo ją interesuje, co się wokół niej dzieje. Była rozpieszczona ponad wszelką miarę. Odrzuciła na plecy kosmyk jasnych włosów. Widać było, że wiele by dała, by móc uciec z zakurzonej kancelarii adwokata. Rzuciła Kyle'owi rozpaczliwe spojrzenie i odwróciła wzrok.
Nie brał jej tego za złe. Mieli za sobą pogrzeb, nabożeństwo nad grobem i krótkie przyjęcie na stojąco, dla rodziny i najbliższych przyjaciół Kate. Nieprzerwanym strumieniem napływały setki kart z kondolencjami, nieprzebrane morze kwiatów oraz dziesiątki tysięcy dolarów w czekach wystawionych dla organizacji charytatywnych, które popierała Kate. Były też pytania dziennikarzy, spekulacje na temat śmierci, jej samotnego lotu nad dżunglą Ameryki Południowej, utraty kontroli nad maszyną i straszliwej katastrofy…
Kyle zacisnął zęby.
– A mojemu wnukowi Kyle'owi zostawiam ranczo w Clear Springs wraz z inwentarzem i wyposażeniem, z wyjątkiem ogiera… – Kyle słuchał tego w roztargnieniu, dopóki nie padły słowa: – Kyle musi mieszkać na ranczu przez co najmniej pół roku, zanim zostanie mu oficjalnie przekazany akt własności. Jedynie po spełnieniu tego warunku…
Cała Kate. Zapisuje mu ranczo – zapamiętany z dzieciństwa raj – ale nie bezwarunkowo. Usłyszał, jak Michael głośno wciągnął powietrze. Ranczo miało olbrzymią wartość, a Kyle nigdy niczego sam nie osiągnął.
Jakiś czas później Michael porozmawiał z nim na osobności. Wygłosił przemówienie na temat odpowiedzialności, przejęcia kontroli nad własnym życiem, skorzystania z szansy, jaką dała mu Kate. Kyle nie słuchał go zbyt uważnie. Nie potrzebował kazań. Wiedział, że za dobrze mu w życiu nie wyszło, ale uważał, że Mike nie powinien się wtrącać.
Co do jednego brat jednak miał rację. Kyle dostał szansę, by się wykazać. Musi wytrzymać te pół roku, dokonać niezbędnych napraw i w końcu sprzedać ranczo z pokaźnym zyskiem, chociaż pewnie Kate by tego nie chciała.
– A czego się spodziewałaś? – zapytał głośno, jakby Kate mogła go usłyszeć. W pustym pokoju na poddaszu nikt mu nie odpowiedział. – Naprawdę myślałaś, że będziesz kierowała moim życiem zza grobu? Naprawdę? Cóż, pomyliłaś się. Sprzedam ranczo bez chwili namysłu. – Zamknął okno i przez szybę popatrzył na rozgwieżdżoną noc. W oddali, na sąsiednim ranczu, w oknie jasno płonęła lampa.
Samantha.
Nieoczekiwany przypływ uczuć ścisnął mu serce. Przez krótką chwilę zastanawiał się, czy czasem babka celowo nie sprowadziła go tak blisko kobiety, którą miał ochotę udusić, a jednocześnie kochać się z nią do końca świata. To chyba jednak było niemożliwe. Nikt, zupełnie nikt nie wiedział o jego romansie z Sam. I tak powinno zostać.
Patrzył na ciepłą plamę światła, która lśniła niczym przyjazna latarnia morska, po czym zacisnął ze złością zęby, kiedy zdał sobie sprawę, że ma ochotę przebiec przez zalane księżycową poświatą pola, zapukać do drzwi Sam i wziąć ją w ramiona. Całowałby ją jak dawniej, z taką samą pasją.
Jednak wejście na ziemię Rawlingsów zupełnie nie wchodziło w grę. Odwrócił się i omal nie uderzył głową o nisko zawieszoną belkę. Czuł, że za pomocą manipulacji został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Na myśl o Sam ogarniała go frustracja. Wychodząc z pokoju, mamrotał pod nosem, jakby babka mogła go usłyszeć gdzieś z nieba.
– W porządku, Kate. Wygrałaś. Jestem tutaj. Jedno tylko mi powiedz. Co, u diabła, mam począć z Sam?
ROZDZIAŁ TRZECI
– Świetnie, po prostu wspaniale!
Energicznie zrzuciła buty z nóg. O lampę oświetlającą tylną werandę uderzała oślepiona ćma. Samantha spojrzała w dal, na ranczo Fortune'ów, i kolejny raz zadała sobie pytanie, co też porabia Kyle.
Przez całe popołudnie i wieczór zmagała się z silnym bólem głowy, który zaczął się, kiedy dziś zobaczyła Kyle'a. Myślała o nim przez cały dzień. Mówiła sobie, że nie chce mieć z nim więcej do czynienia, chociaż w głębi serca wiedziała, że w tej sprawie właściwie nie ma wyboru.
Dlaczego Kate – kobieta, którą Sam podziwiała za odwagę i zdecydowane poglądy – postanowiła zostawić ranczo właśnie jemu, chociaż miała do wyboru tuzin innych potomków? Kyle najmniej się nadawał do prowadzenia gospodarstwa i było bardzo mało prawdopodobne, że osiądzie w Wyoming na stałe. Dlaczego nie wybrała Granta, który całe życie spędził w Clear Springs? Albo Rachel, zdaniem wielu ludzi najbardziej przypominającej babkę? Rocky, kuzynka Kyle'a, lubiła przygody, umiała pilotować samolot i kochała Clear Springs. Ale nie, Kate wybrała Kyle i zmusiła go do zamieszkania na tej ziemi przez sześć długich miesięcy – niemal drzwi w drzwi z Samantha.
Mamrocząc pod nosem, podeszła do zlewu i ochlapała twarz zimną wodą, nie zważając na krople spływające na bluzkę.
– To zupełnie niedorzeczne – powiedziała cicho i napiła się wody prosto z kranu.
Gdyby miała trochę rozumu i odwagi, zadzwoniłaby do Kyle'a, poprosiła go o rozmowę, a potem, patrząc w jego piękne, niebieskie oczy, powiedziałaby mu, że jest ojcem ślicznej, urwisowatej dziewczynki.