Linnet popatrzyła na nią zdziwiona. Miała ochotę powiedzieć, że i ona mieszkała w takim domu, dopóki nie wyczerpały się złoża w kopalniach jej ojca i wszystko zostało sprzedane na spłatę długów.
– A co z Devonem? – zapytała cicho.
– Ach, ci chłopcy! Chociaż bliźnięta, trudno byłoby znaleźć bardziej różne charaktery. Kevin wyglądał jak matka, miał jasne, kręcone włosy, jasną skórę. Mac bardziej przypominał ojca, tyle że miał niebieskie oczy. Slade stopniowo odsuwał się od Sweetbriar. Chyba zaczęły do niego docierać narzekania żony. Ale wtedy zaczęły się walki z Indianami.
– Jakimi Indianami?
– Matka Slade'a była czystej krwi Shawnee, pochodziła z jakiejś ważnej rodziny i jej krewni często przyjeżdżali, żeby zobaczyć się z bliźniętami. To przerażało ich matkę, która zaczęła zamykać dzieci w domu Pokłócili się nawet o to ze Slade'em, słychać było na milę. Ale gdy bliźnięta podrosły i zaczęły chodzić same sobie z tym poradziły. Przynajmniej Mac. – Roześmiała się.
– Jak Devon to robił?
– To było najsprytniejsze stworzenie, jakie widziałam. Zawsze potrafił znaleźć sobie kryjówkę. Pamiętam, jak Slade złoił mu skórę, gdy go dorwał na dachu. Dzieciak miał wtedy zaledwie cztery lata i nie mani pojęcia, jak się tam dostał. – Śmiejąc się, nie przestawała szyć.
– Ale co stało się z jego matką i gdzie jest Kevin?
Agnes westchnęła.
– To naprawdę smutna historia. Gdy chłopcy mieli jakieś pięć lat, a pani Macalister dała za wygraną i nie zamykała ich już w domu, znalazła kiedyś Maca z jakimś indiańskim chłopcem, który uczył go swojego języka. Obaj mieli na sobie skórzane ubrania i byli usmarowani ziemią. Biedna kobieta zaczęła tak wrzeszczeć, że prawie oszalała.
– Dlaczego? – zapytała ze szczerym zdziwieniem Linnet.
Agnes uśmiechnęła się do niej z sympatią. Nawet po tym, co ją spotkało, dziewczyna nie czuła nienawiści do Indian.
– Pewnie nie mogła znieść, że szwenda się z indiańskimi dzieciakami. Z Kevinem było inaczej: ten zawsze słuchał matki. Ale nie Mac. Tego wieczoru słyszeliśmy, jak ona wrzeszczy do Slade'a, że wraca na wschód i zabiera ze sobą chłopców. Dwa dni później przechodzili tędy jacyś misjonarze i pojechała z nimi
Kevina wzięła ze sobą. Nigdy więcej jej nie widzieliśmy
– A co z Devonem? Jak mogła zostawić tak małe dziecko?
Agnes pokręciła głową
– Nie wiem, ale zrobiła to. Tuliła go do siebie, całowała i powtarzała, że go bardzo kocha. Potem wsiadła do wozu i odjechała.
– A co na to Devon? – zapytała cicho Linnet.
– Miał wtedy pięć lat. Postał tam przez chwilę, odwrócił się i poszedł do sklepu. Pomyśleliśmy wszyscy że jest za mały, żeby to zrozumieć. P Ale myliliście się – stwierdziła dobitnie Linnet
Agnes smutno pokręciła głową.
_- To prawda. Kilka godzin później Slade stracił go z oczu i zaczął szukać. Pomagaliśmy mu. Dwa dni później przyprowadził go jakiś Indianin, jego kuzyn. Mały wyglądał tak, jakby przez cały ten czas nie spał i nic nie jadł. Slade wyszedł mu naprzeciw i myśleliśmy, że zabierze się do bicia, ale on tylko ukląkł i rozłożył ramiona, a Mac podbiegł do niego. – Agnes urwała, by otrzeć łzę. – To było okropne. Chłopak płakał przez tyle godzin, że Slade musiał mu dać whiskey, żeby w końcu zasnął.
– Widział jeszcze kiedyś potem matkę?
– Nie, ale trzy lata temu, gdy umarł Slade, napisałam do Kevina i wysłałam mu kilka figurek zrobionych przez Maca. Odpisał, że matka niedawno umarła i przysłał narzędzia rzeźbiarskie. Cały czas mam nadzieję, że Kevin jeszcze się tu kiedyś pokaże.
Milczały przez chwilę, słuchając, jak Doyle rąbie drzewo, wszystko było nienaturalnie wyciszone przez gęsto Padający śnieg.
– Dlaczego Devon nienawidzi Corda? – Zadając to pytanie Linnet nie podniosła głowy. Bardzo chciała wiedzieć, a wolała nie ujawniać swoich uczuć przed Agnes. Agnes chyba ją zrozumiała.
– Mac poznał go dopiero, gdy skończył osiemnaście lat. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zostali wrogami choć przez jakiś czas nie było to aż tak ostre. Każdego lata przyjeżdża tu trochę ludzi, a Cord i Mac rywalizowali ze sobą, który z nich rozkocha w sobie więcej dziewcząt.
Linnet popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Agnes skrzywiła się.
– Wiem. To paskudne. Rozmawiałam o tym ze Slade'em, ale do niego nic nie trafiało, gdy chodziło o Maca. Uważał, że świat się kręci dookoła jego syna. A ja miałam dość łkających dziewcząt i spojrzeń wymienianych przez Maca i Corda. Ale zeszłego lata wszystko poszło inaczej. Przyjechała dziewczyna, Amy Trulock, i Mac zakochał się w niej na poważnie.
Agnes nie zwróciła uwagi na zdumienie Linnet.
– Nie było przy tym Corda, ale gdy wrócił, zaczął się jak zwykle kręcić wokół tej dziewczyny, mimo że dla Maca to była poważna sprawa. Nie dowiedziała bym się o niczym, gdyby nie to, że Mac i Lyttle kiedyś podczas polowania nakryli dziewczynę z Cordem – kąpali się bez ubrania. Od tego czasu cokolwiek zrobi Cord, wszystko doprowadza Maca do szału.
Znów milczały przez chwilę. Agnes przyglądała się Linnet, która szyła z pochyloną głową. Zastanawiała się, co ta dziewczyna czuje do Maca i co zaszło między nią a Cordem. Domyślała się, że Mac tu nie zagląda, bo jest pewien, że wie, co się stało. Sprawa z Amy Trulock zraniła go bardziej, niż chciał przyznać, i nie był jeszcze gotów choćby pomyśleć o pokochaniu kogokolwiek, zwłaszcza teraz, gdy Linnet tak długo była w lesie z Cordem. Mac nie miał zamiaru ponownie ryzykować.
Następnego dnia rano Linnet wróciła do swej oddalonej o milę chaty. Trudno jej było przekonać Agnes i resztę Emersonów, że czuje się dostatecznie dobrze i że może iść sama. Dopiero gdy popatrzyła z rozpaczą w oczach, Agnes zrozumiała, że Linneit naprawdę potrzebuje samotności.
Szła teraz lekko po mokrej ziemi, rozkoszując się świeżym powietrzem po długim tygodniu spędzonym w chacie. Gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg, ale większość stopniała. Linnet odetchnęła głęboko i wyrównała krok. Od czasu wczorajszej rozmowy rozmyślała o życiu Devona, o małym chłopcu płaczącym z tęsknoty za matką i dorosłym mężczyźnie, który patrzy, jak jego ukochana pływa nago z kuzynem. Rozumiała teraz, dlaczego Devon do niej nie zaglądał, nie dopytywał się o nią. Osądził ją już i uznał za winną tego samego przestępstwa, które popełniła Amy. Mogła teraz jedynie pójść do niego i opowiedzieć mu prawdę.
Ale właściwie dlaczego? Gdyby teraz poszła do niego i błagała, by jej uwierzył, sporo musiałaby się namęczyć, a poza tym stworzyłaby precedens. Potem juz zawsze będzie musiała mu się tłumaczyć. Wyobraziła sobie ich przyszłość: pięćdziesięcioletni Devon wchodzi do jej chaty na lekcję czytania i ma Pretensję do niej, siwowłosej staruszki, że interesuje się innym mężczyzną. Nie! Oddaliła od siebie te absurdalną wizję. On musi ją zaakceptować taką, jaką jest, a skoro posądza ją o sypianie z innymi, widocznie to jego problem. Musi sam zobaczyć, że ma do czynienia z Linnet Tyler, a nie z Amy Trulock. Na chwilę ogarnęła ją panika, gdy zdała sobie sprawę z następstw swojego postanowienia. Devon mógł ją po prostu zostawić. Starała się sobie wmówić ze skoro taki z niego złośnik, tylko jej wadzie na zdrowie, jeśli się go pozbędzie. Ale dobrze wiedziała, ze nie ma takiej rzeczy, której by nie zrobiła, żeby nie stracić Devona.
Gdy widać już było polanę, zauważyła dym wylatujący z komina jej chaty. Tak krotko tu mieszkała, a tak dobrze było wracać do domu. Uniosła spódnice i pobiegła do drzwi. Gdy weszła, zaparło jej dech w piersiach. Oparła się plecami o zamknięte drzwi, przyglądając się wnętrzu domu. Na kominku płonął ogień, wszystko było posprzątane, odkurzone, minio całotygodniowej nieobecności gospodyni.