— Przemokliście do suchej nitki, panie. Daleko stąd do Herun. Ciekawym, czy znam waszego ojca?
Morgon uśmiechnął się na te słowa.
— Myślę, że tak. Ale on imię ma tak długie, że nawet ja nie potrafię ci go powtórzyć.
— Rozumiem. — W ciemnych oczach nieznajomego pojawiła się iskierka uśmiechu. — Wybaczcie. Nie chciałem wsadzać nosa w nie swoje sprawy. Ale na rozgrzanie zziębniętych kości najlepsza pogawędka. W Kraal, jeśli tam dotrzemy, czeka na mnie żona i dwóch małych synków. Nie widziałem ich od dwóch miesięcy. Jak się dostać do Caithnard, pytacie… Jeśli wybiera się tam jakiś statek, to tylko z Kraal, a nie przychodzi mi do głowy, kto się tam jeszcze mógł ostać. Chwileczkę. — Odwrócił się i przekrzykując wrzawę, która wypełniała izbę, wrzasnął: — Joss! Kto został w Kraal?!
— Trzy statki Rustina Kora — zagrzmiał w odpowiedzi czyjś głos. — Czekają na ładunek drewna z Isig. Nie mijaliśmy się z nimi; pewnie jeszcze tam stoją. Bo co?
— Ten panicz z Herun udaje się na uniwersytet. Jak myślisz, zawiną tutaj?
— Rustin Kor ma tu pół magazynu heruńskiego wina; jeśli go nie zabierze, będzie płacił składowe za przechowanie przez zimę.
— Zawinie tu — orzekł kupiec, zwracając się do Morgona. — Właśnie mi się przypomniało. To wino przeznaczone jest dla Mathoma z An. A więc chcesz rozwiązywać zagadki, tak? Wiesz, kto jest najlepszy w zagadkach? Wilk z Osterlandu. Byłem tego lata na jego dworze w Yrye i próbowałem go namówić na kupno dwóch bursztynowych czarek. Przybył tam wtedy pewien człek z Lungold, żeby wyzwać go na pojedynek. Har rozgłosił, że każdy, kto go pokona, dostanie pierwszą rzecz, o jaką poprosi po zakończeniu gry. Sprytnie to sobie obmyślił. Powiadają, że dawno temu grał z jednym takim i przegrał, ale zwycięzca był po całym dniu i całej nocy pojedynkowania się na zagadki tak spragniony, że pierwsze, o co poprosił, to kubek wody. Nie wiem, czy to prawda. Tak czy siak, ten człek — taki zasuszony pokurcz, ważny, jakby wszystkie rozumy pozjadał — przetrzymał Hara dwa dni i stare wilczysko było wniebowzięte. Wszyscy byli pijani od samego słuchania i sprzedałem więcej przyodziewku i klejnotów niż przez cały rok. Coś wspaniałego. W końcu wilk-król zadał zagadkę, której rozwiązania ten wyskrobek nie znał — nigdy jej nie słyszał. Har powiedział mu, żeby poszedł z tą zagadką do Mistrzów z Caithnard, a potem zadał jeszcze dziesięć zagadek z rzędu, na które tamten też nie umiał odpowiedzieć — myślałem, że szlag go na miejscu trafi. Ale uspokoił się, kiedy Har powiedział, że takiego wspaniałego pojedynku od lat nie stoczył.
— Jak brzmiała pierwsza zagadka, na którą ten człowiek nie znał odpowiedzi? — zapytał Morgon zaciekawiony.
— Zaraz… niech no pomyślę. Jak to szło… ? Co wywoła z ciemności jedna gwiazdka… Nie, inaczej: cóż takiego wywoła jedna gwiazdka z ciszy, druga z ciemności, a trzecia ze śmierci?
Morgona zatkało. Wyprostował się na ławie, twarz mu stężała, pobladła, spojrzał spod przymrużonych powiek na kupca. Przez moment zafalowało mu w płomieniach złudne, posępne, beznamiętne jak maska oblicze; potem uświadomił sobie, że kupiec przypatruje mu się z przestrachem.
— Panie, co ja takiego powiedziałem? — I nagle twarz mu się zmieniła. — Och — szepnął — widzi mi się, żeście żaden panicz z Herun.
— Coś ty za jeden?
— Jestem Ash Strag z Kraal, panie; mam żonę i dwójkę dzieciaków i prędzej dłoń dałbym sobie uciąć, niż was skrzywdził. Ale czy zdajecie sobie sprawę, jak was szukają?
Morgon rozprostował zaciśnięte w pięści dłonie.
— Wiem — mruknął po chwili, nie odrywając wzroku od podnieconej twarzy kupca.
— Wracasz zatem do domu? Przez całą drogę z Anuin do Caerweddin słyszałem wciąż to samo pytanie: Masz jakieś wieści o księciu Hed? O co tu chodzi? Popadliście w jakieś tarapaty? Mogę wam w czymś pomóc? — Urwał. — Nie ufacie mi?
— Przykro mi…
— Nie. Ja wszystko wiem. Słyszałem to od Tobeca Rye, kupca, który znalazł cię u lorda Astrina w Ymris. Opowiadał mi, że razem z harfistą Najwyższego o mało nie poszliście na dno z kupieckim statkiem, którego załoga zniknęła na pełnym morzu, i że jednym z kupców na tym statku był Jarl Aker. Przed dwu laty widziałem na własne oczy, jak Jarl Aker umiera na febrę. Było to w drodze z Caerweddin do Caithnard. Prosił, żeby go pochować w morzu. No i… no i tak też uczyniliśmy. — Zniżył głos. — Ktoś wykradł jego kształt z morza?
Morgon znowu wsparł się łokciami o stół. Krew nadal tętniła mu w żyłach szalonym rytmem.
— Nie powiedziałeś… nie powtórzyłeś tego mojemu bratu?
— Jasna sprawa, że nie. — Kupiec zamilkł i ściągając brwi, przyglądał się bacznie Morgonowi. — Czy to prawda z tym zniknięciem kupców? Ktoś dybał na wasze życie? To dlatego się mnie boicie? Ale nie baliście się, dopókim nie wspomniał o tych gwiazdkach. Gwiazdki. Panie, czy ktoś chce cię zabić z powodu tych gwiazdek na twoim czole?
— Tak.
— Dlaczego? Co by komu przyszło z zabicia księcia Hed? To niedorzeczność.
Morgon westchnął. Izba wciąż rozbrzmiewała gwarem; w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ich podsłuchać, nikt nie zwracał na nich uwagi. Potarł twarz dłońmi.
— Owszem. Czy Har wyjawił rozwiązanie tej zagadki o gwiazdkach?
— Nie.
— Co słychać u Tristan i Eliarda?
— Zamartwiają się na śmierć. Pytali, czy wyruszyłeś z Caerweddin do domu. Odparłem możliwie najtaktowniej, że musiałeś wybrać okrężną drogę, bo nikt nie wie, gdzie jesteś. Nigdy bym się nie spodziewał spotkać cię w Hlurle, tak daleko na północy.
— Byłem w Herun.
Ash Strag pokręcił głową.
— Nic o tym nie słyszałem. — Łyknął wina i zamyślił się. — Nie podoba mi się to. Istoty obdarzone dziwną mocą, podszywające się pod kupców… czy to jacyś czarodzieje?
— Nie. Podejrzewam, że są jeszcze potężniejsi.
— I nastają na ciebie? Panie, na twoim miejscu udałbym się prosto do Najwyższego.
— Już cztery razy próbowali mnie zabić — powiedział z rezygnacją Morgon — a dotarłem dopiero do Herun.
— Cztery razy — raz na morzu…
— Dwa razy w Ymris i raz w Herun.
— Caerweddin. — Bystry wzrok kupca spoczął na Morgonie. — Zjawiłeś się w Caerweddin i zaraz potem zniknęła żona króla, a Astrin Ymris, który tam z tobą przybył, jest teraz ślepy na jedno oko. Co się wydarzyło podczas twojego tam pobytu? Gdzie jest Eriel Ymris?
— Spytaj Heureu.
Syk wciąganego przez zęby powietrza uleciał w szum ulewy.
— Nie podoba mi się to — wyszeptał kupiec. — Słyszałem opowieści, których nie powtórzyłbym własnemu bratu, spotykałem ludzi, którzy serca mieli ze zwierzęcych odchodów, ale o czymś takim jeszczem nie słyszał. Nie słyszałem, żeby coś tak skrycie, tak zawzięcie nastawało na ziemrządców. I powiadasz, że to z powodu tych gwiazdek?