Выбрать главу

Znowu zdumiona mina.

– Tak, tak, będą się temu dziwić, ale ja jestem tutaj przeorem i pierwszą osobą po Bogu Wszechmogącym.

Zaprowadził ją do bocznych drzwi i pokazał, którędy ma iść. Jakiś nowicjusz pielący klasztorny ogródek spojrzał na nich z zaciekawieniem, ale pstryknięcie palców przełożonego nakłoniło go, by wrócił do pracy.

– Poszedłbym z tobą, pani, ale muszę jeszcze iść do zamku i porozmawiać o całej sytuacji z szeryfem. Tak między nami, to musimy zapobiec kolejnym zamieszkom.

Przeor, patrząc na drobną, ubraną w brunatne szaty postać, dźwigającą torbę z koźlej skóry, modlił się, aby w tym wypadku osądy jego i Boga Wszechmogącego były zgodne.

Odwrócił się, chcąc zmówić modlitwę przy ołtarzu, jednak ujrzał, jak od jednej z kolumn nawy oddziela się jakiś cień, co go przestraszyło, a potem rozeźliło. Właściciel cienia trzymał w dłoni zwój cienkiego pergaminu.

– Co tutaj robisz, sir Rolandzie?

– Miałem poprosić o pozwolenie na oględziny ciał, panie – odparł poborca podatków – ale zdaje się, że ktoś mnie uprzedził.

– To zajęcie koronera i on już zrobił, co do niego należało. Za dzień, dwa dni zacznie się oficjalne dochodzenie.

Sir Roland wskazał głową boczne wejście.

– Jednak słyszałem, panie, jak instruowałeś tę niewiastę, aby teraz ona je obejrzała. Masz nadzieję, że powie ci więcej?

Przeor Gotfryd rozejrzał się wokół, szukając pomocy, lecz nigdzie jej nie znalazł.

Poborca podatków dopytywał się z wyraźnym i szczerym zainteresowaniem.

– Jak ona może tego dokonać? Za sprawą czarów? Przywołań? Czy ona jest nekromantą? Wiedźmą?

To już posuwało się za daleko. Przeor odrzekł spokojnie:

– Mój synu, te dzieci są dla mnie świętością, a tu jest kościół. Teraz możesz odejść.

– Panie, proszę o wybaczenie. – Poborca nie wyglądał na zbitego z tropu. – Ale ja również przykładam wagę do tej sprawy i otrzymałem królewski nakaz, na mocy którego mam się tym zająć. – Pomachał zwojem tak, by zakołysały się zwisająca z niego monarsza pieczęć. – Kim jest ta kobieta?

Królewski nakaz był ważniejszy od autorytetu przeora kanonii, nawet pierwszego po Bogu.

– Jest medykiem, specjalizuje się w naukach o chorobach i rozkładzie – oznajmił ponuro.

– No, oczywiście, Salerno. Powinienem się domyślić. -Poborca podatków gwizdnął z zadowoleniem. – Niewiasta medyk z jedynego miejsca w chrześcijańskim świecie, gdzie ktoś taki nie stanowi sprzeczności sam w sobie.

– Znasz je?

– Zatrzymałem się tam kiedyś.

– Sir Rolandzie! – Przeor uniósł dłonie w geście przestrogi. – Dla bezpieczeństwa tej młodej damy, w imię spokoju tutejszej społeczności i tego miasta, to, co powiedziałem, nie może wyjść poza te mury.

– Vir sapit ąui pauca loąuitor, panie. To pierwsza rzecz, której uczą poborców podatków.

On jest nie tyle mądry, ile sprytny, uznał przeor, ale przypuszczalnie zdolny dochować tajemnicy. W jakim celu przybył? Nagle coś przyszło mu do głowy, wyciągnął rękę.

– Pokaż, panie, ten nakaz. – Przyjrzał się uważnie pismu, potem je oddał. – To tylko zwykły glejt dla poborcy podatków. Czyżby król zbierał teraz daniny i od umarłych?

– Nic podobnego, panie. – Sir Roland zdawał się urażony takim pomysłem. – I nie większe niż do tej pory. Ale jeśli ta niewiasta jest tu, aby prowadzić nieoficjalne śledztwo, jego rezultat może sprawić, iż zarówno miasto, jak i klasztor zostaną obłożone karną daniną. Nie powiem, że na pewno będą, ale mogą tu mieć zastosowanie grzywny, konfiskata dóbr et caetera. - Pulchne policzki poruszyły się w ujmującym uśmiechu. – Chyba że, oczywiście, będę mógł sam zobaczyć, iż wszystko jest w porządku.

Przeor poczuł się pokonany. Jak dotąd Henryk II powstrzymywał swoje chciwe dłonie, było jednak pewne, że przy okazji najbliższego sprawowania sądów Cambridge zostanie ukarane grzywną, i to dużą, za śmierć jednego z najbardziej dochodowych monarszych Żydów.

Każde naruszenie królewskich praw dawało władcy sposobność napełnienia szkatuły kosztem winnych. Henryk uważnie słuchał swoich poborców podatków, którzy spośród jego podwładnych budzili największy strach. Jeśli ten poborca doniesie mu o bezprawiu dokonanym w związku ze śmiercią dzieci, zęby żarłocznego lwa Plantagenetów wydrą miastu serce.

– Czego od nas chcesz, sir Rolandzie? – z udręką zapytał przeor Gotfryd.

– Chcę obejrzeć ciała. – Słowa te zostały wypowiedziane cicho, jednak smagnęły przeora niczym bicz.

Grube na dwie stopy mury utrzymywały chłód wewnątrz pustelni, leżącej na polanie na drugim krańcu lasu, tam gdzie z Barnwell wyruszano polować na jelenie, jednakże cela, w której saksońska święta Werberta spędziła swoje dorosłe życie – aż dosyć gwałtownie zakończył je najazd Dunów – nie nadawała się do tego, co miała zrobić Adelia. Po pierwsze, była niewielka. Po drugie, mimo dwóch lamp, które dostarczył przeor, panowały w niej ciemności. Szczelinę w murze przesłaniała drewniana okiennica. Przy maleńkim wejściu pod łukiem rosła wysoka do pasa trybula.

Do licha z sekretami, musi otworzyć drzwi, żeby mieć więcej światła – a muchy już szturmowały, pragnąc dostać się do środka.

Jak oni mogli się spodziewać, że będzie pracować w takich warunkach?

Adelia położyła swoją sakwę z koźlej skóry na trawie na zewnątrz, otworzyła ją, by zobaczyć, co ma w środku, potem przyjrzała się jeszcze raz – i już wiedziała, że odsuwa tę chwilę, kiedy przejdzie przez drzwi.

To śmieszne. Przecież nie jest amatorem. Szybko uklękła i poprosiła umarłych leżących za owymi drzwiami, by przebaczyli jej to, co zrobi z ich szczątkami. Poprosiła również, żeby sprawili, aby nie zapomniała o należnym im szacunku.

– Pozwólcie, niech wasze ciała i kości powiedzą mi to, czego nie mogą powiedzieć głosy.

Zawsze tak robiła. Nie miała pewności, czy zmarli ją słyszą, ale nie była aż taką ateistką jak jej przybrany ojciec, chociaż podejrzewała, że to, co czeka ją dzisiejszego popołudnia, może ją w kogoś takiego zmienić.

Wstała, wyjęła z sakwy ceratowy fartuch, włożyła go, zdjęła czepek, zawiązała na głowie hełm z gazy ze szklanym okularem. I otworzyła drzwi do celi…

Sir Roland Picot, zadowolony z siebie, rozkoszował się spacerem. Poszło łatwiej, niż się spodziewał. Tę szaloną kobietę, cudzoziemkę, na pewno zdołałby sobie jakoś podporządkować, ale nieoczekiwanym sukcesem stało się to, że kogoś tak ważnego jak przeor Gotfryd z powodu powiązań z ową niewiastą również miał w garści.