A dlaczego ja biorę pod uwagę tylko mężczyzn? Jest jeszcze przeorysza, mniszka, żona kupca, służki…
Nie, kobiety należy oczyścić z zarzutów. Takich zbrodni nie popełniają niewiasty. Żadna kobieta nie byłaby zdolna do skrzywdzenia dziecka. Adelia oglądała wiele efektów tortur i zaniedbania, ale jedyne przypadki zbliżone do okrutnego gwałtu stanowiły dzieło mężczyzn, zawsze mężczyzn.
– Rozmawiali z tobą – spokój Ulfa w przeciwieństwie do jej spokoju stanowił efekt zamarcia w podziwie. – To byli krzyżowcy. Obaj. Obaj byli w Ziemi Świętej.
– W rzeczy samej – odparła beznamiętnie.
Byli, wrócili bogaci, zasłużywszy na swoje ostrogi. Sir Gerwazy objął pieczę nad posiadłością Coton jako lennem męskiego klasztoru, sir Joscelin nad posiadłością Grantchester jako lennem klasztoru Świętej Radegundy. Obaj byli również znakomitymi myśliwymi. Pożyczyli Hugona oraz wilczury od przeora Gotfryda, ruszyli odgonić czarta jak ten, co wisiał na wierzchowcu sir Joscelina i porywał owce z traktu do Trumpington. Wszak Hugo słynął jako najlepszy tępiciel wilków w całym Cambridgeshire…
Mężczyźni, pomyślała, słuchając jego głosu pełnego podziwu. Zawsze tacy sami, nawet mali chłopcy…
Ale ten tutaj spojrzał na nią raz jeszcze, znowu oczyma przepełnionymi życiową mądrością.
– A ty im się postawiłaś.
Ona też już zdobyła swoje ostrogi.
Teraz zaprzyjaźnieni, razem wrócili do domu Starego Beniamina, a wzgardzony Stróż szedł za nimi.
Gdy Szymon zjawił się w domu, zapadła już ciemność. Zgłodniały zabrał się z wielkim apetytem do gulaszu z węgorza z kluskami i ryby zapiekanej w cieście. Dziś wypadał piątek, a Gyltha ściśle przestrzegała postów. Narzekał, że w Cambridge i okolicy jest bardzo wielu handlarzy wełną.
– Przemiłe istoty ludzkie, każdy z nich przyjaźnie tłumaczył mi, że moje skrawki pochodzą ze starej dostawy sukna… Najwyraźniej czegoś na kształt aksamitu… Ale, mój Boże, niemożliwe jest wyśledzenie beli, z jakiej one pochodzą, co miało mi posłużyć do wybadania jego historii.
Mimo przeciętności wyglądu i stroju, Szymon z Neapolu pochodził z bogatej rodziny. Przed podróżą nigdy nie zajmował się tym, co dzieje się z owczą wełną, zanim trafi do sukiennic. Teraz zaś okazał się tym zafascynowany.
Opowiadał Mansurowi i Adelii, kiedy jedli.
– Korzystają z uryny, żeby oczyścić runo, wiecie? Płuczą je w kadziach z moczem, zbieranym od całych rodzin.
Potem następowało gręplowanie, folowanie, farbowanie, bejcowanie.
– Możecie sobie wyobrazić, jakie problemy są z otrzymaniem czarnego koloru? Experto credito bazować musi na ciemnoniebieskim urzecie albo połączeniu tanin i żelaza. Mówię wam, żółty jest łatwiejszy. Rozmawiałem dzisiaj z farbiarzami, którzy ucieszyliby się, gdyby wszyscy odziewali się na żółto tak jak damy nocy…
Adelia zaczęła stukać palcami. Wesoły nastrój Szymona sugerował, że jego wyprawa zakończyła się sukcesem, ale medyczka też przyniosła wieści.
Zauważył to.
– Och, bardzo dobrze. Splot zdaje się poluźnioną wełną czesankową w stosunku do swojej pierwotnej, solidnej podstawy, ale nawet tak nie możemy go wyśledzić, jeśli ten strzęp… – Szymon pogładził czule materiał, Adelia zaś dostrzegła, że w gorączce śledztwa zapomniał, do czego go użyto. -…jeśli ten strzępek nie ma obrębienia, przełożonego osnową, używanego do wzmocnienia brzegów, charakterystycznego dla tkacza…
Spojrzał jej w oczy i dał spokój.
– To część dostawy wysłanej do opata Ely trzy lata temu. Opat ma koncesję na dostawy sukna do wszystkich miejsc związanych z kultem w Camridgeshire, takiego sukna, w jakie odziewa swoich duchownych.
Mansur odezwał się pierwszy.
– Habit? To jest z mnisiego habitu?
– Tak. Zapadła pełna zamyślenia cisza, wśród której wieczerza przestała być istotna.
– Jedyna osoba duchowna, którą możemy oczyścić z zarzutów, to przeor, bo był z nami całą noc.
Szymon przytaknął.
– Jego mnisi pod komżami noszą się na czarno.
– Te święte niewiasty też – dodał Mansur.
– To prawda – uśmiechnął się do niego Szymon – ale w tym wypadku bez znaczenia, ponieważ w trakcie śledztwa spotkałem się raz jeszcze z kupcem z Cherry Hinton, który, jak się szczęśliwie okazało, handluje wełną. Zapewnił mnie, że mniszki i jego żona oraz służące spędziły noc pod namiotem, otoczone z zewnątrz i strzeżone przez mężczyzn. Jeśli któraś z tych dam jest naszym mordercą, nie zdołałaby niespostrzeżenie chodzić po wzgórzach i nosić ciał.
Co w kręgu podejrzanych pozostawiało trzech zakonników towarzyszących przeorowi Gotfrydowi. Szymon ich wymienił.
Młody brat Ninian. Na pewno nie. Chociaż dlaczego nie?
Brat Gilbert. Nieprzyjemny człowiek, możliwy podejrzany.
Inni?
Nikt nie mógł sobie przypomnieć ani twarzy, ani charakterystycznych cech trzeciego mnicha.
– Póki nie przeprowadzimy dalszego śledztwa, nasze spekulacje są bezcelowe – oznajmił Szymon. – Zniszczony habit, może gdzieś porzucony. Morderca mógł go zdobyć gdziekolwiek. Zajmiemy się tym, jak będziemy bardziej wypoczęci. – Zasiadł ponownie i sięgnął po kubek z winem. – A teraz, pani, proszę o wybaczenie. Tak rzadko się zdarza, że to my, Żydzi, kogoś ścigamy, że jak widzisz, stałem się podekscytowany opowieścią o pogoni za zwierzyną jak każdy myśliwy. Jakie wieści?
Adelia przedstawiała swoje wiadomości chronologicznie i nie ukrywając niczego. Jakkolwiek by na to spojrzeć, prowadzone przez nią dochodzenie okazało się bardziej owocne niż Szymona, ale nie czuła, by jej się to podobało. Bo nie podobało.
Szymona podniosła na duchu opowieść o oględzinach kości świętego Piotrusia.
– To daje nam przewagę. Tego chłopca nigdy nie ukrzyżowano.
– Nie, nie ukrzyżowano – oznajmiła i słowami zabrała swoich słuchaczy na drugi brzeg rzeki, przedstawiła rozmowę z Ulfem.
– Mamy to. – Szymon parsknął winem. – Pani, ocaliłaś Izrael. To dziecko było widziane po wyjściu z domu Chaima? To znaczy, że musimy znaleźć tego chłopca, Willa, i zabrać go do szeryfa. „Spójrzcie, panie szeryfie, oto żyjący dowód na to, że Żydzi nie mają nic wspólnego ze śmiercią świętego Piotrusia…"
Cichł stopniowo, widząc minę Adelii.
– Obawiam się, że jednak mają- powiedziała.
Rozdział 7
W ciągu roku straż trzymana przez mieszczan u wrót zamku Cambridge, pilnująca, aby z warowni nie uciekli Żydzi, stopniała do osoby Agnieszki, żony sprzedawcy węgorzy i matki Harolda, którego ciałko wciąż czekało na pogrzeb.