Выбрать главу

Łódź zakołysała się niebezpiecznie, kiedy wskoczył do niej sir Rowley Picot.

– Do zamku, przewoźniku. – Usadowił się na ławeczce. – Czyż nie jest pięknie?

Delikatna mgła unosiła się nad wodą, a sierp księżyca świecił słabo, co jakiś czas znikając za drzewami, które chyląc się nad wodą, czyniły z rzeki tunel. Obłok upiornej bieli zmienił się w łopot skrzydeł i rozeźlony łabędź ustąpił im drogi.

Mansur, tak jak zawsze, kiedy wprawiał w ruch łódkę, przyśpiewywał sobie, bez żadnej konkretnej melodii, wspominając wodę i sitowie innej krainy.

Sir Rowley skomplementował jego flisackie umiejętności.

– On jest Arabem z bagien – wyjaśniła Adelia. – Na mokradłach czuje się jak w domu.

– Tak jak właśnie teraz? To niespodziewane u eunucha. Nagle zaczęła bronić towarzysza.

– A czego się spodziewałeś? Tłuściocha rozwalającego się w haremie?

Odsunął się gwałtownie.

– Szczerze mówiąc, tak. Tylko takich widziałem.

– Wtedy, gdy byłeś na krucjacie? – zapytała, wciąż atakując.

– Kiedy byłem na krucjacie – przyznał.

– No to masz ograniczone doświadczenie z eunuchami, sir Rowleyu. Ja na przykład jestem przekonana, że Mansur pewnego dnia poślubi Gylthę.

A niech to, miód wciąż jeszcze rozwiązywał jej język. Czyżby zdemaskowała swojego drogiego Araba? I Gylthę?

Ale nie mogła pozwolić, żeby ten ktoś, możliwy zabójca, oczerniał człowieka, któremu nie dorasta do pięt. Rowley pochylił się do przodu.

– Naprawdę? Sądziłem, że jego… ee… jego stan wyklucza małżeństwo.

Niech to wszystko szlag trafi i ogień piekielny pochłonie, teraz sama się postawiła w roli osoby, która musi wyjaśnić, na czym dokładnie polega kastracja. Ale jak to zrobić?

– W takim związku wykluczone są jedynie dzieci. Jako że Gyltha jest już w wieku wykluczającym noszenie dziecka, wątpię, aby to kogoś martwiło.

– Rozumiem. A pozostałe… ee… aspekty małżeństwa?

– Oni mogą utrzymywać erekcję – odparła ostro. A do licha z eufemizmami, dlaczego unikać zwykłych faktów. Jeśli nie chciał wiedzieć, to mógł nie pytać.

Widziała, że go zszokowała. Ale jeszcze nie skończyła.

– Myślisz, że Mansur sam chciał być taki? Kiedy był małym dzieckiem, porwali go łowcy niewolników i z powodu ładnego głosu sprzedali bizantyjskim mnichom, którzy go wykastrowali, tak aby go nie stracił. Miał osiem lat i musiał śpiewać mnichom, chrześcijańskim mnichom, swoim oprawcom.

– Czy mogę zapytać, skąd go wzięłaś?

– Uciekł. Mój przybrany ojciec znalazł go na ulicach Aleksandrii i zawiózł do swojego domu w Salerno. Mój ojciec skupia się na pomocy zagubionym i opuszczonym.

Już dość, już dość, powiedziała sobie. Skąd ta chęć, by mu o tym opowiadać? On jest dla ciebie nikim, może nawet kimś gorszym niż nikt. Niczym jest już to, że spędziłaś z nim jakiś kawałek swojego życia.

Wśród trzcin rozległo się cmoknięcie i zaszeleściła pardwa. Coś, jakiś wodny szczur, wślizgnęło się do rzeki i odpłynęło, zostawiając za sobą oświetlone księżycem zmarszczki na wodzie. Płaskodenna łódź wpłynęła w kolejny tunel.

Zabrzmiał w nim głos sir Rowleya.

– Adelio.

– Tak? – Zamknęła oczy.

– Zrobiłaś już w tej sprawie wszystko, co mogłaś. Kiedy dotrzemy do domu Starego Beniamina, pójdę razem z tobą zamienić słowo z mistrzem Szymonem. Muszę go przekonać, aby tym razem zadbał, żebyś wróciła do Salerno.

– Nie rozumiem – odparła. – Morderca nie został jeszcze wykryty.

– Osaczamy go, jeśli zaś spłoszymy, stanie się niebezpieczny, póki go nie złapiemy. Nie chciałbym, żeby skoczył na kogoś z nagonki.

Złość, jaką zawsze wzbudzał w niej poborca podatków, teraz rozpaliła ją do czerwoności.

– Kogoś z nagonki? Jestem wykształcona, powtarzam, wykształcona i wybrana do tej misji przez króla Sycylii, a nie przez Szymona i z pewnością nie przez ciebie.

– Pani, ja tylko martwię się o twoje bezpieczeństwo. Było już za późno. Nie powinien sugerować komuś o jej pozycji, aby wracał do domu. Obraził jej profesjonalizm.

Adelia przerzuciła się na arabski, jedyny język, w którym mogła swobodnie kląć, bo Małgorzata go nie rozumiała. Używała wyrażeń podsłuchanych w trakcie częstych kłótni Mansura z marokańskim kucharzem u jej przybranych rodziców. Tylko ów język potrafił zmniejszyć furię, jaką wzbudził w niej sir Rowley Picot. Mówiła o chorych osłach i jego niezdrowym do nich pociągu, o jego psich atrybutach, jego pchłach, jego dziurawym jelicie i tym, co zwykł jadać. Powiedziała mu, co może sobie zrobić ze swoimi zmartwieniami, a co tyczyło się znowu jego trzewi. Nie dbała, czy Picot ją zrozumie. I tak już pojął, co miała na myśli.

Mansur, śmiejąc się szeroko, wyprowadził łódź z tunelu.

Reszta podróży minęła w ciszy.

Kiedy dotarli do domu Starego Beniamina, Adelia nie pozwoliła Pilotowi się odprowadzić.

– Czy mam zabrać go na zamek? – dopytywał się Mansur.

– Gdziekolwiek, zabierz go gdziekolwiek – odparła. Nazajutrz, kiedy rzeczny bajlif przybył, aby oznajmić Gylcie, iż na zamek wiozą właśnie trupa Szymona, Adelia wiedziała, że gdy przeklinała, ich łódź mijała jego ciało, dryfujące twarzą do dołu, wśród trzcin Trumpington.

Rozdział 10

Czy ona mnie słyszy? – sir Rowley zapytał Gylthy.

– Słyszą cię aż w Peterborough – odparła kobieta. Poborca krzyczał. – Tyle że ona cię nie słucha.

Słuchała, ale nie sir Rowleya Picota. Słuchała głosu Szymona z Neapolu, jasnego i wyraźnego. Nie mówił niczego szczególnego, tylko gawędził swym zwykłym, czystym i zaaferowanym tenorem – w tej właśnie chwili o wełnie i jej obróbce. „Możecie sobie wyobrazić, jakie problemy są z otrzymaniem czarnego koloru?"

Chciała mu powiedzieć, że ma teraz trudność z wyobrażeniem go sobie martwego, że opóźnia tę chwilę, bo strata jest zbyt wielka i dlatego należy ją zignorować, jego utracone życie odsłoniło przepaść, której wcześniej nie dostrzegała, bo on ją właśnie wypełniał.

Oni się mylili. Szymon nie był taką osobą, żeby, ot tak sobie, umrzeć.

Sir Rowley rozejrzał się po kuchni Starego Beniamina, szukając wsparcia. Czy wszystkie kobiety tu ogłuszono? A chłopak? Czy ona zamierzała już zawsze tak siedzieć i wpatrywać się w ogień?

Odezwał się do eunucha, który stał z założonymi rękoma, przez drzwi spoglądając na rzekę.