Выбрать главу

– Powiesz o tym komuś, a wrócisz do tej jamy. Gyltha stała już w drzwiach. Tak jak u Rowleya, który wyłonił się zza jej pleców, w jej głosie było słychać równocześnie wściekłość i ulgę. Łzy spływały jej po twarzy.

– Ty mały gnojku! – krzyknęła na Ulfa. – Czy ja ci nie mówiłam? Jak cię zaraz spiorę!

Szlochając, podbiegła, aby przytulić wnuka, westchnął z zadowoleniem i wyciągnął ku niej swoje ramiona.

– Sio – nakazał im Rowley. Za nim stali obładowani służący. Adelia spostrzegła zatroskaną twarz brata Swithina, zajmującego się gośćmi klasztoru.

Kiedy Gyltha zbliżała się już do drzwi z Ulfem w ramionach, zatrzymała się jeszcze, by spytać Rowleya:

– Jesteś pewien, że już nic nie mogę dla nich zrobić?

– Nie. Sio. Kobieta wciąż się ociągała, zerkając na Adelię.

– To był dobry dzień, ten, w którym przybyłaś do Cambridge – oznajmiła. I wyszła.

Służący zjawili się z wielką cynową wanną, zaczęli wlewać do niej zawartość parujących dzbanów pełnych wody. Jeden z pachołków miał też kostki żółtego mydła, spoczywające na stosie szorstkich kawałków starych prześcieradeł, które w klasztorze służyły za ręczniki.

Medyczka oglądała te przygotowania wręcz zgłodniałym wzrokiem. Chociaż nie mogła zmyć brudu, jaki mordercy zostawili na jej duszy, to przynajmniej mogła zeskrobać go z ciała.

Brat Swithin zdawał się zakłopotany tymi wszystkimi przygotowaniami.

– Ta pani jest ranna, powinienem wezwać infirmariusza.

– Kiedy znalazłem tę panią – stwierdził ponuro Rowley – to właśnie tarzała się po podłodze, walcząc z siłami ciemności. Nic jej nie będzie.

– To chociaż powinna tutaj przyjść jakaś służąca…

– Sio – rzucił Picot. – Wynocha, już! – Rozpostarł ramiona, objął nimi całe kłębiące się towarzystwo, wypchnął za drzwi i je zamknął. Adelia znów zauważyła, że to bardzo potężny mężczyzna. Tłuszczyk, z którego sobie drwiła, zmniejszył się. Teraz lepiej widać było jego potężną muskulaturę.

Podszedł do niej, ujął ją pod pachy, podniósł tak, że stanęła na podłodze, i zaczął rozbierać, zdejmując ubranie ze zdumiewającą delikatnością.

Poczuła się bardzo mała. Czy on ją właśnie uwodził? Z pewnością zatrzyma się, gdy dotrze do giezła.

Nie uwodził i się nie zatrzymał. To była opieka. Kiedy uniósł medyczkę nagą i włożył do kąpieli, spojrzała mu w twarz. Równie dobrze ta twarz mogłaby teraz należeć do Gordinusa, przeprowadzającego sekcję zwłok.

Powinnam czuć się zakłopotana, pomyślała. Powinnam czuć się zakłopotana, ale wcale się tak nie czuję.

Kąpiel była ciepła, Adelia wślizgnęła się do wody, zanim całkiem się zanurzyła, złapała jedno z mydeł. Szorowała się nim, cieszyła szorstkością ocierającą skórę. Nie dała rady unieść rąk, a zatem pozostała nad powierzchnią na tyle długo, by poprosić Rowleya, żeby umył jej włosy. Poczuła, jak męskie palce mocno naciskają skórę jej głowy. Służący zostawili dzbany z zimną wodą, którą Picot wylał, by spłukać mydło.

Z bólu nie mogła pochylić się do nóg, zatem je również umył, starannie, skrupulatnie oczyścił między palcami.

Patrząc na niego, rozmyślała.

Jestem w kąpieli, naga, bez żadnej piany, myje mnie mężczyzna, moja reputacja legła w gruzach i do diabła z nią. Byłam w piekle, wszystko, co chciałam, to przeżyć właśnie dla tego mężczyzny. On mnie stamtąd wyniósł.

Stało się tak, jakby ona i Ulf nagle weszli do świata, na który nie przygotowały ich nawet senne koszmary, współistniejącego z normalnością tak ściśle, że starczyło postawić jeden nieostrożny krok, aby doń trafić. To był koniec wszystkiego, a może początek, bestialstwo, które, choć je przetrwali, pokazało, że zwyczajność jest kłamstwem. Tak niewiele brakowało, aby nić życia Adelii została przecięta, że ona już nigdy nie zatroska się o przyszłość.

A w tej właśnie chwili pragnęła owego mężczyzny. Wciąż go pragnęła.

Myślała, że poznała wszystkie tajniki ciała, a właśnie odkryła coś nowego. Poczuła się namydlona, zwilżona, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz, jakby wypuściła pąki, a jej skóra unosiła się ku Rowleyowi, rozpaczliwie pragnąc, by jej dotknął. On, który teraz nie patrzył na jej piersi, lecz na siniaki na jej nieszczęsnych żebrach.

– Czy on cię skrzywdził? Tak naprawdę mocno skrzywdził, jeśli wiesz, o czym mówię? – spytał.

Zastanowiła się, za co w takim razie uważał siniaki, ranę w ramieniu i podbite oko. A potem sobie uświadomiła: ach, chodzi o to, czy on mnie zgwałcił? To dla niego ważne. Bo przecież dziewictwo to dla nich święty Graal.

– A gdyby skrzywdził? – zapytała łagodnie.

– No właśnie – powiedział. Klęczał obok wanny, głowy mieli na jednym poziomie. – Przez całą drogę na wzgórze wyobrażałem sobie, co on mógł ci zrobić, ale to wszystko nie miałoby znaczenia, pod warunkiem że przetrwałabyś to.

Pokręcił głową, wspominając o tej niezwykłości.

– Splugawioną czy w kawałkach, chciałem cię z powrotem. Byłaś moja, nie jego.

Och, och.

– Nie tknął mnie – oznajmiła – tylko pobił. Dojdę do siebie.

– To dobrze – powiedział energicznie i wstał. – Dobrze, jest jeszcze wiele do zrobienia. Nie mogę, ot tak, gawędzić sobie teraz z niewiastą w kąpieli. Trzeba poczynić różne przygotowania i to nie tylko w sprawie naszego ślubu.

– Ślubu?

– Oczywiście, porozmawiam o tym z przeorem, a on porozmawia z Mansurem. Takie rzeczy trzeba robić porządnie. I jest jeszcze król… Jutro, może pojutrze, jak już wszystko się uspokoi.

– Ślubu?

– Kobieto, teraz musisz za mnie wyjść – oznajmił zaskoczony. – Widziałem cię w kąpieli.

Ruszył do wyjścia, naprawdę już wychodził. Z bólem podźwignęła się z wanny, chwyciła jeden z ręczników. To nie może stać się jutro, czy on o tym nie wie? Jutrzejsze dni były pełne strasznych rzeczy. Liczyło się tylko dzisiaj, szkoda czasu na jakieś konwenanse.

– Rowleyu, nie zostawiaj mnie. Nie wytrzymam tutaj sama. Mówiła prawdę. Nie wszystkie moce ciemności zniknęły. Jedna z nich wciąż była w tym budynku. Inne zawsze już będą przemierzać jej myśli. Tylko on mógł to wszystko powstrzymać.

Krzywiąc się, ramionami objęła jego szyję i poczuła ciepło, wilgotną miękkość, jego skórę tuż przy swojej.

Łagodnie ich rozdzielił.

– To co innego, kobieto, nie rozumiesz? Tu chodzi o ślub między tobą a mną, to musi przebiec zgodnie z prawem bożym.

Niezły moment sobie wybrał, pomyślała, aby się martwić o prawo boże.

– Rowleyu, nie ma czasu, nie ma żadnego czasu po drugiej stronie tych drzwi.

– Właśnie, że jest. Muszę przyjrzeć się jeszcze bardzo wielu sprawom – jednak zaczynał już oddychać ciężko. Jej bose nogi stały na jego butach, ręcznik się zsunął, każdy cal ciała kobiety, był teraz przyciśnięty do Rowleya.