Wciągnął powietrze, zadumany, pokręcił głową.
– Czyż możemy coś jej uczynić? Nikt się nie odezwał. Nie zamierzał.
– Panowie, w rzeczy samej. Król Wilhelm poczuje się urażony, jeśli coś złego zostanie uczynione mistrzyni Adelii albo podjęta zostanie jakakolwiek próba oskarżenia jej o czary albo niegodne praktyki. – Nagle głos króla smagnął jak biczem – Podobnie ja też poczuję się urażony.
Do końca swoich dni będę twoim sługą – medyczka aż osłabła, przepełniona wdzięcznością i podziwem. Ale czy ty, wielki Plantagenet, możesz doprowadzić zakonnicę przed sąd?
Na sali znalazł się też Rowley, wielki, postawny, kłaniający się znacznie niższemu Henrykowi. Coś mu dał.
Obaj wymienili spojrzenia. Picot schylił głowę. Byli w zmowie, on i król.
Ruszył w głąb refektarza i stanął obok przeora Gotfryda. Płaszcz miał pociemniały od deszczu, pachniał świeżym powietrzem. On w ogóle był świeżym powietrzem. I nagle Adelia uradowała się, że ma tak głęboki dekolt, a głowę odkrytą niczym ladacznica. Mogłaby wciąż się dla niego rozbierać. Będę twoją ladacznicą kiedykolwiek zechcesz i jestem z tego dumna.
Coś mówił. Przeor przekazał instrukcje bratu Gilbertowi, który wyszedł z refektarza.
Henryk wrócił na swoje miejsce na stole. Skinął na najgrubszą spośród trzech mniszek stojących pośrodku sali.
– Ty siostro. T y, ty. Chodź tutaj. Przeorysza Joanna patrzyła podejrzliwie, jak Walburga niepewnym krokiem zbliża się do króla. Weronika nadal miała spuszczone oczy, dłonie spokojne, tak jak od samego początku.
Teraz łagodniej, jednak by słyszano każde jego słowo, monarcha powiedział:
– Rzeknij mi, siostro, kim jesteś w zgromadzeniu? Mów. Nic ci się nie stanie. Obiecuję.
Padła odpowiedź początkowo urywana, ale niewielu potrafiło oprzeć się Henrykowi, kiedy był miły, a Walburga do nich nie należała.
– Studiuję Słowo Boże, tak jak pozostałe siostry, i odmawiam modlitwy. I rozwożę jedzenie pustelniczkom…
Tu zabrzmiała nuta zwątpienia.
Adelia zrozumiała, że Walburga, z tą jej łamaną łaciną, czuje się oszołomiona całym tym sądem, nigdy jej nie dopuszczano do czegoś takiego.
– I odprawiamy nabożeństwa w godziny kanoniczne, niemal zawsze…
– Czy dobrze jadacie? Dużo mięsa?
– Och tak, panie. – Walburga już stanęła na twardym gruncie i nabrała pewności siebie. – Matka Joanna zawsze przywozi z łowów kozła czy dwa, a moja cioteczka robi dobre masło i śmietanę. Zwykle jadamy dobrze.
– Co jeszcze robisz?
– Poleruję relikwiarz świętego Piotrusia i wyplatam pamiątki, które kupują pielgrzymi, i…
– Mogę się założyć, że wyplatasz najlepsze w całym zgromadzeniu – głos króla był bardzo jowialny.
– Dobrze mi idzie, jeśli mogę powiedzieć, choć może siostra Weronika i biedna siostra Agnieszka mnie doganiały.
– Przypuszczam, że każda z was ma własny styl? – Walburga zamrugała z niezrozumieniem, Henryk więc inaczej sformułował swoje pytanie. – Powiedzmy, że chciałbym sobie kupić jakąś pamiątkę i wybrać ją sobie ze stosu pamiątek. Czy potrafiłabyś mi powiedzieć, która jest twoja, a która Agnieszki? Albo Weroniki?
Mój Boże. Adelia poczuła, jak robi jej się gęsia skórka. Próbowała uchwycić spojrzenie Rowleya, ale on na nią nie patrzył. Walburga zachichotała.
– Nie ma potrzeby, mój panie. Zrobię ci taką za darmo. Henryk się uśmiechnął.
– Hm, a ja właśnie posłałem sir Rowleya, żeby kilka przyniósł. Wyjął jeden z tych niewielkich przedmiotów, jakichś figurek, plecionek, które dał mu Picot.
– Zrobiłaś tę?
– Och, nie, nie, to siostra Otylia, zanim umarła.
– A tę?
– To Magdaleny.
– Ta?
– Siostra Weronika.
– Przeorze. – To był rozkaz.
Brat Gilbert wrócił. Przeor Gotfryd przyniósł kolejny przedmiot, pokazał Walburdze.
– A to, moje dziecko? Kto zrobił to? Przedmiot leżał na rozpostartej dłoni, podobny gwieździe z sitowa, pięknie i misternie wypleciony pięcioramienny kształt. Walburdze podobała się ta zgadywanka.
– No, to też jest dzieło siostry Weroniki.
– Jesteś pewna?
– Pewna, panie. Ona lubi takie coś robić, dla zabawy. Biedna siostra Agnieszka mówiła, że może nie powinna, bo to ma taki pogański kształt, ale my nie widziałyśmy w tym niczego złego.
– Niczego złego – łagodnie powtórzył król. – Przeorze? Przeor Gotfryd stanął przed sędziami.
– Wielmożni panowie, to jest jeden z przedmiotów, które leżały na ciałach dzieci znalezionych na Wandlebury, kiedy je odnaleźliśmy. Ta zakonnica właśnie rozpoznała w nim rzecz zrobioną przez oskarżaną siostrę. Spójrzcie na to.
Sędziowie spojrzeli jednak na siostrę Weronikę.
Adelia wstrzymywała oddech. To jeszcze o niczym nie rozstrzygało, ona mogła podać ze sto usprawiedliwień. To było mądre, ale to jeszcze nie dowód.
Okazało się jednak wystarczającym dowodem dla przeoryszy Joanny. Spoglądała na swoją protegowaną z udręką.
Okazało się też wystarczającym dowodem dla Weroniki. Przez chwilę trwała bez ruchu. Potem wrzasnęła, uniosła głowę i dwie drżące ręce.
– Obrońcie mnie, wielmożni panowie! Myślicie, że on został pożarty przez psy, ale on jest tutaj. On jest tutaj!
Wszystkie spojrzenia powędrowały w górę, gdzie z cieni uśmiechnęły się do nich gargulce, potem z powrotem na Weronikę. Wijąc się, padła na posadzkę.
– On was skrzywdzi. On mnie krzywdzi, kiedy nie jestem mu posłuszna. On mnie krzywdził, kiedy we mnie wchodził. On krzywdzi. Och, ocalcie mnie przed diabłem.
Rozdział 16
W sali powietrze nagrzało się i zrobiło ciężkie. Mężczyźni przymrużyli oczy, usta im obwisły, ciała zesztywniały. Weronika wiła się po podłodze wśród sitowia, zadarła habit, wskazywała swój srom, wrzeszcząc, że diabeł wszedł w nią właśnie tamtędy, tamtędy.
Stało się tak, jakby ważąca tyle co piórko mała plecionka okazała się tak ciężka od win i tak ogromna, że mniszka uznała, iż wszystko wyszło już na jaw. Otworzyły się drzwi do sali, do środka weszło coś cuchnącego.
– Modliłam się do Matki Przenajświętszej… ocal mnie, ocal, Maryjo… ale on przebił mnie swoim rogiem, tutaj, tutaj. Jakże to bolało… on miał rogi… Nie potrafiłam… słodki Synu Maryi, kazał mi patrzeć, jak robi… straszne rzeczy, straszne… tam była krew, tyle krwi. Pragnęłam krwi Pana, ale byłam niewolnicą diabła… on mnie krzywdził, krzywdził… on gryzł moje piersi, tutaj, o tutaj, rozbierał mnie… bił mnie., wsadzał mi swój róg w usta… Modliłam się, aby zjawił się słodki Jezus… ale on był księciem ciemności… jego głos w moich uszach kazał mi robić różne rzeczy… bałam się… powstrzymajcie go, nie dajcie mu…