— Słucham? — zdziwiła się Susan.
Kłębek przetoczył się, stanął prosto i wyciągnął na boki dwa poszarpane skrzydła. Szczur przestał go kopać.
— Jestem krukiem, zgadza się? — powiedział kruk. — Jednym z nielicznych ptaków, które potrafią mówić. Ludzie reagują zawsze tak samo: o, jesteś krukiem, no dalej, powiedz to słowo na N… Gdybym dostawał pensa za każdym razem, kiedy…
PIP.
— No dobra, dobra… — Kruk nastroszył pióra. — To tutaj jest Śmiercią Szczurów. Zauważyłaś pewnie kosę i kaptur, co? Śmierć Szczurów. Ważna persona w szczurzym świecie.
Śmierć Szczurów skłonił się z godnością.
— Zwykle sporo czasu spędza pod stodołami i wszędzie, gdzie ludzie wystawiają talerze otrąb wymieszane ze strychniną — wyjaśnił kruk. — Niezwykle sumienny.
PIP.
— Ale czego to… czego on chce ode mnie? — zapytała Susan. — Nie jestem szczurem.
— Niezwykle bystre spostrzeżenie. Posłuchaj, nie prosiłem się o tę robotę. Spałem sobie na swojej czaszce, aż nagle ten tu złapał mnie za nogę. Jako kruk, o czym już wspomniałem, jestem ptakiem naturalnie okultystycznym…
— Przepraszam — przerwała mu Susan. — Wiem, że to wszystko jest elementem snu, więc chcę być pewna, że dobrze zrozumiałam. Powiedziałeś, że spałeś na swojej czaszce?
— Och, nie na mojej osobistej czaszce — wyjaśnił kruk. — Należała do kogoś innego.
— Do kogo?
Kruk zaczął obracać oczami. Ani razu nie udało mu się doprowadzić do tego, by oba patrzyły w jednym kierunku. Susan z wysiłkiem powstrzymywała się, by nie podążać wzrokiem za ich spojrzeniami.
— Skąd mogę wiedzieć? Przecież nie mają etykietek. To po prostu czaszka. Słuchaj no… Pracuję u tego maga, jasne? W mieście. Siedzę przez cały dzień na tej czaszce i robię „kra” na ludzi.
— Dlaczego?
— Dlatego że kruk siedzący na czaszce i robiący „kra” jest w równej mierze elementem magowego modus operandi, jak grube, cieknące woskiem świece i stary wypchany aligator wiszący pod sufitem. Czy ty na niczym się nie znasz? Myślałem, że każdy to wie, kto wie cokolwiek o czymkolwiek. Porządny mag mógłby równie dobrze nie mieć bulgoczącej zielonej mazi w butelkach, co zrezygnować z kruka siedzącego na czaszce i robiącego „kra”… PIP!
— Słuchaj no, ludzi trzeba trochę podprowadzić — wyjaśnił ze znużeniem kruk. Jedno oko znowu spojrzało na Susan. — Ten tutaj nie docenia subtelności. Szczury nie dyskutują po śmierci o kwestiach natury filozoficznej. W każdym razie jestem w okolicy jedyną znaną mu osobą, która umie mówić…
— Ludzie umieją mówić — wtrąciła Susan.
— W samej rzeczy — zgodził się kruk. — Ale zasadniczą cechą ludzi, kluczowym rozróżnieniem, można by powiedzieć, jest to, że rzadko bywają budzeni w środku nocy przez szkielet szczura, który potrzebuje tłumacza. Zresztą ludzie go nie widzą.
— Ja go widzę.
— Aha. Sądzę, że trafiłaś tą sentencją w sedno, jądro, ośrodek całej sprawy. W sam szpik, można powiedzieć.
— Posłuchaj mnie uważnie. Chcę, żebyś wiedział, że nie wierzę w to wszystko. Nie wierzę w śmierć szczurów w czarnym płaszczu z kapturem, noszącego kosę.
— Przecież stoi przed tobą.
— To jeszcze nie powód, żeby w niego wierzyć.
— Widzę, że naprawdę odebrałaś odpowiednie wykształcenie — stwierdził kruk kwaśnym tonem.
Susan spojrzała w dół, na Śmierć Szczurów. W jego oczodołach dostrzegła błękitne lśnienie. PIP.
— Chodzi o to — przetłumaczył kruk — że on znowu zniknął.
— Kto?
— Twój… dziadek.
— Dziadek Łezek? Jak mógł zniknąć? Przecież nie żyje!
— Twój… no wiesz… Twój drugi dziadek. — Nie mam dru…
Obrazy uniosły się z błota na dnie jej pamięci. Jakiś koń… i pokój pełen szeptów. I jeszcze wanna, która do czegoś chyba pasowała. Pola pszenicy zjawiły się także.
— Tak to właśnie wygląda, kiedy ludzie próbują edukować swoje dzieci — stwierdził kruk. — Zamiast mówić im o różnych rzeczach.
— Myślałam, że mój drugi dziadek… też nie żyje.
PIP.
— Szczur mówi, że powinnaś z nim pójść. To bardzo ważne. Wizja panny Butts pojawiła się w myślach Susan niczym Walki-ria. To przecież bzdury…
— O nie — rzekła. — Musiała już minąć północ. A jutro mamy egzamin z geografii.
Kruk otworzył dziób ze zdumienia.
— Chyba nie mówisz poważnie…
— Naprawdę się spodziewałeś, że będę przyjmować polecenia od… od kościanego szczura i gadającego kruka? Wracam do sypialni!
— Nie, nie wracasz. Nikt, kto ma choć kroplę krwi w żyłach, nie wróciłby w takiej sytuacji. Jeśli wrócisz, niczego się nie dowiesz. Zyskasz tylko edukację.
— Aleja nie mam czasu! — jęknęła Susan.
— Och, czas… — westchnął kruk. — Czas to głównie przyzwyczajenie. Czas nie jest dla ciebie szczególną właściwością rzeczy.
— Skąd…
— Musisz się chyba sama przekonać, prawda? PIP.
Kruk zaczął nerwowo podskakiwać.
— Mogę jej powiedzieć? Mogę? — popiskiwał. Skierował oboje oczu na Susan. — Twój dziadek jest… (tadada-DAM!)… Sm…
PIP!
— Kiedyś musi się dowiedzieć.
— Śmieszny? Mój dziadek jest śmieszny? — oburzyła się Susan. — Wyciągacie mnie z łóżka w środku nocy, żeby pogadać o jakichś ekscentrycznościach zachowania?
— Nie powiedziałem „śmieszny”. Powiedziałem, że twój dziadek jest… (tadada-DAM!)… Ś…
PIP!
— Dobra, niech ci będzie!
Susan cofała się, gdy tamci dwaj się kłócili.
Po chwili uniosła poły szlafroka i pobiegła przez dziedziniec, przez wilgotne trawniki. Okno wciąż było otwarte. Zdołała jakoś, stając na niższym parapecie, chwycić za występ, podciągnąć się i dostać do sypialni. Wskoczyła do łóżka i naciągnęła sobie kołdrę na głowę.
Po chwili uświadomiła sobie, że nie była to inteligentna reakcja. Ale przynajmniej zostawiła ich tam, gdzie stali.
Śniła o koniach, karetach i zegarze bez wskazówek.
— Myślisz, że mogliśmy rozegrać to lepiej? PIP? „Tadada-DAM” PIP?
— Ajak miałem to wyrazić? „Twój dziadekjest Śmiercią”? Tak po prostu? A gdzie wyczucie dramatyzmu? Ludzie lubią dramaty.
PIP, zauważył Śmierć Szczurów.
— Szczury to co innego. PIP.
— Sądzę, że na dzisiejszą noc wystarczy — uznał kruk. — Wiesz, kruki nie są naturalnie nocnymi ptakami. — Poskrobał się łapą po dziobie. — Zajmujesz się tylko szczurami, czy też myszami, chomikami, łasicami i różnymi takimi?
PIP.
— A świnki morskie? Co ze świnkami? PIP.
— Coś podobnego… O tym nie wiedziałem. Śmierć Świnek Morskich też? Zadziwiające, jak możesz je dogonić na kołowrotkach…
PIP.
— Jak chcesz.
Są ludzie żyjący za dnia i stworzenia nocy. Ważne, by pamiętać, że stworzenia nocy to nie zwykli ludzie dnia, którzy nie kładą się spać do późna, bo myślą, że dzięki temu są bardziej interesujący i wyluzowani. By przekroczyć granicę, nie wystarczy ostry makijaż i blada cera. Trzeba o wiele więcej. Dziedziczenie może tu pomóc, oczywiście. Kruk wyrósł na wiecznie sypiącej się, porośniętej bluszczem Wieży Sztuk, wyrastającej nad Niewidocznym Uniwersytetem w dalekim Ankh-Morpork. Kruki są ptakami naturalnie inteligentnymi, a magiczne wycieki, które mają tendencję do wyolbrzymiania, załatwiły resztę.