Выбрать главу

— Ale czemu?

— Sporo dziewcząt już tam dzisiaj było — wyjaśniła krasnoludka. — Przyjęli nowego chłopaka. Przysięgłabym, że jest elfi.

Coś wewnątrz Susan szarpnęło się i brzęknęło. Wstała.

— Więc o to mu chodziło! Rzeczy, które się jeszcze nie wydarzyły!

— Co? Komu? — zdziwiła się Gloria.

— Sklep jest w alei Trzech Róż?

— Zgadza się.

* * *

Drzwi do mieszkania maga stały otworem. Sam mag drzemał na słońcu w ustawionym przed wejściem fotelu na biegunach.

Kruk siedział mu na kapeluszu. Susan zatrzymała się i spojrzała na ptaka groźnie.

— Czyżbyś chciał wygłosić jakieś komentarze?

— Kra, kra — odparł kruk i nastroszył pióra.

— To dobrze.

Poszła dalej, czując na twarzy rumieniec. Jakiś głos za nią powiedział:

— Ha!

Udała, że nie słyszy.

Coś poruszyło się między śmieciami w rynsztoku. SNH, SNH, SNH, powiedziało, ukryte za opakowaniem po rybie. — Rzeczywiście, bardzo zabawne — rzuciła Susan. Poszła dalej. Po chwili ruszyła biegiem.

* * *

Śmierć uśmiechnął się, odłożył szkło powiększające i odwrócił się od modelu Dysku. Zobaczył obserwującego go Alberta.

TYLKO SPRAWDZAŁEM, wyjaśnił.

— Oczywiście, panie — odparł Albert. — Osiodłałem Pimpusia.

ROZUMIESZ, ŻE TYLKO SPRAWDZAŁEM?

— Jak najbardziej, panie.

JAK SIĘ CZUJESZ?

— Doskonale, panie.

MASZ SWOJĄ BUTELKĘ?

— Tak, panie. — Stała na półce w pokoju Alberta.

Podążył za Śmiercią do stajni, pomógł mu wspiąć się na siodło i podał kosę.

TERAZ MUSZĘ WYJECHAĆ, rzekł Śmierć.

— To twój bilet, panie.

WIĘC PRZESTAŃ TAK SIĘ UŚMIECHAĆ.

— Tak, panie.

Śmierć ruszył. Po chwili zauważył, że mimowolnie kieruje się na ścieżkę do sadu.

Zatrzymał się przed pewnym szczególnym drzewem. Przyglądał mu się przez dłuższą chwilę.

DLA MNIE WYGLĄDA CAŁKOWICIE LOGICZNIE, stwierdził w końcu.

Pimpuś zawrócił posłusznie i pokłusował do świata.

Otwierały się przed nim krainy i miasta Dysku. Na ostrzu kosy tańczył błękitny płomień.

Śmierć poczuł skierowaną na siebie uwagę. Spojrzał na wszechświat, który obserwował go z zaciekawieniem.

Głos, który tylko on mógł słyszeć, zapytał: Więc mały Śmierć jest buntownikiem, tak? A przeciw czemu się buntujesz?

Śmierć zastanowił się. Jeśli istniała jakaś błyskotliwa odpowiedź, nie wpadł na nią.

Dlatego zignorował pytanie i ruszył ku żywotom ludzi.

Potrzebowali go.

* * *

Gdzieś w innym świecie, bardzo odległym od Dysku, ktoś ostrożnie podniósł instrument muzyczny wygrywający echa rytmu jego duszy. Nigdy nie umrze.

Zostanie tu już na zawsze.