Christiane F, Christiane Vera Felscherinow
My, Dzieci Z Dworca Zoo
Tytuł oryginalny: Wir Kinder vom Bahnhof Zoo
Język oryginalny: niemiecki
Tłumacz: Turczyn Ryszard
Rok pierwszego wydania: 1981
Rok pierwszego wydania polskiego: 1987
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy świadomie bądź nieświadomie wpłynęli na ostateczny kształt językowy tej książki.
Tłumacz
Z zapisu magnetofonowego podali do druku Kai Hermann i Horst Rieck
Przełożył Ryszard Turczyn
Piętnastoletnią wówczas Christiane F. spotkaliśmy w początkach roku 1978 w Berlinie, gdzie występowała jako świadek w pewnym procesie. Umówiliśmy się z nią na wywiad, który miał być uzupełnieniem naszych badań nad sytuacją młodzieży. Na rozmowę przewidywaliśmy dwie godziny. Z dwóch godzin zrobiły się dwa miesiące. Bardzo szybko z prowadzących wywiad dziennikarzy staliśmy się przejętymi słuchaczami. Z zapisu magnetofonowego tych rozmów powstała niniejsza książka. Byliśmy zdania, że historia Christiane F. więcej mówi o sytuacji wielkiej części młodzieży w naszym kraju niż najbardziej nawet starannie udokumentowany raport. Christiane F. chciała tej książki, ponieważ jak niemal wszyscy narkomani odczuwa przemożną chęć przełamania wstydliwej zmowy milczenia wokół plagi tego nałogu wśród dorastającej młodzieży. Wszyscy jej przyjaciele narkomani, którzy przeżyli, oraz rodzice poparli ten pomysł. Wyrazili gotowość udostępnienia swoich nazwisk oraz fotografii, aby podkreślić dokumentarny charakter tej książki. Ze względu na dobro rodzin podaliśmy jednak w pełnym brzmieniu tylko imiona. Załączone wypowiedzi matki Christiane oraz innych osób, z którymi się kontaktowała, mają służyć rozszerzeniu perspektywy i pomóc głębie zrozumieć istotę problemu narkomanii.
Kai Hermann, Horst Rieck
Wyjątki z aktu oskarżenia
Sądu Krajowego w Berlinie Zachodnim
z dnia 27 lipca 1977 roku
Oskarża się uczennicę Christiane F o to, że jako nieletnia, w pełni zdolna do odpowiedzialności prawnej, w okresie po 20 maja 1976 roku nabywała w Berlinie w sposób ciągły i świadomy środki oraz preparaty, podlegające rozporządzeniom ustawy federalnej o środkach odurzających, nie posiadając koniecznego zezwolenia Federalnego Ministerstwa Zdrowia
Obwiniona jest od lutego 1976 roku konsumentką heroiny. Wstrzykiwała sobie dożylnie – początkowo w dłuższych odstępach czasu, potem codziennie – około 1/4 grama heroiny 20 maja 1976 roku obwiniona osiągnęła wiek odpowiedzialności karnej.
Podczas dwóch kontroli, przeprowadzonych 1 i 13 marca 1977 roku, obwiniona zatrzymana została w hali dworca Zoo oraz dworca Kurfürstendamm i przeszukana. Znaleziono przy niej odpowiednio 18 oraz 140,7 mg substancji zawierającej heroinę.
Ponadto 12 maja 1977 stwierdzono, iż jest w posiadaniu opakowania ze staniolu z 62,4 mg substancji zawierającej heroinę. Znaleziono też przy niej przybory, używane przez narkomanów do iniekcji. Analiza wykazała na nich pozostałości substancji z zawartością heroiny. Również analiza moczu obwinionej wykazała ślady morfiny.
12 maja 1977 matka obwinionej, U.F., znalazła w osobistych rzeczach córki 62,4 mg substancji z zawartością heroiny i przesłała ją policji kryminalnej.
W toku składania wyjaśnień obwiniona podała, że jest konsumentką heroiny od lutego 1976 roku. Ponadto zimą 1976 roku zaczęła uprawiać nierząd, aby w ten sposób zdobyć pieniądze na zakup heroiny.
Rozpatrując niniejszą sprawę należy uwzględnić fakt, że obwiniona w dalszym ciągu jest konsumentką heroiny.
WYROK
Wyciąg z sentencji wyroku wydanego przez sąd w Neumünster dnia 14 czerwca 1978 roku
Wyrok w imieniu ludu w sprawie karnej przeciwko Christiane F., oskarżonej o przestępstwo przeciwko federalnej ustawie o środkach odurzających.
Oskarżoną uznaje się winną ciągłego nabywania środków odurzających oraz przestępstwa przeciwko ustawie podatkowej. Jednocześnie sąd orzeka warunkowe zawieszenie wykonania.
Uzasadnienie:
Oskarżona do 13 roku życia nie wchodziła w konflikt z prawem. Wyższy od przeciętnej poziom inteligencji pozwalał oskarżonej rozumieć, że nabywanie heroiny jest działaniem zagrożonym karą sądową. Istnieją wyraźne dowody na to, że oskarżona była nałogową narkomanką już przed 20 maja 1976 roku (to jest przed osiągnięciem wieku odpowiedzialności karnej), nie wyłączało to jednak ani jej zdolności rozpoznania czynu, ani odpowiedzialności karnej. Oskarżona rozumiała swoją sytuację i sama próbowała kuracji odwykowej. Wynika stąd, że była w stanie rozpoznać przestępczy charakter swojego postępowania i działać zgodnie z tym rozpoznaniem, Prognoza na przyszłość jest w obecnej chwili korzystna, jakkolwiek trudno twierdzić z całą pewnością, że nie nastąpi recydywa. Dalsze poczynania oskarżonej należy uważnie śledzić przynajmniej przez najbliższe miesiące.
To wszystko było niesamowicie podniecające. Mama całymi dniami pakowała walizki i pudła. Zrozumiałam, że zaczyna się dla nas nowe życie.
Miałam wtedy sześć lat i po przeprowadzce miałam iść do szkoły. Kiedy mama bez przerwy pakowała i robiła się coraz bardziej zdenerwowana, ja prawie cały dzień siedziałam u Yólkelów. Czekałam, aż przyprowadzą krowy do obory na dojenie. Karmiłam świnie i kury i wariowałam z innymi dzieciakami na sianie. Albo nosiłam na rękach małe kotki. To było piękne lato, pierwsze, jakie przeżyłam świadomie.
Wiedziałam, że wkrótce pojedziemy daleko stąd, do wielkiego miasta, które nazywa się Berlin. Najpierw mama poleciała sama do Berlina. Chciała trochę urządzić to mieszkanie. Moja młodsza siostra, ojciec i ja polecieliśmy dopiero w parę tygodni później. Dla nas, dzieci, była to pierwsza podróż samolotem Wszystko było niesamowicie ciekawe.
Rodzice opowiadali wspaniałe rzeczy o wielkim sześciopokojowym mieszkaniu, w którym będziemy teraz mieszkać. Mieli też zarabiać dużo pieniędzy. Mama mówiła, że będziemy miały dla siebie osobny, duży pokój. Mieli kupić bombowe meble. Mama opisywała dokładnie, jak będzie wyglądał ten nasz pokój. Pamiętam to do dziś, bo jako dziecko nigdy nie przestałam go sobie wyobrażać. W mojej wyobraźni robił się tym piękniejszy, im byłam starsza.
Jak wyglądało mieszkanie, w którym się znaleźliśmy, też nigdy nie zapomnę. Prawdopodobnie dlatego, że na początku miałam potężnego pietra przed tym mieszkaniem. Było takie wielkie i puste, że bałam się, że w nim zabłądzę. Kiedy się głośno mówiło, było niesamowite echo.
Tylko w trzech pokojach stało parę mebli. W pokoju dziecinnym były dwa łóżka i stary kredens z naszymi zabawkami. W drugim pokoju stało łóżko rodziców, a w największym stara wersalka i parę krzeseł. Takie mieliśmy warunki w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg przy Paul-Lincke-Ufer.
Po paru dniach odważyłam się wyjść na rower na ulicę, bo tam bawiły się dzieci trochę starsze ode mnie. U nas na wsi starsze dzieci zawsze bawiły się razem z młodszymi i uważały na nie. Dzieci pod naszym blokiem od razu powiedziały: A ta tu czego? Potem zabrały mi rower. Kiedy go dostałam z powrotem, miał przebite koło i pogięty błotnik.
Ojciec spuścił mi lanie za popsuty rower. Potem jeździłam już na nim tylko po naszych sześciu pokojach.
W trzech pokojach miało być właściwie biuro. Moi rodzice chcieli założyć biuro matrymonialne. Ale biurka i fotele, o których tyle mówili, nigdy nie nadeszły. Kredens został w pokoju dziecinnym.
Pewnego dnia wersalka, łóżka i kredens zostały załadowane na ciężarówkę i przewiezione do jednego z wieżowców w dzielnicy Gropiusstadt. Zajęliśmy tam dwu i półpokojowe mieszkanie na jedenastym piętrze. Wszystkie te wspaniałe meble, o których mówiła moja mama, nawet by się nie zmieściły w tej połówce pokoju dziecinnego.