Выбрать главу

– To bardzo niezwykłe, pastorze – protestował dyrektor banku. Ale ponieważ podziwiał wszystkich, którzy pisali książki, w końcu wyraził zgodę. Ajanta wiedziała, że dyrektor, przyzwyczajony do tego, że na ich koncie były zawsze małe sumki, a ich wydatki czasem je przewyższały, będzie bardzo zaskoczony. Mówiła sobie, że mogła jedynie wyjaśnić mu, iż otrzymała spadek po jednym z krewnych.

– Babka będzie wyglądała dość przekonująco – powiedziała, a potem pomyślała, że będzie to kolejne kłamstwo.

– Kłamstwa! Kłamstwa! Kłamstwa! – wykrzyknęła. – Muszę tak postąpić, ale to jest złe. Nie powinnam tego robić, nie tylko ze względu na samą siebie, lecz i na to, że jestem córką swego ojca.

Przerwała, a potem powiedziała wolno i wyraźnie:

– Nienawidzę go! Jaka szkoda, że pojawił się w moim życiu!

Jednocześnie nie mogła opanować radości, że Lyle będzie miał dość środków na swoje rozrywki, Charis pójdzie do szkoły, a ona nie będzie już musiała uczyć Darice, lecz zatrudni dotychczasową nauczycielkę Charis.

Podróżując niezwykle wygodnym powozem, który markiz wysłał po nich, Ajanta miała wrażenie, iż przenosi się z jednego świata do drugiego. Czuła się dziwnie, widząc tak imponujący pojazd przed drzwiami probostwa, uświadamiając sobie, że szóstka koni w zaprzęgu była tak wspaniała, że mogła tylko patrzeć na nie zauroczona. Zdawało się, że służący w eleganckiej liberii wyskoczyli prosto z bajki.

Wszystko, co wydarzyło się od odjazdu markiza, wydawało się nierzeczywiste, nie nierealnością snu lecz jak gdyby jakaś czarnoksięska siła popychała dziewczynę, nie pozwalając jej odetchnąć i zebrać myśli.

Gdy z pewnym wahaniem powiadomiła ojca, ż zaręczyła się z markizem, powiedział:

– Uznałem, że jest to niezwykle inteligentny człowiek, ale nie miałem pojęcia, że go wcześniej znałaś. Ajanta zaczerpnęła tchu.

– Istotnie, wczoraj widziałam go po raz pierwszy, ale powiedział, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, tak jak ty pokochałeś mamę w chwili, gdy ją zobaczyłeś.

– To prawda – powiedział pastor. – Nigdy nie widziałem równie pięknej istoty i czułem, że musiała zstąpić na ziemię prosto z nieba.

Dziewczyna wiedziała, że ojciec spotkał matkę zaraz po opuszczeniu Oxfordu i jak tylko spojrzeli na siebie, wszystko inne przestało mieć znaczenie.

– Chciałabym, aby tak było i ze mną – powiedziała do siebie.

Czuła się dotknięta, gdyż ominęło ją coś bardzo cennego, sądziła też, iż markiz zachęcał Charis, by uznała, że się w nim kocha.

Przypuszczam, że wywiera takie wrażenie na każdej napotkanej kobiecie – pomyślała pogardliwie – ale mnie się to z pewnością nie przytrafi.

– Cieszę się z wizyty w Stowe Hall – mówił ojciec.

– Tak, papo, i markiz sugerował, że będzie to okazja, byś wybrał się stamtąd do Oxfordu i zajął się swymi poszukiwaniami.

– Jest bardzo uprzejmy i troskliwy – zauważył pastor. – Okazało się, że bardzo trudno jest znaleźć szczegółowe informacje, niezbędne do rozdziału czwartego, w którym opisuję Mekkę i jej znaczenie dla tych, którzy mogą nosić zielony turban.

Ze sposobu, w jaki to mówił, Ajanta pojęła, iż myśli właśnie o swej pracy. Zostawiła go więc w gabinecie i poszła do starego pastora, mieszkającego w domu na samym końcu wioski, aby go spytać, czy byłby tak uprzejmy i pełnił wszystkie posługi religijne do powrotu jej ojca.

– Wiedziałem, że nie minie wiele czasu i twój ojciec znowu poczuje chęć, by wybrać się do Oxfordu – powiedział dobrodusznie starzec – a ty, Ajanto, musisz go zachęcić, by skończył tę książkę. Tom poświęcony buddyzmowi sprawił mi większą przyjemność, niż to mogę wyrazić.

– Papa będzie zachwycony, że książka się ojcu podobała – rzekła Ajanta.

– Twój ojciec jest genialny! Genialny! Oczywiście, że zrobię, co w mej mocy, by go zastąpić podczas jego nieobecności.

– Dziękuję! To bardzo uprzejme ze strony ojca. Ajanta pożegnała pastora i pośpiesznie wróciła na probostwo, by pojechać stamtąd do miasteczka.

Po zdeponowaniu czeku mogła kupić coś dla sióstr, choć w tak małej miejscowości wybór towarów był niewielki. Ale i tak nowe wstążki do słomkowej budki wprawiły Charis w niebotyczny zachwyt, a błękitna szarfa, przewiązana w pasie prostej muślinowej sukienki, którą Ajanta uszyła dla swej młodszej siostry, sprawiła, że Darice bardziej niż zwykle przypominała aniołka. Ajanta zawsze sądziła, iż siostrzyczka wygląda, jak gdyby zstąpiła z alegorycznego malowidła i byłaby bardzo zirytowana, gdyby wiedziała, że markiz myślał tak samo.

Mimo postanowienia, że będzie mu wdzięczna, nie mogła nie mieć mu za złe sposobu, w jaki zawrócił im w głowie i zmusił do wypełnienia swych poleceń, nie przepraszając nawet za spowodowane tym kłopoty.

Jeśli sądzi, że padnę na kolana i będę dziękować mu za wszystko – mówiła sobie Ajanta – to się myli. Robi to wyłącznie dla własnych, egoistycznych celów.

Jednocześnie czuła podniecenie, podróżując szybciej, niż to jej się dotąd zdarzyło, a dzięki resorom i poduszkom powozu droga wydawała się gładka, jak stół.

Ich skórzane walizy, stare i zniszczone, wyglądały zdaniem Ajanty bardzo niestosownie, gdy załadowano je na szykowny brek, ciągniony przez cztery konie, który wyruszył na półtorej godziny przed powozem.

Służba z pojazdami zatrzymała się na noc w oberży, znajdującej się o pół godziny jazdy od wioski.

– Jego lordowska mość pragnie, byśmy dojechali do Stowe Hall tak szybko jak to możliwe – wyjaśnił stangret. – Konie rwą się do drogi, więc podróż nie będzie się panience dłużyła.

Zatrzymali się na wyborny, jak to ocenili, lunch, zamówiony wcześniej przez służących. Uprzejme powitanie oberżysty, wygoda odosobnionego saloniku, do którego ich skierowano, i butelka najlepszego claretu, zamówionego dla pastora razem z lemoniadą dla dziewcząt, sprawiły, że wszyscy, poza Ajantą, niemal bałwochwalczo chwalili markiza.

– Jak mógł pamiętać o każdym szczególe? – pytała Charis.

Jak zwykle przesadzała w podziwie dla markiza i bez wątpienia znowu się w nim podkochiwała, wiedząc już teraz, że nie jest żonaty.

Tego ranka zwróciła się do Ajanty:

– Myślę, że to strasznie nie w porządku, iż ty masz za niego wyjść. To ja go pierwsza zobaczyłam i gdyby nie ja, nigdy by nie przyjechał na plebanię.

– Wiem, moja kochana – odrzekła siostra – ale doprawdy on jest dla ciebie za stary. Za rok lub dwa na pewno spotkasz jakiegoś młodego człowieka w odpowiednim wieku.

– Nie mogę uwierzyć, by istniał ktoś taki jak markiz! – z rozdrażnieniem powiedziała Charis. – Jesteś ode mnie ładniejsza i sądzę, że należało oczekiwać, iż bardziej mu się spodobasz.

Ajanta z wysiłkiem opanowała się, by nie odpowiedzieć:

– Nie lubię go ani trochę, a on tylko mnie wykorzystuje!

Potem powiedziała sobie, że nie wolno jej nawet tak myśleć, bo członkowie rodziny byli sobie tak bliscy, że często zdarzało im się czytać swoje myśli.

Choć dołożyła wszelkich starań, by jej siostry mogły ubrać się elegancko na podróż, nie zawracała sobie głowy swoim wyglądem. Prawdę mówiąc, od bardzo dawna nie miała nowej sukni i z pewnym smutkiem myślała, że ubranie, w którym musiała podróżować, ongiś w pięknym odcieniu błękitu, było teraz znoszone i spłowiałe. Nic na to nie potrafiła poradzić, mogła tylko mieć nadzieję, że krewni markiza tego nie zauważą i że markiz mówił poważnie, zapowiadając, iż w Stowe Hall będą czekać na nią nowe stroje.

Uznała, że to jej skromny wygląd musiał być przyczyną iż markiz zrezygnował z pierwotnego planu zabrania jej wprost do Londynu. Na wsi, do której była przyzwyczajona, nie wyglądała tak niewłaściwie, ale z pewnością w Londynie ściągnęłaby na siebie szyderstwo i lekceważenie eleganckich przyjaciół Quintusa.