Gdy to mówił, zobaczył we wzroku Ajanty błyskawice, które bez pośrednictwa słów powiedziały mu, co dziewczyna sądzi o komedii, którą odgrywał. Ale Charis wydała okrzyk zachwytu i klasnęła w dłonie.
– To bardzo poetyczne! – powiedziała. – Powinien to pan zapisać, by Ajanta nigdy nie zapomniała takich wspaniałych słów.
– Jestem pewien, że nie zapomni – rzekł markiz.
Nie mówiąc ani słowa Ajanta skierowała się ku drzwiom. Quintus otworzył je przed nią i przechodząc razem z nią do hallu powiedział:
– Ja tylko drażniłem się z tobą pani, obawiam się, że nie potrafię się temu oprzeć.
– Miło mi, że pana bawię, milordzie! – odparła chłodno Ajanta.
– Chciałbym później porozmawiać z panią na osobności – rzekł cicho markiz – ale teraz przyślę kogoś, by zaprowadził cię, pani, do twego pokoju.
Mówiąc te słowa dał znak lokajowi, który stał w drugim końcu hallu i podbiegł pośpiesznie na skinienie ręki pana.
– Zaprowadź pannę Tiverton na górę do pani Flood – polecił.
– Tak jest, milordzie.
Lokaj ruszył przodem i gdy Ajanta, nie spojrzawszy na markiza, zaczęła iść za nim, od strony salonu rozległ się okrzyk i Charis oraz Darice, które skończyły już jeść czekoladowe ciasteczka, przebiegły z pośpiechem przez hall.
– Poczekaj na nas – krzyknęła Charis.
Dziewczęta wbiegły na schody i gdy dotarły do Ajanty, każda z nich ujęła jej dłoń i szły u jej boku. Przynajmniej jesteśmy razem – pomyślała Ajanta i znalazła w tym pociechę.
ROZDZIAŁ 4
Ochmistrzyni, pani Flood, zaprowadziła na górze Ajantę do bardzo pięknego pokoju, który był tak wytwornie umeblowany, że gdyby nie łoże, trudno by było uwierzyć, że nie jest to salon.
Sofa i krzesła były pozłacane, stała tam też francuska komoda w stylu Ludwika XV, jaką dziewczyna zawsze pragnęła zobaczyć. Matka przekazała jej wiele wiadomości nie tylko o sztuce, lecz także i o zabytkowych meblach, była więc zachwycona, że potrafi rozpoznać meble, które znała dotąd jedynie z opisu matki lub z ilustracji.
– Przypuszczam, że chciałaby się panienka przebrać – powiedziała pani Flood, gdy Ajanta zdjęła budkę i podróżną pelerynę.
– Czy już przybył mój bagaż? – spytała dziewczyna.
– Tak, panienko, ale nie ma powodu, by nosiła pani jedną z tych sukni, które zapewne się pogniotły przy pakowaniu. Pani suknie z Londynu wiszą w szafie.
Mówiąc to pani Flood otworzyła drzwi wspaniale rzeźbionej szafy i Ajanta zobaczyła, że wisi w niej wiele sukien. Pani Flood wyjmowała je kolejno i dziewczyna poznała, spojrzawszy na nie, że są nie tylko bardziej modne, od tych które dotąd miała, lecz zostały tak wytwornie uszyte i pięknie przybrane, iż z trudem mogła uwierzyć, że są dla niej przeznaczone.
Gdy ubrała się w jedną z nich, zobaczyła, że wygląda zupełnie inaczej i z pewnością o wiele ładniej niż przez całe swoje życie. Nie miała dotąd pojęcia, że ma tak wąską talię, że suknia, choć nie była nieskromna, podkreśla doskonałość jej figury.
– Wygląda panienka ślicznie, naprawdę! – powiedziała z podziwem pani Flood.
– Dziękuję – odparła Ajanta.
– Jego lordowska mość polecił podać herbatę w błękitnym salonie i lokaj czeka, by panią tam zaprowadzić.
– Dziękuję – powtórzyła Ajanta.
Po zejściu na dół poczuła lęk, zastanawiała się też, co ojciec powie, gdy usłyszy, że markiz ofiarował jej kilka sukni. Tymczasem swoją rodzinę i markiza znalazła nie w błękitnym salonie, lecz w bibliotece. Pastor przeglądał właśnie książki, które kustosz dla niego przygotował, i wydawał okrzyki zachwytu, gdy natrafił na prawdziwe białe kruki, które – jak powtarzał – będą nieocenioną pomocą w jego badaniach.
Gdy Ajanta weszła, by się do nich przyłączyć, zobaczyła wyraz twarzy markiza i zrozumiała, że jej wygląd mu się spodobał. Charis także zauważyła, że siostra wygląda inaczej niż zwykle.
– Ajanto! Skąd masz tę suknię? – spytała szeptem.
– To prezent od jego lordowskiej mości – odparła Ajanta – ale nie mów o tym przy tacie.
Zdawała sobie sprawę, że niewielka była szansa na to, by ojciec zwrócił uwagę na jej wygląd, gdy mógł oglądać książki.
Gdy markiz prowadził gości do błękitnego salonu na herbatę, zatrzymał się na chwilę, by porozmawiać z kustoszem, i Ajanta poczuła, że uniknęła kłopotliwej sytuacji.
W błękitnym salonie stół był nakryty wspaniałą srebrną zastawą, podano każdy rodzaj ciastek i kanapek, jakie można było sobie wymarzyć.
– Czy zechcesz nalać herbaty, pani? – spytał markiz. – Będziesz musiała się do tego przyzwyczaić.
Gdy Ajanta usiadła w pobliżu srebrnej tacy i wyciągnęła dłoń po dzbanek, Charis wykrzyknęła:
– To takie emocjonujące, Ajanto, gdy się pomyśli, że będziesz panią tego domu i gospodynią na tylu przyjęciach! Proszę, czy pozwolisz mi czasem wziąć w nich udział?
– Oczywiście, że tak – odparł markiz, zanim Ajanta zdążyła się odezwać.
– A mnie? – spytała Darice.
– Będziemy musieli wydać przyjęcie, w którym będziesz mogła wziąć udział.
Darice wydała cichy okrzyk zachwytu.
– Na swoim przyjęciu chcę mieć balony i herbatniki – powiedziała. – Tak jak u mojej przyjaciółki na wsi, ale ona mnie nie zaprosiła, bo byłam za mała.
– Nie będziesz za mała, by wziąć udział w przyjęciu, które ja wydam – zapewnił Quintus.
Ajanta zmarszczyła brwi. Pomyślała, że ta rozmowa o przyjęciach zakończy się rozczarowaniem sióstr. Markiz mówił, że te pozorne zaręczyny mogą potrwać sześć miesięcy, a może tylko trzy. Tymczasem przyjęcia, jakie wyobrażały sobie Charis i Darice, zazwyczaj odbywały się w zimie. Była pewna, że o tej porze roku znajdą się już z powrotem na plebanii, gdzie nie będzie żadnej rozrywki, a dziewczęta będą gorzko rozczarowane.
Uderzyło ją, że podczas gdy markiz sądził, iż jest bardzo wspaniałomyślny i, oczywiście, zniża się do dzieci zubożałego proboszcza, w gruncie rzeczy dał im zasmakować w czymś, co wkrótce zostanie im odebrane, i za czym będą może tęsknić do końca życia.
Pieniądze potrafią być groźne, jeśli wywierają wpływ na czyjąś osobowość i charakter – mówiła sobie Ajanta. Nagle poczuła rozpaczliwy lęk przed tym, jakie skutki może przynieść oszustwo, w które była zamieszana.
Skończyła nalewać herbatę i gdy Charis podsunęła jej talerz z kanapkami z ogórkiem, potrząsnęła odmownie głową.
– Och, Ajanto, zjedz coś – prosiła siostra. – To jedzenie przypomina ambrozję i nigdy jeszcze nie kosztowałyśmy nic podobnego.
– Wszystkie trzy wyglądacie, jakbyście wspięły się na górę Olimp – powiedział markiz.
– Boginie i bogowie zwykle zstępowali z Olimpu, by znaleźć się pomiędzy zwykłymi śmiertelnikami – poprawiła Ajanta.
Markiz uśmiechnął się.
– Zdaję sobie sprawę, że przywołuje mnie pani do porządku, Ajanto. Mimo wszystko sądzę, że mogłabyś przyznać, iż Stowe Hall, mówiąc obrazowo, jest Olimpem.
– Tylko, jeśli chodzi o nas.
– Właśnie! – odparł kpiąco.
Jeszcze raz rzucali sobie wzajemne wyzwanie i pojedynkowali się na słowa, co markiz uznał za przyjemne i ekscytujące.
Po herbacie oprowadził ich po kilku paradnych pokojach i zdziwiło go, że Ajanta wie tak dużo o obrazach, meblach, a nawet o dywanach. Kiedy opowiedziała Darice historię, wyobrażoną na jednym z gobelinów, której nawet on sam nie znał, zapytał:
– Jak to możliwe, że jest pani tak oczytana? Gdybyś była, pani, mężczyzną, pomyślałbym, że studiowałaś na uniwersytecie.