Выбрать главу

– Tak, Ford, cieszę się, że tu jesteś. Oznaczało to, że jej mózg działał bez zarzutu, w co zresztą ani przez chwilę nie wątpiłem. Widać było, że wróciła do nas i chce zostać, bo nie odrywała ode mnie wzroku.

– Tylko ty jedna nazywasz mnie Fordem – przypomniałem i pocałowałem ją w policzek.

– Żebyś wiedział, że nigdy nie powiem na ciebie Mac. Tak mi się chce pić… – Szybko nalałem wody z karafki do małej szklaneczki i przytrzymałem ją, dopóki się nie napiła. Kiedy skończyła, wytarłem jej podbródek. Odchrząknęła ze dwa razy i zaczęła mówić: – Kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłam w tych drzwiach, nie wierzyłam własnym oczom. Tylko ty wyglądałeś na żywego człowieka, nie tak jak inni. To cudowne, że byłeś przy mnie. Czułam się tutaj taka samotna…

Zaskoczyła mnie, że nie tylko przez cały czas mnie widziała, ale słyszała i reagowała na mimikę mojej twarzy. W tej chwili uwierzyłbym nawet, gdyby mi opisała, co jadłem na śniadanie i jak to smakowało. Zdobyłem się tylko na nieśmiałe pytanie:

– Co miałaś na myśli mówiąc, że tylko ja wyglądałem jak żywy, a inni nie?

– No, bo widzisz, wszyscy inni przypominali jakieś bezcielesne zjawy, a ciebie widziałam takiego, jak tu stoisz. Tylko ciebie jednego, Ford. Dotykałeś mnie i czułam ciepło twojej ręki. Dziękuję ci za to!

Zdziwiłbym się, gdybym nie pamiętał swoich przeżyć po wybuchu bomby w Tunezji. Całkiem możliwe, że między mną a moją siostrą istniała więź psychiczna, choć nie wiem, co powiedzieliby na to psychologowie z FBI.

Na korytarzu dały się słyszeć krzyki i tupot biegnących. Dwie pielęgniarki i lekarz próbowali równocześnie przecisnąć się przez drzwi pokoju Jilly, aż w nich utknęli. Przypomniało mi to cyrkowy numer z trzema klownami.

Od tej pory wszystko zaczęło się błyskawicznie zmieniać.

Doktor Sam Coates był łysy i nosił cienkie, czarne wąsiki w stylu lat trzydziestych.

– Oczywiście przeprowadzimy jeszcze wiele różnych badań – zapowiedział. – Jednak już na podstawie tego, co widać, śmiało mogę stwierdzić, że wypadek nie pozostawił u pacjentki urazów psychicznych ani fizycznych.

Mówił to chłodnym i oficjalnym tonem, ale z trudnością maskował zadowolenie. Pielęgniarki manifestowały to jeszcze bardziej ostentacyjnie, jakby lada chwila miały odśpiewać psalm dziękczynny. Doktor Coates, pomagając sobie gestami, tłumaczył dalej:

– Nie da się ukryć, panie MacDougal, że byliśmy świadkami prawdziwego cudu. Miałem już przypadek takiego całkowitego powrotu do zdrowia po przedawkowaniu narkotyków, ale nie po urazie głowy. Prawdę mówiąc, miałem obawy, czy ona w ogóle się obudzi.

Wyciągnął rękę, którą z wdzięcznością uścisnąłem. Tymczasem w pokoju przybyło nowych gości, bo przed niespełna piętnastoma minutami dołączyli Maggie i Paul. Doktor Coates pogratulował Paulowi, uprzejmie skinął głową Laurze, a do Maggie powiedział:

– Wie pani co, pani szeryf? Proponowałbym, żeby państwo teraz poszli do domu. Pani Bartlett będzie już spać spokojnie do rana.

– A co będzie, jeśli się nie obudzi? – zapytałem ze strachem, bo widziałem, że Jilly zamykają się już oczy, a głowa opada na bok.

– Niech mi pan zaufa, nie ma powodów do obaw – zapewnił Coates. – Taka śpiączka jest jak koszmar senny, znika, kiedy człowiek się obudzi. Mogą pozostać przykre wspomnienia, ale ani lęki nocne, ani śpiączka na ogół nie wracają. W każdym razie bardzo rzadko.

– Myli się pan, panie doktorze. Koszmarne sny czasem powracają – zaoponowała Maggie. Doktor tylko wzruszył ramionami.

– Przepraszam, widocznie użyłem niewłaściwego porównania.

– W każdym razie kamień spadł mi z serca – podsumowała Maggie, ściskając rękę lekarza. Potem zwróciła się do Laury: – Może pani zostałaby u mnie na noc? Zrobiło się już bardzo późno!

– Dziękuję, pani szeryf, ale nie skorzystam. Mój kot musi regularnie przyjmować lekarstwo, a ja nie mogę opuścić jutro pracy.

Zrobiła krok w kierunku Paula, jakby chciała dać mu w mordę. Skończyło się jednak na tym, że tylko spiorunowała go wzrokiem i wyszła z pokoju. Natychmiast ruszyłem za nią, rzucając przez ramię doktorowi: „Zaraz wracam!”

Poczekałem, aż Paul i Maggie znajdą się poza zasięgiem głosu, i złapałem Laurę za rękę.

– Powiedziałaś, że nie spałaś z Paulem – przypomniałem, podprowadzając ją pod okno. – Albo jesteś świetną aktorką i umiesz kłamać bez zająknięcia, albo powiedziałaś prawdę.

– Owszem, czasem bywam niezłą aktorką, a kiedy trzeba, potrafię skłamać, ale nie tym razem, Mac. Naprawdę z nim nie spałam. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym pójść z tym człowiekiem do łóżka.

Wziąłem jej słowa za dobrą monetę, ale zrodziły one następne pytania.

– Spytaj o to Paula – poradziła, więc zmusiłem się, aby odejść w przeciwną stronę. Zatrzymałem się jednak przy oknie, skąd widać było niebo pokryte ołowianymi chmurami i kępę świerków pośrodku parkingu. Na dworze zapadła już zupełna ciemność, tylko wiatr przybierał na sile i szeleścił gałęziami świerków.

Usłyszałem zbliżające się do mnie kroki Laury, poczułem wręcz fizycznie jej bliskość. Zastanawiałem się, jak by zareagowała, gdybym ją w tej chwili objął.

– Dobranoc, Mac. Cieszę się, że Jilly odzyskała przytomność. – Na pożegnanie poklepała mnie po policzku i ruszyła do wyjścia, torując sobie drogę wśród pracowników szpitala schodzących z dyżuru. Nie wytrzymałem i poszedłem za nią. Wyciągałem już rękę, żeby ją zatrzymać, gdy niespodziewanie odwróciła się do mnie. – Wiem już od pani szeryf, że jesteś wielkim detektywem z FBI i przyjechałeś tu, by wyświetlić, co przydarzyło się Jilly tamtej nocy. Kiedy już będziesz coś wiedział, daj mi znać, dobrze? I uwierz, że nic mnie nie łączyło z Paulem. Ze wszystkich facetów, których poznałam w ciągu ostatniego roku, jedynym, z którym ewentualnie poszłabym do łóżka, jesteś ty. Na razie lecę, bo Grubster czeka na swoją pigułkę, a Nolan pewnie powyrywał pręty klatki!

– Chyba już od dawna bierze te pigułki? – zawołałem za nią.

– Czyżbyś był także weterynarzem? Daj spokój, Mac, przyjadę tu jutro odwiedzić Jilly.

– A właściwie, czemu to Paul nie poinformował cię, co się stało Jilly? – zawołałem za nią w ostatniej chwili.

– Sam go o to spytaj! – odkrzyknęła, nawet nie oglądając się za siebie. – W końcu to twój szwagier, powinieneś lepiej go znać!

Nie zatrzymywałem jej, bo co jeszcze mogłem zrobić? Ruszyła bez słowa do samochodu, patrząc pod nogi. Postałem trochę na parkingu, patrząc w ślad za nią, dopóki jej toyota nie zniknęła w mroku.

W pokoju zastałem Paula przy łóżku Jilly. Trzymał ją za rękę, a na mój widok zaczął narzekać:

– Nie powinni byli pozwolić jej znowu zasnąć! Wygląda jak w śpiączce! Mam gdzieś, co ten doktor pieprzył. Oni wszyscy gówno wiedzą. Nie mogłeś czegoś z tym zrobić, Mac?

– Paul, cholernie bolała ją głowa. Nie spodziewali się, że tak prędko znowu zaśnie, ale doktor Coates mówił, że nic jej nie będzie. Jak znam zwyczaje panujące w szpitalach, to gdzieś około trzeciej nad ranem zbudzą ją zastrzykiem w dupę.

– Akurat ty o tym wiesz najlepiej! – burknął Paul. – Jak długo leżałeś w szpitalu w Bethesda? Dwa, trzy tygodnie?

– Mniej więcej o tyle za długo – burknąłem, chociaż pamiętałem, że mój pobyt w szpitalu trwał dokładnie osiemnaście dni i osiem godzin. – Nie chciałbym już do tego wracać. Grunt, że Jilly się obudziła. Teraz wszystko będzie dobrze.