Выбрать главу

Patrzył na mnie z taką nadzieją w oczach, że ścisnąłem go za ramię, aby mu dodać otuchy.

– Jilly jest znowu z nami i sama nam opowie, co się stało. Najgorsze mamy za sobą, Paul! – przekonywałem go, bo wyglądał, jakby się miał za chwilę rozpłakać. Za nic w świecie nie zdobyłbym się, żeby akurat w tej chwili zażądać od niego wyjaśnień na temat Laury!

– Ty też wyglądasz na zmęczonego, Mac. Ten dzień był dla ciebie stanowczo za ciężki. Może dałbyś się przebadać tutejszym lekarzom? – zaproponował.

Podziękowałem uprzejmie i odesłałem go do domu, bo wyglądał, jakby już padał na pysk. Postanowiłem, że jutro spróbuję wyciągnąć z niego prawdę na temat Laury i tej rzekomej imprezy we wtorek wieczorem, z której Jilly urwała się po to, aby zjechać samochodem z klifu. Właściwie na razie nie potrzebowałem wiedzieć nic więcej. Kogo to obchodziło, co powiedział mi Paul, a co Laura? Najważniejsze, że Jilly będzie żyła. W końcu przyjechałem tu tylko dla niej.

Byłem zmęczony i oczy mnie piekły od niewyspania, ale wewnętrzny niepokój nie pozwalał zasnąć. Zacząłem więc włóczyć się po korytarzach szpitala, zaglądając do każdego pomieszczenia z wyjątkiem kostnicy. Nigdy nie lubiłem mieć do czynienia z nieboszczykami, a już zwłaszcza teraz.

Wróciłem do pokoju Jilly około pierwszej w nocy, ale nadal nie chciało mi się spać. Usiadłem przy stoliku pod oknem, wyjąłem notatnik i za świeżej pamięci zapisałem, czego się dotąd dowiedziałem, od kogo i jakie w związku z tym nasuwały mi się pytania.

Kiedy jednak odłożyłem długopis i jeszcze raz przeczytałem swoje notatki, wydały mi się zaczerpnięte z kiepskiego serialu. Na przykład: „Czy Jilly miała jakiś romans na boku?” albo „Kim naprawdę jest Laura Scott?” Dopisałem więc dodatkowe, ostatnie pytanie: „Skoro Jilly odzyskała przytomność, to co ja tu, do cholery, jeszcze robię?”

Jilly obudziła się o drugiej, a ja do tego czasu zdążyłem już prawie całkiem zdrętwieć w niewygodnej pozycji na fotelu przyciągniętym z pokoju lekarskiego, czując ból w niecałkowicie zrośniętych żebrach. Trzymałem ją za rękę, kiedy usłyszałem, jak wymówiła moje imię:

– Ford? Głos miała wciąż słaby i schrypnięty. Jego brzmienie kojarzyło mi się z plątaniną starych, zetlałych nici, które mogły pęknąć przy najlżejszym szarpnięciu. Sama chyba też zdawała sobie z tego sprawę, bo powtórzyła, starając się mówić jak najgłośniej:

– Ford? Obdarzyłem ją szerokim uśmiechem, choć nie byłem pewien, czy jest w stanie to dostrzec, gdyż w pokoju panował półmrok, rozjaśniony tylko mdłym światłem lampki w przeciwległym kącie. Jednak moje oczy zdążyły się przyzwyczaić do takiego oświetlenia. Ścisnąłem ją za rękę, pocałowałem w czoło i powiedziałem:

– Cześć, Jilly!

– Przez cały czas siedziałeś tu przy mnie?

– Tak, bo Paul już zasypiał na stojąco, więc odesłałem go do domu. Czy mam zawołać pielęgniarkę?

– Nie, bo muszę najpierw uwierzyć, że znowu żyję. Głowa przestała mnie boleć, jestem tylko trochę osłabiona.

Dałem jej wody i powiodłem palcami po gładkim policzku.

– Jilly, ja od początku byłem z tobą, siedziałem w samochodzie, kiedy zjechałaś z klifu i razem z tobą poszedłem na dno. Czułem taki sam wstrząs jak ty!

Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na mnie wyczekująco.

– Leżałem wtedy w szpitalu, pamiętasz? – dokończyłem.

– Po tym, jak nadziałeś się na bombę w Tunezji?

– Tak, ale nie masz pojęcia, jak mnie wystraszył ten sen czy wizja, czy cokolwiek to było. Zdawało mi się, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie rozumiem tylko, skąd ja się w tym wszystkim wziąłem. Musiałaś nawiązać ze mną kontakt telepatyczny. Pewnie przez cały ten czas myślałaś o mnie?

– Przecież już mi o tym mówiłeś! – potrząsnęła głową. – Kiedy przyszedłeś tu do mnie, słyszałam wyraźnie, jak przemawiałeś do mnie. Nie wierzysz mi?

– Ależ wierzę, nic mnie już nie zdziwi, odkąd znalazłem się razem z tobą w tym porsche.

– Strasznie to wszystko skomplikowane, co?

– Tak, Jilly, ale teraz powiedz prawdę. Czy myślałaś wtedy także o Laurze?

Myślałem, że zemdleje, bo pobladła, jej oddech stał się świszczący, a głowa zaczęła podskakiwać na poduszce.

– Ona tu była z tobą! Przyprowadziłeś ją, a ja ją widziałam tak samo wyraźnie jak ciebie. Nikogo innego, tylko najpierw ciebie, a potem ją. Dlatego zaczęłam krzyczeć.

– I tym krzykiem wybudziłaś się ze śpiączki! Nie mogłaś znieść myśli, że ona tu jest, prawda? Czyli, że właściwie ona przywróciła cię do przytomności!

Wydawało się, że Jilly nie ma zamiaru odpowiedzieć, ale wyszeptała:

– Wiem tylko, że musiałam jakoś uwolnić się od niej. Nie wierzyłam własnym oczom, że tu przyszła. Coś ty tu z nią robił?

Powtarzałem sobie, że mam mówić prawdę i tylko prawdę. Jednak w tych dniach padło już tyle kłamstw, że zatraciłem rozeznanie, co właściwie jest prawdą. Mogłem najwyżej powiedzieć jej, co sam o tym myślę.

– Wczoraj, kiedy siedziałem przy tobie, zasnąłem z głową na twoim ręku…

– Wiem, widziałam to.

– Pomówimy jeszcze o tym później, ważne jest tylko to, że nagle się obudziłem i usłyszałem, jak mówisz, że Laura cię zdradziła. Wieczorem przy kolacji spytałem Paula, kto to jest Laura. Nie od razu, ale w końcu się przyznał, że miał z nią romans, chociaż zapewniał, że wszystko skończone, że to nic ważnego i że ty nic o tym nie wiedziałaś. Założyłem jednak, że musiałaś przynajmniej słyszeć to imię, więc odszukałem tę publiczną bibliotekę w Salem, gdzie ona pracuje.

Jilly z wysiłkiem chwytała oddech.

– Fordzie, musisz mi uwierzyć! – wy dyszała. – Trzymaj się z dala od niej, bo to niebezpieczna kobieta.

Według mojego rozeznania, Laura była najbardziej nieszkodliwą osobą, jaką zdarzyło mi się spotkać. Oznaczało to jednak, że coś się święci. Ciekawe, co?

– Czy Paul z nią żył?

Jilly, tak blada, że gotowa lada chwila zemdleć, najpierw potrząsnęła głową, a potem nią pokiwała. Nie wiedziałem więc, czy to oznacza „tak”, czy „nie”. Dałem jednak spokój, bo była’ zanadto zmęczona i wystraszona. Poklepałem ją po ręku i delikatnie przykryłem cienkim kocem. Ja też zaczynałem odczuwać zmęczenie.

– Jest już późno, powinnaś odpocząć. Zawołam tu pielęgniarkę, dobrze?

Nie spieszyłem się z tym, wolałem obserwować, jak się odpręża powoli. Moje pytania mogły poczekać do jutra. Jilly powinna się przede wszystkim wyspać. Jednak gdy się odwróciłem, w otwartych drzwiach zobaczyłem pielęgniarkę, siostrę Himmel.

– Pewnie chciał mi pan powiedzieć, żebym jej nie budziła? Niech pan będzie spokojny, nie zrobię tego.

Cofnąłem się, aby mogła wejść do pokoju. Zdążyłem już polubić tę siostrę, niską i krępą, lecz zawsze miłą i uczynną. Przypominała trochę Midge. Gdybym ją poprosił, na pewno przyniosłaby mi piwo.

– Już śpi, panie MacDougal – uspokoiła mnie, otulając Jilly kołdrą. – Wszystko jest w jak najlepszym porządku, i tętno, i wymiana gazów. Ani się obejrzymy, jak wstanie z łóżka i zacznie normalnie chodzić. A pan niech już idzie do domu i prześpi się we własnym łóżku, bo szczęka panu opada.

– Rzeczywiście, mojej szczęce przyda się odpoczynek! – Uśmiechnąłem się, a ona odpowiedziała tym samym.

Miała rację. Wszystko, co Jilly miała mi jeszcze do powiedzenia, śmiało mogło poczekać. Byłbym idiotą, gdybym wyłożył się na tej sprawie, a moi koledzy z FBI nigdy by mi tego nie darowali. Wyobrażam już sobie, jak detektyw Quinlan wyzywa mnie od mięczaków! Nie minęło więc dwadzieścia minut, a już podjeżdżałem pod dom Paula i Jilly. Rozebrałem się do slipek i po pięciu minutach byłem w łóżku.