Выбрать главу

– A ty oczywiście myślisz, że maczałam w tym palce?

– Miałem tylko nadzieję, że może wiesz coś więcej niż inni – sprostowałem. – Choćby dlatego, że jeszcze wczoraj do niej dzwoniłaś. Nie, nie przerywaj, wiem, że się nie dodzwoniłaś. Ale wiem też, że Jilly nigdy cię nie lubiła. Może nawet bała się ciebie, bo uważała, że w jakiś sposób ją zawiodłaś. Wiem również, że chciała trzymać się od ciebie z daleka, nawet do tego stopnia, że twoja obecność pomogła jej wyrwać się ze stanu śpiączki. Po prostu nie chciała mieć z tobą nic wspólnego. Nie nabierzesz mnie także na historyjkę, że szukała w waszej bibliotece publikacji o niepłodności, choćby dlatego, że dopiero pół roku temu uświadomiła sobie, że chce mieć dziecko. Przedtem się tym nie martwiła.

Laura ze ściągniętą twarzą podniosła się z fotela, oddychając ciężko.

– Ja cię nie okłamuję, naprawdę w ten sposób poznałam Jilly! Sama też nie wiem zbyt wiele o niepłodności, ani jak długo trwa, zanim kobieta się upewni, że nie może zajść w ciążę. Może już od dłuższego czasu próbowała, ale nie mówiła ci o tym? To chyba możliwe, prawda? Jilly może nie miała wielkiego wykształcenia, ale na pewno nie była głupia.

– Naprawdę sądzisz, że Jilly nie miała wykształcenia?

– Tyle przynajmniej wiem od niej. Zwierzyła mi się, że ledwo przebrnęła przez szkołę średnią, a ukończyła ją tylko dlatego, że jeden z nauczycieli się do niej dostawiał. Natomiast wiecznie rozpływała się w pochwałach nad nadzwyczajnym umysłem Paula. Uważała go wręcz za geniusza i czuła się zaszczycona, że może go wspierać i dbać o niego. Mnie to śmieszyło, ale Jilly chyba naprawdę w to wierzyła i dlatego tak pragnęła urodzić jego dziecko. Wmawiała sobie, że będzie równie genialne jak on, chociaż z drugiej strony zadręczała się, co się stanie, jeśli dzidziuś po niej odziedziczy ptasi móżdżek! W takiej sytuacji nie mówiłam jej, że Paul, jak na mój gust, jest za chudy, zaniedbany i zaczyna łysieć. Miałam tylko nadzieję, że akurat tych cech nie przekaże dziecku!

Jeśli kłamała, to trzeba przyznać, że robiła to nad wyraz umiejętnie!

– Ciekawe! – rozważałem głośno. – Czy to znaczy, że Jilly nigdy ci się nie przyznała, że jest magistrem farmacji i zajmuje się pracą naukową? I że ma już zaawansowaną rozprawę doktorską, tylko na razie odłożyła ją na bok, bo uznała prowadzone teraz doświadczenia za ciekawsze? Ale jakie mogła mieć powody, aby to przed tobą ukrywać, i dlaczego Paul w twojej obecności potwierdzał te kłamstwa? Przykro mi, Lauro, ale ci nie wierzę. Postaraj się znaleźć świadka, który widział cię wczoraj wieczorem, bo wprawdzie nie ma jeszcze dowodów, że ktoś uprowadził Jilly ze szpitala wbrew jej woli, ale wygląda mi na to, że możesz potrzebować alibi.

– Co… takiego? Obawiałem się już, że Laura zemdleje, bo zbladła jak ściana i na taką właśnie białą ścianę się osunęła, o mały włos nie strącając lustra w kolorowej ramie. Zaczęła nerwowo kiwać głową w przód i w tył, a mnie było głupio, bo tak naprawdę to wolałbym utulić ją w ramionach i zanurzyć twarz w jedwabnej przędzy jej długich włosów.

– Skuaak! Laura rzuciła gniewne spojrzenie w stronę Nolana i obronnym gestem wyciągnęła ręce przed siebie.

– Niemożliwe, Mac, na pewno to wszystko zmyśliłeś! Jilly w rozmowach ze mną określała się jako gospodyni domowa bez żadnych kwalifikacji. Nawet śmieszył mnie ten jej wieczny kompleks niższości, bo przecież jest piękna, elokwentna i tak otwarta na wszystkich, że każdy musi ją polubić. A tu tymczasem okazuje się, że była specjalistką w dziedzinie farmakologii! W głowie mi się to nie mieści!

Wyglądała, jakby lada chwila miała się rozpłakać. Potrząsała głową, aż jej długie włosy rozsypywały się na boki. Niemożliwe, żeby udawała, bo tak dobrze nie zagrałby najlepszy aktor!

– Wczoraj przez cały wieczór spałam! – dodała z rozpaczą. – Byłam sama i nikt mnie nie widział. Ale dlaczego Jilly mnie okłamała?

– Paul poinformował mnie też… – zadałem następny cios – że w tamten wtorek, kiedy Jilly miała wypadek, nie było u nich żadnej imprezy, zjedli kolację we dwoje. O dziewiątej Jilly wyszła, żeby przejechać się porsche, a on zamknął się w laboratorium i pracował. W końcu przyznał się, że wcale z tobą nie spał. Wprawdzie chciał, ale nic z tego nie wyszło, bo ty się nie zgodziłaś.

Laura na ślepo szukała drogi między oparciami foteli, aż namacała poduszkę kanapy i osunęła się na nią. Oparła głowę na rękach pod kaskadą opadających włosów.

– Ależ to zupełny bezsens! – szeptała we własne dłonie. – Nic z tego nie rozumiem!

– Witaj w klubie, bo ja też nie, ale to nie zmienia faktu, że Jilly gdzieś wsiąkła. Rozpłynęła się w powietrzu, czy co? – Postanowiłem jednak zaatakować ją frontalnie, czy mi się to podobało, czy nie. – Lauro, muszę się dowiedzieć, gdzie ona jest, w jaki sposób ją przekonałaś, żeby z tobą poszła i jak ci się udało wyprowadzić ją ze szpitala, żeby nikt tego nie zauważył.

Tym razem Laura spojrzała na mnie wzrokiem skupionym i przenikliwym, a odpowiedziała tonem zdecydowanym, bez drżenia:

– Posłuchaj, Mac. Wszystko, co ci dotąd powiedziałam, było prawdą. Z tą imprezą też. Musiałam wyjść od nich wcześniej, żeby podać Grubsterowi lekarstwo, a jeśli później z przyjęcia wyszły nici, to nie miało to nic wspólnego ze mną. Powtórzyłam ci tylko to, co usłyszałam od Paula i Jilly.

– A gdzie jest ten Grubster? – spytałem, rozglądając się wokoło. Nie wierzyłem bowiem, że w domu, gdzie ptak może łazić luzem po oparciu fotela, jest także kot.

– Nie wierzysz nawet w to, że mam kota, prawda? – Laura wstała z kanapy i wyszła z salonu. Słyszałem jej lekkie kroki na wewnętrznych schodach apartamentu, a po dwóch minutach wróciła, niosąc na ręku spasionego, pręgowanego kota. – To właśnie jest Grubster. Jak widać, lubi jeść, bo waży ponad siedem kilo. Dlatego też nie rusza się zbyt szybko, chyba że chodzi o jedzenie. Ma prawie osiem lat, a na widok Nolana tylko ziewa. Czasem najwyżej mierzą się nawzajem wzrokiem albo Nolan siada mu na grzbiecie i drapie go dziobem między uszami.

– Skuaak!

– Chodź tu, Nolan, przywitaj się z Grubsterem! – zawołała go Laura. Kot ziewnął i zwinął się w kłębek u jej boku. Gwarek zaś przeskoczył z fotela na kanapę, skąd mógł przyglądać się kotu. Grubster otworzył jedno oko i obdarzył ptaka obojętnym spojrzeniem. Z taką samą obojętnością Laura spytała mnie jakby nigdy nic:

– Chcesz jeszcze kawy, Mac? Kiwnąłem tylko głową, przenosząc równocześnie wzrok z Grubstera na Nolana. Czułem, że ktoś bawi się ze mną w kotka i myszkę, a ja nie znam reguł gry ani też nie wiem, kiedy się skończy. Nadal nie miałem pojęcia, gdzie może znajdować się Jilly, a wymówka Laury na temat bólu głowy była dobra, bo nie dało się tego sprawdzić.

Tymczasem Laura przyniosła mi filiżankę świeżej, parującej kawy. Była jeszcze lepsza niż poprzednia, bo chyba dolała do niej kroplę likieru Amaretto. Napiłem się, licząc, że odzyskam jasność myśli. Laura poczęstowała mnie chrupiącymi, czekoladowymi ciasteczkami, jakby wiedziała, że je lubię. Specjalnie zjadłem dwa, aby wsiąkł w nie alkohol domieszany do kawy. Patrząc spod oka na Laurę, która spokojnie piła swoją kawę, zadałem jej kolejne pytanie:

– A kiedy byłaś w tamten wtorek u Jilly i Paula, co robiliście po kolacji?

– Bardzo trafne pytanie – rzekła, pociągając następny łyk kawy. – No więc przyjechałam do nich o wpół do siódmej. Jilly miała ochotę na rybę, Paul przygotował sałatkę ze szpinaku, a ja pomogłam zrobić grzanki z chleba natartego czosnkiem. Zjedliśmy to, potem słuchaliśmy muzyki, nawet tańczyłyśmy z Jilly do kilku utworów. Paul sporo wypił. Jilly wiedziała, że nie będę mogła zostać do późna, bo nazajutrz od rana muszę być w pracy, no i Grubster jest w trakcie kuracji. Uprzedziła mnie, że spodziewają się jeszcze kilku osób, ale one przyjadą później, więc najwyżej spotkam się z nimi kiedy indziej. Zresztą w Edgerton zapowiada się niedługo prawdziwe przyjęcie.