Выбрать главу

– Bo chciałem pożyczyć od Kazi cytryny – odpowiadam spokojnie. – Kazia też ma ścisłe łóżko i operację jutro, więc nie mogłem wymagać, żeby ona przyszła do mnie.

– A czy pan wie – mówi doktor – że mogę teraz pójść na salę operacyjną i skreślić z tablicy pana nazwisko?

– Co pan zrobi, doktorze, to już pana sprawa. Będę miał dosyć czasu na leżenie po operacji. Sześć tygodni ścisłego łóżka- jak pójdzie dobrze, a całą wieczność – jak pójdzie źle.

– Jestem gotów założyć się z panem, że złapię pana na chodzeniu najpóźniej w tydzień po, operacji.

– To pan przegra zakład – nie dam się więcej złapać.

Gdy już doktor wyszedł, pielęgniarka przyniosła mi jakiś proszek. – Co to jest? – pytam.

– Luminal. Żeby pan dobrze spał, bo noc przed operacją chorzy przeważnie nie śpią.

– Nie potrzeba – odpowiedziałem – i bez luminalu będę spał. Całą noc spałem jak suseł.

Postanowiłem ogolić się tuż przed zabraniem mnie na salę operacyjną, bo nie wiem; kiedy będę mógł się znów ogolić, a „ciotka” nie lubi nie ogolonych mężczyzn. Z tego powodu mamy często kupę śmiechu. Gdy ktoś jest zarośnięty, w czasie obchodu rozmowa jest krótka: „Dlaczego nie ogolony? Natychmiast ma się pan ogolić” – i „ciotka” przechodzi do następnego chorego. Gdy facet chce mówić, jak się czuje, co go boli czy o innej sprawie, „ciotka” odpowiada: -;,Z nie ogolonym nie rozmawiam”.

Zastanawiałem się, dlaczego tak uparcie goni chorych do golenia i chyba słusznie wyrozumowałem, że jest to walka z załamywaniem się psychicznym, którego pierwszym objawem jest niedbanie o swój wygląd zewnętrzny. Chodzi taki jak łajza, nie umyty, nie ogolony, nie uczesany, a podobno dobre samopoczucie psychiczne to pięćdziesiąt procent wygranej w leczeniu.

W tej chwili na operacji jest Kazia. Wiem, że po mnie przyjdą o jedenastej trzydzieści. Jest godzina dziesiąta, jestem już ogolony, nudno, więc warto jeszcze pospać kilka minut.

Obudziła mnie pielęgniarka, która przyszła zrobić zastrzyk z morfiny. Teraz już nie staram się usnąć, bo.za dwadzieścia – trzydzieści minut przesiadka na operacyjną.

W błogim nastroju spowodowanym działaniem morfiny patrzyłem na dalsze przygotowania. Przyniesiono do pokoju kuchenkę elektryczną i garnek z roztworem terpentyny i będą gotowali, żeby wytworzyć w pokoju „leśne powietrze”, którym podobno chorym po operacji lżej oddychać. Przyniesiono też trzy wąskie i twarde poduszki, które układa się w specjalny sposób: dwie wzdłuż i trzecia u góry w poprzek. Na poprzecznej leży głowa, a na bocznych ramiona, w ten sposób, że miejsce operowane znajduje się między poduszkami.

Niech pan siada na wózek, jedziemy – powiedziała pielęgniarka z miłym uśmiechem, zapraszając do zajęcia miejsca.

– Po co? A sam nie dojdę?

– Nie wolno. Od tej chwili już nie wolno samemu chodzić. Jest pan po morfinie.

Ułożony na stole chirurgicznym w pokoju przygotowawczym obserwowałem doktora, jak ustawia igły, strzykawki, środki znieczulające i dezynfekujące. Na oświetlonej matowej szybie przypiął kliszę rentgenowską z moją dziurą w płucu, a po chwili kontroluje kartę z temperaturą i dane personalne:

„Imię, nazwisko, waga: 62 kilogramy” – mówi półgłosem sam do siebie. „Akurat prawda – pomyślałem – tylko 58 kilogramów”. Podawałem wyższą wagę z obawy, że-przy mniejszej może nie zechcą operować, a nie mam czasu dłużej czekać. Leżę już pięć i, pół miesiąca.

Weszła „ciotka”. Podeszła szybkim, energicznym krokiem, klepnęła tanie po gołym boku, usiadła przy mnie na małym stołeczki; pomyślała chwilę i Powiedziała:

– No, musimy porozmawiać poważnie. Przewiduję, że nie uda się Wytworzenie odmy. Co wtedy robić? Zaszywać?

– Plastykę – odpowiedziałem zdecydowanie. – Jak się ma takie dziurzysko; nie ma się co namyślać.

– To niech pan znieczula do pierwszego etapu plastyki – powiedziała, wstając do doktora i po chwili już jej nie było.

„Chyba żebra polecą – pomyślałem. -Najgorsze, że to dwie operacje, bo po trzech tygodniach, kiedy już chorzy nieźle się czują, robią następne żebra”.

Doktor napędzlował mi plecy, kłuł, zmieniał igły i strzykawki, przez cały czas prowadziliśmy rozmowę.

Po chwili sanitariusz przeniósł mnie do właściwej sali i ułożył na stole operacyjnym. Już jestem przywiązany do stołu, leżę na prawym boku, a prawa ręka, którą trzymam w worku z watą, przełożona jest między częściami stołu. Przed sobą mam podpórkę, przez którą przełożona jest ręka lewa.

– Ostrzegam uczciwie – odezwałem się – że od tej chwili nie biorę odpowiedzialności za słowa, które mogę wypowiedzieć, boję się, że mogę posłużyć się łaciną.

– Proszę bardzo, może pan sobie pozwolić – odpowiedziała „ciotka” – ja też potrafię.

– A gdybym krzyknął lub jęczał, to niech pani bije.

Tymczasem na ramkę nad głową zarzucono zielone prześcieradło. Przy głowie, na niskim stołku usiadł doktor, założył na moją rękę aparat da mierzenia ciśnienia i sprawdził tętno. Na plecach czułem ostre szczypanie. Pomyślałem, że przyczepiono prześcieradło.

– Zaczynamy – usłyszałem nad sobą głos „ciotki”. I zaczęło się.

Słychać szczęk narzędzi chirurgicznych. „Ciotka” rzuca nazwy różnych narzędzi. już nie czulę szczypania. Czuję się tak, jakby położono na mnie olbrzymi ciężar.

– Patyk! – wołam spod prześcieradła.

– Jaki petyk? – pyta „ciotka”.

– Nie wiem, ale doktor wczoraj pouczał, żebym współpracował z zespołem, a koledzy po operacjach mówili, że pani często w czasie operacji woła: „patyk!” A teraz jeszcze tego słowa nie słyszałem.

– Pan podpowiada mi, co mam robić? – Właśnie staram się współpracować. Wszyscy się śmieją.

– Pomagam tak, jak potrafię – mówię niby poważnie,

Raptem czuję silny nacisk na podpórkę. Żebra mi połamią! Wstrzymałem oddech i naprężyłem mięśnie lewej ręki.

– O, teraz niech pan współpracuje z nami. Proszę lekko oddychać i zwolnić mięśnie, bo nie możemy wyjąć łopatki.

– Dla was zrobię wszystko – odpowiadam – już rozluźniam. – Znów nacisk na podpórkę, a po chwili już leżę swobodnie.

– Wyszła? – pytam.

– Wyszła. Ale niech pan stara się nie naprężać mięśni, bo słaba kobieta trzyma łopatkę, a to jest bardzo męczące – najcięższa funkcja w czasie operacji.

– Pani doktor, przykro mi, że się pani męczy, gdyby to było możliwe, chętnie bym drugą ręką pomógł trzymać.

– Och! Zaraz żebro leci – odezwałem się po chwili. – A skąd pan wie?

– Ma się to muzykalne ucho. Słyszę szczęk grubego żelaza. – Patrzcie poznał się – śmieje się doktor.

Po chwili trzask przeciętego żebra. Mówię: – No, to już żebro diabli wzięli.

– A wzięli -.słyszę z góry odpowiedź – i teraz zaczyna się wytwarzanie odmy. Nie wolno kasłać, krzyczeć, mówić. Jeżeli zechce pan kaszlnąć czy chwilę odpocząć, proszę powiedzieć lekarzowi, ja wyjmę narzędzia i wtedy będzie można kasłać lub krzyczeć.

Ból, coraz większy ból, a po chwili znów się zmniejsza. Po kilku takich cyklach zorientowałem się. Gdy boli, doktor odrywa opłucną, gdy ból się zmniejsza, jest przerwa, wtedy rozmawiałem z lekarzem siedzącym przy głowie, który co kilka minut zwilżał mi wodą usta oraz sprawdzał tętno i ciśnienie.

– Doktorze – poprosiłem – niech pan uniesie trochę wyżej tę szmatę nad moją głową. Nie mam czym oddychać.