Judy zaczęła się bać.
– Devlin, tyś chyba zwariował? Nie zastanowiłeś się, co Jack na to powie?
Tamten zaśmiał się szyderczo.
– Jack? Chyba nie powie nic takiego. Zajrzyj no do tej koperty, którą ci dał!
Wciąż niczego nie pojmując, rozerwała kopertę. Znajdowały się w niej równo poskładane kawałki gazety.
To Jack zakleił kopertę, w jej obecności. On jej to dał.
– Devlin, co to wszystko znaczy? Co ty robisz, dlaczego działasz przeciwko swemu pracodawcy?
– Wypełniam jego wolę – odparł Devlin chłodno.
– Wcale ci nie wierzę. Jack by nigdy…
– Nie? Otóż dowiedz się, że nie jesteś już pożądana, stara babo!
– Jak ty do mnie mówisz?
– Tak, jak mi się podoba. Jack ma teraz inne zainteresowania, nie pojmujesz tego? Oczu nie masz czy jak?
A kiedy patrzyła na niego zrozpaczona, wciąż nie rozumiejąc, co się dzieje, ryknął na nią:
– On chce usunąć cię z drogi, bo zamierza cieszyć się twoją córką, naprawdę tak trudno to zrozumieć?
– Altea? – wrzasnęła Judy. – To ona uwodzi mojego męża?
– Nie, no coś ty, naprawdę jesteś taka głupia, ty stara pomarszczona harpio? Altea nie zwraca na niego uwagi, będzie potrzebował mnóstwo czasu, żeby ją obłaskawić. No i na tym właśnie polega cała sprawa, jeśli mu się to nie uda, będzie musiał posunąć się do zwyczajnego gwałtu.
Judy skuliła się, słysząc te brutalne słowa. Myśli gorączkowo krążyły jej w głowie. Wszystko się rozpadło, straszliwa pewność zaczynała do niej docierać. Kurczowo trzymała się jednak swego, nie przyjmowała do wiadomości słów Devlina, nie chciała.
Pochyliła głowę.
– Nie wierzę ci. To ty włożyłeś kawałki gazet do koperty, rozum ci się pomieszał. Jak śmiesz tak oczerniać Jacka za jego plecami? Zobaczymy, co powie, kiedy mu o tym wszystkim doniosę! Bo zrobię to, możesz być pewien!
Devlin z niedowierzaniem kręcił głową.
Judy poczuła na plecach lodowaty chłód, choć przecież panował straszliwy upał. Zapytała pełnym najwyższej niechęci tonem:
– Co, może chcesz mnie zastrzelić?
Chciała, żeby to zabrzmiało jak żart, ale głos Devlina był zimny:
– Nie. Jack uważał, że to by była zbyt łagodna śmierć dla ciebie. Rozzłościłaś go, stając mu na drodze. Sama jesteś sobie winna. Dlaczego nigdy nie pozwoliłaś mu zostać z Alteą sam na sam?
To nie może być prawda, Jack mnie kocha, nie ma czulszego męża, przeżyliśmy tyle cudownie intymnych chwil.
Chociaż najszczęśliwsze czasy chyba minęły…
Altea! O Boże! Sama z tymi wszystkimi mężczyznami na rancho. Sama z nim?
Nie, nie, nic się tu nie zgadza, to musi być dzieło Devlina, jego pomysł, Jack nic o tym nie wie.
Usiłowała dostać się do samochodu, na przednie siedzenie, ale Devlin był bezlitosny.
Chwycił ją, aż zabolało, i z całej siły odepchnął od samochodu. Naprawdę nie miał miłosierdzia, wysyczał przez zaciśnięte zęby:
– A jak umarł twój pierwszy mąż? Nie wiedziałaś? To ludzie Jacka go rozjechali. Najpierw jednak Jack uświadomił mu, że znalazł się na krawędzi bankructwa i że tylko on może mu pomóc. A wszystko po to, byś ty została piórkiem u jego kapelusza i by mógł zgarnąć wszystko, co ty z mężem posiadaliście.
– Nie, nie, to kłamstwo – jęknęła, próbując się wyrwać. Nie udało jej się to, Devlin trzymał ją mocno. – Jack mnie kocha.
– On cię pożądał, bo byłaś wtedy piękna i ponętna, trofeum najszlachetniejszego gatunku. Teraz twoja własna córka jest twoją rywalką. A w porównaniu z nią wyglądasz jak dobrze zakonserwowana mumia.
– Jesteś sadystą – powiedziała ostro i stłumiła dławiący ją w gardle płacz.
– Dziękuję za komplement, bardzo mnie to cieszy. Ale, jak powiedziałem, sama jesteś sobie winna. Nigdy nie słyszałaś o skrywanej niechęci młodych kochanków do swoich pań?
– To w każdym razie do nas się nie odnosi. Nie jestem starsza od Jacka, przynajmniej nie tak bardzo.
– Wystarczająco.
Judy poczuła potrzebę, żeby zacząć głośno krzyczeć, ale umiejętność panowania nad sobą, którą ćwiczyła przez cale życie, pozwoliła jej się otrząsnąć. Tak strasznie ją to wszystko bolało. Dławił ją ponury żal i rozpacz. To nie może być prawda!
Doszli do miejsca, gdzie dawniej musiało się znajdować wejście do kopalni. Teraz było zamknięte, prawdopodobnie na stałe, a w głębi widać było przypominające chłodną piwnicę pomieszczenie.
Judy instynktownie odskoczyła.
– Chcesz mnie tam zamknąć?
– W tym przyjemnym chłodzie? O, nie, tak dobrze ci nie będzie.
Uważnie spojrzał jej w oczy.
– Czy wiesz, że sępy mają najlepszy na świecie zmysł powonienia?
Judy wrzasnęła i szarpnęła się z siłą, jaką dać człowiekowi może tylko śmiertelny strach, i wyrwała się Devlinowi. Pobiegła do samochodu.
Cios kolby pistoletu w tył głowy sprawił, że straciła przytomność.
Obudził ją potworny, pulsujący ból w czaszce.
Słońce świeciło tak ostro, że nie odważyła się otworzyć oczu. Obie ręce miała rozłożone i przywiązane do jakichś desek, tak jej się przynajmniej zdawało, leżała skośnie, z głową wyżej. Domyśliła się, że położył ją na wyłamanych drzwiach, stanowiących przedtem zaniknięcie kopalni.
Nogi też miała mocno przywiązane. Leżała niczym litera X z rozłożonymi rękami i nogami.
I była naga.
Długie godziny opalania nad basenem uodporniły jej skórę na działanie słońca, ale teraz znajdowała się poza chłodną hacjendą. Tutaj było gorąco jak w piekarniku. Promienie słońca zdążyły już poparzyć jej nagie ciało, spadały na nią niczym ostre, kłujące szpile, była rozgrzana do granic wytrzymałości. Nawet drewno, do którego została przywiązana, było takie rozpalone, że starała się dotykać go jak najmniej. Ale to było, oczywiście, bardzo trudne.
Zaczynała się budzić pamięć.
Jack? Jack, który jej już nie chce. Miłość jej życia.
Nikt nie będzie jej szukał. Została całkiem sama, bez przyjaciół. Nie, Jack na pewno przyjdzie. Tylko że Devlin trzyma go w areszcie. Tak to musi być!
Słyszała sępy, słyszała też kondory, krzyczały ostro w górze nad nią.
Głupi Devlin, pomyślała nieoczekiwanie. To nie sępy mają najlepszy węch na świecie, lecz rekiny. Oraz owady. I jeszcze świnie, myślała, choć zbierało się jej na płacz.
Chociaż sępy też mają się czym pochwalić, to prawda.
O Boże, bądź miłosierny!
Ale kroplą, która przepełniła czarę goryczy, było mroczne wspomnienie, ukryte gdzieś w podświadomości.
Ciało Devlina na niej. Spocona, sapiąca gęba, która przesłoniła słońce. A potem znowu ciemność.
Teraz wiedziała, że została zgwałcona.
Jej upokorzenie było absolutne, zostały przekroczone wszelkie granice poniżenia…
Trudno sobie wyobrazić straszniejsze odejście z tego świata, pomyślała załamana.
8
Na ogół służących do wykonywania najprostszych prac poszukiwano w dzielnicach slamsów okalających miasta. Stawiano tylko jeden warunek: mężczyźni powinni być silni i raczej brutalni, w każdym razie nie powinni mieć zbyt wrażliwego sumienia. Dziewczęta zaś powinny być młode, ładne i pracowite.
Nellie była niewysoką siedemnastoletnią dziewczyną z pochodzenia pół – Indianką i właśnie niedawno została zatrudniona w hacjendzie. Jej wuj opiekował się w posiadłości basenami, i to on ją polecił państwu. Bardzo przypadła do gustu zarówno właścicielowi, jak i jego ludziom – bardzo ładna, choć może figurę miała trochę zbyt krępą, ufna i chętna do pracy. Robiła wszystko, co jej kazano, i nie zadawała głupich pytań.