– Czy to ty kaszlesz, Sassa? – spytał zdziwiony Jori.
– Nieee…
– Ale ja też słyszałem kaszel – wtrącił Zinnabar. – Bądźcie cicho!
Nikt się nie poruszył, ledwie mieli odwagę oddychać. Mężczyźni położyli ręce na tylnych kieszeniach. O Boże, oni są uzbrojeni, pomyślała Altea przerażona.
Minęła chyba cała minuta. W końcu Strażnik powiedział:
– Mnie się zdaje, że głos dochodził z tej małej komórki.
Podkradli się bliżej. To nie była żadna mała komórka, to stara wygódka. Byłoby nadmierną elegancją nazwać pomieszczenie toaletą czy klozetem.
– Nie, tu nikogo nie ma – powiedziała Sassa.
– Ale ktoś tam kaszlał, wszyscy przecież słyszeliśmy – upierał się Jori. – Naprawdę głos dochodził stąd.
Jaskari jednym energicznym ruchem zerwał płytę z dwoma zamykanymi otworami.
W narożniku siedziała skulona dziewczyna. Zgięta w pół, głowę wcisnęła między kolana. Nie miała odwagi podnieść oczu, dygotała na całym ciele.
– O rany! – jęknął Jori i zaniósł się kaszlem, on też nie wytrzymał smrodu.
13
Jaskari uniósł dziewczynę, która nie zmieniła swojej skulonej pozycji. I, niestety, nie pachniała też konwaliami.
– Kim ona jest? – spytał Jori.
Altea potrząsnęła głową.
– To służąca. Nowa. Pojawiła się chyba poprzedniego dnia, tak mi się zdaje. Hej, ty, mały śmierdzielu, dlaczego się chowasz? Nie jesteśmy przecież niebezpieczni!
– Muerto! Muerto! - wyszeptała tamta, zasłaniając twarz rękami.
– Umarł? – zdziwił się Jaskari. – Kto umarł?
– Tio. Todos.
– Wuj? Wszyscy?
Spoglądali po sobie. Ta mała najwyraźniej przesadza. Widzieli przecież wyjeżdżających stąd ludzi…
Jaskari otrząsnął się pierwszy.
– Nie powinniśmy na zbyt długo opuszczać pani Loman, kazać jej siedzieć w zamknięciu i nikogo nie wpuszczać. Mogłaby się przestraszyć, a nawet wpaść w panikę. Sassa, pobiegnij i zobacz, co się z nią dzieje. My tymczasem spróbujemy umyć tę małą, bo w przeciwnym razie zasmrodzi całą gondolę, nie mówiąc już o tym, co by wniosła na sobie… Altea, znajdź no w swoich rzeczach coś czystego dla niej, a my ją wykąpiemy. Zinnabar, ty przeszukasz dom. Ale trzeba się spieszyć, wszystko robimy jak najprędzej i zmykamy. Do dzieła!
Strażnik przytaknął.
– Po drodze tutaj zauważyłem pokój z komputerami, które pewnie połączone są z Internetem. Może znajdę tam jakieś informacje.
On i Sassa zniknęli. Pozostałym udało się przełamać opór małej Indianki na tyle, że pozwoliła się rozebrać i poddać kąpieli, Altea myła ją ciepłą wodą z węża. Może rozpoznała panienkę i uznała, że nic jej nie grozi? Mężczyźni odwrócili się na czas mycia.
Właściwie wszystkim marzył się ciepły prysznic, ale nie było na to czasu. Jaskari świadomie wysłał Zinnabara, uznał, że Indianka nie powinna być tymczasem narażana na kolejny szok.
Altea nie potrafiłaby opisać nastroju, w jakim się teraz znajdowała. Była jakoś dziwnie podniecona i… rozradowana? Chyba nie powinna tak się czuć po strasznej nocy, jaką przeżyła. Ale stało się coś dziwnego! Znajduje się oto w towarzystwie młodych, przyjaźnie usposobionych i strasznie dziwnych ludzi, a w dodatku w ogóle nie wiadomo, czy to naprawdę są ludzie. Pozwolono jej coś robić, a ona stara się być pożyteczna. Tak jej żal tej indiańskiej dziewczynki, która stoi tu naga i trzęsie się ze strachu, najchętniej uciekłaby stąd w popłochu, lecz i ona próbuje być dzielna. Altea pomogła jej włożyć piękną, koronkową bieliznę, długie spodnie za duże na nią do tego stopnia, że trzeba było pozawijać nogawki, oraz ekskluzywny podkoszulek. Jedną ze swoich sukienek wytarła dziewczynie włosy i panowie mogli znowu na nią patrzeć.
Eleganckie ubrania Altei wyglądały dość dziwnie na tej piękności z dżungli, ale ona sama dotykała ich w najwyższym zdumieniu i podziwie.
– Jak masz na imię? – zapytał Jaskari.
Wyjawiła, że nazywają ją Nellie z takim lękiem, jakby, wymawiając swoje imię, miała zaprzedać duszę. Tam, skąd pochodziła, nie mogła przecież nigdy spotkać takiego urodziwego blond wikinga.
Jaskari jednak przemawiał do niej życzliwie po hiszpańsku czy może po portugalsku, Jori nie bardzo rozróżniał te dwa pokrewne języki. A zresztą Nellie raczej nie wikinga miała w myślach.
– Anioł – wyszeptała z przejęciem. Pokonała lęk i niczym zaczarowana podążyła za Jaskarim, Alteą i Jorim, kiedy pospiesznie opuszczali piwnicę. Jej dłoń spoczywała w ręce Jaskariego. Trudno powiedzieć, czy sprawił to jej lęk, czy też instynkt opiekuńczy Jaskariego, czy może jego obawa, że dziewczyna zechce uciec.
Wyszli na dziedziniec i stanęli przerażeni.
– Och, Sassa, co ja zrobiłem? – szepnął Jaskari w rozpaczy. Teraz, po niewczasie, wszyscy uświadomili sobie własną bezmyślność. Ale przecież hacjenda wyglądała na całkowicie opuszczoną. Na jednej z ciężarówek słychać było nawet psy. Z pewnością specjalnie tresowane, wartościowe psy obrończe.
Myśli krążyły w głowie Joriego z szaloną szybkością. Nie, nie, tylko nie Sassa, nie wolno im zabrać Sassy! Jest taka młoda i niewinna, poza tym ja za nią odpowiadam. To ja powinienem był pójść zobaczyć, co z tą zarozumiałą babą.
Judy Loman tłukła poranionymi pięściami w okno gondoli, nikt jednak nie miał czasu zajmować się jej histerią.
Sassa była trzymana niczym tarcza przez rosłego mężczyznę w zielonej masce na ustach i nosie. Ściskał brutalnie zakładniczkę z całych sił i do szyi przyłożył jej ostry nóż.
– Stać! – zawołał. – Jeden ruch z waszej strony i będzie po niej!
– Kowalski – mruknęła Altea. – Jeden z głównych współpracowników Jacka.
Nie mogli zrobić naprawdę nic, nie narażając życia Sassy. Napastnik miał na pewno broń palną, ale długi nóż robił dużo bardziej przerażające wrażenie. Skaleczona szyja, krew, wszyscy w szoku…
– Chcę dostać Alteę i służącą! – krzyknął Kowalski. – I klucze do tej maszyny tam. Szybko!
Nie było żadnych kluczy do gondoli, miała po prostu kodowany zamek. Nikt jednak nie zamierzał przekazać mu kodu.
– Nie odchodźcie – powiedział Jaskari do Altei i Nellie. – Wiecie zbyt dużo na temat posiadłości i na pewno zamierza was zgładzić.
– Ale co mamy robić? – szepnął Jori na pół z płaczem. – Przecież on ma Sassę!
– Wiem. Staram się coś wymyślić, ale mam zupełną pustkę w głowie. Wszystko sprzysięgło się przeciwko nam.
Nagle usłyszeli głuche uderzenie. Kowalski zachwiał się i bezszelestnie osunął na ziemię. Sassa była wolna, nóż drasnął ją tylko w szyję w miejscu, gdzie ostrze dotykało skóry.
Na balkonie pierwszego piętra stał Zinnabar z pistoletem w dłoni.
– Musiałem wykorzystać szansę – tłumaczył z uśmiechem. – Nie miałem wyboru. Ale bądźcie spokojni, on został tylko ogłuszony. Wlejcie mu do ust parę kropel eliksiru i zmykajmy stąd.
Zanim zdążyli podziękować, Zinnabar zniknął, żeby dołączyć do nich. Jaskari otworzył drzwi gondoli i wpuścił do środka Alteę oraz opierającą się Nellie, Jori natomiast obejmował i uspokajał Sassę. Nie był w stanie nic mówić, ale go najwyraźniej rozumiała. Nigdy nie była tak czule obejmowana, tak serdecznie witana z powrotem w życiu, tak… kochana?
Nie, w to ostatnie nie odważyłaby się uwierzyć. Powściągliwość pod tym względem wydawała jej się bezpieczniejsza.
Wrócił Zinnabar i on też był serdecznie obejmowany. Pasażerów podzielono mniej więcej po równo i gondole wystartowały. Kowalskiego zostawiono tam, gdzie był. Niebawem ocknie się jako bardzo sympatyczny chłop i prawdopodobnie nie będzie mógł pojąć, co mu się przytrafiło.