W końcu zrobił coś dziwnego i fatalnego: okłamał ją. Sprawa była trywialna, ale skutki poważne. Jeśli kłamał w drobiazgach, to co ważnego przed nią ukrywał? Doszło między nimi do konfrontacji i Buchanan powiedział, że nic dobrego dla niej nie wyniknie z wiedzy na temat tego, co go gryzie. Dodał jeszcze coś, co usunęło jej grunt pod nogami: że jeśli chce przestać z nim pracować, to może to zrobić, a w ogóle może już na to najwyższy czas. Pracować! Odczuła to tak, jakby ojciec powiedział ukochanej córce, żeby zabierała się z domu.
Dlaczego chciał, żeby odeszła? Wtedy dopiero zrozumiała. Jak mogła nie widzieć tego wcześniej? Byli na jego tropie. Ktoś go prześladował, a Danny nie chciałby dzieliła jego los. Powiedziała mu to prosto w oczy, a on – również patrząc jej prosto w oczy – zaprzeczył. I znowu naciskałby odeszła, szlachetny do końca.
Po długim namyśle zgłosiła się do FBI. Wiedziała, że jest szansa, by to FBI w jakiś sposób odkryło tajemnicę Danny’ego, ale pomyślała, że tak pewnie byłoby łatwiej. Cały czas miała tysiące wątpliwości co do swej decyzji. Czy naprawdę wierzyła, że Biuro po prostu wezwie Buchanana do prokuratora? Przeklinała się za podanie nazwiska Danny’ego, choć był on sławny w tym mieście sławnych ludzi, więc FBI i tak na pewno by się domyśliło. Chcieli, żeby Danny poszedł do więzienia. Ona za Danny’ego. I to miałby być efekt jej działań? Nigdy nie czuła się bardziej samotna.
Spojrzała na swe odbicie w rozbitym lustrze. Kości twarzy niemal przebijały skórę, dokładnie przed sobą widziała swój oczodół. Centymetr skóry pomiędzy nią a nicością. Jej wielka wizja sposobu ucieczki dla nich obojga nagle stała się wizją szalonego, oszałamiającego upadku. Ojciec po prostu by się spakował i uciekł, a co ma zrobić córka?
ROZDZIAŁ 5
Lee szedł korytarzem, trzymając w jednej ręce pistolet, a w drugiej latarkę. Pistolet wycelował przed siebie, a latarką zataczał szerokie łuki. Pierwszym pomieszczeniem, do którego zajrzał, była kuchnia z małą lodówką z lat pięćdziesiątych, kuchenką generał electric i zniszczonym czarno-żółtym linoleum na podłodze. Na ścianach widniały ślady zacieków, sufit nie był wykończony, z wyraźnie widocznymi belkami stropu. Na filarach budynku dostrzegł odkryte stare miedziane rury, uzupełnione nowszymi fragmentami z PCV. Pośrodku stał zniszczony stół z blatem ze sztucznego tworzywa i cztery krzesła z giętych rurek metalowych z winylowymi oparciami. Wyglądało na to, że kuchnia od wielu lat nie była używana: żadnych naczyń, ręczników, ekspresu do kawy czy pojemników z przyprawami. Lee czuł, jakby cofnął się w czasie albo przypadkiem wpadł do schronu z czasów histerii lat pięćdziesiątych.
Po przeciwnej stronie korytarza była mała jadalnia. Drewniana boazeria na ścianach przez lata zdążyła sczernieć i popękać. Lee poczuł nagły chłód, choć powietrze było ciężkie i nieruchome. W domu najwyraźniej nie było centralnego ogrzewania ani ściennych instalacji klimatyzacyjnych. Tuż nad podłogą wisiały grzejniki elektryczne podłączone do kontaktów. W jadalni, tak samo jak w kuchni, sufit nie był wykończony. W dziurach, wywierconych w odkrytych belkach, biegł przewód do zakurzonego żyrandola. Wynikało z tego, że elektryczność została doprowadzona do domu już po tym, jak go wybudowano.
Lee ruszył w głąb domu. Nie mógł zauważyć niewidzialnego laserowego zasieku rozciągającego się wzdłuż korytarza na wysokości kolan. Przerwał go i skądś w głębi domu dobiegł ledwo słyszalny trzask. Lee zesztywniał i na wszystkie strony celował pistoletem, ale po chwili się uspokoił. W końcu to był stary dom, a w starych domach pełno jest najrozmaitszych dźwięków. Po prostu był nerwowy, ale swoją drogą miał do tego prawo. Dom i otoczenie były jakby żywcem wyjęte z horroru.
Wszedł do jednego z pokoi. W świetle latarki dostrzegł, że meble przesunięto pod ściany, a na zakurzonej podłodze widać było ślady stóp oraz smugi pozostałe po przesuwaniu mebli. Na środku pokoju stało kilka składanych krzeseł i prostokątny stół, a na nim ekspres do kawy oraz stos styropianowych kubków. Obok leżały torebki z kawą, cukrem i śmietaną. Lee zamarł, gdy zobaczył okno. Oprócz ciężkich kotar było dodatkowo zasłonięte wielkimi arkuszami laminatu, spod których zwisały zasłony.
– Cholera – mruknął Lee.
Zauważył, że małe kwadratowe okienka w drzwiach frontowych były zasłonięte kartonem. Wyjął aparat i zrobił kilka zdjęć tych wielce zagadkowych rzeczy.
Chciał jak najszybciej zakończyć poszukiwania, więc szybko ruszył po schodach na piętro. Ostrożnie otworzył drzwi pierwszej sypialni i zajrzał do środka. Było tam małe, zasłane łóżko, o wyraźnym zapachu grzyba. Tutaj także ściany nie były wykończone. Lee dotknął zewnętrznych ścian i natychmiast poczuł, że powietrze przechodzi przez szczeliny. Zdziwiła go cienka smużka światła u szczytu ściany, dopiero po chwili zrozumiał, że było to światło księżyca widoczne przez szczelinę pomiędzy ścianą a dachem.
Starał się delikatnie odchylić drzwi szafy, ale i tak ta operacja spowodowała długie skrzypnięcie. Wstrzymał oddech i po chwili zajrzał do środka: żadnych rzeczy, nawet jednego wieszaka. Pokiwał głową i ruszył w stronę niedużej łazienki pomiędzy sypialniami. Był tam nowocześniejszy, obniżony sufit, podłoga z linoleum o wzorze podobnym do kamiennej posadzki i gipsowe ściany pokryte tapetą w kwiaty. Jednak obok kabiny prysznicowej nie było ręczników, nie było też papieru toaletowego ani mydła. W tym stanie łazienka nie nadawała się do użytku.
Przeszedł do sąsiedniej sypialni. Tutaj pościel była źródłem tak silnego zapachu grzyba i wilgoci, że musiał zatkać nos. Szafa na ubrania była tak samo pusta jak w poprzedniej sypialni.
Wszystko to było bardzo dziwne. Stał w świetle księżyca padającym przez okno, na karku czuł powiew powietrza dochodzącego przez szczeliny w ścianach i kręcił z niedowierzaniem głową. Co robiła tutaj Faith Lockhart, jeżeli nie używała tego domu jako domku schadzek? Taka była przecież jego pierwsza myśl, choć widział ją tylko w towarzystwie tej wysokiej kobiety; w końcu ludzie zabawiają się na rozmaite sposoby. Ale nawet gdyby miały zagipsowane nosy, to seks w tych pościelach był nie do pomyślenia.
Wrócił na dół, przeszedł korytarzem do kolejnego pomieszczenia z frontu, które, jak sądził, było salonem. I tu także zasłony były zaciągnięte. Wzdłuż jednej ze ścian biegła półka, ale nie stała tam ani jedna książka. Sufit, oczywiście, niewykończony. Kiedy Lee skierował w górę latarkę, dostrzegł krótkie kawałki drewna powciskane między belki sufitu pod kątem czterdziestu pięciu stopni, tworzące w poprzek sufitu rząd iksów. Drewno wyraźnie różniło się od oryginalnej konstrukcji, było jaśniejsze i miało inną fakturę. Wzmocnienie? Ale dlaczego miało być niezbędne?