Weszli do środka. Lee wziął swój bagaż i szedł po schodach za Faith do swego pokoju. Wziął prysznic, włożył czyste spodnie khaki, bluzę dresową i trampki bez skarpetek, ponieważ o nich zapomniał. Nie musiał suszyć swojej nowej fryzury. Zorientował się, że przygląda się swemu odbiciu w lustrze. Fryzura wyglądała nieźle, właściwie parę lat mu ubyło. Poklepał się po twardym brzuchu, nawet naprężył mięśnie.
– No, dobrze – powiedział do swego odbicia – nawet gdyby była w twoim typie, a na pewno nie jest.
Wyszedł z pokoju i miał zamiar zejść na dół, gdy nagle się zatrzymał. Sypialnia Faith była na przeciwnym końcu korytarza. Słyszał, jak z prysznica leci woda. Pewnie nie spieszyła się po tak długiej jeździe. Musiał przyznać, że dobrze się trzyma, nie narzeka za dużo. Szedł korytarzem i cały czas się zastanawiał, bo właśnie przyszło mu do głowy, że Faith może w tej właśnie chwili ucieka tylnymi drzwiami, zostawiwszy włączony prysznic, żeby go oszukać. Z tego, co wiedział, wynajęła samochód, który stał na ulicy, i mogła właśnie odjeżdżać, zostawiając mu niewiele życia. Czy była taka jak jej stary? Lubi uciekać w nocy, kiedy sprawy się komplikują? Zapukał do jej drzwi.
– Faith? – Nie było odpowiedzi, więc zastukał głośniej. – Faith? Faith! – Woda wciąż leciała. – Faith! – krzyknął.
Spróbował otworzyć drzwi, były zakluczone. Naparł na drzwi i krzyczał jej imię. Właśnie miał zbiec na dół, kiedy usłyszał kroki i drzwi się otwarły. Stała za nimi Faith z mokrymi włosami przyklejonymi do twarzy, ociekająca wodą, ledwo zakryta ręcznikiem.
– Co? – spytała. – Co się stało?
Lee zorientował się, że gapi się na zmysłowy kształt jej ramion, na widoczną teraz szyję Audrey Hepburn, na ładne ręce. Zsunął wzrok na jej uda i natychmiast zauważył, że jej ręce są niczym w porównaniu z nogami.
– Co, do cholery, Lee? – powiedziała głośno.
– Och, tak się zastanawiam, mhm, mhm – wycofał się o krok – może zrobiłbym kolację? – Uśmiechnął się słabo.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem; na dywanie wokół jej stóp powiększała się kałuża. Owinęła się mokrym ręcznikiem i przez cienki materiał dokładnie widać było zarys małego, twardego biustu. Lee zaczął poważnie myśleć o tym, żeby jeszcze raz wskoczyć pod prysznic, tym razem do wystarczająco zimnej wody, by pewne części jego ciała nabrały koloru podobnego do jego oczu.
– Dobrze. – Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
– Bardzo dobrze – powiedział cichutko do zamkniętych drzwi.
Zszedł na dół i zbadał zawartość lodówki. Wybrał menu i zaczął wyjmować jedzenie i garnki. Mieszkał sam od tak dawna, że po latach byle jakiego jedzenia stwierdził, że lepiej nauczyć się gotować. Odkrył terapeutyczne działanie tej czynności i poważnie spodziewał się żyć dwadzieścia lat dłużej po tym, jak oczyścił swoje żyły z tłuszczu. Przynajmniej do czasu, kiedy spotkał Faith Lockhart. W tym momencie przepadły szanse na długie życie.
Położył talapię na płycie do pieczenia, nasmarował ją masłem, które rozpuścił na patelni. Dodał czosnek, sok z cytryny i inne sekretne przyprawy, przekazywane w rodzinie Adamsów z pokolenia na pokolenie, po czym wstawił tak przygotowaną rybę do piekarnika. Pokroił pomidory i kawałek mozzarelli, ułożył to wszystko na tacy i polał oliwą z oliwek i dodał przyprawy. Następnie przygotował sałatkę, przeciął bagietkę, posmarował masłem, dodał czosnku i włożył na dolną półkę piekarnika. Wyjął dwa talerze, sztućce i serwetki, które znalazł w szufladzie, i nakrył do stołu. Na stole były świece, ale ich zapalenie wydało mu się kiepskim pomysłem. W końcu nie jest to miesiąc miodowy i ciągle muszą pamiętać, że są poszukiwani w całym kraju.
Otwarł małą chłodziarkę do wina i wybrał schłodzoną butelkę białego. Kiedy nalewał wino do kieliszków, zeszła Faith. Miała na sobie rozpiętą błękitną koszulę, pod nią biały podkoszulek, luźne spodnie i czerwone sandały. Zauważył, że wciąż nie ma makijażu. Przegub jej dłoni zdobiła srebrna bransoletka, a uszy turkusowe kolczyki o dziwacznym kształcie, sugerującym południowo-wschodnie pochodzenie. Wyglądała na zdziwioną jego kuchenną aktywnością.
– Mężczyzna, który strzela z pistoletu, gubi Federalnych i jeszcze gotuje. Nie przestajesz mnie zadziwiać.
Podał jej kieliszek.
– Dobre jedzenie, spokojny wieczór, a potem wracamy do poważnych interesów.
– Nieźle to organizujesz. – Patrzyła, jak stuknął kieliszkiem o kieliszek.
– To jeszcze jeden z moich talentów.
Jedli w milczeniu, wyraźnie każde z nich czuło się nieco dziwnie, gdy w końcu dotarli do celu. Wydawało się teraz, jak na ironię, że dostać się tutaj było łatwiejszą częścią planu.
Faith uparła się, aby posprzątać w kuchni. Lee włączył telewizor.
– Jesteśmy w wiadomościach? – zapytała Faith.
– Nie widziałem. Ale musiały być doniesienia o zabitym agencie FBI. Zamordowany Federalny jest cholernie rzadkim zjawiskiem, nawet w dzisiejszych czasach, dziękować Bogu. Jutro kupię gazetę.
Faith skończyła sprzątanie, nalała sobie jeszcze jeden kieliszek i dołączyła do Lee.
– Dobrze, brzuchy mamy pełne, alkohol nas zmiękczy, więc pogadajmy – rzekł Lee. – Chcę poznać całą historię, Faith. Tylko tyle.
– Czyli dałeś dziewczynie dobrą kolację, napoiłeś winem, a teraz myślisz, że jest twoja na zawołanie? – Uśmiechnęła się wstydliwie.
– Mówię poważnie. – Zmarszczył brwi.
– Chodźmy na plażę. – Jej uśmiech zniknął razem z wstydliwością.
Lee zaczął protestować, ale dał spokój.
– Dobrze, to twój teren, obowiązują reguły domu. – Podszedł do schodów.
– Dokąd idziesz?
– Zaraz wracam. Kiedy wrócił, miał na sobie wiatrówkę.
– Nie potrzebujesz kurtki, jest ciepło. Odsłonił połę i pokazał kaburę, a w niej Smith amp;Wessona.
– Nie chcę wystraszyć się jakiegoś kraba, którego nadepniemy.
– Broń mnie śmiertelnie przeraża.
– Broń pozwala uniknąć śmierci, jeśli używa się jej właściwie. Zazwyczaj dotyczy to nagłej, gwałtownej śmierci.
– Nikt nas nie śledził. Nikt nie wie, że tu jesteśmy. Jego odpowiedź zmroziła ją do szpiku kości:
– W Bogu nadzieja, że masz rację.
ROZDZIAŁ 30
Reynolds nie używała samochodowego koguta, ale musiałaby to zrobić, gdyby chciał ją zatrzymać jakiś patrol. Na kilku prostych odcinkach Beltway przekraczała dozwoloną prędkość o prawie czterdzieści kilometrów na godzinę, w końcu jednak musiała zwolnić, kiedy wpadła w pułapkę kolejnych czerwonych świateł. Spojrzała na zegarek. Była siódma trzydzieści wieczorem, czy w tej cholernej okolicy zawsze jest godzina szczytu? Żeby uniknąć korków, ludzie coraz wcześniej wychodzą do pracy albo coraz później wracają. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo obie te grupy spotkają się, wtedy oficjalnie będzie można otworzyć dwudziestoczterogodzinny parking na autostradzie. Na szczęście dom Anne Newman znajdował się zaledwie o parę zjazdów od jej domu.