Po drodze agentka myślała o wizycie w domu Adamsa. Zdawało jej się, że już wszystko widziała i słyszała, ale to, co powiedziała Angie Carter o FBI, zaskoczyło ją i Conniego i wprawiło ich w stan najwyższej gotowości. Zawiadomili przełożonych w Biurze i okazało się, że pod tym adresem nie było żadnej operacji FBI. Wtedy dopiero rozpętało się piekło. Fakt, że ktoś podszywał się pod agentów FBI, przyciągnął uwagę samego dyrektora, i to on osobiście wydał w tej sprawie rozkazy. Pomimo że tylne drzwi mieszkania Adamsa były wyłamane z zawiasów i mogli bez problemów wejść do środka, zadbano – z osobistym błogosławieństwem dyrektora – o wydanie nakazu rewizji. Reynolds odetchnęła, bo w tej sprawie nie życzyła sobie żadnych wpadek. Każdy błąd mógł się natychmiast odbić osobiście na niej.
Mieszkanie zostało dokładnie przeszukane przez jeden z zespołów śledczych Biura, wycofany na tę okoliczność z innego bardzo ważnego śledztwa. Niewiele znaleźli. W automatycznej sekretarce nie było taśmy, i to naprawdę wkurzyło Reynolds. Jeśli fałszywi agenci FBI zabrali taśmę, to musiało na niej być coś naprawdę ważnego.
Zespół śledczy ponosił kolejne porażki. Nie było dokumentów podróży, map, niczego, co w jakikolwiek sposób mogłoby zasugerować, dokąd udali się Adams i Lockhart. Znaleźli odciski palców odpowiadające odciskom Faith Lockhart, to w końcu było coś. Sprawdzali przeszłość Adamsa: niedaleko mieszkała jego rodzina, może oni coś wiedzą.
W sąsiednim, pustym mieszkaniu odkryli wyjście na dach. Sprytne. Reynolds zauważyła też dodatkowe zamki, kamery wideo, stalowe drzwi i futryny oraz miedzianą tarczę na panelu alarmu. Lee Adams znał swój fach.
W pojemniku na śmieci za mieszkaniem znaleźli torbę z włosami i farbą do włosów. W połączeniu z taśmami z lotniska upewniło ich to, że Adams jest teraz blondynem, a Lockhart brunetką. Niewiele to pomagało. Sprawdzali, czy któreś z nich ma inne domy lub mieszkania. Reynolds wiedziała, że było to szukanie igły w stogu siana, nawet gdyby używali prawdziwych nazwisk. Wątpiła, żeby byli tacy głupi, a jeśli używali tych fałszywych nazwisk, jakie podali na lotnisku, to były one zbyt popularne, by mogło to wiele pomóc.
Ściągnęli do Biura i przesłuchali policjantów, którzy przyjechali po wezwaniu do mieszkania Adamsa. Ludzie przedstawiający się jako agenci FBI powiedzieli, że Lee Adams jest poszukiwany w związku ze sprawą porwań i przewożenia porwanych przez granice stanów. Obaj policjanci skwapliwie stwierdzili, że dokumenty fałszywych agentów wyglądały na prawdziwe, na dodatek byli uzbrojeni i pewni siebie, co zazwyczaj łączy się z federalnymi pracownikami wymiaru sprawiedliwości. Przeszukiwali mieszkanie profesjonalnie i nie wykonali najmniejszej próby ucieczki na widok radiowozu. Zachowywali się i mówili pod każdym względem normalnie, stwierdzili policjanci, którzy od dawna pracowali w patrolach. Podali nawet nazwisko agenta specjalnego, który dowodził akcją. Natychmiast przeszukano bazę danych FBI i wynik był negatywny, co nie było niespodzianką. Policjanci opisali mężczyzn, których widzieli, i technik Biura stworzył ich obrazy komputerowe. W sumie jednak był to ślepy zaułek, za to z przerażającymi implikacjami, które sięgały otoczenia Reynolds.
Ponownie odwiedził ją Paul Fisher. Oświadczył, że przynosi rozkazy od Masseya. Reynolds miała działać w celu znalezienia Faith Lockhart z odpowiednią szybkością, ale z największą ostrożnością. Zapewniono jej też wszelką pomoc, jakiej będzie potrzebowała.
– I żadnych pomyłek więcej – dodał.
– Nie zauważyłam, bym popełniła jakieś błędy.
– Agent zabity, Faith Lockhart wpada ci w ręce, a ty pozwalasz jej uciec. Jak to nazwać?
– Śmierć Kena spowodowana była przeciekiem – odparowała. – Nie dostrzegam w tym mojego błędu.
– Brooke, jeśli naprawdę tak myślisz, to w tej chwili powinnaś zwrócić się o przeniesienie do innych zadań. Ty jesteś odpowiedzialna za wszystko. Z punktu widzenia Biura, w razie przecieku, na szczycie listy podejrzanych są wszyscy członkowie twojej grupy, z tobą włącznie. I tak właśnie Biuro to bada.
Kiedy wyszedł, Reynolds rzuciła za nim butem w drzwi. Po chwili rzuciła i drugim, żeby Fisher był pewny, jak bardzo jest jej nieprzyjemnie. Paul Fisher został oficjalnie skreślony z jej listy fantazji seksualnych.
Zjechała z autostrady, skręciła w lewo, w Braddock Road, pokonała kilka późnych korków i wreszcie skręciła w spokojne osiedle, na którym mieszkał zamordowany agent FBI. Zwolniła, kiedy wjechała na właściwą ulicę. Dom był ciemny, na podjeździe stał jeden samochód. Reynolds zaparkowała służbowy wóz na ulicy i podbiegła do drzwi.
Anne Newman musiała na nią czekać, bo drzwi otwarły się, zanim Reynolds zdążyła zadzwonić. Wdowa nie próbowała nawet zaczynać kurtuazyjnej rozmowy czy zaproponować czegoś do picia. Zaprowadziła agentkę FBI bezpośrednio do małego pokoju w tylnej części domu. Pokoik urządzony był jako gabinet: biurko, metalowe przegrody na akta, komputer i faks. Na ścianach wisiały oprawione karty baseballowe i inne pamiątki sportowe. Na biurku w plastikowych opakowaniach leżały wyraźnie opisane pliki srebrnych dolarówek.
– Przeglądałam gabinet Kena, nie wiem dlaczego. Myślałam…
– Nie musisz się tłumaczyć, Anne. Nie ma reguł na to, co ty przechodzisz.
Anne Newman otarła łzę. Reynolds uważnie jej się przyglądała. Jasne było, że ta kobieta bliska jest załamania. Była w starym szlafroku, miała nieumyte włosy i czerwone, podkrążone oczy. Jeszcze wczoraj najważniejszą decyzją, jaką musiała podjąć, było prawdopodobnie menu na kolację. Boże, wszystko jest tak ulotne, wygląda, jakby to nie tylko Ken miał być pochowany, jakby w gruncie rzeczy Anne też z nim była, jedyna różnica polegała na tym, że ona musi dalej żyć.
– Znalazłam albumy ze zdjęciami, nie wiedziałam nawet, że tu są. Były w pudełku z innymi rzeczami. Wiem, że może nie jestem w porządku, ale… ale jeśli to może pomóc w stwierdzeniu, co się właściwie stało z Kenem… – Na chwilę zamilkła, więcej łez spadło na album z okładką w psychodelicznym stylu lat siedemdziesiątych. – Dobrze zrobiłam, że do ciebie zadzwoniłam – powiedziała w końcu z pewnością w głosie.
Reynolds słuchała z bólem, ale jednocześnie jakoś jej to pochlebiało.
– Wiem, że to dla ciebie potwornie trudne. – Brooke patrzyła na album, nie chciała niepotrzebnie przedłużać tej sytuacji. – Mogę zobaczyć, co znalazłaś?
Anne Newman usiadła na małej sofie, otwarła album i wyjęła przezroczystą plastikową okładkę zabezpieczającą zdjęcia. Na stronie, na której otwarła album, było duże zdjęcie, dwadzieścia cztery na trzydzieści, na którym widać było grupę mężczyzn w strojach myśliwskich ze strzelbami. Jednym z nich był Ken Newman. Anne wyjęła zdjęcie i ukazał się kawałek papieru i mały kluczyk. Podała obie te rzeczy Reynolds i uważnie obserwowała, jak agentka je bada.
Papier był potwierdzeniem złożenia depozytu w sejfie w lokalnym banku, a kluczyk prawdopodobnie pasował do tegoż sejfu. Reynolds spojrzała na wdowę.
– Nie wiedziałaś o tym?
– Mamy sejf. – Anne Newman potrząsnęła głową. – Ale nie w tym banku. Popatrz, to nie wszystko.