– Jesteś naiwna. W gruncie rzeczy razem z Buchananem napełniacie pewnie kabzę jakimś dyktatorom.
– Nie! To bardzo łatwa wymówka i mam jej naprawdę dosyć. Pieniądze, które udaje nam się zdobyć, trafiają prosto do uznanych organizacji pomocy humanitarnej, nigdy do rządów. Sama widziałam wielu ministrów zdrowia krajów afrykańskich, ubranych w ciuchy od Armaniego i jeżdżących mercedesami wśród głodujących dzieci.
– A w naszym kraju nie ma głodujących dzieci?
– Dostają dużo pomocy i słusznie, bo im się to należy. Mówię jedynie, że Danny i ja mieliśmy swoje zadania, a dotyczyły one biednych za granicą. Lee, ludzie umierają milionami. Na całym świecie umierają dzieci, które mogłyby żyć, gdyby nie rozmaite zaniedbania. Każdego dnia, o każdej godzinie, w każdej minucie.
– I mam uwierzyć, że robiliście to z dobrego serca? – Rozejrzał się po domu. – To nie jest garkuchnia, Faith.
– Przez pierwsze pięć lat pracy z Dannym reprezentowałam wielkich klientów i zarobiłam mnóstwo pieniędzy. Naprawdę mnóstwo. Pierwsza przyznam, że jestem materialistycznym dupkiem. Lubię pieniądze i uwielbiam to, co za nie można kupić.
– Co takiego się wobec tego stało? Odnalazłaś Boga?
– Nie, to on mnie odnalazł. – Lee wyglądał na zaskoczonego, więc Faith szybko kontynuowała: – Danny zaczął działania lobbystyczne na rzecz biednych za granicą. Nic nie osiągał, cały czas mówił, że nikogo to nie obchodzi. Pozostali partnerzy w naszej firmie zaczynali mieć dosyć Danny’ego i jego charytatywnych przedsięwzięć. Chcieli reprezentować IBM albo Philipa Morrisa, a niegłodujące masy Sudanu. Pewnego dnia Danny wszedł do mojego biura i powiedział, że tworzy własną firmę i chciałby, żebym się z nim tam przeniosła. Nie zatrzymaliśmy żadnych klientów, ale Danny powiedział, żebym się nie martwiła, że on się mną zaopiekuje.
– W to wierzę. – Lee wyglądał na uspokojonego. – Nie wiedziałaś, że przekupuje ludzi albo że coś takiego planuje.
– Oczywiście, że o tym wiedziałam! Wszystko mi mówił. Chciał, żebym weszła w to z pełną świadomością, taki już jest. To nie jest oszust.
– Faith, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co mówisz? Zgadzałaś się na współpracę, choć wiedziałaś, że będziesz łamać prawo?
Spojrzała chłodno.
– Kiedy dbałam o to, żeby koncerny tytoniowe mogły dalej sprzedawać raka wszystkim, którzy mają świeże płuca, a producenci broni mogli dostarczać karabiny maszynowe każdemu, kto tego chce, to chyba nie czułam niczego, żadnej głębszej idei, żadnego umocnienia. A ten nowy cel to było coś, z czego naprawdę mogłam być dumna.
– Materialistyczny dupek wymięka? – zapytał Lee z lekceważeniem.
– Takie rzeczy się zdarzają – odparowała.
– Jak to robiliście we dwójkę? – nieprzyjaźnie zapytał Lee.
– Ja byłam człowiekiem z zewnątrz i pracowałam nad ludźmi, których nie mieliśmy w kieszeni. Byłam też dobra w nakłanianiu sław do pokazywania się na naszych imprezach, a nawet do wyjazdów do niektórych państw. Zdjęcia, spotkania z członkami władz. – Popiła wino. – Danny z kolei działał od wewnątrz. Pracował nad ludźmi, którzy dali się przekupić, a ja naciskałam z zewnątrz.
– I tak to szło dziesięć lat?
– Jakiś rok temu Danny’ernu zaczęły się kończyć pieniądze. Większość naszych wydatków opłacał z własnej kieszeni, nasi klienci po prostu nie byli w stanie płacić za cokolwiek. Poza tym mnóstwo własnych pieniędzy musiał inwestować w te fundusze „powiernicze”, jak je nazywał, dla przekupionych urzędników. Traktował to bardzo poważnie. Był ich mężem zaufania, dostaną każdego centa, którego im obiecał.
– Złodziejski honor.
– Wtedy powiedział, żebym skoncentrowała się na klientach płacących. – Faith zignorowała złośliwość. – On zaś miał dalej zajmować się tamtymi sprawami. Zaoferowałam sprzedaż mojego domu i tego domu, żeby pomóc w zdobywaniu pieniędzy. Odmówił, powiedział, że dosyć zrobiłam. – Potrząsnęła głową. – Może i tak powinnam je sprzedać, naprawdę, nikt nie zrobi dość. – Na chwilę zamilkła, a Lee postanowił się nie wtrącać. Popatrzyła na niego: – Naprawdę, zrobiliśmy wiele dobrego.
– Co mam zrobić? Oczekujesz na aplauz?
– Wsiądź na ten swój głupi motocykl i jedź w diabły z mojego życia!
– W porządku – powiedział spokojnie Lee. – Jeśli tak wysoko oceniasz to, co robiłaś, to jak się stało, że zostałaś świadkiem FBI?
Faith ukryła twarz w dłoniach, jakby się miała rozpłakać. Kiedy w końcu podniosła oczy, wyglądała na tak nieszczęśliwą, że Lee od razu poczuł, jak cały jego gniew gdzieś odpływa.
– Od jakiegoś czasu Danny zaczął się dziwnie zachowywać. Podejrzewałam, że może ktoś jest na jego tropie. To mnie piekielnie wystraszyło, nie chciałam iść do więzienia. Stale pytałam, co się dzieje, ale nie rozmawiał ze mną o tym. Wycofywał się, stawał się coraz bardziej podejrzliwy, w końcu nawet powiedział, żebym opuściła firmę. Po raz pierwszy od długiego czasu czułam się taka samotna. Tak, jakbym znowu straciła ojca.
– I wtedy poszłaś do FBI i próbowałaś dobić targu: ty za Buchanana.
– Nie! – wykrzyknęła. – Nigdy!
– To co?
– Jakieś sześć miesięcy temu było wiele wiadomości o tym, jak FBI rozpracowuje poważną sprawę dotyczącą korupcji wśród urzędników, włącznie z przypadkiem dostawcy broni, który przekupił kilku kongresmanów, żeby mu pomogli wygrać duże zamówienie rządowe. Kilku jego pracowników skontaktowało się z FBI i ujawniło całą sprawę. Co prawda wcześniej należeli do konspiracji, ale obiecano im niekaralność w zamian za zeznania i pomoc. Wydawało mi się to dobrym interesem. Pomyślałam, że może i ja dobiję targu. Ponieważ Danny mi nie ufał, postanowiłam to zrobić. W artykule pojawiło się nazwisko Brooke Reynolds, agentki prowadzącej sprawę, więc zadzwoniłam do niej. Nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać, ale jedno wiedziałam. Nie mogę powiedzieć wszystkiego od razu, żadnych nazwisk ani szczegółów, w każdym razie do chwili, aż się zorientuję w sytuacji. A miałam argument. Żeby coś z tego wyszło, potrzebowali żywego świadka, z głową pełną dat, nazwisk, spotkań, wyników głosowań i spraw.
– A Buchanan nic o tym nie wiedział?
– Pewnie nie, biorąc pod uwagę, że wynajął kogoś, by mnie zabił.
– Nie wiemy, czy to on.
– Przestań, Lee, a kto to mógłby być?
Lee przypomniał sobie mężczyzn, których widział na lotnisku. Urządzenie, które dostrzegł w ręku jednego z nich, było swego rodzaju nowoczesną dmuchawką. Lee widział pokaz tej broni na jednym z seminariów na temat antyterroryzmu. Broń i amunicja były wykonane wyłącznie z plastiku, żeby można było je przenieść przez wykrywacze metalu. Naciska się maleńki spust i sprężone powietrze wyrzuca niewielką igłę nasyconą trucizną, w rodzaju talu czy ulubionego narzędzia morderców wszystkich czasów, kurary, która działa tak cholernie szybko, że nie ma na nią znanego antidotum. W tłumie da się to zrobić w taki sposób, że morderca oddali się, zanim ofiara padnie.
– Mów dalej – zachęcał ją.