Выбрать главу

– Rozmawialiśmy też w oddziale banku, który pani odwiedziła. Powiedziała pani, by nie pozwolić na dostęp do skrzynki nikomu oprócz pani. Powiedziała pani też Anne Newman, żeby nikomu o tym nie mówiła, nawet nikomu z Biura.

– Nie chciałam, żeby ktokolwiek znalazł te pieniądze. To był dowód rzeczowy. Powiedziałam też Anne, żeby nic nie mówiła do czasu, aż pokopię głębiej. Dla jej ochrony, dopóki się nie dowiem, kto za tym stoi.

– A może chciała pani zyskać czas, żeby przywłaszczyć sobie te pieniądze? Ken nie żył, a Anne Newman najwyraźniej nawet nie wiedziała o tym, że jej mąż miał sejf. Byłaby pani jedyną osobą, która o tym wiedziała. – Massey patrzył prosto na nią. Jego wąskie oczy były jak dwa pociski trafiające w Reynolds.

– To dziwne – wtrącił się Fisher. – Newman umiera, pani natychmiast znajduje skrzynkę z tysiącami dolarów, którą miał pod fałszywym nazwiskiem, a w tym samym czasie rachunki, które pani kontroluje, zapełniają się setką tysięcy dolarów.

– Jeśli próbujecie w jakikolwiek sposób powiedzieć, że zabiłam Kena z powodu pieniędzy w tamtej skrzyni, to jesteście w absurdalnym błędzie. Anne zadzwoniła do mnie i prosiła o pomoc. Nigdy nie wiedziałam, że Ken miał depozyt w sejfie. Nie miałam najmniejszego pojęcia, co było w tej skrzynce do czasu, aż zginął.

– Tak pani twierdzi – powiedział Fisher.

– To prawda! – z przekonaniem odpowiedziała Reynolds. Spojrzała na Masseya. – Czy jestem formalnie o cokolwiek oskarżona?

– Musi pani zrozumieć, jak okropnie to wszystko wygląda. – Massey oparł się i założył ręce za głową. – Gdyby była pani na moim miejscu, jakie byłyby pani wnioski?

– Rozumiem, skąd mogły się wziąć wasze podejrzenia. Ale, proszę dać mi szansę…

– Jest pani zawieszona, agent Reynolds. – Massey zamknął akta i wstał. – Ze skutkiem natychmiastowym.

– Zawieszona? – Reynolds była zdziwiona. – Nie zostałam formalnie oskarżona, nie macie nawet dowodów na to, że zrobiłam cokolwiek złego. I wy mnie zawieszacie?

– Powinna być pani wdzięczna, że tylko tyle – powiedział Fisher.

– Fred – Reynolds podniosła się z krzesła – rozumiem, że mnie wycofujesz z tego zadania. Możesz mnie odesłać i w tym czasie zbadać sprawę, ale nie możesz mnie zawiesić. Całe Biuro pomyśli, że jestem winna. To nie jest w porządku.

– Proszę zwrócić odznakę i broń agentowi Fisherowi. – Twarz Masseya wcale nie zmiękła. – Nie może pani wrócić do swego gabinetu. I pod żadnym pozorem nie wolno pani opuszczać miasta.

Krew odpłynęła z twarzy Reynolds. Opadła na krzesło. Massey ruszył w kierunku drzwi.

– Wasze wielce podejrzane działania, w połączeniu z zabójstwem agenta i raportami o nieznanych ludziach podających się za agentów FBI nie dają mi możliwości przeniesienia was gdziekolwiek, Reynolds. Jeśli jest pani tak niewinna, jak pani twierdzi, to zostanie pani przywrócona na stanowisko bez, utraty pensji, starszeństwa i stanowiska. I zrobię wszystko, by pani reputacja nie była narażona na szwank. Jeśli jest pani winna, cóż, wie pani lepiej niż inni, co panią czeka. – Zamknął za sobą drzwi.

Reynolds wstałaby wyjść, ale Fisher zastąpił jej drogę.

– Odznakę i broń. Już.

Reyolds podała mu to i to. Czuła się tak, jakby oddawała jedno ze swoich dzieci. Spojrzała na triumfującego Fishera.

– Paul, spróbuj się aż tak nie cieszyć. Będziesz wyglądał jak głupek, kiedy zostanę uniewinniona.

– Uniewinniona? Będziesz miała szczęście, jeśli do wieczora nie zostaniesz aresztowana! Chcemy jednak, żeby ta sprawa była krystalicznie czysta. A jeśli miałabyś zamiar uciekać, to wiedz, że będziemy cię obserwować, więc nawet nie próbuj.

– Nawet bym o tym nie pomyślała. Chcę widzieć twoją minę, kiedy przyjdę odebrać broń i znaczek. Nie martw się, nie powiem ci, żebyś mnie wtedy pocałował w dupę.

Reynolds poszła korytarzem i wyszła z budynku, czując, że każda para oczu w całym Biurze się w nią wpatruje.

ROZDZIAŁ 37

Lee wstał wcześniej niż Faith, wykąpał się, przebrał, po czym stanął obok łóżka i patrzył na śpiącą kobietę. Przez kilka sekund pozwolił sobie na zapomnienie o wszystkim oprócz tej cudownej nocy. Wiedział, że zmieniła ona na zawsze jego życie. Ta myśl śmiertelnie go przeraziła.

Zszedł na dół. Jego ruchy były nieco spowolnione, niektóre części ciała bolały go tak, jak już dawno nic go nie bolało, i nie było to tylko wynikiem tańców. Poszedł do kuchni i nastawił wodę na kawę. Myślał o minionej nocy. Zgodnie ze swoimi zasadami Lee podjął poważne zobowiązanie wobec Faith. Może się to wydawać staroświeckim sentymentem, ale dla niego spanie z kobietą oznaczało, że czuje się wobec niej coś głębokiego i poważnego.

Nalał sobie filiżankę kawy i wyszedł na zewnątrz. Był już późny poranek, ciepły i słoneczny. Lee dostrzegł na horyzoncie ciemne chmury, a przed nimi dwusilnikowy samolot, podchodzący do lądowania z kolejną grupą pasażerów. Faith mówiła, że latem samoloty robią z dziesięć lotów dziennie, ale teraz były tylko trzy: rano, w południe i wczesnym wieczorem. Jak dotąd żaden z pasażerów nie został na ich ulicy. Odjeżdżali w różnych kierunkach, co bardzo cieszyło Lee.

Popijając kawę, doszedł do wniosku, że choć zna Faith zaledwie kilka dni, jego uczucie do niej rzeczywiście jest poważne. Pomyślał, że to wszystko jest dziwne. Ich znajomość rozpoczęła się na najbardziej niepewnym gruncie, jaki można sobie wyobrazić. Po tym, przez co musiał z nią przejść, był przekonany, że miałby prawo jej nienawidzić. Z kolei po tym, co on jej zrobił tamtej nocy – niezależnie od tego, czy był pijany, czy nie – miała prawo nim gardzić. Czyżby kochał Faith Lockhart? Wiedział, że w tej chwili chce być blisko niej, chce ją chronić, pilnować, żeby nie stała jej się krzywda.

Chciał trzymać ją za ręce, spędzać z nią każdą chwilę i – tak, czemu nie – kochać się z nią, z tak niewiarygodną energią, tyle razy, ile jego ciało byłoby zdolne znieść.

Z drugiej strony… uczestniczyła w przekupstwach urzędników rządowych i szukało jej FBI, między innymi zresztą. Tak, pomyślał z westchnieniem, wszystko się strasznie pokomplikowało. Właśnie wtedy, gdy zaczynało się między nimi Bóg wie co. Naprawdę, nie mogli ot, tak wejść do kościoła albo do sędziego pokoju, by udzielono im ślubu: „To prawda, ojcze, jesteśmy parą uciekinierów. Czy mógłbyś się pospieszyć?”

Lee przewrócił oczami i palnął się w czoło. Małżeństwo! Dobry Boże, czyżby zwariował? Może i rzeczywiście tak czuje, ale co z Faith? A jeśli zależy jej tylko na jednej nocy? Co prawda, wszelkie dane wskazywały na to, że tak nie jest. Czy ona go kocha? Może po prostu się zadurzyła, wpatrzona weń jako w swego obrońcę? Ostatnia noc mogła być spowodowana alkoholem, poczuciem niebezpieczeństwa albo po prostu zwykłą żądzą. Na pewno nie miał zamiaru zapytać jej o to, co czuje; miała dosyć kłopotów.

Skupił się na najbliższej przyszłości. Czy jazda hondą przez cały kraj do San Diego to dobry pomysł? Meksyk, Ameryka Południowa? Czuł się winny, kiedy myślał o rodzinie, którą miał tak zostawić. Pomyślał o czymś jeszcze: o swojej reputacji, o tym, co rodzina o nim pomyśli. Jeśli ucieknie, to trochę tak, jakby przyznawał się do winy. A jeśli ich złapią podczas ucieczki, kto im uwierzy?