Выбрать главу

– Agent FBI został zabity – poinformował swego przyjaciela i współpracownika.

– A Lockhart? – zapytał Winslow.

– Znikła. – Thornhill potrząsnął głową.

– Załatwiliśmy więc jednego z najlepszych ludzi Biura – podsumował krótko Winslow – i pozwoliliśmy uciec właściwemu celowi. – Stuknął lodem o szklankę. – To niedobrze, Bob. Reszta nie będzie zadowolona, gdy się o tym dowie.

– Żeby mieć pełny obraz, dodam, że nasz człowiek został postrzelony podczas akcji.

– Przez tego agenta?

– Nie – pokręcił głową Thornhill. – Ktoś jeszcze był tam tej nocy. Jak dotąd nieznany. Sierow złożył raport. Opisał mężczyznę, który tam był. W tej chwili tworzymy jego komputerowy portret. Wkrótce powinniśmy znać jego tożsamość.

– Czy jeszcze czegoś się od niego dowiemy?

– Nie teraz. Pan Sierow został na razie ukryty w bezpiecznym miejscu.

– Bob, wiesz, że Biuro użyje wszelkich sposobów, żeby go znaleźć.

– Zrobią wszystko, żeby odnaleźć Faith Lockhart.

– Kogo podejrzewają?

– Oczywiście Buchanana. To logiczne – odparł Thornhill.

– Co więc zrobimy z Buchananem?

– W tej chwili nic. Będziemy go informować o sprawie, to znaczy o naszej wersji. Jednocześnie każemy mu cały czas działać, a my będziemy się uważnie przyglądać FBI. Dziś rano Buchanan wyjeżdża z miasta, więc tu jesteśmy kryci. Jeśli jednak śledztwo FBI zanadto zbliży się do niego, to zafundujemy mu wczesną śmierć i dostarczymy naszym kolegom po fachu solidnych dowodów na to, jak Buchanan starał się zamordować Lockhart.

– A co z Lockhart? – zapytał Winslow.

– FBI ją znajdzie. W tym akurat są całkiem dobrzy, oczywiście na swój ograniczony sposób.

– Nie rozumiem, w czym miałoby to nam pomóc. Lockhart wszystko powie, Buchanan padnie i nas za sobą pociągnie.

– Nie sądzę – powiedział Thornhill. – Kiedy FBI ją znajdzie, to i my tam będziemy, jeśli nie znajdziemy jej wcześniej. Tym razem nie chybimy. Kiedy Lockhart umrze, to Buchanan będzie następny. Wtedy będziemy mogli działać według pierwotnego planu.

– Boże, żeby tylko zadziałał.

– Zadziała – skwitował Thornhill ze zwykłym optymizmem. Trzeba mieć pozytywne nastawienie, by tak długo jak on wytrwać w tym interesie.

ROZDZIAŁ 10

Lee wjechał w alejkę za domami i zatrzymał samochód. Uważnie rozglądał się po ciemnej okolicy. Niemal dwie godziny jeździli w kółko, aż zyskał pewność, że nikt ich nie śledzi. Wtedy zadzwonił z automatu na policję. W tej chwili czuł się względnie bezpiecznie, ale i tak cały czas rękę trzymał na rękojeści pistoletu, gotowy natychmiast wyjąć broń i wykończyć wrogów salwami swego śmiercionośnego SIG-a. To, oczywiście, żart.

Dzisiaj można zabijać z nieba za pomocą bomb sprytniejszych od człowieka. Lee zastanawiał się, czy podczas milisekund potrzebnych do spopielenia nieszczęśników mózg ludzki działa wystarczająco szybko, by wzniecić myśl, że to ręka Boga ich dosięgła, a nie coś sporządzonego przez idiotę, człowieka. Lee spojrzał w niebo, wypatrując sterowanego pocisku. W sumie, w zależności od tego, kto jest w całą tę sprawę zaangażowany, może to wcale nie być takie szalone.

– Co powiedziałeś policji? – zapytała Faith.

– Krótko i treściwie. Gdzie i co się zdarzyło.

– No i co?

– No i dyżurny był raczej sceptyczny, ale i tak robił co mógłby przetrzymać mnie przy telefonie.

– Czy to jest to bezpieczne miejsce, o którym mówiłeś? – Faith rozglądała się po ciemnej uliczce, zobaczyła szczeliny w murach, kubeł na śmieci i w oddali usłyszała odgłos kroków na chodniku.

– Nie, tu zostawimy samochód i przejdziemy w bezpieczne miejsce. Przypadkiem jest to moje mieszkanie.

– Gdzie jesteśmy?

– W Arlington. Obecnie to miejsce się cywilizuje, ale wciąż może tu być niebezpiecznie, zwłaszcza o tej porze nocy.

Nie oddalała się od niego, gdy szli uliczką ani kiedy doszli do następnej ulicy, która okazała się aleją ze starymi, ale dobrze utrzymanymi kamienicami.

– W którym domu mieszkasz?

– W tym dużym, na końcu tamtego rzędu. Właściciel jest na emeryturze i mieszka na Florydzie, ma jeszcze kilka innych domów. Pomagam mu radzić sobie z problemami, a on za to obniża mi czynsz.

Faith ruszyła aleją, ale Lee ją zatrzymał.

– Sekundę, najpierw sprawdzę.

– Nie zostawiaj mnie tu samej! – Chwyciła go za rękaw kurtki.

– Chcę się tylko upewnić, że nikt tam na nas nie czeka z niespodziewanym przyjęciem. Jeśli zauważysz coś niezwykłego, tylko krzyknij i natychmiast tu jestem.

Zniknął, a Faith ukryła się w załomie muru. Serce biło jej tak głośno, że niemal spodziewała się, iż jakieś okno otworzy się i w jej kierunku poleci but. Kiedy pomyślała, że nie wytrzyma już ani chwili dłużej, pojawił się Lee.

– W porządku, wygląda nieźle. Chodźmy.

Drzwi były zamknięte, ale Lee wyjął klucz i otwarł je. Faith zauważyła, że nad drzwiami była kamera wideo. Lee spojrzał w tym kierunku.

– To mój pomysł, lubię wiedzieć, kto do mnie przychodzi.

Weszli po schodach na najwyższe piętro, a następnie korytarzem do ostatnich drzwi po prawej stronie. W drzwiach były trzy zamki, Lee wszystkie otworzył i Faith usłyszała jakieś buczenie. Weszli do mieszkania. Na ścianie znajdowała się tablica alarmu, a nad nią kawałek błyszczącej miedzi. Lee zagiął miedzianą tarczę tak, że przykryła tablicę. Wsadził rękę pod płytkę i nacisnął jakieś przyciski, po czym buczenie ustało. Spojrzał na Faith, która nie spuszczała z niego oczu.

– Promieniowanie. Pewnie nie zrozumiesz.

– Chyba masz rację. – Uniosła brwi.

Faith zauważyła, że w tę samą ścianę wbudowany jest mały ekran wideo. Widać na nim było wejście do budynku. Z pewnością ekran był połączony z kamerą, którą widziała na dole.

Lee zamknął drzwi i oparł o nie rękę.

– Stal umieszczona w specjalnej framudze, którą sam zbudowałem. Nie ma znaczenia, jak mocny jest zamek, zazwyczaj pierwsza ustępuje framuga. Prezent gwiazdkowy dla złodziei od przemysłu budowlanego. Mam też niezawodne zamki w oknach, czujniki ruchu na zewnątrz, komórkowe wsparcie alarmowej linii telefonicznej. Będziemy tu bezpieczni.

– Wnoszę z tego, że raczej przejmujesz się swoim bezpieczeństwem – powiedziała.

– Nie, mam manię prześladowczą.

Faith usłyszała, że coś się zbliża korytarzem. Wzdrygnęła się, ale odetchnęła z ulgą na widok uśmiechu na twarzy Lee. Sekundę później pojawił się stary owczarek niemiecki. Lee poklepał wielkiego psa i bawił się z nim, a pies dosłownie owijał się wokół jego nóg. Jego pan obłaskawił go drapaniem po brzuchu.

– Hej, Maks, jak leci, chłopcze? – Lee poklepał Maksa po łbie, a pies z uczuciem polizał rękę swego pana.

– To najlepsze urządzenie ochronne, jakie kiedykolwiek wynaleziono. Nie trzeba się martwić o zasilanie, baterie mu nie wysiądą ani też nikt go nie nakłoni do zmiany pana.

– Mamy tu zostać?

– Chcesz coś zjeść albo wypić? – Lee popatrzył na nią. – Możemy o tym pogadać z pełnymi żołądkami.

– Gorąca herbata, z przyjemnością. Nie mogłabym spojrzeć teraz na jedzenie.