Lee siedział za stołem w kuchni i oceniał jej nowy wygląd.
– W porządku – powiedział z aprobatą.
– To twoje dzieło. – Spojrzała na jego wilgotne włosy i uderzyła ją pewna myśl. – Masz drugą łazienkę?
– Nie, tylko tę jedną. Wziąłem prysznic, kiedy spałaś. Nie użyłem suszarki, bo nie chciałem cię budzić. Zobaczysz, jestem bardzo troskliwą duszyczką.
Powoli się uspokajała. Straszne było dla niej to, że kręcił się tutaj, gdy ona spała w jego łóżku. Nagle pojawił się jej przed oczami obraz maniakalnego Lee Adamsa z nożyczkami w ręku, przyglądającego się, jak leży związana w łóżku, naga i bezbronna.
– Boże, musiałam rzeczywiście mocno spać – powiedziała od niechcenia.
– Spałaś. Ja również pozwoliłem sobie na małą drzemkę. – Dalej jej się przyglądał. – Wiesz, bez makijażu wyglądasz lepiej.
– Twoje kłamstwa są bardzo sympatyczne. – Faith uśmiechnęła się. Wygładziła koszulę. – Zawsze masz w mieszkaniu jakieś kobiece ubrania?
Lee wciągnął skarpetki i parę tenisówek. Miał na sobie dżinsy i biały T-shirt, który ciasno opinał jego klatkę piersiową. Faith dopiero teraz zauważyła, jak szeroki ma kark. Jego tors raptownie zwężał się w talii. Z kolei wydawało się, że jego uda rozsadzą materiał spodni. Lee zauważył, że Faith mu się przygląda, więc szybko odwróciła wzrok.
– To moja siostrzenica Rachel – wyjaśnił. – Uczy się w szkole prawa w Michigan. W zeszłym roku praktykowała tutaj w firmie prawniczej i mieszkała ze mną, bez czynszu. Co prawda, w ciągu wakacji zarobiła więcej niż ja w ciągu roku. Zostawiła niektóre rzeczy, bo prawdopodobnie wróci w przyszłe wakacje. Na szczęście jesteś mniej więcej tego samego wzrostu.
– Powiedz jej, żeby uważała. To miasto ma sposoby na niszczenie ludzi.
– Nie sądzę, żeby mogła mieć takie problemy jak ty. Chce zostać sędzią, więc nie może być poważnym przestępcą.
Twarz Faith poczerwieniała. Wzięła z suszarki kubek i nalała sobie kawy. Lee wstał.
– Słuchaj, to było niepotrzebne, przepraszam – powiedział.
– W gruncie rzeczy zasługuję nawet na gorsze opinie.
– Może i tak, ale zostawię ten zaszczyt innym.
Faith nalała i jemu kubek kawy i usiadła przy stole. Maks wszedł do kuchni i polizał jej rękę. Uśmiechnęła się i pogładziła szeroki łeb psa.
– Maks będzie miał opiekę?
– Wszystko załatwione. – Spojrzał na zegarek. – Niedługo otworzą bank. Mamy czas, żeby się spakować. Weźmiemy twoje rzeczy, pojedziemy na lotnisko, kupimy bilety i polecimy.
– Mogę zadzwonić i wszystko załatwić z lotniska. A może lepiej stąd?
– Nie. Mogą sprawdzać połączenia.
– Nie pomyślałam o tym.
– Musisz zacząć. – Pociągnął łyk kawy. – Mam nadzieję, że dom nadaje się do użytku.
– Będzie. Przypadkiem jestem jego właścicielem.
– Mały domek?
– Rzecz względna. Myślę, że będzie ci wygodnie.
– Nie jestem wymagający. – Zabrał kawę do sypialni i po paru minutach wrócił w błękitnej bluzie. Znikły wąsy i broda, a na głowie miał czapkę z daszkiem. Niósł małą plastikową torbę.
– Dowody naszej przemiany – wyjaśnił.
– Tak bez przebrania?
– Pani Carter przyzwyczaiła się do dziwnych godzin mojej aktywności, ale gdybym się pojawił, wyglądając jak ktoś inny, to tak wcześnie rano mogłaby się wystraszyć. Poza tym nie chcę, by mogła komukolwiek opisać, jak wyglądam.
– Rzeczywiście jesteś w tym dobry – rzekła z uznaniem Kaith. – To mnie pociesza.
Wezwał Maksa. Wielki pies posłusznie przyczłapał z małego pokoju do kuchni, przeciągnął się i usiadł obok pana.
– Jeśli zadzwoni telefon, nie odbieraj. I nie podchodź do okna.
Faith kiwnęła głową porozumiewawczo. Lee i Maks wyszli. Wzięła kawę i chodziła po małym mieszkaniu. Było to dziwne skrzyżowanie zabałaganionego pokoju w akademiku i domu dorosłej osoby. Tam, gdzie powinna być jadalnia, Lee urządził sobie małą siłownię. Nic eleganckiego, żadnych drogich i technicznie wyrafinowanych urządzeń, tylko sztangi, ławeczka z ciężarami i stojak. W jednym rogu znajdował się worek treningowy i gruszka bokserska, a na małym stoliku leżały porządnie ułożone rękawice do podnoszenia ciężarów, rękawice bokserskie, bandaże na ręce, ręczniki, a także pudełko białego proszku. W innym rogu leżała piłka lekarska.
Na ścianach wisiało kilka fotografii mężczyzn w białych mundurach marynarki wojennej. Z łatwością poznała na nich Lee. Kiedy miał osiemnaście lat, wyglądał niemal tak samo jak teraz, chociaż lata pożłobiły mu twarz, co sprawiało, że był jeszcze bardziej atrakcyjny, jeszcze bardziej uwodzicielski. Dlaczego starzenie jest tak cholernie korzystne dla mężczyzn, nie dla kobiet? Były tam jeszcze czarnobiałe zdjęcia Lee w ringu bokserskim. Na jednym z nich miał wzniesione ręce w geście zwycięstwa, na jego szerokiej piersi wisiał medal. Wyglądał na spokojnego, jakby spodziewał się wygranej, albo raczej jakby nie dopuszczał myśli o przegranej.
Faith lekko uderzyła ciężki worek luźno zaciśniętą pięścią i natychmiast rozbolały ją dłoń i nadgarstek. Od razu przypomniała sobie, jak wielkie i grube były ręce Lee, z knykciami przypominającymi miniaturowe pasmo górskie. Bardzo silny, pomysłowy, twardy mężczyzna. Mężczyzna, który potrafi przyjąć ból. Miała nadzieję, że będzie trzymał jej stronę.
Weszła do sypialni. Na stoliku nocnym obok łóżka był telefon komórkowy i przenośne urządzenie alarmowe. Poprzedniej nocy Faith była zbyt wyczerpana, by to zauważyć. Zastanawiała się, czy Lee sypia z pistoletem pod poduszką. Miał manię prześladowczą czy też wiedział coś, o czym reszta świata nie wiedziała?
Zastanowiło ją, czy Lee się nie boi, że mogłaby uciec. Wyszła z powrotem na korytarz. Frontowe wejście było kryte, widziałby ją, gdyby tędy wychodziła. Ale były jeszcze tylne drzwi, z kuchni do wyjścia awaryjnego. Podeszła do tych drzwi i spróbowała je otworzyć. Były zamknięte na zasuwę i zamek, z gatunku tych, które można otworzyć jedynie kluczem, nawet od środka. Okna też miały zamki zatrzaskowe. Zdenerwowało ją, że jest zamknięta, ale w gruncie rzeczy była w pułapce na długo przedtem, nim Lee Adams pojawił się w jej życiu.
Dalej rozglądała się po mieszkaniu. Uśmiechnęła się na widok kolekcji czarnych płyt w oryginalnych kopertach i oprawionego plakatu z Żądła. Wątpiłaby ten mężczyzna miał odtwarzacz płyt kompaktowych albo choćby telewizję kablową. Otwarła kolejne drzwi i weszła do pokoju. Nie zdążyła włączyć światła, bo jakiś dźwięk przykuł jej uwagę. Podeszła do okna, uchyliła leciutko zasłony i spojrzała na zewnątrz. Było już zupełnie jasno, choć niebo wciąż było szare i smutne. Nie dostrzegła nikogo, ale to nic nie znaczyło. Mogła być otoczona przez armię ludzi i też by o tym nie wiedziała.
W końcu włączyła światło i rozejrzała się ze zdziwieniem. Otaczały ją przegrody na akta, skomplikowany system telefoniczny i półki zapełnione instrukcjami. Na ścianie wisiała duża tablica z poprzypinanymi kartkami z notatkami, a na biurku leżały porządnie ułożone akta, kalendarz i typowe akcesoria biurowe. Najwyraźniej dom służył Lee także jako miejsce pracy.
Jeśli to było jego biuro, to mogły tu być i jej akta. Oceniła, że Lee nie wróci jeszcze przez parę minut, zaczęła więc ostrożnie przeglądać papiery na biurku. Potem przejrzała szuflady biurka, a następnie segregatory. Lee był doskonale zorganizowany i miał wielu klientów, przeważnie firmy prawnicze, jak wynikało z nagłówków akt. Pomyślała, że głównie są to adwokaci, bo oskarżyciele mają własne siły dochodzeniowe.