Jego wściekłość rosła. CIA nie mogła już nawet śledzić ludzi ani zakładać podsłuchów. Jeśli mieli jakieś podejrzenia, to musieli iść z tym do FBI i prosić o śledzenie, podsłuch czy cokolwiek. Jeśli wymagana była inwigilacja elektroniczna, to FBI musiało z tym iść do odpowiedniego urzędu i uzyskać autoryzację. CIA nie mogła nawet sama się tam zgłosić! Wielki Brat musi trzymać rękę na pulsie. Wszystko było ustawione na korzyść FBI.
Thornhill podkręcał się jeszcze bardziej. Przypomniał sobie, że ograniczenia CIA nie dotyczyły tylko spraw wewnętrznych: Agencja musiała uzyskać prezydencką autoryzację dla przeprowadzenia każdej tajnej operacji za granicą. Komisje nadzorcze Kongresu musiały być zawiadamiane w odpowiednim czasie o każdej takiej operacji. Ponieważ świat szpiegowski stawał się coraz bardziej skomplikowany, CIA i FBI coraz częściej na siebie wpadały, choćby w sporach dotyczących uprawnień, użycia świadków i informatorów i tak dalej. FBI powinno w zasadzie zajmować się tylko sprawami wewnętrznymi, ale wykonywało poważne zadania za granicą, zajmując się głównie antyterroryzmem i zwalczaniem handlu narkotykami, ale także zbieraniem i analizą informacji. I znowu był to strzał do bramki Agencji.
Czy może dziwić, że Thornhill nienawidził swych federalnych partnerów? Ci dranie byli wszędzie, rozrastali się jak rak. By jeszcze głębiej wbić gwóźdź w trumnę CIA, były agent FBI kierował teraz Centrum Bezpieczeństwa CIA, które przeprowadzało sprawdzanie całego obecnego i przyszłego personelu Agencji. A jeszcze wszyscy pracownicy CIA musieli wypełniać coroczne zeznania finansowe, które zawierały bardzo szczegółowe informacje.
Zanim dalsze rozmyślanie o takich bolesnych sprawach doprowadziłoby go do zawału, Thornhill zmusił się do skierowania uwagi na inny temat. Jeśli Buchanan wynajął tego prywatnego detektywa do śledzenia Lockhart, to mógł być ten mężczyzna, który zeszłej nocy znalazł się w chatce i który postrzelił Sierowa. Rana spowodowała trwałe uszkodzenie nerwu w ręce byłego kagebeowca i Thornhill rozkazałby wykończyć Rosjanina. Morderca do wynajęcia, który nie może już utrzymać broni wystarczająco stabilnie, by zabić, musiałby szukać innych sposobów zarabiania na życie i wobec tego stanowił potencjalne zagrożenie dla byłych zleceniodawców. Sierow był sam sobie winien, a Thornhill najbardziej wymagał od swoich ludzi odpowiedzialności.
Czyli ten cały Lee Adams znalazł się teraz w centrum rozmaitych spraw. Thornhill rozkazał już, by dokładnie sprawdzić akta tego człowieka. W czasach komputerów będzie miał na biurku kompletne dane za pół godziny albo i wcześniej. Miał już akta Adamsa na temat Faith Lockhart, które jego ludzie zabrali z mieszkania. Notatki wskazywały, że podejście detektywa do śledztwa było staranne i logiczne. Z punktu widzenia Thornhilla to i dobrze, i źle. Adams wykiwał też jego ludzi, a to nie jest łatwe. Dobre było to, że działał logicznie, powinien więc być otwarty na rozsądne propozycje, które w tym wypadku oznaczają pozostawienie go przy życiu.
Zapewne to Adams uciekł wtedy z Faith Lockhart. Nie zameldował o tym Buchananowi, dlatego Buchanan zostawił tę wiadomość. Było jasne, że Buchanan nie ma pojęcia o wydarzeniach ostatniej nocy, i Thornhill zrobi wszystko, by ten stan utrzymać.
Jak uciekli? Pociągiem? Wątpliwe. Pociągi są wolne i nie da się nimi wyjechać za ocean. Pociąg na lotnisko to była bardziej intrygująca możliwość. Albo taksówka. To wyglądało bardziej prawdopodobnie.
Thornhill usiadł wygodnie w krześle, gdy wszedł asystent z aktami, które zamówił. Choć wszystko w CIA było już skomputeryzowane, Thornhill wciąż lubił szelest papieru w rękach. Myślał dużo jaśniej, mając przed sobą papier, niż kiedy patrzył w ekran.
Wszystkie zwykłe miejsca były obstawione. A niezwykłe? Biorąc pod uwagę, że Adams jest zawodowym detektywem, mogą wraz z Lockhart uciekać pod fałszywymi nazwiskami, a nawet w przebraniu. Ludzie Thornhilla byli na wszystkich trzech lotniskach i na stacjach kolejowych, a przecież uciekinierzy mogli z łatwością wynająć samochód, pojechać do Nowego Jorku i tam wsiąść do samolotu. Albo też mogą pojechać na południe i zrobić to samo. Tak, to utrudnia ich złapanie.
Thornhill nienawidził pościgów tego rodzaju. Zbyt wiele miejsc do obstawienia, a na takie „uboczne” własne działania miał do dyspozycji tylko ograniczoną liczbę ludzi. Dobrze, że choć może działać niezależnie. Nikt, począwszy od dyrektora, nie pytał go o to, co robi. A gdyby nawet ktoś go zapytał, to mógł obejść każdą sprawę. Miał wyniki, z których wszyscy byli zadowoleni, i to była jego najsilniejsza broń.
Dużo prościej byłoby zwabić uciekinierów do siebie, najlepiej z pomocą właściwej przynęty. Trzeba tylko ją znaleźć, a to będzie wymagało większego namysłu. Lockhart nie ma rodziny, rodziców czy dzieci. Nie miał wystarczających danych na temat Adamsa, ale wkrótce będzie je miał. Jeśli ten facet po prostu przyłączył się do kobiety, to pewnie nie zechce poświęcić dla niej wszystkiego. Jeszcze nie. Należało więc skupić się na Adamsie. Można się z nim komunikować dzięki temu, że wiedzą, gdzie mieszka. Jeśli trzeba będzie przesłać mu dyskretnie wiadomość, będzie to możliwe.
Myśli Thornhilla wróciły do Buchanana. W tej chwili był w Filadelfii na spotkaniu z ważnym senatorem na temat tego, jak najlepiej zadbać o interesy jednego z klientów Buchanana. Na tego akurat senatora mieli dość kwitów, by sprawić, że najzwyczajniej się załamie i będzie błagał o darowanie mu jego marnego życia. A on był szczególną zadrą dla CIA, bo dawał im grosze z wysokości swojej Komisji Finansów. Pięknym za nadobne.
Thornhill wyobraził sobie, jak wchodzi do biur wszystkich tych potężnych polityków i pokazuje im zapisy wideo, taśmy magnetofonowe i papiery przedstawiające, jak wraz z Buchananem planują swoje drobne konspiracje, wszelkie szczegóły przyszłych zapłat, jak chętnie przystają na propozycje Buchanana w zamian za te pieniądze. Jak żałośnie tam wyglądają!
Dobry senatorze, czy zechciałby pan lizać moje buty, ty żałosny, jęczący cieniu ludzkiej istoty. A potem zrobisz to, co ci powiem, ani więcej, ani mniej, albo zdepczę cię szybciej, niż wymówisz „głosuj na mnie”.
Oczywiście, Thornhill nigdy tego nie powie. Ci ludzie domagają się szacunku, nawet jeśli na to nie zasługują. Powie im, że Danny Buchanan zniknął i zostawił te taśmy. CLA nie jest do końca zdecydowana, co ma zrobić z takimi dowodami, ale wydaje się, że powinni przesłać je do FBI. To jednak byłoby okropne, przecież tacy wspaniali ludzie nie mogą być winni przestępstw tego rodzaju. Kiedy FBI zaczyna ucztę, to dla wszystkich jest jasne, że skończy się to więzieniem. Jak miałoby to pomóc interesom państwa? Świat będzie się z nas śmiał, terroryści staną się bardziej pewni siebie w obliczu osłabionego przeciwnika. A środki są tak niewielkie. No, na przykład sama CIA ma za mało ludzi i pieniędzy, a jej obowiązki są nieuczciwie ograniczane. Może więc wspaniali ludzie mogliby coś w tej sprawie zrobić? Najlepiej na koszt FBI, tych drani, którzy z taką radością położyliby łapę na tych taśmach, by was zniszczyć. Jesteśmy wam bardzo wdzięczni, wspaniali przywódcy narodu. Wiemy, że zrozumiecie.
Pierwszym krokiem wielkiego planu Thornhilla było zmuszenie nowych sprzymierzeńców, by znaleźli sposób na całkowite usunięcie jakiejkolwiek obecności FBI w Agencji. Następnie budżet operacyjny CIA ma być zwiększony o pięćdziesiąt procent. To na początek. W następnym roku budżetowym pomyśli poważnie o pieniądzach. W przyszłości CIA będzie składała sprawozdania tylko połączonym komisjom wywiadu, a nie osobno komisjom Senatu i Izby, jak teraz. Dużo łatwiej przekonać jedną komisję. Następnie hierarchia agencji zbierających informacje wywiadowcze ma zostać wyprostowana raz na zawsze, a na szczycie tej piramidy będzie dyrektor Centralnej Agencji Wywiadowczej. FBI natomiast będzie tak nisko, jak tylko możliwe. Narzędzia, jakimi dysponuje Agencja, także zostaną znacznie wzmocnione. Śledztwo w kraju, tajne finansowanie i zbrojenie grup powstańczych, by obaliły nieprzyjaciół Stanów Zjednoczonych, nawet zabójstwa – to wszystko wróci do arsenału Thornhilla i jego kolegów. W tej chwili Thornhill pomyślał o pięciu głowach państw, których nagła śmierć sprawiłaby, że świat stanie się lepszy, bezpieczniejszy, bardziej ludzki. Najwyższy czas zdjąć ograniczenia z najlepszych i najzdolniejszych i pozwolić im znów zająć się swą pracą. Boże, to wszystko było tak blisko.