— Tak, proszę usiąść — powiedział szef rezydentury CIA — chciałem pani przedstawić naszego najlepszego case officer.
księcia Malko Linge.
Malko uścisnął długie, chłodne palce.
Dziewczyna usiadła naprzeciwko niego, pozwalając mu, stwierdzić, że nosi czarne majteczki.
Gdy usiadła, jej spódniczka przesunęła się aż na biodra. Jednak spuściła skromnie oczy.
— Pan Linge prowadzi śledztwo w sprawie pani izraelskiego przyjaciela, Odira Aszdota — wyjaśnił Amerykanin.
— Czy zgadza się pani?
Maureen potrząsnęła swoimi czarnymi włosami.
— Och, naturalnie.
Wbrew swojej prowokacyjnej powierzchowności, wyglądała na bardzo onieśmieloną.
Założyła nogę na nogę, a potem znowu zdjęła, jakby chciała lepiej zademonstrować, co nosi pod spodem.
— W takim razie — ciągnął szef rezydentury CIA — powie rzam mu panią.
O której godzinie kończy pani pracę?
— O piątej, lecz potem idę do fitness club.
— Nic nie szkodzi.
Czy może podać mu pani adres?
Maureen rzuciła na Malko ukradkowe spojrzenie.
— Oczywiście, sir.
Mieszkam pod numerem dwudziestymsiódmym, przy ulicy Dov Hoz, niezbyt daleko stąd.
Na pierwszym piętrze, moje nazwisko jest na domofonie.
— Będzie pani miała czas w porze kolacji?
— zapytał Malko.
Twarz Maureen Ascot rozjaśniła się.
— Oczywiście, sir.
— Bardzo dobrze — powiedział Malko.
— Przyjdę po panią około ósmej trzydzieści.
— Doskonale, sir.
— Dziękuję pani — zakończył JeffO’Reilly.
Maureen rozplotła swoje strzeliste nogi, obciągnęła spódniczkę i opuściła biuro z nieśmiałym uśmiechem, odprowadzana zachwyconym spojrzeniem Malko.
Po raz pierwszy po dano mu na srebrnej tacy seksbombę, która zabłądziła do dyplomacji.
— Ta młoda kobieta jest zachwycająca — powiedział, gdy tylko wyszła z pokoju.
Amerykanin uśmiechnął się wyrozumiale.
— Całkowicie się z panem zgadzam.
Przeprowadziłem swoje małe śledztwo. Miała już kilka przygód. Wydaje się, że prowadzi aktywne życie seksualne. Lecz jest znakomitą urzędniczką.
Oczywiście, jest trochę…
zbyt przesadna.
Mam nadzieję, że będzie panu mogła wyjaśnić kilka spraw.
— Ja też — powiedział Malko, wstając.
W każdym razie wieczór na pewno nie będzie stracony.
Malko miał kłopot z zaparkowaniem na ulicy Dov Hoz wy najętego w Sheratonie białego daewoo.
W centrum Tel Awiwu był okropny ruch.
Pod numerem dwudziestym siódmym stał mały trzypiętrowy blok, brudnobiały i raczej nieotynkowany.
Zadzwonił i słaby głos odpowiedział natychmiast.
— Na pierwszym piętrze.
Nie było windy.
Maureen Ascot czekała na niego w progu, trochę sztywna i jeszcze bardziej umalowana niż w dzień.
Za mieniła czarne mini na czerwone, ani trochę nie dłuższe i wydawało się, że z trudem utrzymuje równowagę w swoich pantoflach. Oszałamiająca.
Wprowadziła go do małego salonu, schludnego i bezosobowego.
Przez uchylone drzwi widać było łóżko.
— Czy chce się pan czegoś napić, sir’?
Maureen robiła wrażenie trochę onieśmielonej.
Malko uśmiechnął się do niej.
— Nazywam się Malko. Jeśli ma pani wódkę…
Niech pani nie będzie taka sztywna.
— Nie widuję zwykle osób tak ważnych jak Jeff O’Reilly i pan — wyjąkała.
— Jestem tylko sekretarką w dziale wizowym.
— Uroczą sekretarką — sprecyzował Malko, by rozładować atmosferę.
— Dziękuję — wybąkała.
Zaczerwieniła się jeszcze bardziej i zniknęła w kuchni.
Po chwili wróciła z butelką Stolicznej i Defendera.
Napełniła kieliszki i podała jeden z nich Malko.
— Oto pańska wódka, sir.
Ramiona miała prawie tak szerokie jak mężczyzna.
— Uprawia pani wiele sportów?
— zapytał Malko.
— Och, tak — powiedziała młoda kobieta, odprężając się trochę.
— Uwielbiam to. Trzeba dbać o ciało.
Malko skorzystał z okazji, by rozpocząć śledztwo.
— W ten sposób poznała pani swojego izraelskiego przyjaciela?
Tak, chodził do tego samego klubu co ja.
Pewnego dnia zaprosił mnie na kieliszek, a potem zjedliśmy kolację w Cafe Basii.
Jest tam dosyć przyjemnie i mają dobre hamburgery.
— I wyszła z nim pani dużo później?
Maureen spuściła oczy i opróżniła swój kieliszek jednym haustem, — Po kolacji — wyznała.
I jakby na swoje usprawiedliwienie dodała natychmiast głosem małej dziewczynki:
— Od ośmiu dni nie kochałam się z nikim…
— Czy to jest pani rekord?
— zapytał Malko rozbawiony.
— O nie, sir! Kiedyś musiałam się bez tego obywać prawie przez miesiąc, lecz wtedy byłam na placówce w jednym z krajów azjatyckich.
Nie lubię żółtych.
Anioł przeszedł i zniknął z łopotem skrzydeł, wobec rozwiązłości demonstrowanej z taką beztroską.
— Chodźmy na kolację — zaproponował Malko, kiedy skończył wódkę.
— Z przyjemnością, sir.
Stanowczo była niepoprawna.
— Chce pani pójść do Cafe Basil?
— zapytał — Tak jest.
Cafe Basil była dosyć ponurym lokalem, a jedzenie bardzieJj przypominało kantynę, niż trzygwiazdkową restaurację.
Był jednak w Izraelu.
Malko patrzył, jak Maureen Ascot pochłania z apetytem hamburgera, popijając go coca — colą.
Zastanawiał się, czy Szin Bet była już na ich tropie.
— Nie je pan? — spytała nagle dziewczyna.
— Nie jestem bardzo głodny — odparł Malko.
— Więc pospieszę się — powiedziała natychmiast.
— Potem zapraszam panią na kieliszek do baru w Yamou Park Plaża.
— To bardzo miłe z pana strony, sir.
Maureen skończyła jeść w ciągu trzydziestu sekund.
Malko obserwował ją, kiedy wsiadała do daewoo.
Jej piersi sterczały pod elegancką, czarną wełną swetra, a podciągnięta mini odsłaniała uda, aż po pachwiny.
Dziewczyna emanowała naturalną seksualnością, jak zwierzę.
Gdy znaleźli się w barze, Malko postanowił zrobić na Maureen wrażenie i zamówił butelkę Tattingera Comtes de Champagne Blanc de Blancs, rocznik 1996, co wyraźnie zachwyciło młodą kobietę.
Kiedy barman wyciągał korek, jej oczy błyszczały.
— Uwielbiam szampana — powiedziała.
— W Kalifornii mam zawsze Corbella w domu.
Malko zrezygnował z poinformowania jej, że Corbell miał się tak do Tattingera, jak merguez do fois de gras. Każdy był w swoim rodzaju.
Maureen opróżniła swój kielich z oczami zamkniętymi z rozkoszy, więc Malko napełnił go jej natychmiast powtórnie.
— Proszę mi opowiedzieć o Odirze Aszdocie — zażądał.
Sprowadzona z obłoków na ziemię dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
— Co pan chce wiedzieć?
— Wszystko.
— Nie wiem o niczym ważnym. Był w doskonałej formie, nie był praktykującym żydem, nie obchodził nawet szbasu i był wielkim idealistą.
— Tak? Co to znaczy?
— Zawsze mi mówił, że ma nadzieję, iż pewnego dnia Arabowie i Żydzi będą żyli razem w całkowitej zgodzie.
Był sabrą, urodzonym z matki Polki i ojca Tunezyjczyka. To był bardzo uczciwy chłopak, wielki patriota.
— Nigdy nie opowiadał o swojej pracy?
— Niewiele — powiedziała Maureen, gdy Malko po raz trzeci napełnił jej kieliszek szampanem.