— Mówił, że pracuje w administracji.
Kilka razy nie było go przez dwa dni, nigdy dłużej.
— Nigdy nie była pani u niego?
— Owszem, raz, w sobotę, kiedy byliśmy na plaży w pobliżu.
Mieszkał w małym studio, bardzo skromnym, z dużą ilością książek.
— Nigdy nie rozmawialiście o polityce?
— Niewiele. Mówił, że zabójstwo Rabina było hańbą dla jego kraju. Że to był człowiek nastawiony pokojowo.
Malko słuchał tych trochę rozczarowujących zwierzeń.
Bar opustoszał.
— Nie wiedziała pani, że pracował dla Szin Bet?
— Nie. Dokąd nie poprosił mnie o zorganizowanie mu spotkania z Jeffem O’Reilly.
— Nigdy nie pytał o panią, o pani pracę?
Maureen potrząsnęła przecząco głową.
— Nie. Chodziliśmy na koncerty, na plażę, do restauracji, na siłownię, poza tym…
Zamilkła.
— Co poza tym — naciskał Malko?
Dziewczyna spuściła oczy i powiedziała z westchnieniem:
— Spędzaliśmy dużo czasu w łóżku.
Widocznie jej związek z agentem Szin Bet był czysto prywatny. Jednak to, co mówiła, mogło wywołać u niej wyrzuty sumienia.
— Myśli pan, że on wróci?
— zapytała nieśmiało młoda kobieta.
— Tego nie wiem — odparł Malko.
Nagle założyła nogę na nogę i spuściła oczy, zaczerwieniona, ściskając uda, jakby powstrzymywała nagłą potrzebę.
Mal ko myśląc, że to atak chandry, nalał jej znowu trochę Tattingera, którego wypiła z taką samą jak przedtem łapczywością.
Uznał, że nie wyciągnie z niej nic więcej.
Przez kilka minut milczeli.
Potem Maureen Ascot podniosła głowę.
Miała dziwny wyraz twarzy i spłoszone spojrzenie, — Co się dzieje? — zapytał Malko, zaintrygowany zmianą jej nastroju.
Dziewczyna powiedziała głosem zmienionym, jakby nie swoim:
— Mam wielką ochotę kochać się z panem.
Malko wpatrywał się w nią oszołomiony, zastanawiając się, czy nie żartuje. Lekko pochylona do przodu Maureen utkwiła w nim nieruchome, prawie nieobecne spojrzenie. Widział, jak jej piersi unoszą się szybko pod czarnym swetrem. Powoli rozłożyła swoje długie nogi — na tyle, na ile pozwoliła jej na to wąska spódniczka — w geście tak nasyconym erotyzmem, że Mal ko dostał gęsiej skórki. Ciało młodej kobiety dosłownie dygotało. Cóż za dziwny koniec wieczora w tym pustym barze…Siedzieli w milczeniu jeszcze przez kilka minut, potem dziewczyna oprzytomniała i uśmiechnęła się speszona:
— Przepraszam.
Byłam szalona.
Malko, wciąż pod wrażeniem tej nagłej, bezwstydnej propozycji, poprosił o rachunek, podpisał go i wstał.
Maureen wyglądała, jakby połknęła kij.
Pragnął jej z całej siły, więc zamiast na parking poszedł w kierunku wind.
Dziewczyna szła za nim jak somnambuliczka.
Odsunął się, by pozwolić jej wejść do windy.
Oparła się o ścianę w głębi z niezrozumiałą rezerwą.
Malko nie wiedział już, co ma myśleć.
Drzwi windy się za mknęły.
W chwili, gdy kabina ruszyła, Maureen zrobiła krok do przodu i bez słowa cała przywarła do niego — od ust, gwałtownie brutalnie złączonych z jego ustami, aż po pantofle. Pocałunek wampirzycy, jej wzgórek łonowy władczo przyciśnięty do jego ciała, ramiona obejmujące jego szyję uściskiem boa dusiciela. Oderwała swoje usta od jego ust dopiero wówczas, gdy drzwi windy się otworzyły. Wychodząc z kabiny, zachwiała się tak mocno, że objął ją w talii, by nie straciła równowagi.
Zaledwie weszli do pokoju, Maureen wróciła do swoich pieszczot, jakby nigdy ich nie przerywała.
Kiedy musnął twarde koniuszki jej piersi, wydała cichy, szczenięcy skowyt.
Potem, nadal bez słowa, odsunęła się od niego, wzięła w obie ręce sweter i zdjęła go przez głowę, odsłaniając małe piersi z długimi, brunatnymi brodawkami. Następna była minispódniczka, potem rajstopy i majtki.
Naga znów zaczęła tulić się do Malko, całując go do utraty tchu i zdzierając przy tym z niego całe ubranie.W końcu upadła na łóżko, z szeroko rozłożonymi nogami i powiedziała natarczywie:
— Come, come into my pussy!
Gdy wszedł w nią, całkiem mokrą, wydała z siebie długie westchnienie, wbiła wzrok w sufit, a całym jej ciałem wstrząsnął długi dreszcz: tak silnej doznała rozkoszy.
Jednak to jej nie wystarczyło.
Jej biodra zaczęły się natychmiast poruszać. Ruchem powolnym, bardzo zmysłowym.
Uniosła swoje długie nogi i skrzyżowała je na plecach Malko.
Maszyna do uprawiania seksu, nienasycona i doskonale naoliwiona.
Odrywając usta od jego ust, westchnęła błagalnie:
— Powoli! Powoli! Nie kończ od razu.
To była długa jazda na czas.
Dwadzieścia razy Malko był bliski wytrysku.
Za każdym razem Maureen nieruchomiała, za trzymując go na progu rozkoszy, zawsze głęboko w niej zakleszczonego.
Z obojga lał się pot.
Kiedy Malko wycofał się, by ją wziąć od tyłu, dziewczyna z własnej inicjatywy opadła na czworaki, po czym rozsunęła obydwoma rękami pośladki w geście cudownie nieprzyzwoitym.
W tej pozycji rozlał się w końcu w niej do ostatniej kropli.
Nasycony i kompletnie wyczerpany spojrzał dyskretnie na swojego breitlinga.
Ich zapasy trwały czterdzieści pięć minut…
Maureen Ascot odzyskała oddech i powiedziała swoim głosem małej dziewczynki:
— Miałam taką ochotę! Od tak dawna się nie kochałam. A poza tym, jest coś niezwykłego w panu. Kiedy wziął mnie pan za ramię w samochodzie, miałam orgazm.
Gorąca kobieta!
Stłumił uczucie dumy, mówiąc sobie, że musi chwalić w ten sam sposób wszystkich swoich kochanków.
W każdym razie ta świeża zażyłość ułatwi mu dalsze działania.
— Jutro pojedziemy do Odira Aszdota. — powiedział Malko.
Malko Chodź tu, zajmij się moją cipką!
Po zjeździe z autostrady Ayalon, która kończy się niespodziewanie w labiryncie źle oznaczonych, małych uliczek, Malko stracił dwadzieścia minut, zanim znalazł dom Odira Aszdota w cichym zaułku, obrzeżonym małymi bungalowami.
Kiedy stanął pod numerem trzydziestym czwartym, Maureen Ascot wyglądała na bardzo zdenerwowaną.
— A jeśli on tam jest? — wymamrotała.
— To bardzo mało prawdopodobne — zapewnił ją Malko.
Przyjechał tu, by nie mieć sobie nic do zarzucenia, bez wielkiej nadziei, że ta wizyta przyniesie jakieś efekty.
Jeśli podejrzenia Jeffa O’Reilly były uzasadnione Szin Bet musiała „wyczyścić” wszystko, co miało związek z osobą Odira Aszdota.
Maureen westchnęła, rozplatała swoje długie nogi i wysiadła z samochodu.
Malko powiódł wzrokiem za jej strzelistą sylwetką.
Gdy odwróciła się, by mu posłać nieśmiały uśmiech, poczuł lekkie uderzenie gorąca w podbrzuszu.
Maureen Ascot była szczególnym zjawiskiem: zdrowym zwierzęciem, które żyje tylko po to, by zaspakajać popędy swojego ciała.
Całkowitym przeciwieństwem intelektualistki.
Została na noc w jego pokoju w Yamout Park Plaża i o świcie po dała mu siebie na śniadanie.
Jeszcze zupełnie rozespany, Malko poczuł, jak jej gorące usta objęły jego penisa z delikatnością waginy, doprowadzając go do wzwodu.
Potem klęcząc nad nim, Maureen zafundowała mu drugi i wyszukany seans miłości francuskiej, by w końcu siąść na nim okrakiem, ze zręcznością wprawnego jeźdźca.
Milimetr po milimetrze nabijała się na jego członka, leciutko wzdychając z zachwytu.
Osadziwszy go głęboko w sobie, przez chwilę pozostawała w bezruchu, jakby chciała ocenić rozmiary palika, który wypełniał jej wnętrze, zanim rozpoczęła szaloną jazdę, zasługującą na grand prix Diany.