Выбрать главу

W powiązaniu z nimi to, co mówił, nabierało tylko większego znaczenia.

Jednak brakowało jednego elementu w tej układance. Izraelczycy nie byli na tyle szaleni, by otwarcie zlikwidować Jasera Arafata. Jeśli hipoteza Nuseirata była trafna, pozostawało jeszcze coś o czym Malko powinien się dowiedzieć.

Bankier zamienił kilka słów po arabsku z żoną, uścisnął rękę Malko i ruszył do wyjścia, pozdrawiając po drodze Józefa, który siedział przy innym stoliku. Zahra odsunęła trochę nogę i wyjęła z torebki paczkę marlboro.

Malko zapalił jej papierosa swoją zapalniczką marki Zippo z emblematem CIA.

— Ja także panią zostawię — powiedział.

— Wraca pan do Jerozolimy?

— Tak. Chcę spędzić dzisiejszy wieczór w American Golony, a jutro wyjadę do Tel Awiwu.

Wydmuchnęła powoli kłąb dymu i powiedziała tonem pełnym niedomówień:

— Mam nadzieję, że jest pan zadowolony ze swojego pobytu w Ramalli.

Wpatrywała się w niego wyzywająco.

— Całkowicie — powiedział Malko.

— Mam nadzieję, że zobaczę panią jeszcze kiedyś.

— Inszallah… Chodźmy.

Józef zabierze pana na check point.

Podniosła się, prawie obojętna.

Tak jak Malko pragnął. Wyszli razem.

Patrzył, jak wsiada do swojego niebieskiego BMW coupe i przesyła mu dyskretny gest pożegnania.

Józef usiadł obok Malko w daewoo, uśmiechnięty i niewzruszony, po czym zaproponował:

— Pojedziemy przez skrzyżowanie Hąjoszi, tam jest mniej ludzi niż przy check point na głównej drodze.

Poprowadził Malko na szczyt małego wzgórza. Przed nimi palestyński check point umocniony workami z piaskiem pilnował wjazdu na drogę o dwóch jezdniach, rozdzielonych rzędem rachitycznych palm, która opadała łagodnie na dno niewielkiej doliny, by wznieść się następnie na przeciwległe zbocze. Przed nimi jeden z pasów ruchu był prawie zupełnie zagrodzony płonącym wrakiem autobusu. Józef zamienił kilka słów z palestyńskim żołnierzem i powiedział:

— Właściwie przejście jest dzisiaj zamknięte, ale pojedziemy to sprawdzić.

Niech pan jedzie bardzo wolno. Widzi pan biały budynek z czerwonym dachem po lewej stronie?

— Tak.

— To jest City Hotel, który oznacza początek strefy C. Stamtąd izraelscy snajperzy podburzają chebabi, by rzucali kamieniami w blokadę na dole.

Malko ruszył z prędkością dwudziestu kilometrów na godzinę, omijając resztki autobusu.

— Izraelska rakieta — stwierdził Józef.

— Nie mogę przejść z panem przez blokadę. Jednak z żółtą rejestracją wszystko będzie dobrze.

Tylko niech pan jedzie powoli i nie wysiada z samochodu, zbliżając się do blokady.

Po drugiej stronie doliny Malko zauważył dwa izraelskie land rovery z powiewającymi flagami, które poruszały się powoli.

W pobliżu kilku palestyńskich wyrostków czekało obok wielkiej sterty kamieni, pod osłoną zaimprowizowanej barykady z wraków samochodów, ułożonych jedne na drugich.

Malko zatrzymał się i Józef natychmiast wysiadł.

On także wysiadł, by się pożegnać z młodym Palestyńczykiem i nagle poczuł, że telefon komórkowy, który nosił przymocowany do paska spodni, upadł na ziemię.

W tej samej chwili Józef ruszył w jego stronę z wyciągniętą ręką.

Kiedy Malko pochylił się, by podnieść komórkę, usłyszał suchy trzask, głośny i daleki.

Podniósł się i zobaczył, jak tuż za nim Józef pada na ziemię z roztrzaskaną głową, w kałuży krwi.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Młodzi Palestyńczycy.

Przez kilka chwil Malko stał jak skamieniały, patrząc na Józefa, który upadł na ziemię niczym worek na śmieci, z rozbitą tą głową. Potem skierował wzrok na City Hotel, duży budynek po drugiej stronie granicy.

Nie zauważył żadnego śladu życia, a jednak strzał musiał paść właśnie stamtąd.

Ostre krzyki chłopaków ukrytych za barykadą sprawiły, że drgnął.

Chłopcy rzucili się w stronę ciała leżącego na drodze, wymachując kamieniami, gdy tymczasem jeden z nich gorączkowo rozmawiał przez telefon komórkowy.

Malko zdał sobie nagle sprawę, że on sam stanowi wspaniały cel i szybko schował się za daewoo.

Dwaj młodzi Palestyńczycy, klęczący obok Józefa, łkali, wykrzykując przy tym obelgi.

Większość ich kolegów zbiegła aż do granicy strefy A i zaczęła obrzucać kamieniami izraelskiego dżipa, zbyt oddalonego, by można go było dosięgnąć. Rozległo się kilka głośnych detonacji.

Izraelczycy odpowiedzieli granatami łzawiącymi i młodzi ludzie wycofali się, z wyjątkiem dwóch, którzy na pierwszej linii nadal rzucali swoimi śmiesznymi pociskami.

Z szaleńczo bijącym pulsem Malko ściskał w prawej ręce swoją komórkę i bał się poruszyć. Nieoczekiwanie pewny, że to do niego strzelano. Gdyby się nie schylił, on dostałby kule zamiast biednego Józefa.

Myśli w zawrotnym tempie przebiegały mu przez głowę.

W jaki sposób Izraelczycy mogli go wytropić i śledzić w tym wrogim wobec nich mieście?

Przerażająca rzeczywistość brutalnie dała mu o sobie znać: działając w tym kraju, zderzył się z aparatem państwa, nie podlegającym żadnemu prawu, wszechwładnym.

Wobec tego faktu spiskowa teoria wyłożona przez Ahmeda Nuseirata nabierała znaczenia.

Malko uznał, że chciano go zabić, by zniechęcić CIA do mieszania się w nie swoje sprawy.

Martwy agent, który dostał z powodu nadmiernej brawury zbłąkaną kulę.

Wiele było takich przypadków od początku drugiej intifady.

Dźwięk syreny kazał mu odwrócić głowę. Karetka zjeżdżała ze zbocza na pełnym gazie.

Zatrzymała się obok daewoo i natychmiast otoczyli ją palestyńscy chłopcy, którzy pomogli sanitariuszom przenieść na noszach do samochodu nieruchome ciało Józefa.

Malko podniósł się i wskoczył do swojego daewoo.

Jechał, kryjąc się za karetką, i dotarł z nią aż do palestyńskiej blokady, gdzie jeden z żołnierzy mówił po angielsku i wyjaśnił mu, jak ma wrócić na drogę numer sześćdziesiąt.

— You arę lucky — zauważył.

— Codziennie jest tak jak dzisiaj. Czatują na ostatnim piętrze City Hotel w strefie B, gdzie nie można po nich pójść.

Mają snajperów, wyposażonych w karabiny z lornetkami i tłumikami, dlatego nie można ustalić, skąd dokładnie strzelają…

Malko wydukał słowa podziękowania i ruszył przed siebie boczną, pustą drogą.

Kiedy położył ręce na kierownicy, zobaczył, że drżą.

Gdy dojechał do dużej drogi, włączył się w strumień pojazdów czekających cierpliwie, by przekroczyć check point naprzeciwko lotniska w Jerozolimie. Kolejka miała przy najmniej kilometr długości.

Kiedy znalazł się w American Colony zapadał zmierzch. Spędził na check point dwie godziny.

Izraelczycy przetrząsali systematycznie każdy samochód!

Mieli obsesję kamikadze.

Właśnie zamierzał wziąć prysznic, gdy zadzwonił telefon.

— Pan Linge?

— Tak.

— Tu Zahra Nuseirat. Dowiedziałam się o śmierci Józefa i jestem wstrząśnięta.

Co się stało?

Malko opowiedział jej o całym wydarzeniu i stwierdził:

— Miałem wrażenie, że to do mnie celowali.

Oddali tylko jeden strzał.

— To nic pewnego — odrzekła Palestynka.

— Czasami wybierają sobie ofiarę ot tak, tylko po to, żeby poćwiczyć.

Dzisiaj Ariel Szaron oznajmił, że Jaser Aq fat jest jedyną przeszkodą na drodze do pokoju i że znów nawiązał stosunki z terrorystami…

— Czy jest pani w Ramalli? — zapytał Malko.