Mógł się po prostu zdarzyć wypadek.
Kiedy strzelec wyborowy się wprawiał, palec ześlizgnął mu się z cyngla.
Wprawdzie w pobliżu nie było żadnej demonstracji, lecz to niczego nie dowodzi.
Poza tym Izraelczycy mogli z nieznanej przyczyny celować w Józefa.
Spotkanie z Jamalem Nassiwem nie rozproszyło wątpliwości Malko.
Szef służby bezpieczeństwa także powinien sobie zadać kilka pytań.
Twierdząc, że jego podwładny rozpracowywał siatkę Hamasu, zapewne nie mijał się z prawdą.
Chodziło jednak o zadanie zbyt delikatne, by miał ochotę zdradzić Mal ko więcej szczegółów.
Za często oskarżano Prewencyjną Służbę Bezpieczeństwa o to, że za pośrednictwem Amerykanów pracuje dla Izraelczyków, by Nassiw chciał udostępnić agento wi CIA swoje dokumenty…
Wschód był krainą pogłosek, prowokacji, teatrem cieni.
Nic nie było tutaj jednoznaczne.
Malko powiedział sobie, że jeżeli spotkanie z generałem el Husseinim nic nie da, wyjedzie z Gazy.
Atmosfera zaczynała mu ciążyć.
Podniósł głowę.
Fajsal Balaui wysiadł właśnie z windy i zmierzał w jego kierunku, ze swoim wyglądem zmartwionego błazna i z wysuniętym do przodu nosem.
— Niech pan kończy szybko śniadanie — rzucił.
— Generał el Husseini czeka na pana w swoim biurze.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Hani el Hassan nie tracił czasu.
Malko porzucił bez żalu prawie surowe jajko i betonowy rogalik i poszedł za Fajsalem Ba laui, który był do głębi przejęty tym spotkaniem.
— Jego zastępca zadzwonił na moją komórkę!
— wyjaśnił.
— Generał jest po Abu Amarze najpotężniejszym człowiekiem w Gazie.
I jest uczciwy, co się tutaj rzadko zdarza.
Przejeżdżali w obłoku kurzu przez obóz al Szati, chcąc dostać się na drogę nadmorską, gdzie ford galaxy mógłby wreszcie przekroczyć prędkość trzydziestu kilometrów na godzinę.
Fajsal uśmiechał się pod nosem.
— Jeśli Jamal Nassiw dowie się o pańskim spotkaniu z generałem el Husseinim, będzie wściekły.
Zwykle to on ma wyłącz ność na kontakty operacyjne z Amerykanami.
Generał widuje tylko wielkich szefów CIA, takich jak Georege Tenet.
I nie ufa nikomu.
To była szkoła Stasi.
— Czy mówi pan po niemiecku? — spytał Palestyńczyk.
Malko zaśmiał się.
— Oczywiście, jestem Austriakiem.
— Proszę z nim rozmawiać po niemiecku.
On to uwielbia.
Widać już było „piramidę”, w której miały swoją siedzibę jednostki służby bezpieczeństwa podległe Atepowi el Husseiniemu.
Majestatyczną jak pamiątka historii z Górnego Egiptu.
Dokładnie naprzeciwko, pośrodku kamienistej pustyni, ogromna karuzela, zupełnie nie na miejscu, psuła trochę widok.
Przed czarną, rozsuwaną bramą stali na warcie żołnierze.
Uprzedzeni o ich wizycie, pozwolili wjechać fordowi na dziedziniec.
Lśniący nowością budynek, wyposażony w eleganckie atrium, bardziej przypominał pałac, niż siedzibę służb wywiadowczych.
Zupełnie inaczej niż w gmachu, który zajmowała Prewencyjna Służba Bezpieczeństwa — tutaj nie było nikogo.
Potężny mężczyzna zaprowadził ich na czwarte piętro, gdzie przejął ich inny wąsacz, który umieścił Fajsala w małym saloniku, zanim zaprowadził Malko do biura raisa.
Generała Atep el Husseini wstał, by go przywitać.
— Welcome to Gaza — powiedział po angielsku.
— Proszę, niech pan usiądzie.
Wysoki, z bardzo krótkimi, oproszonymi siwizną włosami z twarzą pokrytą zmarszczkami, ubrany w ciemny garnitur bez krawata, generał wytwarzał wokół siebie atmosferę siły i spokoju.
Jego biuro było obszerne: ściany wyłożono boazerią i udekorowano dwoma dużymi flagami — palestyńską i proporcem Mukhabaratu.
Z czwartego i zarazem ostatniego piętra „piramidy” rozciągał się przez wielkie, przeszklone drzwi, wspaniały widok na Morze Śródziemne.
Można by sądzić, że trafiło się do Ambasady Amerykańskiej w Tel Awiwie.
Także i tutaj szyby były kuloodporne.
Dwaj współpracownicy generała, każdy z ramionami portowego dokera, patrzący ostrym wzrokiem, usiedli przy niskim stoliku i herbata zaczęła krążyć dookoła.
Po serii uwag na temat Gazy, generał el Husseini powiedział do Malko:
— Mój przyjaciel Hani el Hassan powiedział mi, że pracuje pan z Jeffem O’Reilly.
— To prawda.
— Spotkałem go w styczniu w Kairze, gdzie przyjechał z panem Georgem Tenetem, lecz nie widziałem go od tej pory.
— Jestem pewien, że nie mogłoby mu się przydarzyć nic lepszego od spotkania z panem — zapewnił Malko.
Palestyńczyk zwrócił na niego zaciekawione spojrzenie.
— Nie jest pan Amerykaninem?
— Nie, jestem Austriakiem.
— To znaczy, że mówi pan po niemiecku — ciągnął w tym języku.
— Oczywiście — odparł Malko, także po niemiecku.
— Lecz nie chciałbym, żeby pańscy współpracownicy czuli się wyłączeni z naszej rozmowy.
— Proszę się nie obawiać, Mahmud mówi doskonale po nie miecku.
Potężnie zbudowany, wąsaty mężczyzna siedzący naprzeciwko Malko uśmiechnął się szeroko.
To o niego chodziło.
Generał wypił łyk herbaty i mówił dalej:
— Co mogę dla pana zrobić?
— Pan mi to powinien powiedzieć odparł Malko.
— Najpierw wyjaśnię panu, co mnie sprowadza do Gazy.
Jeszcze raz opowiedział po kolei przebieg wydarzeń.
Generał słuchał go z twarzą pokerzysty, lecz Malko wyczuwał jego zainteresowanie.
Kiedy przerwał, generał zapytał natychmiast:
— Pan O’Reilly nie powiedział zatem Izraelczykom o tej zmianie?
— Oczywiście, że nie.
El Husseini z aprobatą lekko skinął głową.
— Wygląda na to, że stanowisko Amerykanów trochę się zmieniło.
— Ludzie się zmienili — podkreślił Malko.
— Jeff O’Reilly zrobił na mnie wrażenie bardzo obiektywnego i chętnego do współpracy z waszymi służbami.
Teraz chciałbym poznać pań skie zdanie.
Czy uważa pan obawy szefa rezydentury CIA za uzasadnione?
Po raz pierwszy palestyński generał lekko się uśmiechnął.
— Nie przedstawił mi pan żadnego dowodu.
Zaprezentował pan konstrukcję czysto teoretyczną, prawdopodobną, gdy się weźmie pod uwagę mentalność Izraelczyków.
Mogę panu tylko powiedzieć, że nie stwierdziłem żadnych oznak wzmożonej aktywności izraelskich agentów w Strefie Gazy.
Oczywiście, nie mam danych na temat ich operacji wojskowych.
Mogą tu wylądować śmigłowcami bojowymi w ciągu dziesięciu minut i wszystkich nas zabić.
Jednak z przyczyn politycznych jest to mało prawdopodobne.
— Potwierdza pan to, co powiedział mi Jamal Nassiw.
Generał okazał lekkie rozdrażnienie.
— Pan Nassiw nie jest najlepszym źródłem informacji o tym, co się dzieje w Gazie — powiedział cierpkim tonem.
— Zastanowię się nad tym, czego się od pana dowiedziałem.
I skontaktuję się z panem w razie potrzeby.
Czując, że za chwilę generał się pożegna, Malko pośpiesznie zadał ostatnie pytanie.
Wiedział, że musi „przygwoździć” Palestyńczyka.
— Czy pamięta pan sprawę Adnana Jassine? — zapytał.
Generał drgnął i posłał mu przenikliwe spojrzenie.
— Oczywiście. Dlaczego pan pyta?
— Wiem, że był pan wtedy w Tunisie, więc…