Jakiś oficer podszedł do Fajsala Balaui, który powiedział do Malko:
— To są ludzie generała el Husseiniego.
Pojedziemy z nimi.
Generał Atep el Husseini czekał na nich z posępnym wyrazem twarzy.
Długo ściskając rękę Malko, powiedział je dynie:
— Miał pan dużo szczęścia!
Widziałem wszystko od chwili wybuchu pierwszej rakiety.
Od razu pomyślałem o panu.
— Nie zauważyłem żadnego śmigłowca — rzekł Malko.
— Oczywiście — wyjaśnił generał — zostały poza naszą przestrzenią powietrzną.
Stosują się do porozumień z Oslo!
Lecz swoimi rakietami powietrze — ziemia mogą trafić do celu z od ległości piętnastu kilometrów.
Prawdopodobnie używają amerykańskich hellfire.
Miał pan szczęście: ostatnich dwóch ataków nikt nie przeżył.
Pasażerowie samochodów wierzyli, że zabezpieczy ich pancerna obudowa.
Proszę, niech pan to weźmie!
Generał podszedł do barku, wziął napoczętą butelkę koniaku Otard XO, nalał do dwóch kieliszków i podał pierwszy Malko, a drugi Fajsalowi.
Palestyńczyk odmówił: nie pił alkoholu.
Wobec tego generał wziął jego kieliszek i wypił.
— Kiedy zobaczyłem słup dymu — powiedział — pomyślałem, że już nigdy pana nie zobaczę…
— Lecz w jaki sposób, z tej odległości, mogli strzelać tak precyzyjnie?
— Mam własną koncepcję na ten temat — powiedział generał.
Moi ludzie sprawdzają właśnie szczątki samochodu.
Wszystkiego dowiemy się jutro…
Malko pozwolił, by koniak rozluźnił jego napięte mięśnie i nerwy.
Tym razem nie mogło być żadnych wątpliwości: Izraelczycy naprawdę chcieli go zabić.
A to znaczyło, że był na właściwym tropie.
— Dlaczego chciał się pan ze mną widzieć? — zapytał generała.
— Arafat zgodził się ze mną spotkać?
Atep el Husseini potrząsnął głową.
— Nie. Jeszcze nie.
Właśnie zanim będę z nim na ten temat rozmawiał, chciałem pomówić jeszcze raz z panem.
Ale teraz mam już niewiele czasu.
Spojrzał na zegarek.
— Niestety, nie mogę zostać dłużej, mam teraz ważne spotkanie.
Każę pana odwieźć do hotelu, by mógł pan ochłonąć, po tym, co was spotkało.
Dzisiaj Bóg pana prowadził, jak mówią Amerykanie…
Muszę zebrać trochę informacji na temat tego zamachu.
Zobaczymy się jutro.
Czekając na to spotkanie, proszę nie opuszczać Commodore.
Przyślę panu kogoś. I niech się panu nie śnią koszmary.
Było to zapewne palestyńskie poczucie humoru…
Zaszokowany Fajsa Balaui milczał jak karp.
Znaleźli się w opancerzonym mercedesie, eskortowani przez wąsatych mężczyzn.
Przez całą drogę Malko nie mógł się powstrzymać, by nie patrzeć w kierunku morza, gdzie słońce właśnie kończyło zachodzić.
Długo będzie miał przed oczami mały, czerwony błysk startującej rakiety hellfire, która wyglądała jak wielkie cygaro, zostawiające czerwone refleksy we mgle.
Malko wyszedł spod prysznica i przyglądał się przez okno łazienki pogrążonemu w ciemnościach Morzu Śródziemnemu.
Nie mógł się powstrzymać.
Ubrał się i spojrzał na breitlinga: duże, świecące wskazówki pokazywały, że jest wpółdo dziewiątej.
Umierał z głodu.
Perspektywa zjedzenia kolacji samotnie nie była pociągająca.
Fajsal wrócił do siebie w stanie nie do opisania, chociaż Malko obiecał, że CIA zrekom pensuje mu stratę forda galaxy.
Pomimo to, ręce Palestyńczyka wciąż drżały…
Nagle Malko przypomniał sobie o australijskiej dziennikarce i ojej zaproszeniu.
Zwykle jadała kolację w al Deira.
W każdym razie nie byłoby to gorsze niż Commodore.
Al Deira była właściwie równie ponura jak Commodore, ale jej sala restauracyjna robiła wrażenie trochę bardziej ożywionej.
Przy trzech lub czterech stolikach siedzieli goście.
Malko łatwo odszukał blond czuprynę Kyley Cam, która jadła kolację ze swoim kamerzystą przy stoliku stojącym w pobliżu wyjścia do ogrodu.
Podszedł od tyłu i lekko położył dłoń na jej ramieniu.
— Dobry wieczór! Spóźniłem się!
Drgnęła, odwróciła się, a kiedy zobaczyła Malko, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
— Och, jednak mógł pan przyjść!
Kamerzysta odłożył swój widelec i przyglądał się Malko, jakby ten przybywał z piekła…
— Przepraszam — powiedział Malko — spóźniłem się, ale miałem pewne kłopoty i nie mogłem pani uprzedzić.
— Nic poważnego, mam nadzieję?
— Nie, awaria na drodze.
— Myślałam, że wyjechał pan z Gazy.
Już na pana nie czekałam.
Ale proszę usiąść, niedawno zaczęliśmy jeść.
Kelner pojawił się już z menu, zawsze tym samym: sałatka i kebab.
Jedyna różnica polegała na tym, że mieli tu alkohol.
Kyley zwróciła się do Malko z drapieżnym uśmiechem.
— Cieszę się, że pana widzę! Nudziliśmy się tutaj śmiertelnie.
Chciałam wrócić do Jerozolimy, lecz mam wrażenie, że sytuacja tutaj jest napięta.
Dlatego moja skrzynka kontaktowa kazała mi zostać trochę dłużej.
A pan?
— Ja też zostanę jeszcze trochę…
Przyniesiono świeżutkie sałatki i Malko zaczął jeść…
Nagle jego spojrzenie padło na małe piersi Australijki, poruszające się swobodnie pod bluzką.
Poczuł napięcie w podbrzuszu i na kilka sekund ogarnęła go fala pierwotnych pragnień.
Młoda kobieta musiała zauważyć, że wyraz jego oczu się zmienił.
Zapytała:
— Co się stało?
— Nic — odpowiedział. — Uważam, że jest pani bardzo piękna.
Było tyle emocji w jego głosie, że kobieta wyglądała na za niepokojoną.
Nie mogła wiedzieć, że Malko był posłuszny swojemu zwykłemu odruchowi.
Każdy flirt ze śmiercią wyzwalał w nim nieodmiennie popęd płciowy.
Kamerzysta, wątły mężczyzna z zapadniętymi policzkami, z błękitnymi, prawie białymi oczami, z wielkim nosem zakończonym garbkiem i z cofniętym podbródkiem, ledwie się odzywał.
Kiedy skończył swój kebab, oznajmił, że idzie się położyć…Malko uznał, że raczej włóczyć się po knajpach.
Kyley wyjęła papierosa, którego zapalił jej swoją zapalniczką marki Zippo z emblematem CIA.
Kobieta westchnęła, wpatrując się w niego niewinnym spojrzeniem.
— Miło jest mieć towarzystwo.
— Nie była pani sama…
Wzruszyła ramionami.
— Och, Stan nie jest zbyt rozmowny. Ma wszystko w nosie.
Spędza całe godziny, bawiąc się swoją Play Station.
Od wyjazdu z Australii przygasł…Ja kocham podróże…
— Co na to mówi pani mąż?
Kobieta podniosła oczy ku niebu.
— Przyzwyczaił się…
Pracuje w radiu i jest wielkim domatorem…
— Nie jest zazdrosny?
— Ma do mnie zaufanie.
Typowa odpowiedź wszystkich niewiernych kobiet…
W sali restauracyjnej nie było nikogo i kelner przyniósł rachunek.
Kyley Cam spytała Malko:
— Wypije pan kieliszek?
— Chętnie.
Mimo wszystko przyjemny był ten wypoczynek w towarzystwie młodej i ładnej kobiety, po tym, jak znalazł się w zasięgu ręki nieba lub piekła.
W końcu młoda dziennikarka, chociaż szczupła, była bardzo apetyczna.
Zawołała kelnera i szeptała mu coś do ucha.
Potrząsnął przecząco głową, więc zwróciła się do Malko zmartwiona: