Выбрать главу

I przeprosić go w łóżku.

— Czy tylko pan wie, kto jest tym „kretem” Hamasu?

— Tak.

— Dlaczego pan nie powiedział o tym Jaserowi Arafatowi?

— A dlaczego miałbym to zrobić?

To jest wewnętrzna sprawa Palestyńczyków.

Gdybym zaaresztował Leilę, Harnaś zastąpiłby ją kimś innym.

Są najlepiej zorganizowani, najbardziej odizolowani.

Nawet Izraelczycy nie poradzili sobie z nimi.

Działają trochę podobnie jak kiedyś komuniści.

W jego ustach był to wielki komplement.

W tej rozmowie prowadzonej półgłosem, po niemiecku, w pustym mieszkaniu, było coś surrealistycznego.

— W każdym razie — zauważył Malko — jeśli sprawy potoczyły się tak, jak pan myśli, nie posunęliśmy się wcale do przodu.

— Chwileczkę! — powiedział generał.

— Wcale nie jestem pewien, że Raszid Daud dostał polecenie od Leili.

Równie dobrze mógł być posłuszny swojemu szefowi.

— Dlaczego?

— Tego nie wiem — przyznał generał.

— Lecz w grę wchodzi wiele hipotez.

Najgorzej byłoby, gdyby się okazało, że Jamal Jassiw współpracuje z Izraelczykami…

Anioł przeszedł i zniknął ogarnięty zgrozą:

jeden z wysokich funkcjonariuszy palestyńskiej służby bezpieczeństwa „przekabacony” przez Izrael.

To wprowadzało zamęt.

Malko zastanowił się przez chwilę.

— Dlaczego Nassiw miałby pracować z Izraelczykami?

Atep el Husseini odpowiedział mu z wyrozumiałym uśmiechem:

— Dlaczego ludzie zdradzają?

Z żądzy zysku, z powodu ambicji, ze strachu, z frustracji…

Jamal Nassiw jest tylko człowiekiem.

— Zawsze powraca to samo pytanie: dla kogo pracował major Rażub.

kiedy został zabity?

— Nikt nie może odpowiedzieć na to pytanie, za wyjątkiem Nassiwa — powiedział generał.

— A Leila el Mugrabi?

— Prawie na pewno. Ponieważ należy do Hamasu.

— Dlaczego miałaby to powiedzieć?

Generał el Husseini zaciągnął się papierosem.

— Żeby ocalić swoją pozycję, a być może życie.

Tylko, że to mnie stawia w bardzo delikatnym położeniu.

Do tej pory byłem neutralny wobec Hamasu, Są mi za to wdzięczni.

Jest tylko jedna rzecz, która każe mi zmienić postępowanie: bezpieczeństwo Abu Amara.

Sądzę, że teraz mam wystarczającą ilość danych, by powiedzieć, że nasz przywódca jest w niebezpieczeństwie.

Moim zadaniem jest chronić go za każdą cenę.

Jutro rano wróci pan do swojego hotelu, ja natomiast zorientuję się, jak należy postąpić.

Proszę czekać, aż się z panem skontaktuję.

A teraz dam panu spać.

Zgniótł papierosa w popielniczce, wstał i wyszedł z salonu.

Malko usłyszał trzaśnięcie drzwi.

Miał kłopoty z zaśnięciem, chociaż mówił sobie, że znalazł ważnego sprzymierzeńca.

Malko z rozkoszą pozwalał, by ciepła woda spływała po jego ciele.

Spał oczywiście dobrze na materacu w apartamencie generała el Husseiniego, jednak nie było tam jeszcze nawet łazienki.

O świcie opuścił mieszkanie i szedł piechotą do chwili, gdy zatrzymała się obok niego taksówka i zabrała go do Commodore.

Nikt o niego nie pytał.

Ledwie wyszedł spod prysznica, gdy zadzwonił telefon komórkowy.

Był to Fajsal Balaui.

Palestyńczyk dzwonił do niego często tego ranka.

— Ciekawe było to spotkanie z Aminą? — zapytał.

— Dosyć ciekawe — powiedział Malko.

Widocznie Fajsal nic nie wiedział o pułapce.

— Jakie ma pan plany na dzisiaj? — był ciekawy Palestyńczyk.

— Jeszcze nie wiem — odpowiedział Malko.

— Ma pan jakieś propozycje?

— Zdaje się, będą chować męczennika — wyjaśnił Palestyńczyk.

— Jeśli to pana interesuje…

— Czemu nie?

W ten sposób miałby wypełniony dzień.

Fajsal przyjechał pół godziny później.

Malko poszedł za nim do jego nowego, żółtego mercedesa.

— Musimy się pospieszyć — powiedział Palestyńczyk — orszak pogrzebowy wyrusza sprzed szpitala Alszefa.

Pojechali na wschód i bardzo szybko usłyszeli głosy dobiegające przez megafon.

— Dalej pójdziemy pieszo — zaproponował Fajsal.

Niebieski mikrobus jechał powoli środkiem szosy.

Na jego dachu umocowano sześć ogromnych, czarnych głośników, które wyrzucały z siebie na przemian hasła propagandowe i muzykę wojskową.

Za samochodem szli w morzu sztandarów żałobnicy.

Malko i Fajsal trzymali się z boku.

Sześciu mężczyzn niosło nosze, na których leżały zwłoki owinięte w palestyńską flagę.

Zgodnie z arabskim zwyczajem twarz „męczennika” była odkryta.

Malko poczuł mrowienie wzdłuż krzyża: była to Amina Jawal.

Stał jak sparaliżowany, kiedy kondukt przechodził obok niego.

Amina Jawal, nawet jeśli chciała go zabić, nie była jego wrogiem.

Jego twarz zasłaniał falujący tłum, więc Malko od wrócił się do Fajsala, zupełnie obojętny.

— Chyba została zabita ostatniej nocy, w czasie ataku na po sterunek izraelski, zaraz po tym, jak się pan z nią widział.

To była bardzo odważna kobieta — powiedział Palestyńczyk.

— Bardzo wielu ludzi przyjdzie na cmentarz, żeby złożyć jej hołd.

Chce pan iść?

— Nie, dziękuję — odmówił Malko.

Odczuwał smutek, jak za każdym razem, kiedy śmierć stawała na jego drodze.

Utopie zabijają…

W milczeniu wrócili do żółtego mercedesa.

Potem Malko miał Palestyńczykowi coś do powiedzenia.

— Czy mógłbym się spotkać z przyjacielem, o którym pan mi mówił, tym z Hamasu?

— Tak — szybko odpowiedział Fajsal.

Po dwudziestu minutach zatrzymali się przed sklepem z meblami.

Na wystawie stały kapiące złotem i pokryte skajem fote le oraz masywne szafy, wszystko bardzo brzydkie.

Można było zrozumieć, dlaczego Romeo odnosi wielki sukces w Gazie.

Malko poszedł z Fajsalem do sklepu i zostawił go, by mógł po rozmawiać ze sprzedawcą.

Po kilku minutach Palestyńczyk wrócił.

— Nie zobaczymy się z nim.

Został zatrzymany przez Szin Bet przed trzema dniami, kiedy nielegalnie przekraczał „granicę” z materiałami wybuchowymi.

Mogą go skazać na co naj mniej pięć lat więzienia.

Ten mężczyzna to jego ojciec.

Stary Palestyńczyk przesuwał paciorki bursztynowego różańca, patrzył gdzieś w dal i nie dostrzegał Malko.

Agent CIA zbliżył się do istoty tutejszego konfliktu.

Strach Izraelczyków był odpowiedzią na nienawiść Palestyńczyków, a obie te reakcje zazębiały się i wzbudzały bez końca.

Wyszli ze sklepu na palcach.

Fajsal wyglądał na zbitego z tropu.

Na tomiast Malko miał dziwne uczucie:

z całych sił przeklinając bezczynność, na którą został skazany w Gazie, wiedział teraz, że sama jego obecność przeszkadza Izraelczykom.

Nie rozumiał jednak dlaczego.

Sytuacja była niezwykła, ponieważ był w niebezpieczeństwie, chociaż nie prowadził żadnego do chodzenia.

Teraz generał el Husseini sprowadził śledztwo na właściwe tory…

Lecz gdyby nie obecność Malko w Gazie, nic by się nie stało.

Dał sobie jeszcze czterdzieści osiem godzin.

Zaabsorbowany swoimi myślami, ledwie usłyszał, jak Fajsal Balaui zaproponował, by pojechali do al Muntada i spróbowali się spotkać raz jeszcze z szefem protokołu, w sprawie ewentualnej audiencji u Jasera Arafata.