Выбрать главу

Odwrócił się, z nożem o długim ostrzu w ręku i podszedł do niej.

Dziewczyna dostała gęsiej skórki, gdy wsunął jej metalowy czubek noża pod bluzkę.

Kontakt z zimnym ostrzem przyprawił ją o dreszcz.

Torturujący zręcznie rozciął bluzkę na pół, po czym zupełnie ją roz szarpał, pozwalając kawałkom opadać na podłogę.

Leila została w samym staniku.

Prowadzone sprawnymi rękami rzeźnika ostrze dotykało czasami skóry dziewczyny, lecz ani razu jej nie zraniło.

Daud usprawiedliwił się z uśmiechem:

— Powinienem ci ją kazać przedtem zdjąć…

Kiedy ostatni kawałek tkaniny spadł na podłogę, przerwał, by się przyjrzeć biustonoszowi z czarnej koronki, dobrze wypełnionemu, z bardzo mocno wyciętymi miseczkami. Nie wiadomo dlaczego, to spojrzenie przeraziło ją bardziej niż cała reszta.

To nie był mężczyzna owładnięty pożądaniem, lecz chory człowiek.

Raszid znów pochylił się nad nią, wsuwając ostrze swojego noża pomiędzy miseczki biustonosza.

Mały ruch nadgarstka i przecięty na pół biustonosz rozchylił się, odsłaniając całe piersi.

Palestyńczyk pracował nadal, odcinając ramiączka, które rzucił na podłogę.

Pierś Leili była naga.

Raszid odwrócił się w stronę blatu i odłożył nóż.

Dziewczyna poczuła chwilową ulgę.

Mogła myśleć tylko o tym, co się stanie za chwilę, poza tym miała pustkę w głowie.

Jak zwierzę prowadzone na rzeź.

Raszid podszedł do niej znowu, z pustymi rękami.

Lewą dłonią ujął prawą pierś Palestynki, jakby chciał ocenić jej wagę i powiedział tonem znawcy:

— Masz piękne piersi. To się rzadko zdarza.

Leila zamknęła oczy.

Nie po raz pierwszy mężczyzna dotykał w ten sposób jej piersi, lecz nigdy do tej pory nie miała ochoty zwymiotować.

W geście Raszida nie było śladu namiętności: był to dotyk odrażający, niczym muśnięcie węża.

Głos torturującego docierał do niej jak przez mgłę.

Znów otworzyła oczy i poczuła, że jej ciało omdlewa.

Palestyńczyk wciąż obejmował lewą ręką jej prawą pierś, unosząc ją trochę, jakby chciał uwydatnić w ten sposób urodę młodej Palestynki, lecz w prawej dłoni trzymał wyjęty z kieszeni, otwarty mały sekator.

Ich spojrzenia się spotkały.

Leila miała uczucie, jakby laser wwiercał się w jej mózg.

W gruncie rzeczy, kiedy starała się przeniknąć w strukturę Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa, nigdy nie przypuszczała, że może się znaleźć w niebezpieczeństwie.

Jej rodzina należała do najbardziej wpływowych w Gazie, zaś Jamal Nassiw był tylko młodym karierowiczem, bez większego znaczenia w tym środowisku.

Zetknięcie metalu z jej piersią sprawiło, że cofnęła się odruchowo.

Spojrzała w dół.

Delikatnie, jak ogrodnik przycinający krzaki róż, Raszid Daud ujął czubek jej piersi między ostrza sekatora.

— Dla kogo pracujesz? — zapytał.

— Dla… dla nikogo! — wymamrotała Leila.

Ostrza sekatora zamknęły się, odcinając nagle koniuszek piersi.

Leila el Mugrabi poczuła straszliwy ból, całym jej ciałem wstrząsnął dreszcz, silny jak wyładowanie elektryczne i straciła przytomność.

Malko spał źle i obudził się w złym humorze.

Jeszcze raz musiał się zadowolić czekaniem na nowiny od generała el Husseiniego.

Czas płynął coraz wolniej i agent CIA rzeczywiście czuł się jak zamknięty w klatce.

Był sfrustrowany koniecznością całkowitego podporządkowania się innym.

Zadzwonił telefon.

Była to Kyley Cam, która wypomniała mu, że nie mógł jej towarzyszyć poprzedniego wieczora.

Malko wymówił się zmęczeniem.

Bezczynność zaatakowała także jego libido.

— Za chwilę wyjeżdżam do al Muntada — poinformowała go dziennikarka.

— Czy przyjdzie pan dotrzymać mi towarzystwa?

— To właściwie nie jest wcale zajmujące — wymawiał się Malko, niezbyt zainteresowany wyczekiwaniem przed biurem Jasera Arafata.

— Dla mnie też to nie jest zabawne — westchnęła młoda kobieta — lecz w pana towarzystwie będzie mniej nudne.

Dobrze — powiedział Malko — przyjdę do pani.

W każdym razie był zdecydowany kochać się z nią, gdy Ky ley już się pozbędzie swojego kamerzysty.

Przy każdym wdechu Leila tłumiła jęk.

Najmniejsze naciągnięcie tkanki jej zmasakrowanych piersi wystarczyło, by od czuwała rwanie w całym tułowiu, a ich rozpalone końce sprawiały, że miała ochotę krzyczeć.

Próbowała oddychać płytko, jak staruszka.

Po zakończeniu „przesłuchania” Raszid Daud zostawił ją przymocowaną do żelaznego łóżka, z kajdankami przypiętymi do metalowej ramy, z rękami wyciągniętymi nad głową.

Miała jeszcze na sobie spódnicę, rajstopy, a nawet buty.

Krew zaschła jej na piersi, lecz potworny ból nie ustawał.

Wciąż „czuła” swoje sutki obcięte sekatorem…

Trzymała się dobrze tak długo, jak mogła, mówiąc sobie, że przede wszystkim nie może pokazać swojemu oprawcy, iż łatwo ustąpi.

W przeciwnym razie torturowałby ją nadal i musia łaby przyznać się do najgorszego: do swojej ledwie rozpoczętej współpracy z generałem el Husseinim.

Po drugim okaleczeniu piersi „przyznała się”.

Powiedziała o swojej przynależności do Hamasu i okolicznościach, które skłoniły ją, by przeniknąć w szeregi Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa.

Raszid Daud wyglądał na zadowolonego z jej zeznań.

Przede wszystkim miał coś, co mógł zanieść swojemu szefowi.

Oby to wystarczyło!

Nie dał jej ani jeść, ani pić, jednak najbardziej cierpiała z pragnienia.

Izba tortur była pogrążona w ciemnościach, a grube drzwi zatrzymywały wszystkie dźwięki.

Miała uczucie, że leży już w grobie.

Teraz myślała tylko o tym, żeby stąd wyjść, opatrzyć rany, nie cierpieć.

Nie mogła nawet spojrzeć na swoje okaleczone piersi.

Nie czuła ani nienawiści, ani strachu, nic po za odrazą i zobojętnieniem, które sprawiało, że miała pustkę w głowie.

Szare BMW stało naprzeciwko Commodore.

Dziesięć minut wcześniej nieznany głos, nie przedstawiając się, zaproponował Malko spotkanie na dole, przed hotelem.

Lecz oprócz Fajsala Balaui Malko nie znał w Gazie nikogo.

Otworzył tylne drzwi i wsunął się do środka.

Kierowca, wąsaty mężczyzna, którego już kiedyś widział, odwrócił się, by przesłać mu uśmiech, po czym odjechał.

Poza wyprawą do al Muntada na spotkanie z Kyley Cam, Malko nie ruszał się nigdzie.

Po co?

Jego bezimienny kierowca zostawił go przed niedokończonym budynkiem.

Natychmiast pojawił się jeden z ludzi generała el Husseiniego, by mu towarzyszyć do drzwi apartamentu.

Malko zadzwonił, a stara służąca otworzyła mu i zaprowadziła go do salonu.

Wszystko wskazywało na to, że przyszedł pierwszy.

Próbował zabić czas, przyglądając się światłom Gazy, lecz minęła niemal godzina, zanim usłyszał, że klucz obraca się w zamku.

Był to generał el Husseini, wyraźnie zmęczony.

Po stawił swoją teczkę, uścisną dłoń agenta, nalał sobie kieliszek Defendera Very Special Reserve i usiadł.

— Leila el Mugrabi dotrzymała słowa — oznajmił.

— Przekazała mi wczoraj raport Marwana Rażuba.

— I co? — zapytał niespokojnie Malko.

— Nie bardzo to rozumiem — wyznał generał.

— Rażub wytropił tajną komórkę Hamasu, której członkowie nie byli dotąd znani służbom bezpieczeństwa; teraz mam ich listę.