Gdyby to tylko od niego zależało, podniósłby słuchawkę telefonu, żeby wszystko odwołać. Nagle uświadomił sobie, że otwierając puszkę Pandorry, może uwolnić siły, których nikt nie będzie w stanie opanować.
Jednak zawsze był posłuszny i nie miał zwyczaju sprzeciwiać się rozkazom swoich przełożonych.
W końcu zgasił lampę i wyszedł z biura.
Zakotwiczony w niej tak mocno, jak to było możliwe, Mal ko widział w lustrze zielone oczy Kyley.
Przywierał całym swoim ciałem do ciała młodej kobiety, z penisem mocno wbitym między jej pośladki.
Zaczynała lubić ten sposób uprawiania miłości.
Ryba, którą zjedli na kolację, przynajmniej raz była znakomita i nawet bez alkoholu posiłek był niezły.
Potem znaleźli się w pokoju Malko.
Australijka robiła wrażenie wyjątkowo podnieconej, jakby piła.
Zażądała od Malko, byjąpieścił, zanim weźmie ją na wszystkie sposoby, „jak dziwkę”, dodała ze swoim dziwnym akcentem.
Malko miał wrażenie, że po raz pierwszy w życiu pozwoliła sobie na fantazje erotyczne.
Teraz, przywiązana do łóżka, z rozsuniętymi nogami, bawiła się w gwałt.
Malko leżał na niej i nigdy nie kochał się z nią tak wspaniale jak teraz, chociaż duchem przebywał daleko od tego pokoju i musiał uważać, by podniecenie go nie opuściło.
Kyley wygięła biodra, żeby mocniej poczuć w sobie jego członek i jęczała za każdym razem, kiedy przygważdżał ją do łóżka.
Dzwonek telefonu komórkowego Malko zabrzmiał jak grz mot.
— Och, nie!
Nie odbieraj — błagała Australijka — właśnie do chodzę!
— Muszę! — powiedział Malko.
Wyrwał się jej i poszedł odebrać telefon.
Nadąsana Kyley trzymała głowę w dłoniach.
— To ja — odezwał się poważnym głosem generał el Husseini.
— Do kogo należy przedmiot, który pan mi przysłał?
Po brzmieniu jego głosu Malko poznał, że w końcu trafił w sedno.
Natychmiast minęło całe podniecenie i jego członek opadł.
— To nie jest komórka — mówił generał.
— Zawiera nadajnik radiowy o wyjątkowej częstotliwości, z jakiej nie korzystają sieci telefoniczne.
Nadajnik wysyła sygnał, bardzo krótki i mocny.
Tego rodzaju przyrządów Izraelczycy używają do wybuchów na odległość.
Malko patrzył na wygięty łuk bioder Kyley z odrobiną żalu.
— Czy może pan być w Commodore za pół godziny?
— zapytał. — Przedstawię panu właścicielkę tej komórki.
— Przyjadę — obiecał generał.
Malko przerwał połączenie.
Ponieważ w pokoju był cicho włączony telewizor, Australijka nie mogła słyszeć rozmowy.
Malko znowu wyciągnął się na niej.
— Kto to był?
— Moje biuro w Nowym Jorku.
Pytają, kiedy wrócę.
— Kiedy wyjedziesz z Gazy?
Uśmiechnął się.
— Teraz to zależy od ciebie.
Z całą pewnością Kyley w najmniejszym stopniu nie domyślała się, czym się Malko naprawdę zajmuje.
W zetknięciu z ciepłym i jędrnym ciałem jego członek bardzo szybko się naprężył. Kiedy znowu znalazł się między jej pośladkami, Kyley wyrwał się jęk rozkoszy.
— Mam wrażenie, że stałam się dziwką.
I że nigdy się na prawdę nie kochałam, zanim cię poznałam.
W końcu Malko oderwał się od Australijki i położył się obok niej na łóżku.
Długo przyglądał się młodej kobiecie.
Widząc jego wyraz twarzy, zapytała:
— O co chodzi?
— Chciałbym cię o coś zapytać.
Zaśmiała się.
— O moich dawnych kochanków? Moje kangury, jak mówicie.
— Nie, o ciebie.
— Go ahead!
— Jesteś Żydówką, prawda?
Zobaczył, jak źrenice Kyley pokrywają się mgiełką.
Przyjęła cios. Potem zebrała się w sobie i powiedziała prawie normalnym głosem:
— Tak, oczywiście.
Dlaczego pytasz? Nie lubisz Żydów?
— Nie mam nic przeciwko nim.
Chciałbym wiedzieć, dlaczego nalegałaś, by twoi szefowie kazali ci pojechać do Jerozolimy. Przede wszystkim już tutaj byłaś, po drugie domagałaś się, żeby cię tutaj wysłali.
— Kto ci to powiedział?
— Stan, kamerzysta.
— Tak. I co z tego?
To moje życie.
— Co robisz w Gazie?
Dziennikarka zachmurzyła się i zapytała sucho, z całą pewnością zmieszana:
— Dlaczego mi zadajesz te wszystkie pytania?
Co cię to obchodzi?
Nagle ich porozumienie seksualne uleciało, jak bańka mydlana.
— Kyley — powiedział Malko — musisz mi powiedzieć prawdę.
Jeden z twoich telefonów komórkowych naprawdę jest nadajnikiem radiowym, służącym do odpalania ładunków wybuchowych na odległość.
Jesteś przez cały czas blisko Arafata, ponieważ czekasz na odpowiedni moment, by zrobić użytek z tego urządzenia.
Wczoraj wydawało ci się, że możesz to zrobić.
Wtedy kiedy mi powiedziałaś, że słyszysz sygnał swojej komórki.
Australijka przez kilka chwil trwała nieruchomo w milczeniu, a potem wybuchła:
— Co to za historia z komórką?
Gdzie ona jest?
— W rękach generała el Husseiniego, szefa Mukhabaratu.
Kyley wyglądała, jakby uderzył w nią piorun.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem, przestrachem i nienawiścią jednocze śnie. Teraz już Malko był pewien, że nigdy nie podejrzewała, jaki jest jego prawdziwy zawód.
Zresztą do wczoraj, z wzajemnością.
Oboje, wykonując swoje zadania, próbowali po prostu połączyć przyjemne z pożytecznym. Nawet jeśli Szin Bet dowiedziała się o ich związku — co nie było prawdą — nie mogła ostrzec młodej kobiety bez zwracania na nią uwagi.
Kyley Carn odzyskała w końcu głos i zapytała:
— Kim pan jest?
— Jestem agentem CIA — powiedział Malko.
— Przyjechałem do Gazy specjalnie po to, by prowadzić śledztwo na temat próby zamordowania Jasera Arafata.
Młoda kobieta zbladła.
Potem natychmiast się podniosła, naga, trzęsąc się z wściekłości i rzuciła:
— Pan jest zupełnie szalony!
Nie wiem, o czym pan mówi…
Błyskawicznie się ubrała.
Malko pozwolił jej na to.
Kiedy chciała wyjść z pokoju, powiedział:
— Ludzie generała el Husseiniego są na dole.
Czekają na panią.
Myślę, że powinna pani wysłuchać, co chcę powiedzieć.
W przeciwnym razie spotka panią coś bardzo nieprzyjemnego.
Australijka zatrzymała się przy drzwiach bez ruchu, z płonącym spojrzeniem. Jeszcze raz spróbowała zablefować:
— Zupełnie nie rozumiem, o czym pan mówi…
— Chcę pani coś zaproponować.
Wiem, że Izraelczycy chcą zabić Jasera Arafata.
Razem z palestyńskimi służbami bezpieczeństwa udało mi się częściowo uniemożliwić ich spisek. Pani może nam zdradzić resztę.
Jeżeli powie mi pani o wszystkim, co chcę wiedzieć, za godzinę wyjedzie pani do Izraela i nic się pani nie stanie. Jeżeli pani odmówi, generał el Husseini każe swoim ludziom sprawdzić, co pani wie, a ja nie będę mógł wtedy już nic dla pani zrobić.
Młoda kobieta stała przez kilka chwil w milczeniu, a potem wybuchła:
— Jest pan podły!
— Oboje jesteśmy profesjonalistami — odpowiedział Malko.
— Pani odpowiedź brzmi „tak” czy „nie”?
Zejdę z panią na dół.
Będzie pani miała czas do zastanowienia.
Przez cały czas, kiedy się ubierał, Kyley Cam czekała bez słowa, jakby jej ktoś zakleił usta.