Zwrócił się do celników.
– Możecie podrzeć te formularze.
Sculley uśmiechnął się i wyszedł. Nie był już na Bliskim Wschodzie. To było Dallas, tu Perot był Perotem.
Wszedł do autobusu i zobaczył Mary, Seana i Jennifer. Uściskał i wycałował ich wszystkich, po czym zapytał:
– Co słychać?
– Czeka na ciebie małe przyjęcie – powiedziała Mary. Autobus ruszył, ale nie zajechał daleko – zatrzymał się zaledwie kilkanaście jardów dalej, przy innej bramie, gdzie wszystkich poproszono o przejście z powrotem na lotnisko i zaprowadzono do drzwi z napisem „Pokój Concorde”.
Gdy weszli, blisko tysiącosobowy tłum powstał z miejsc, klaszcząc i wznosząc radosne okrzyki. Ktoś rozwinął wielki transparent, głoszący: „JOHN HOWELL – TATUŚNUMER l”.
John Coburn czuł się zawstydzony rozmiarami tłumu i jego reakcją. Świetny pomysł z tym autobusem, miał im umożliwić przywitanie się z rodzinami na osobności, przed przyjazdem tutaj. A kto to w ten sposób zorganizował? Oczywiście Stauffer.
Gdy przechodził przez salę, ludzie z tłumu wyciągali do niego ręce, mówiąc:
„Dobrze cię znowu widzieć!”, „Witaj w domu!” Uśmiechał się i ściskał podawane dłonie – był tam David Behne, był Dick Morrison, było wiele innych zamglonych twarzy i słów zlewających się w jedno potężne powitanie.
Gdy oczom zebranych ukazali się Paul i Bill w towarzystwie swoich żon i dzieci, radosne okrzyki przeszły w grzmot.
Ross Perot, stojąc przed tłumem, poczuł, jak napływają mu do oczu łzy. Był zmęczony bardziej niż kiedykolwiek w życiu, ale bezgranicznie szczęśliwy. Pomyślał o tym, ile szczęśliwych przypadków i ile zbiegów okoliczności przyczyniło się do tego, że wyprawa ratownicza w ogóle była możliwa – fakt, że znał Simonsa, że Simons był chętny dojazdy do Iranu, że wśród pracowników EDS byli weterani z Wietnamu i że oni też byli chętni, że załoga z szóstego piętra wiedziała, jak się zabrać do rzeczy dzięki doświadczeniu z Kampanii Jeńców Wojennych, że T. J. Marquezowi udało się wynająć samolot, że motłoch zaatakował więzienie Gasr…
Pomyślał też o wszystkich rzeczach, które mogły się nie udać. Przypomniał sobie przysłowie: sukces ma tysiąc ojców, ale porażka jest sierotą. Za kilka minut wstanie i powie tym ludziom o wszystkim, co się wydarzyło oraz w jaki sposób Paul i Bill zostali sprowadzeni do domu. Ciężko jednak będzie ująć w słowa ryzyko, które tyle razy podejmowano, i straszliwe koszty, gdyby wyprawa nie powiodła się i zakończyła w sądzie albo jeszcze gorzej. Przypomniał sobie dzień, w którym opuścił Teheran, kiedy przesądnie porównywał swoje szczęście do piasku przelatującego przez klepsydrę. Nagle zobaczył znowu tę klepsydrę, w której cały piasek był już jednak na dole. Uśmiechnął się do samego siebie, podniósł swą wyimaginowaną klepsydrę i odwrócił ją do góry nogami.
Simons nachylił się do ucha Perota.
– Pamięta pan, że miał mi pan zapłacić? – odezwał się.
Perot nigdy by o tym nie zapomniał. Pod wpływem lodowatego spojrzenia pułkownika można by zamarznąć.
– Jasne.
– Widzi pan to? – rzucił Simons, pokazując głową.
Przez tłum wiwatujących przyjaciół zbliżał się do nich Paul, niosąc w ramionach Ann Marie.
– Widzę.
– Właśnie dostałem zapłatę – oznajmił Simons i wyciągnął cygaro. W końcu sala uspokoiła się i Perot zaczął mówić. Zawołał Rashida i objął go ramieniem.
– Chcę, żebyście poznali głównego członka grupy ratowniczej – odezwał się do zebranych. – Jak powiedział pułkownik Simons, Rashid waży tylko sto czterdzieści funtów, ale ma w sobie pięćset funtów odwagi.
Ponownie rozległa się wrzawa, śmiechy i oklaski. Rashid rozejrzał się wokoło. Wiele, wiele razy myślał o przyjeździe do Ameryki – ale nigdy nawet w swych najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie takiego powitania.
Perot zaczął opowiadać. Słuchając, Paul poczuł się dziwnie skromnie. Nie on był bohaterem – to inni zasłużyli na to miano. On był tylko szczęściarzem. Należał po prostu do najlepszej grupy ludzi na całym świecie.
Bill rozejrzał się po tłumie i dostrzegł Rona Sperberga, swojego dobrego, starego przyjaciela i współpracownika. Sperberg miał na głowie wielki kowbojski kapelusz. „Wróciliśmy do Teksasu – pomyślał Bill. – To jest serce Stanów Zjednoczonych, najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi – nie dostaną nas tutaj.
Tym razem koszmar skończył się naprawdę. Jesteśmy z powrotem. Jesteśmy bezpieczni.
Jesteśmy w domu”.
EPILOG
Jay i Liz Coburn rozwiedli się. Kristi, druga córka, ta bardziej uczuciowa, wybrała życie z ojcem. Coburn został mianowany dyrektorem EDS do spraw zatrudnienia na kraj. We wrześniu 1982 r. wraz z Rossem Perotem juniorem jako pierwszy obleciał świat helikopterem. Maszyna, na której tego dokonali, znajduje się obecnie w National Air and Space Museum w Waszyngtonie. Nazywa się „Duch Teksasu”.
Paul został rewidentem księgowym EDS, a Bill dyrektorem Programu Pomocy Medycznej w Dziale Ochrony Zdrowia.
Joe Poche, Pat Sculley, Jim Schwebach, Ron Davis i Rashid nadal pracowali w EDS w różnych częściach świata. Żona Davisa, Marva, 18 lipca 1979 r. urodziła chłopca, Beniamina.
Keane Taylor został dyrektorem oddziału EDS w Holandii, gdzie przyszedł potem także Glenn Jackson. Gayden dalej był prezydentem EDS World, a przez to szefem Taylora.
John Howell został pełnoprawnym udziałowcem firmy Toma Luce’a – Hughes amp; Hill. Angela Howell 19 czerwca 1980 r. urodziła jeszcze jedno dziecko, dziewczynkę o imieniu Sarah.
Rich Gallagher l lipca 1979 r. opuścił EDS. Pochodząc ze wschodu USA, nigdy tak naprawdę nie czuł się jednym z chłopaków firmy. Dwaj inni pracownicy z tych samych stron – Lloyd Briggs i Paul Bucha – odeszli mniej więcej w tym samym czasie.
Również Ralph Boulware rozstał się z EDS.
Lulu May Perot, matka Rossa, zmarła 3 kwietnia 1979 r.
Ross Perot junior ukończył uniwersytet i na jesieni 1981 r. zaczął pracować dla swojego ojca. Rok później to samo zrobiła Nancy Perot. Sam Perot po prostu dalej robił coraz większe pieniądze. Jego nieruchomości zyskały na wartości, jego spółka naftowa znalazła nowe źródła, a EDS zdobywało coraz liczniejsze i większe kontrakty. Akcje EDS, wyceniane w okresie pobytu Paula i Billa w więzieniu na około osiemnaście dolarów za sztukę, cztery lata później były warte sześć razy tyle.
Pułkownik Simons zmarł 21 maja 1979 r., po serii zawałów serca. W ostatnich tygodniach życia jego nieodłączną towarzyszką stała się Anita Melton, wesoła stewardesa z Boeinga 707. Ich związek był dziwny, a zarazem tragiczny – nigdy nie zostali kochankami w sensie fizycznym, ale byli w sobie zakochani. Mieszkali razem w domku gościnnym, przy posiadłości Perota w Dallas. Ona uczyła go gotować, a on namówił ją do joggingu i mierzył jej czas. Dużo chodzili razem, trzymając się za ręce. Po śmierci Simonsa jego synowi Harry’emu i żonie Harry’ego Shawn urodził się chłopiec. Nazwali go Arthur Simons junior.
4 listopada 1979 r. ambasada USA w Teheranie została ponownie zaatakowana przez wojowniczych Irańczyków. Tym razem wzięli oni zakładników. Pięćdziesięciu dwóch obywateli amerykańskich przetrzymywano w zamknięciu przez ponad rok. Misja mająca na celu uwolnienie ich, zorganizowana przez prezydenta Cartera, znalazła swój sromotny koniec w pustyniach środkowego Iranu.
Wtedy jednak Carterowi nie pomagał Simons.
Dodatek
Sąd Okręgowy Stanów Zjednoczonych w północnym Teksasie, rejon Dallas.
Electronic Data Systems Corporation Iran (EDSCI)
Przeciw
Organizacji Ubezpieczeń Publicznych (SSO) Rządu Iranu,
Ministerstwu Zdrowia i Opieki Społecznej Rządu Iranu,