Tego wieczoru, kiedy był sam w mieszkaniu Taylora, zadzwonił do Dallas i poprosił Merva Stauffera.
Stauffer był, jak zawsze, w dobrym nastroju.
– Cześć, Jay! Jak się masz?
– W porządku.
– Cieszę się, że cię słyszę. Mam do ciebie prośbę. Masz coś do pisania?
– Jasne.
– OK. Honky Keith Goofball Zero Honky Dummy…
– Merv – przerwał mu Coburn.
– Co?
– Co ty u diabła gadasz?
– To kod, Jay.
– Co to takiego Honky Keith Goofball?
– H jak Honky, K jak Keith…
– Merv, H to Hotel, K to kilo…
– O! – powiedział Stauffer. – O, nie wiedziałem, że powinno się używać określonych słów… Coburn roześmiał się.
– Posłuchaj – rzekł. – Przed następnym telefonem poproś kogoś o wojskowy kod literowy.
Stauffer też się roześmiał.
– Oczywiście, że to zrobię – odparł. – Ale przypuszczam, że tym razem będziemy musieli posłużyć się moją wersją.
– Dobra, zaczynaj.
Coburn odebrał zakodowaną informację, a potem, wciąż używając kodu, przekazywał Staufferowi swoje miejsce pobytu i numer telefonu. Po skończeniu rozmowy rozszyfrował przekazaną mu przez Stauffera wiadomość.
Była dobra. Następnego dnia przylatywali do Teheranu Simons i Joe Poche.
11 stycznia, w dniu, w którym Coburn przyleciał do Teheranu a Perot odleciał do Londynu, mijał dokładnie drugi tydzień pobytu Paula i Billa w więzieniu.
W tym czasie raz byli pod prysznicem. Kiedy strażnicy dowiedzieli się, że jest ciepła woda, dali każdej celi pięć minut na kąpiel. Gdy mężczyźni zaczęli tłoczyć się w kabinach, aby choć na chwilę dostąpić rozkoszy bycia czystym i rozgrzanym, wszelkie uczucie wstydu poszło w kąt. Nie tylko umyli się, ale również wyprali swoją odzież.
Po tygodniu wyczerpały się butle z gazem w kuchence więziennej. Jedzenie złożone głównie z potraw mącznych i ubogie w warzywa, od tej pory było również zimne. Całe szczęście, że pozwolono im uzupełniać więzienny wikt pomarańczami, jabłkami i orzechami, które przynosili ze sobą odwiedzający.
Wieczorami przeważnie wyłączano elektryczność na godzinę lub dwie i wtedy więźniowie mogli używać świec lub latarek. W więzieniu było pełno wiceministrów, dostawców rządowych i biznesmenów teherańskich. W celi nr 5, wraz z Paulem i Billem, siedziało dwóch członków dworu cesarzowej, ostatnim zaś, który znalazł się w ich celi, był dr Siazi, który pracował w Ministerstwie Zdrowia pod kierownictwem dr Sheika jako dyrektor departamentu rehabilitacji. Dr Siazi był psychiatrą i wykorzystywał swoją wiedzę do polepszenia samopoczucia więźniów. Ciągle wymyślał gry i rozrywki, które miały urozmaicić codzienną monotonię. Wprowadził na przykład zwyczaj, zgodnie z którym każda osoba w celi przed przystąpieniem do obiadu musiała opowiedzieć jakiś dowcip. Kiedy dowiedział się, jak wysoką kaucję wyznaczono za Paula i Billa, zapewnił ich, że mogą spodziewać się wizyty Farrah Fawcett Majors, której męża wyceniono zaledwie na sześć milionów dolarów.
Paul nawiązał zadziwiająco serdeczne stosunki z „ojcem” celi, więźniem o najdłuższym stażu, który zgodnie z tradycją był zarazem starszym celi. Niski mężczyzna w podeszłym wieku, robił wszystko, co leżało w jego nader ograniczonych możliwościach, aby pomóc Amerykanom. Namawiał ich do jedzenia i przekupywał strażników, aby zdobyć dla nich choć trochę większe porcje. Znał zaledwie około tuzina słów po angielsku, Paul wprawdzie słabo mówił w farsi, ale jakoś udawało się im porozumieć. Paul dowiedział się, że jest znaczącym biznesmenem, właścicielem spółki budowlanej i hotelu w Londynie. Paul pokazał mu przyniesione przez Taylora fotografie Karen i Ann Marie, a staruszek nauczył się ich imion. Z tego, co Paul wiedział, jego rozmówca mógł być winien jak diabli wszystkiemu, co mu zarzucano, ale zainteresowanie i ciepło, jakie okazywał cudzoziemcom, dodało mu otuchy.
Paul był także wzruszony odwagą, jaką okazywali jego koledzy z EDS w Teheranie. Lloyd Brigss, który teraz poleciał do Nowego Jorku, Rich Gallagher, który w ogóle nie wyjechał, i Keane Taylor, który wrócił. Wszyscy oni narażali życie za każdym razem, kiedy jechali niespokojnymi ulicami do więzienia. Wszyscy ryzykowali, że Dadgar wpadnie na pomysł, aby zatrzymać ich jako dodatkowych zakładników. Paul czuł również szczególną wdzięczność dla Boba Younga, odkąd dowiedział się, że jest on w drodze do Teheranu, żona Boba bowiem urodziła właśnie dziecko i niewątpliwie było mu bardzo trudno narażać się na niebezpieczeństwo.
Paul myślał początkowo, że w każdej chwili może zostać zwolniony. Wmawiał sobie, że może wyjść każdego dnia.
Wypuszczono jednego ze współwięźniów, Lucia Randone’a, włoskiego inżyniera budowlanego, zatrudnionego przez spółkę budowlaną Condotti d’Aqua. Kiedy Randone odwiedził ich, przyniósł ze sobą dwie olbrzymie tabliczki włoskiej czekolady i powiedział Paulowi oraz Billowi, że rozmawiał o nich z ambasadorem Włoch w Teheranie. Ambasador obiecał, że spotka się ze swoim amerykańskim kolegą i podzieli się sekretem, jak wyciągać ludzi z irańskiego więzienia.
Największym jednak źródłem optymizmu Paula był Ahmad Houman, adwokat, wynajęty przez Briggsa, w miejsce prawników irańskich, którzy tak źle poradzili mu w sprawie kaucji. Z jakiegoś powodu przebywali w pokoju przyjęć więzienia, a nie w rozmównicy położonej w niskim budynku po drugiej stronie podwórka. Paul obawiał się, że może to źle wpłynąć na szczerość rozmowy pomiędzy adwokatem i klientem. Houmana jednak nie powstrzymywała obecność strażników więziennych.
– Dadgar próbuje wyrobić sobie nazwisko – oznajmił Irańczyk. Czy to było możliwe? Nadgorliwy urzędnik śledczy, który próbuje wywrzeć swoim antyamerykańskim zapałem wrażenie na swoich zwierzchnikach – a może rewolucjonistach?
– Urząd Dadgara jest bardzo wpływowy – ciągnął dalej Houman. – Ale w tym przypadku ma on za krótkie ręce. Nie miał podstaw, żeby was aresztować, a kaucja jest zbyt wygórowana – powiedział.
Houman wywarł na Paulu dobre wrażenie. Wyglądał na zręcznego i pewnego siebie.
– Więc co ma pan zamiar zrobić?
– Postaram się uzyskać zmniejszenie wysokości kaucji?
– W jaki sposób?
– Najpierw porozmawiam z Dadgarem. Mam nadzieję, że uda mi się wykazać mu, jak skandalicznie wysoka jest ta kaucja. A jeżeli będzie w dalszym ciągu nieprzejednany, udam się do jego zwierzchników w Ministerstwie Sprawiedliwości i przekonam ich o konieczności zmniejszenia kaucji.
– I jak długo, sądzi pan, to potrwa?
– Może tydzień.
Zajęło to więcej niż tydzień, ale Houman czynił postępy. Przyszedł do więzienia z informacją, że zwierzchnicy Dadgara z Ministerstwa Sprawiedliwości zgodzili się przekonać go, aby zmniejszył kaucję do sumy, którą EDS mogła zapłacić łatwo i szybko z funduszy znajdujących się w Iranie. Był pełen lekceważenia dla Dadgara i oznajmił triumfalnie, że sprawa zostanie sfinalizowana 11 stycznia podczas drugiego spotkania Paula i Billa z Dadgarem.
Rzeczywiście, tego dnia Dadgar zjawił się w więzieniu przed południem. Chciał, jak poprzednio, najpierw zobaczyć się z samym Paulem. Paul był we wspaniałym nastroju, kiedy strażnik prowadził go przez podwórko. „Dadgar to tylko nadgorliwy urzędnik śledczy – myślał – teraz został przywołany do porządku i będzie musiał wszystko odszczekać”.
Dadgar czekał na niego z tą samą tłumaczką, co poprzednio. Skinął chłodno głową i Paul usiadł „Nie wygląda na zbyt pokornego” – pomyślał.