Выбрать главу

Dadgar nie aresztował – jak na razie – innych pracowników EDS.

Howell nie potrzebował dodatkowych dowodów. Miał zamiar schodzić Dadgarowi z drogi, dopóki nie zorientuje się, jakie są zasady gry.

Tymczasem, o ósmej trzydzieści tego ranka, Dadgar zrobił nalot na „Bukareszt”.

Pojawił się wraz z szóstką współpracowników i zażądał okazania mu akt EDS. Howell, który ukrywał się w biurze na innym piętrze, zadzwonił do Houmana. Po krótkiej dyskusji irański prawnik doradził, aby cały personel EDS współpracował z Dadgarem.

Dadgar chciał zapoznać się z dokumentami Paula Chiapparone. Szafka w gabinecie sekretarza Paula była zamknięta i nikt nie mógł znaleźć klucza. Oczywiście spotęgowało to zainteresowanie Dadgara tymi papierami.

Keane Taylor rozwiązał problem w najprostszy sposób: wyłamał zamek szafki łomem.

W tym samym czasie Howell wymknął się z budynku, spotkał z dr Houmanem i poszedł do Ministerstwa Sprawiedliwości.

To również było paskudne przeżycie, ponieważ musiał przebijać się przez roznamiętniony tłum, demonstrujący przed Ministerstwem przeciwko przetrzymywaniu więźniów politycznych.

Howell i Houman mieli umówione spotkanie z dr Kianem, przełożonym Dadgara.

Howell oznajmił Kianowi, że EDS jest godną szacunku firmą, która nie popełniła żadnych przestępstw. Jest gotów współpracować w każdym prowadzonym postępowaniu, aby oczyścić przedsiębiorstwo ze stawianych mu zarzutów, pragnie jednak, aby pracowników EDS zwolniono z więzienia.

Kian oznajmił, iż polecił jednemu ze swoich zastępców, aby poprosił Dadgara o dokonanie rewizji sprawy.

Dla Howella nie oznaczało to niczego.

Rozmowa prowadzona była w farsi. Tłumaczył ją Houman. Irański adwokat powiedział, że Kian w zasadzie nie jest zupełnie przeciwny zmniejszeniu kaucji. Zdaniem Houmana można było liczyć, że zostanie zmniejszona do połowy.

Kian dał też Howellowi list upoważniający go do odwiedzenia Paula i Billa w więzieniu.

Spotkanie to było całkowicie bezowocne. Howell i tak był zachwycony tym, że Kian go nie aresztował.

Kiedy powrócił do „Bukaresztu”, dowiedział się, że Dadgar również nikogo nie zatrzymał.

Jego instynkt prawnika ciągle przestrzegał go przed spotkaniem z Dadgarem. Obecnie jednak owo instynktowne uczucie walczyło z drugą stroną jego osobowości: niecierpliwością. Były takie chwile, gdy Howella męczyły analizy, przygotowania, przewidywania i planowanie – chwile, kiedy chciał wyjść naprzeciw trudnościom, a nie jedynie myśleć o nich. Lubił przejmować inicjatywę, lubił, gdy przeciwnicy musieli reagować na jego posunięcia, a nie na odwrót. Skłonność ta była potęgowana obecnością w Teheranie Rossa Perota, który zawsze wstawał pierwszy z samego rana i siedział ludziom na karku pytając, co osiągnęli wczoraj i co zamierzają zrobić dzisiaj. Tak więc niecierpliwość przeważyła tym razem ostrożność – i Howell postanowił stawić czoło Dadgarowi.

Dlatego właśnie był przerażony.

Jeżeli jednak był nieszczęśliwy, to jego żona tym bardziej.

Angela Howell w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie widywała męża zbyt często. Większą część listopada i grudnia spędził w Teheranie próbując przekonać Ministerstwo, aby zapłaciło rachunek wystawiony przez EDS. Od chwili powrotu do Stanów przesiadywał w dyrekcji EDS, godzinami zajmując się sprawą Paula i Billa, chyba że pędził do Nowego Jorku na spotkania z prawnikami irańskimi. 31 grudnia rankiem Howell powrócił do domu po przepracowaniu całej nocy w EDS. Zastał tam Angelę tulącą w ramionach przed płonącym kominkiem dziewięciomiesięcznego Michaela. W domu było ciemno i zimno – burza śnieżna spowodowała awarię prądu. Przewiózł ich do mieszkania swojej siostry i znowu poleciał do Nowego Jorku.

Angela miała już tego wszystkiego po uszy i kiedy oznajmił jej, że znowu leci do Teheranu, bardzo ją to przygnębiło.

– Wiesz, co się tam dzieje – powiedziała. – Dlaczego musisz tam wrócić? Kłopot polegał na tym, że nie miał prostej odpowiedzi na to pytanie. Nie było również jasne, co właściwie ma tam robić. Miał wymyślić rozwiązanie problemu, ale nie wiedział jak. Gdyby powiedział: „Słuchaj, to trzeba zrobić, jest to mój obowiązek i tylko ja mogę się tym zająć”, może by go zrozumiała.

– John, jesteśmy rodziną. Potrzebuję twojej pomocy – stwierdziła, mając na myśli burze, przerwy w dopływie prądu i dziecko.

– Przykro mi, ale musisz sobie radzić, najlepiej jak potrafisz. Będziemy w kontakcie – Howell mógł jej powiedzieć tylko tyle.

Nie byli małżeństwem, które okazywałoby swoje uczucia wykrzykując nawzajem. Bardzo często, kiedy sprawiał jej przykrość pracując do późna, kiedy musiała siedzieć sama w domu i jeść obiad, który przygotowała dla niego, pewien chłód w jej zachowaniu był czymś najbardziej zbliżonym do kłótni. Ale było to gorsze, niż samotna kolacja – opuszczał ją i dziecko, kiedy potrzebowali go najbardziej.

Tego wieczoru mieli ze sobą długą rozmowę. Angela nie była może po niej szczęśliwsza, ale przynajmniej pogodzona z losem.

Od tej pory zadzwonił do niej kilka razy z Londynu i Teheranu. W dzienniku telewizyjnym widziała zamieszki i niepokoiła się o niego. Gdyby wiedziała, co on ma teraz zrobić, byłaby jeszcze bardziej zaniepokojona.

Przestał myśleć o kłopotach domowych i poszedł szukać Abolhasana. Abolhasan był najstarszym rangą irańskim pracownikiem EDS. Kiedy Lloyd Briggs odleciał do Nowego Jorku, Abolhasan kierował placówką irańską firmy (Rich Gallagher, jedyny Amerykanin, który tam pozostał, nie był dyrektorem). Potem powrócił Keane Taylor i przejął w pełni kierownictwo, czym Abolhasan poczuł się nieco urażony. Taylor nie był dyplomatą. (Bill Gayden, wspaniały prezes EDS World, puścił w obieg sarkastyczne zdanie: „wrażliwość weterana piechoty morskiej”). Powstały tarcia. Ale Howell dobrze zgadza] się z Abolhasanem, który nie tylko potrafił tłumaczyć z farsi, ale także wyjaśniał amerykańskim pracownikom perskie obyczaje i sposoby działania.

Dadgar znał ojca Abolhasana, zasłużonego prawnika. Abolhasana poznał podczas przesłuchania Paula i Billa. Dlatego też owego ranka Abolhasan spełniał rolę łącznika z urzędnikami śledczymi Dadgara. Polecono mu przy tym dopilnować, aby otrzymali wszystko, czego zażądają.

– Doszedłem do wniosku – powiedział Howell Abolhasanowi – że powinienem spotkać się z Dadgarem. Co o tym myślisz?

– Jasne – odparł Abolhasan. Miał żonę Amerykankę i mówił po angielsku z akcentem amerykańskim. – Nie sądzę, żeby był z tym jakiś problem.

– W porządku. No to chodźmy.

Abolhasan zaprowadził Howella do sali konferencyjnej Paula Chiapparone. Dadgar i jego pomocnicy siedzieli wokół wielkiego stołu, przeglądając dokumenty finansowe EDS. Abolhasan poprosił Dadgara, aby zechciał przejść do sąsiedniego pokoju – gabinetu Paula – a potem przedstawił Howella.

Dadgar przywitał go chłodno.

Usiedli przy stoliku w rogu gabinetu. Dadgar nie sprawiał na Howellu wrażenia jakiegoś potwora. Był to mężczyzna w średnim wieku raczej zmęczony i zaczynający łysieć.

Howell zaczął powtarzać Dadgarowi to samo, co mówił już dr Kianowi.

– EDS jest godną szacunku firmą, która nie uczyniła nic złego i jest gotowa współpracować z każdym prowadzącym dochodzenie. Nie może jednak tolerować przetrzymywania dwóch kierowników wyższego szczebla w więzieniu.