Выбрать главу

– Muszę… muszę iść… – mamrotała pod nosem.

– Proszę się niczym nie przejmować. Wszystko będzie dobrze.

Megan kiwnęła głową, jakby zrozumiała. Po chwili zasnęła, trzymając w dłoni rękę tajemniczego opiekuna.

Daniel siedział przy łóżku jeszcze kwadrans, żeby upewnić się, że Megan zasnęła na dobre. Następnie włożył jej dłoń pod kołdrę i wstał. Przed wyjściem spojrzał na wymizerowaną, trawioną gorączką twarz. Poczuł gwałtowne ukłucie w sercu.

– Co ja zrobiłem?! Co ja najlepszego zrobiłem?!

Kiedy Megan obudziła się ponownie, poczuła się tak, jakby została przeniesiona w czasy dzieciństwa. Znowu nie musiała się niczym martwić, ponieważ ktoś silniejszy i mądrzejszy od niej obiecał, że się o wszystko zatroszczy. Nie czuła się tak od szesnastego roku życia. Właśnie wtedy zginęli jej rodzice i musiała sama sobie radzić. Dzięki urodzie zaangażowano ją do jakiegoś pokazu, a później, po latach pracy i wyrzeczeń, została jedną z najlepszych modelek.

Właśnie wtedy, gdy była u szczytu sławy, poznała Briana Andersona. Od razu ją oczarował. Jednak to zauroczenie nie trwało długo. Wkrótce zrozumiała, że dla niego najważniejszy w życiu jest sukces. Pracował jako księgowy w znanej firmie, ale wciąż piął się w górę. Zaimponowała mu sława Megan. Uważał, że towarzystwo znanej modelki dodaje mu prestiżu. Ona sama jako człowiek znacznie mniej go interesowała.

Chciała z nim zerwać, kiedy odkryła, że jest w ciąży, ale właśnie wówczas Brian zaproponował małżeństwo. Zgodziła się w nadziei, że dziecko wpłynie na jakość ich związku. Pomyliła się tylko w jednym: ciąża i macierzyństwo rzeczywiście zmieniły ich stosunki, tyle że na gorsze. Brian zrobił jej dziką awanturę, kiedy oznajmiła, że chce odejść z zawodu. Jako zwykła żona i matka nie była dla niego atrakcyjna. Ich stosunki tak bardzo się pogorszyły, że zaczęła poważnie myśleć o rozwodzie. Postanowiła mimo to wytrwać jak najdłużej w małżeństwie dla dobra Tommy'ego. Dziecko przecież powinno mieć ojca!

Jednak pewnego dnia mąż przebrał wszelką miarę. Poprosił bowiem, żeby była miła dla jednego z jego klientów, zresztą wyjątkowo gburowatego i nieprzyjemnego.

– Czego ode mnie oczekujesz? – spytała. Mąż puścił do niej oko.

– Wiesz, jest samotny i lubi się zabawić. Sama coś wymyśl.

Ta kropla przepełniła czarę. Kiedy Brian wrócił wieczorem do domu, jej już tam nie było. Początkowo chciał załagodzić całą sytuację. Potem zagroził, że nie da jej ani grosza, a ona zgodziła się na to bez mrugnięcia okiem.

Oszczędności wystarczyło na pół roku. Później musiała wrócić do zawodu, zarabiając mniej niż poprzednio. Pracowała też jako hostessa. Oboje z synem byli jednak bardzo szczęśliwi, aż do momentu gdy nagle wszystko runęło w gruzy.

Przez te najtrudniejsze lata radziła sobie sama. Nikt jej nie pomagał. Od nikogo nie słyszała słów pociechy. Teraz czuła się tak, jakby ktoś zdjął z jej ramion olbrzymi ciężar.

Rozejrzała się dokoła. Znajdowała się w staroświeckim pokoju, przypominającym wnętrza ze starych fotografii. Niczego nie pamiętała, ale nie dziwiło jej to. Ostatnio często zmieniała miejsca pobytu i przestała zwracać na to uwagę. Czuła, że bolą ją kości i mięśnie. Miała wrażenie, że głowę ma wypchaną watą.

Drzwi wolno się otwarły i stanął w nich jej wróg. Megan chciała poderwać się z miejsca, lecz ołowiany ciężar ściągnął ją w dół.

– To pan?! Co pan tu robi?! – spytała, dysząc ciężko. Na jej czole pojawiły się krople potu.

– Jesteśmy w moim domu – wyjaśnił. – Przywiozłem panią tutaj z parku.

– Jak pan śmiał! – Próbowała włożyć w te słowa jak najwięcej złości, ale z trudem mogła mówić.

Podszedł do łóżka, żeby sprawdzić, czy ma gorączkę. W tej chwili najchętniej ugryzłaby go w rękę.

– Nie miałem wyjścia – powiedział. – W pani mieszkaniu roiło się od dziennikarzy. Pewnie jeszcze tam są. U mnie jest pani przynajmniej bezpieczna. Nikomu nie przyjdzie do głowy, by tu pani szukać. Chociaż, prawdę mówiąc, doktor Lang chciała wysłać panią do szpitala.

Dziewczyna zadrżała na dźwięk tego słowa.

– To szantaż – stwierdziła.

Keller odetchnął głęboko, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu machnął ręką.

– Zaraz przyniosę śniadanie – powiedział. – Łazienka jest za drzwiami. Proszę to włożyć, jeśli będzie pani z niej korzystać.

Wskazał włochaty szlafrok, przewieszony przez oparcie fotela, i wyszedł. Megan leżała jeszcze chwilę, chcąc zebrać siły, a następnie wstała. Zakręciło jej się w głowie, więc schwyciła za poręcz fotela. Posłusznie włożyła szlafrok i wolno ruszyła w stronę łazienki.

Uśmiechnęła się nieznacznie na widok dużej miedzianej wanny. Wielkie lustro pokazywało jakąś obcą twarz z podkrążonymi oczami. Nie przejęła się tym wcale. Już dawno przestała dbać o to, jak wygląda.

W drodze powrotnej musiała się trzymać ściany. Keller zastał ją jeszcze w przedpokoju. Postawił tacę na małym stoliku, na którym znajdował się jedynie telefon, i ujął ją za ramię.

– Pomogę pani – zaproponował.

Megan szarpnęła się, ale nie wypadło to przekonująco.

– Ręce przy sobie! – Krzyk załamał się w połowie i przeszedł w coś w rodzaju pisku. Jednak Keller puścił ją posłusznie i odsunął się od ściany.

Omal nie upadła. Zebrała jednak siły i dowlokła się do łóżka. Keller szedł za nią, a następnie postawił tacę na nocnym stoliku.

– Najpierw jedzenie – powiedział, wskazując mleczną zupę, pieczywo i miód. – A potem weźmie pani lekarstwa. To bardzo ważne.

Megan nie miała już siły do walki. Zjadła trochę zupy i kanapkę z miodem, a następnie przyjęła lekarstwa. Potem zapadła w głęboki sen. Daniel z przyjemnością obserwował jej twarz. Miał wrażenie, że mimo wyraźnych śladów wycieńczenia, Megan wygląda teraz lepiej. Jak dziecko, pomyślał. Zupełnie jak dziecko.

Spojrzał na zegarek. Dochodziła jedenasta. Masters musiał być teraz na odprawie u komisarza. To była najlepsza pora, żeby zadzwonić do Canveya.

Kumpel ucieszył się, kiedy usłyszał jego głos. Daniel wyjaśnił mu, o co chodzi, a wtedy nastrój starego policjanta zmienił się radykalnie.

– Chyba zwariowałeś! – powiedział dramatycznym szeptem. – Chcesz, żeby mnie również wylali z policji?!

– Wiem, że to niebezpieczne. – Daniel również zniżył głos do szeptu, chociaż jego akurat nikt nie mógł słyszeć. – Chcę je mieć tylko na jedną noc: Zwrócę wszystko jutro rano. Masters na pewno się nie połapie.

– Jeśli się połapie, to urwie mi głowę!

– Proszę. Naprawdę mi na tym zależy.

W końcu Canvey się zgodził. Zawdzięczał mu przecież życie. Daniel czekał niecierpliwie na jego przyjazd. W końcu, gdzieś koło szóstej wieczorem, gruba szara paczka trafiła w jego ręce.

– Bądź gotowy, kiedy zadzwonię jutro rano – powiedział Canvey. – Inaczej obaj popadniemy w kłopoty.

Daniel skinął głową i uścisnął mocno dłoń kolegi. Następnie przeszedł do pokoju, w którym znajdował się sprzęt audiowizualny. Było to jedyne pomieszczenie urządzone nowocześnie. Dopiero tutaj otworzył paczkę. Wyjął z niej kasety magnetofonowe i wideo z kolejnych przesłuchań w sprawie śmierci Graingera, a także notatki ze śledztwa.

Skopiowanie wszystkiego zajęło mu całą noc. Canvey zadzwonił przed siódmą. Daniel miał tylko dziesięć minut na spakowanie materiałów, ale na szczęście zdążył na czas.

Podziękował Canveyowi, który pewnie też nie zmrużył oka, a następnie przeszedł do kuchni, gdzie przygotował śniadanie dla Megan. Dziewczyna nie spała już, ale też nie była zbyt świadoma tego, co się z nią dzieje. Kaszlała sucho i rozglądała się wokół z niepokojem. Daniel podał jej lekarstwa i dopilnował, żeby popiła je mlekiem.