Dla Enge wszystko to było równie naturalne jak powietrze, którym oddychała, jak bogactwo przeplatających się, wzajemnie zależnych form życia otaczających ją zewsząd. Nieraz myślała o tym, wyciągała wnioski etyczne. Dzisiaj, po tym, co usłyszała, nie miała na to ochoty. Chwalenie się mordowaniem innych gatunków! Jakże pragnęła przekonać te nie czujące winy samochwały, wyjaśnić im znaczenie życia, zmusić, by zrozumiały okropieństwo popełnionych zbrodni. Życie równoważyło śmierć, jak morze równoważyło niebo. Jeśli ktoś zabija życie — to zabija siebie.
Uwagę Enge zwróciła fargi, która pociągnęła ją za związane ręce. Była zmieszana jej sytuacją, nie wiedziała, jak się do niej zwracać. Słyszała, że Enge należała do najważniejszych, ale teraz miała skrępowane nadgarstki, jak któraś z najniższych. Bez słów dotknęła Enge, by zwrócić jej uwagę. — Eistaą chce, byś przyszła — oznajmiła.
Gdy Enge weszła, Vaintè siedziała w pomieszczeniu utworzonym przez żywą korę miejskiego drzewa. Na stole obok niej leżały stworzenia-pamięci. Jedno z nich przyciskało mackę znad szczątkowych oczu do fałdy ugunkshaa, oznajmiciela-pamięci. Ugunkshaa mówił spokojnie, jednocześnie migała jego naturalna soczewka, ukazując czarno-biały obraz Yilanè, która kiedyś przemawiała do stworzenia-pamięci. Vaintè uciszyła ugunkshaa i wskazała Enge kamienny grot włóczni.
— Podejdź — rozkazała. Gdy Enge zbliżyła się, Vaintè uniosła w dłoni kamienne ostrze. Enge nie zlękła się i nie cofnęła. Vaintè ujęła ją pod ramię.
— Nie boisz się? Przekonasz się za chwilę, jak ostry jest ten odłamek kamienia. Równie ostry jak każdy z naszych struno-noży.
Przecięła więzy, uwalniając ręce Enge. Ta ostrożnie rozcierała podrażnioną skórę.
— Uwalniasz nas wszystkie? — spytała.
— Nie bądź zachłanna! Tylko ciebie, bo potrzebuję twej wiedzy.
— Nie pomogę ci w morderstwie.
— Nie musisz. Zabijanie skończone. — „Na razie” — pomyślała w duchu. Gdyby powiedziała to głośno, odsłoniłaby swe myśli. Była niezdolna do kłamstwa, samo to pojęcie było jej całkowicie obce. Nie sposób kłamać, gdy każdy ruch odsłania rzeczywiste znaczenie słów. Dla Yilanè jedynym sposobem ukrywania myśli było ich niewypowiadanie. Vaintè była mistrzynią w tej formie zatajania. Zastosowała ją teraz, bo potrzebowała pomocy Enge.
— Nadeszła pora nauki. Czy nie badałaś kiedyś stosowania języka?
— Wiesz, że tak, z Yilespei. Byłam jej pierwszą uczennicą.
— Byłaś. Pierwszą i najlepszą. Nim zgnilizna wkradła się do twego mózgu. Jeśli pamiętam, robiłaś różne głupie rzeczy, obserwowałaś, jak dzieci porozumiewają się między sobą, czasem naśladowałaś je, by zwrócić ich uwagę. Podejrzewam nawet, że podsłuchiwałaś samców. To mnie zawsze dziwiło. Dlaczego ich, te najgłupsze ze wszystkich stworzeń? Czego w ogóle można się od nich nauczyć?
— Rozmawiając ze sobą w naszej obecności, odmiennie mówią o sprawach. …
— Nie o tym myślałam. Nie rozumiem, po co badać takie rzeczy? Jakie to może mieć znaczenie, jak mówią inni?
— Bardzo duże. Jesteśmy językiem, język jest nami. Pozbawione wiedzy o języku, jesteśmy nieme i równe zwierzętom. Takie myśli i badania doprowadziły mnie do wielkiej Ugunenapsy i jej nauk.
— Dużo lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś nadal prowadziła te swoje badania językowe, trzymając się z dala od kłopotów. Te z nas, które zostaną Yilanè, muszą nauczyć się mówić w czasie dorastania — to zrozumiałe, bo inaczej ani ty, ani ja nie byłybyśmy tutaj. Ale czy można nauczyć mówić młode? Wydaje się to głupim, odstręczającym pomysłem. Czy to możliwe?
— Możliwe — powiedziała Enge. — Sama to robiłam. To niełatwe, większość młodych nie chce słuchać, ale możliwe. Korzystałam ze sposobów stosowanych przez łodników.
— Ale łodzie są niemal tak głupie jak płaszcze. Potrafią co najwyżej zrozumieć kilka poleceń.
— Technika jest taka sama.
— Dobrze. — Vaintè zmrużyła chytrze oczy i zaczęła starannie dobierać słowa. — Możesz więc nauczyć zwierzę rozumieć i mówić?
— Nie, mówić nie. Rozumieć tak, kilka prostych rozkazów, jeśli mózg jest dostatecznie duży. Mówienie wymaga jednak specjalnych narządów i obszarów w mózgu, jakich nie mają zwierzęta.
— Słyszałam przecież mówiące zwierzęta.
— Nie mówiące, lecz powtarzające wyuczone zbitki dźwięków. Ptaki to potrafią.
— Nie, chodzi mi o mówienie. Porozumiewanie się z innymi.
— Niemożliwe.
— Mówię o futrzastych zwierzętach. Wstrętnych ustuzou.
Enge zaczęła pojmować do czego zmierza Vaintè i powiedziała, że rozumie.- Oczywiście. Jeśli te istoty mają jakiś stopień rozumu, na co wskazywałoby używanie prymitywnych narzędzi, to czemu nie, mogą ze sobą rozmawiać. Cóż za niezwykła myśl. Słyszałaś, jak rozmawiały?
— Tak. I ty możesz, jeśli chcesz. Mamy tu dwoje. — Kiwnęła na przechodzącą fargi. — Znajdź łowczynię Stallan. Przyślij ją natychmiast do mnie.
— Jaki jest stan zwierząt? — spytała Vaintè wchodzącą Stallan.
— Kazałam je umyć, potem zbadałam ich rany. To tylko zadrapania. Kazałam też usunąć z ich głów pełne brudu futro. Większe to samica, mniejsze samiec. Piją wodę, ale nie jedli nic z tego, co im dotąd dawałam. Musisz jednak uważać, gdy się do nich zbliżysz.
— Nie mam takiego zamiaru — Vaintè zadrżała z odrazy. — To Enge się do nich zbliży.
Stallan zwróciła się do Enge.
— Musisz zawsze stać do nich przodem. Nigdy nie odwracaj się plecami do dzikiego zwierzęcia. Mniejsze gryzie, mają też pazury, dlatego dla bezpieczeństwa je związałam.
— Zrobię tak, jak powiedziałaś.
— Jeszcze jedno — dodała Stallan, wyjmując ze swej uprzęży i otwierając małą torbę. — Gdy czyściłam bestie, znalazłam to zawieszone na szyi samca. — Położyła na stole obok Vaintè mary przedmiot.
Było to jakieś ostrze wykonane z metalu, z wywierconym z jednego końca otworem i wydrapanymi na wierzchu prostymi wzorami. Vaintè postukała w nie kciukiem.
— Został starannie oczyszczony — oznajmiła Stallan. Vaintè podniosła przedmiot i obejrzała z bliska.
— Wzory nieznane, podobnie jak i metal. — Nie spodobało się jej to, co zobaczyła. — Gdzie te zwierzęta to znalazły? Jaki to wzór? A metal, skąd go dostały? Nie próbujcie mi wmawiać, że posiadły umiejętność tworzenia metali. — Wypróbowała ostrze na swej skórze. — Zupełnie tępe. Co to może znaczyć?
Nie otrzymała odpowiedzi na te niepokojące pytania — i nie spodziewała się ich. Wręczyła Enge kawałek metalu.
— Kolejna zagadka, którą musisz rozwiązać, gdy nauczysz się rozmawiać z tymi stworzeniami.