Выбрать главу

– Przyszła mi do głowy straszna myśl.

– To nie było też przez wojnę, prawda? To znaczy, historia twego życia… -…to historia gwałtu zadanego Azji. Nie, Victor. W każdym razie nie przez tę wojnę. On był wśród tych, którzy oglądali z bliska wybuchy atomowe, w Nevadzie. Był zbyt zdyscyplinowany, żeby się uskarżać, ale myślę, że wiedział, co go zabiło. – Kochałaś go?

– Co mam ci odpowiedzieć? Wyciągnął mnie z piekła.

Papieros znowu się rozjarzył, po czym zobaczyłem, jak go gasi. – Nie – odrzekła.

– Nie kochałam go. Wiedział o tym. Nigdy nikogo nie kochałam. Był mi bardzo bliski, był kimś szczególnym. Zrobiłabym dla niego prawie wszystko. Był dla mnie jak ojciec. – Poczułem, że patrzy w ciemnościach w moją stronę.

– Nie zapytasz, ile miał lat? – Koło pięćdziesiątki – odparłem. – Co do grosza. Czy ja mogę cię o coś zapytać?

– Twoja kolej chyba.

– Ile miałeś dziewczyn, odkąd wróciłeś z Korei?

Uniosłem dłoń i udawałem, że liczę na palcach.

– Jedną – powiedziałem w końcu.

– A ile, zanim się tam znalazłeś?

– Jedną. Zerwaliśmy, zanim mnie powołano.

– Ile w Korei?

– Dziewięć. Wszystkie w uroczym burdeliku pani prezydentowej w Pusanie. – Tak więc kochałeś się z jedną białą i dziesięcioma Azjatkami. Chyba żadna z pozostałych nie była taka wysoka, jak ja. – Koreanki mają też wydatniejsze policzki. Ale wszystkie miały takie same oczy, jak ty. Potarła nosem o moją pierś, wzięła głęboki oddech i westchnęła. – Ale z nas klawa para, co?

Przytuliłem ją i poczułem znowu na piersi jej gorący oddech. Myślałem o tym, jak zdołałem przeżyć tyle czasu bez tak prostego cudu, jak ten. – Tak. Myślę, że masz rację.

Tydzień później znowu pojawił się Osborne. Wyglądał na przybitego. Słuchał tego, co Lisa zdecydowała się mu przekazać, ale bez większego zainteresowania. Wziął od niej wydruk i przyrzekł dostarczyć go do działów, które się tym zajmowały. Ale nie zbierał się do odejścia. – Myślę, że powinienem to panu powiedzieć, Apfel – odezwał się w końcu. – Sprawa Gavina została zamknięta. Minęła chwila, nim przypomniałem sobie, że prawdziwe nazwisko Kluge'a brzmiało Gavin. – Koroner dawno już zdecydował, że to samobójstwo. Udawało mi się przez pewien czas trzymać sprawę otwartą na podstawie moich podejrzeń. – Skinął głową w kierunku Lisy. Oraz na podstawie tego, co ona powiedziała o tym liście samobójczym. Ale nie było po prostu żadnych dowodów. – To prawdopodobnie stało się szybko – powiedziała Lisa. Ktoś go wyłapał, dotarł do niego – to można zrobić; Kluge miał szczęście, że stało się to tak późno – i załatwił go tego samego dnia. – Pan nie uważa, że to było samobójstwo? – spytałem Osborne'a. – Nie. Ale ktokolwiek to zrobił, jest nadal na wolności, chyba że znajdzie się coś nowego. – Powiem panu, jeśli będę coś miała – rzekła Lisa.

– To inna sprawa – powiedział Osborne.

– Nie mogę już pani zezwolić na pracę tutaj. Władze miejskie przejęły dom wraz z jego zawartością. – Niech się pan o to nie martwi – odrzekła cicho Lisa. Nastąpiła chwila milczenia, w czasie której Lisa sięgnęła do leżącej na stoliku paczki papierosów, by wytrząsnąć z niej jednego; zapaliła go, wypuściła dym i odchyliła się do tyłu w fotelu obdarzając Osborne'a jednym ze swoich najbardziej nieprzeniknionych spojrzeń. Porucznik westchnął. – Nie chciałbym grać z panią w pokera – odezwał się.

– Co to miało znaczyć: "Niech się pan nie martwi"? – Kupiłam ten dom cztery dni temu. Wraz z zawartością. Jeśli wydarzy się coś, co pozwoli panu wznowić śledztwo w sprawie morderstwa, dam panu znać. Osborne poniósł zbyt ciężką porażkę, by odczuć gniew. Przyglądał się Lisie w milczeniu. – Chciałbym wiedzieć, jak pani to załatwiła.

– Nie zrobiłam nic nielegalnego. Może pan to sprawdzić. Zapłaciłam za to wszystko żywą gotówką. Dom został wystawiony na sprzedaż. Udało mi się uzyskać dobrą cenę na aukcji u szeryfa. – A co by było, gdybym posadził moich najlepszych ludzi nad tą transakcją? Żeby sprawdzili, czy nie ma w tym jakiejś lewej forsy? Może oszustwa? A jakbym poprosił FBI, żeby się temu przyjrzało? Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. – Bardzo proszę. Szczerze mówiąc, poruczniku Osborne, gdybym chciała, mogłabym ukraść ten cały dom, park Griffith oraz Autostradę Portową i nie sądzę, żeby udało się panu mnie złapać. – W takim razie, co ja mam robić?

– To samo, co przedtem. Ma pan zamkniętą sprawę i obietnicę ode mnie. – Nie podoba mi się, że pani ma to wszystko, jeśli można tym zrobić to, o czym pani mówiła. – Nie spodziewałam się, że będzie się panu podobało. Ale to nie pańska działka, prawda? Dom był przez jakiś czas własnością władz, poprzez zwykrła konfiskatę. Nie wiedzieli, co mają w ręku, i wystawili go na sprzedaż. – Może uda mi się nasłać tu Wydział Oszustw, żeby skonfiskowali pani oprogramowanie. Są w nim dowody przestępstw. – Zawsze wolno panu próbować – zgodziła się.

Patrzyli przez chwilę na siebie; Lisa wygrała ten pojedynek. Osborne potarł oczy i skinął głową. Potem uniósł się ciężko i powlókł do drzwi. Lisa zgasiła papierosa. Słyszeliśmy, jak porucznik odchodził dróżką. – Dziwię się, że tak łatwo ustąpił – odezwałem się.

– Ale czy ustąpił? Nie sądzisz, że spróbuje nalotu na dom? – To mało prawdopodobne. Wie, co jest grane. – Może poinformowałabyś i mnie?

– Po pierwsze, to nie jego działka i on o tym wie.

– Dlaczego kupiłaś dom?

– Powinieneś zapytać, jak.

Spojrzałem na jej twarz. Pod maską pokerzysty pojawił się cień rozbawienia. – Słuchaj, Lisa. Coś ty zrobiła?

– To pytanie zadał sobie Osborne. Znalazł właściwą odpowiedź, bo rozumie, jak działają maszyny Kluge'a. I wie, jak załatwia się różne sprawy. To nie był przypadek, że dom został wystawiony na sprzedaż, i nie przypadkiem byłam jedynym reflektantam. Wykorzystałam jednego z zaprzyjaźnionych radnych Kluge'a. – Przekupiłaś go?

Roześmiała się i pocałowała mnie.

– Chyba w końcu udało mi się zaszokować ciebie, Jankesie. To będzie chyba największa różnica między mną a rodowitym Amerykaninem. Przeciętny obywatel nie wydaje tu forsy na łapówki. W Sajgonie wszyscy to robili. – Przekupiłaś go?

– Nic tak ordynarnego. Tu trzeba trafiać tylnym wejściem. Na koncie pewnego senatora pojawiło się kilka całkowicie legalnych wpłat na fundusz wyborczy, a senator wspomniał komuś o pewnej sytuacji, a ten ktoś miał możność legalnie załatwić to, co mi było potrzebne. – Spojrzała na mnie z ukosa.

– Oczywiście, że go przekupiłam, Victor. Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, jak tanio. Czy to cię martwi? – Tak – przyznałem. – Nie lubię przekupstwa.

– Mnie jest ono obojętne. Istnieje, podobnie jak siła ciążenia. Można tego nie lubić, ale da się za pomocą tego załatwić parę spraw. – Rozumiem, że zatarłaś ślady.