– Nie kochałam go. Wiedział o tym. Nigdy nikogo nie kochałam. Był mi bardzo bliski, był kimś szczególnym. Zrobiłabym dla niego prawie wszystko. Był dla mnie jak ojciec. – Poczułem, że patrzy w ciemnościach w moją stronę.
– Nie zapytasz, ile miał lat? – Koło pięćdziesiątki – odparłem. – Co do grosza. Czy ja mogę cię o coś zapytać?
– Twoja kolej chyba.
– Ile miałeś dziewczyn, odkąd wróciłeś z Korei?
Uniosłem dłoń i udawałem, że liczę na palcach.
– Jedną – powiedziałem w końcu.
– A ile, zanim się tam znalazłeś?
– Jedną. Zerwaliśmy, zanim mnie powołano.
– Ile w Korei?
– Dziewięć. Wszystkie w uroczym burdeliku pani prezydentowej w Pusanie. – Tak więc kochałeś się z jedną białą i dziesięcioma Azjatkami. Chyba żadna z pozostałych nie była taka wysoka, jak ja. – Koreanki mają też wydatniejsze policzki. Ale wszystkie miały takie same oczy, jak ty. Potarła nosem o moją pierś, wzięła głęboki oddech i westchnęła. – Ale z nas klawa para, co?
Przytuliłem ją i poczułem znowu na piersi jej gorący oddech. Myślałem o tym, jak zdołałem przeżyć tyle czasu bez tak prostego cudu, jak ten. – Tak. Myślę, że masz rację.
Tydzień później znowu pojawił się Osborne. Wyglądał na przybitego. Słuchał tego, co Lisa zdecydowała się mu przekazać, ale bez większego zainteresowania. Wziął od niej wydruk i przyrzekł dostarczyć go do działów, które się tym zajmowały. Ale nie zbierał się do odejścia. – Myślę, że powinienem to panu powiedzieć, Apfel – odezwał się w końcu. – Sprawa Gavina została zamknięta. Minęła chwila, nim przypomniałem sobie, że prawdziwe nazwisko Kluge'a brzmiało Gavin. – Koroner dawno już zdecydował, że to samobójstwo. Udawało mi się przez pewien czas trzymać sprawę otwartą na podstawie moich podejrzeń. – Skinął głową w kierunku Lisy. Oraz na podstawie tego, co ona powiedziała o tym liście samobójczym. Ale nie było po prostu żadnych dowodów. – To prawdopodobnie stało się szybko – powiedziała Lisa. Ktoś go wyłapał, dotarł do niego – to można zrobić; Kluge miał szczęście, że stało się to tak późno – i załatwił go tego samego dnia. – Pan nie uważa, że to było samobójstwo? – spytałem Osborne'a. – Nie. Ale ktokolwiek to zrobił, jest nadal na wolności, chyba że znajdzie się coś nowego. – Powiem panu, jeśli będę coś miała – rzekła Lisa.
– To inna sprawa – powiedział Osborne.
– Nie mogę już pani zezwolić na pracę tutaj. Władze miejskie przejęły dom wraz z jego zawartością. – Niech się pan o to nie martwi – odrzekła cicho Lisa. Nastąpiła chwila milczenia, w czasie której Lisa sięgnęła do leżącej na stoliku paczki papierosów, by wytrząsnąć z niej jednego; zapaliła go, wypuściła dym i odchyliła się do tyłu w fotelu obdarzając Osborne'a jednym ze swoich najbardziej nieprzeniknionych spojrzeń. Porucznik westchnął. – Nie chciałbym grać z panią w pokera – odezwał się.
– Co to miało znaczyć: "Niech się pan nie martwi"? – Kupiłam ten dom cztery dni temu. Wraz z zawartością. Jeśli wydarzy się coś, co pozwoli panu wznowić śledztwo w sprawie morderstwa, dam panu znać. Osborne poniósł zbyt ciężką porażkę, by odczuć gniew. Przyglądał się Lisie w milczeniu. – Chciałbym wiedzieć, jak pani to załatwiła.
– Nie zrobiłam nic nielegalnego. Może pan to sprawdzić. Zapłaciłam za to wszystko żywą gotówką. Dom został wystawiony na sprzedaż. Udało mi się uzyskać dobrą cenę na aukcji u szeryfa. – A co by było, gdybym posadził moich najlepszych ludzi nad tą transakcją? Żeby sprawdzili, czy nie ma w tym jakiejś lewej forsy? Może oszustwa? A jakbym poprosił FBI, żeby się temu przyjrzało? Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. – Bardzo proszę. Szczerze mówiąc, poruczniku Osborne, gdybym chciała, mogłabym ukraść ten cały dom, park Griffith oraz Autostradę Portową i nie sądzę, żeby udało się panu mnie złapać. – W takim razie, co ja mam robić?
– To samo, co przedtem. Ma pan zamkniętą sprawę i obietnicę ode mnie. – Nie podoba mi się, że pani ma to wszystko, jeśli można tym zrobić to, o czym pani mówiła. – Nie spodziewałam się, że będzie się panu podobało. Ale to nie pańska działka, prawda? Dom był przez jakiś czas własnością władz, poprzez zwykrła konfiskatę. Nie wiedzieli, co mają w ręku, i wystawili go na sprzedaż. – Może uda mi się nasłać tu Wydział Oszustw, żeby skonfiskowali pani oprogramowanie. Są w nim dowody przestępstw. – Zawsze wolno panu próbować – zgodziła się.
Patrzyli przez chwilę na siebie; Lisa wygrała ten pojedynek. Osborne potarł oczy i skinął głową. Potem uniósł się ciężko i powlókł do drzwi. Lisa zgasiła papierosa. Słyszeliśmy, jak porucznik odchodził dróżką. – Dziwię się, że tak łatwo ustąpił – odezwałem się.
– Ale czy ustąpił? Nie sądzisz, że spróbuje nalotu na dom? – To mało prawdopodobne. Wie, co jest grane. – Może poinformowałabyś i mnie?
– Po pierwsze, to nie jego działka i on o tym wie.
– Dlaczego kupiłaś dom?
– Powinieneś zapytać, jak.
Spojrzałem na jej twarz. Pod maską pokerzysty pojawił się cień rozbawienia. – Słuchaj, Lisa. Coś ty zrobiła?
– To pytanie zadał sobie Osborne. Znalazł właściwą odpowiedź, bo rozumie, jak działają maszyny Kluge'a. I wie, jak załatwia się różne sprawy. To nie był przypadek, że dom został wystawiony na sprzedaż, i nie przypadkiem byłam jedynym reflektantam. Wykorzystałam jednego z zaprzyjaźnionych radnych Kluge'a. – Przekupiłaś go?
Roześmiała się i pocałowała mnie.
– Chyba w końcu udało mi się zaszokować ciebie, Jankesie. To będzie chyba największa różnica między mną a rodowitym Amerykaninem. Przeciętny obywatel nie wydaje tu forsy na łapówki. W Sajgonie wszyscy to robili. – Przekupiłaś go?
– Nic tak ordynarnego. Tu trzeba trafiać tylnym wejściem. Na koncie pewnego senatora pojawiło się kilka całkowicie legalnych wpłat na fundusz wyborczy, a senator wspomniał komuś o pewnej sytuacji, a ten ktoś miał możność legalnie załatwić to, co mi było potrzebne. – Spojrzała na mnie z ukosa.
– Oczywiście, że go przekupiłam, Victor. Zdziwiłbyś się, gdybyś wiedział, jak tanio. Czy to cię martwi? – Tak – przyznałem. – Nie lubię przekupstwa.
– Mnie jest ono obojętne. Istnieje, podobnie jak siła ciążenia. Można tego nie lubić, ale da się za pomocą tego załatwić parę spraw. – Rozumiem, że zatarłaś ślady.
– Nienajgorzej. W przypadku przekupstwa nigdy nie udaje się całkowicie zatrzeć śladów, ze względu na element ludzki. Radny mógłby mnie wsypać, gdyby stanął przed sądem. Ale nie stanie, ponieważ Osborne nie posunie się do tego. To drugi powód, dla którego wyszedł stąd bez walki. On wie, jak toczy się ten światek, wie, jaką siłą dysponuję, i wie, że z tym nie wygra. Potem nastąpiła dłuższa cisza. Miałem wiele do przemyślenia, z czego większość poważnie mnie trapiła. W pewnej chwili Lisa sięgnęła po papierosy, potem zmieniła zdanie. Czekała, aż sobie wszystko ułożę w głowie. – To straszna siła, prawda? – powiedziałem w końcu.
– Przerażająca – zgodziła się.
– Nie myśl, że ja się nie boję. Nie sądź, że nie miewałam myśli o tym, by stać się nadczłowiekiem. Władza to straszna pokusa i trudno ją odrzucić. Tyle mogłabym osiągnąć. – A zrobisz to?
– Nie mówiłam o kradzieży ani o wzbogaceniu się.
– Wiem, że nie.
– To jest władza polityczna. Ale nie wiem, jak ją sprawować… może to brzmi banalnie, ale chciałabym użyć jej dla dobra. Widziałam wiele zła, które wyrządzono w dobrej wierze. Nie uważam, że jestem na tyle mądra, by zrobić choć trochę dobrego. A mam wszelkie szanse, że skończę tak jak Kluge. Ale brak mi rozumu, żeby się od tego odczepić. Wciąż jeszcze tkwi we mnie łobuziak z Sajgonu, Jankesie. Tyle mam rozsądku, by nie użyć tego, dopóki nie będę naprawdę musiała. Ale nie potrafię się tego pozbyć i nie potrafię tego zniszczyć. Czy to głupie? Nie umiałem znaleźć dobrej odpowiedzi na to pytanie. Ale miałem złe przeczucia. Moje wątpliwości katowały mnie przez następny tydzień. Nie doszedłem do żadnych wielkich wniosków moralnych. Lisa wiedziała o pewnych przestępstwach i nie doniosła o nich władzom. Nie przejąłem się tym zanadto. Poza tym miała pod palcami możliwość popełnienia wielu innych przestępstw, a to już mnie bardzo niepokoiło. Ale właściwie to nie sądziłem, żeby planowała coś takiego. Była na tyle inteligentna, żeby używać tego wszystkiego tylko do obrony – ale w przypadku Lisy mogło to wiele oznaczać. Kiedy któregoś dnia nie przyszła na kolację, udałem się do domu Kluge'a i znalazłem ją przy pracy w salonie. Trzy metry półek zostały już opróżnione. Obok Lisy stał wielki plastykowy pojemnik na śmieci oraz magnes wielkości piłki do baseballu Patrzyłem, jak przesuwa jakąś taśmę nad magnesem, po czym wrzuca ją do pojemnika, który był już prawie pełny. Spojrzała na mnie, powtórzyła tę sama operację z naręczem dysków, a następnie zdjęła okulary i potarła oczy. – Czujesz się już lepiej, Victor? – spytała.
– O co ci chodzi? Czuję się świetnie.
– Nieprawda. I ja też nie czułam się jak trzeba. Boli mnie to, co robię, ale muszę. Możesz mi przynieść drugi pojemnik? Zrobiłem to, o co prosiła, i pomogłem jej zdjąć z półek kolejną partię oprogramowania. – Chyba nie skasujesz tego wszystkiego, co?
– Nie. Kasuję archiwum i… coś jeszcze.
– Powiesz mi co?
– Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć – rzekła posępnie. W końcu przy kolacji udało mi się ją przekonać. Mówiła niewiele, tylko jadła i potrząsała głową. Ostatecznie jednak ustąpirła. – To właściwie ponura sprawa – powiedziała.
– Przez ostatnie parę dni pakowałam się do paru drażliwych miejsc. Kluge dobrał się do nich z własnej woli, ale mnie to przeraża, jak jasna cholera. Brudne sprawy. Miejsca, gdzie wiedzą takie rzeczy, które, jak mi się zdawało, zawsze chciałam wiedzieć. Zadygotała i zamilkła, jakby nie chcąc mówić dalej. – Mówisz o komputerach wojskowych? CIA?
– To wszystko zaczyna się od CIA. To najłatwiejsza sprawa. Zaglądałam do NORAD-u – to ci faceci, którzy walczyliby w następnej wojnie. Aż ciarki przechodzą mnie na myśl o tym, jak łatwo Kluge się do nich dostał. Dla treningu wykombinował sposób, jak rozpocząć trzecią wojnę światową. Ten program, to jeden z tych, które skasowaliśmy. Przez ostatnie dni nadgryzłam programy prawdziwych ważniaków. Agencji Wywiadu Obrony oraz… czegoś tam Bezpieczeństwa Kraju. DIA i NSA. Każda z nich jest mocniejsza od CIA. Coś wiedziało, że tam się dostałam. Jakiś program strażniczy. Kiedy tylko zdałam sobie z tego sprawę, szybko się wycofałam i przez ostatnie pięć godzin upewniałam się, że nie pogonił za mną. A teraz jestem pewna – i to wszystko już zniszczyłam. – Myślisz, że to oni zabili Kluge'a?