— Ach, to dobrze — stwierdził słabym głosem król. — To bardzo rozsądnie z Jego strony.
— I żeby doszło do pełnej ratyfikacji, Wasza Wysokość rozumie, musicie stanąć na angielskiej ziemi, lecz w tych nietypowych okolicznościach — ciągnął dalej pan Black — w tych niepewnych czasach i tak dalej, i tak dalej, pomyśleliśmy, że to utnie wszelkie spory… gdybyśmy na przykład się spóźniali… jeśli korona spocznie pewnie na waszej głowie. Utnie wszelkie bezzasadne spory, choćby z Francuzami, które mogłyby trwać strasznie długo.
— Jak pokazuje przykład wojny stuletniej — wtrącił drugi dżentelmen.
— Słuszna uwaga, panie Amber. W każdym razie, gdy tylko dopłyniemy do kraju, urządzimy drugą koronację… do której teraz oczywiście musimy pilnie doprowadzić. Chorągiewki, wiwaty, pamiątkowe kubki dla dzieci, tego typu rzeczy. A tymczasem Korona uznała, że byłoby dobrym sygnałem, gdyby sprawę od razu odfajkować, że się tak wyrażę… — Kiedy on mówił, dwaj jego koledzy zaczęli z wielką starannością otwierać niewielką skrzynkę, którą zabrali ze sobą na ląd.
— Czyż ja nie jestem Koroną? — zapytał Jego Wysokość.
— Nie, Najjaśniejszy Panie, wy jesteście królem — wyjaśnił cierpliwie pan Black. — Jesteście, tak jak my, jej podlegli.
— Ale chyba mogę wam wydawać rozkazy?
— Z pewnością możecie kierować do nas prośby, Najjaśniejszy Panie, a my postaramy się pomóc. Ale niestety rozkazów nam wydawać nie możecie. Mój Boże, kiepsko byśmy na tym wyszli, gdybyśmy przyjmowali rozkazy od królów. Nieprawdaż, panie Brown?
Jeden z mężczyzn majstrujących przy skrzynce na krótko podniósł wzrok.
— Mielibyśmy znowu Karola I, panie Black.
— To najprawdziwsze słowa, jakie pan kiedykolwiek wypowiedział, panie Brown — stwierdził pan Black. — Mielibyśmy znowu Karola I, a nie sądzę, by któryś z nas chciał znowu widzieć na tronie Karola I, prawda?
— Czemu nie? — zapytała Daphne.
Pan Black odwrócił się ku niej i przez chwilę wyglądał, jak gdyby poddawał ją bardzo szybkiemu badaniu lekarskiemu.
— Bo przez jego arogancję i głupotę Korona o mało nie straciła Anglii. Wasza Królewska Wysokość — dodał na koniec.
O rany, pomyślała Daphne. Teraz naprawdę jestem księżniczką. Psiajucha. I zdaje się, że nie jest to coś, z czego można zrezygnować! Księżniczka! Słyszałeś to, panie Foxlip, gdziekolwiek jesteś? Ha!
— Ale czy to nie Oliver Cromwell kazał go ściąć? — wydusiła z siebie, starając się przybrać królewski ton.
— Naturalnie, pani. Ale Oliver Cromwell nie był problemem. Problemem był Karol I. Oliver Cromwell był rozwiązaniem. Przyznaję, przez jakiś czas później był uciążliwy, ale jego nieprzyjemne rządy sprawiły przynajmniej, że ludzie z radością powitali z powrotem króla. Korona potrafi czekać.
— Karolowi I ścięto głowę — przypomniała Daphne, patrząc, jak nowa łódź wsuwa się na piasek.
— Najwidoczniej to kolejny powód, żeby nie chcieć go z powrotem — odparował pan Black bez zająknięcia. — Nie bylibyśmy w stanie zrozumieć, co mówi.
Z łodzi przy pomocy innych wysiadł pulchny mężczyzna w księżowskich szatach, może z wyjątkiem sarongu, a on z kolei podał rękę, tak, jej babce. Trzymała parasolkę. Parasolkę! Oczywiście nie po to, żeby uchronić się przed deszczem. Służyła jej do poszturchiwania ludzi, Daphne dobrze o tym wiedziała.
— Ach, przybyła Jaśnie Pani — zakomunikował pan Black, w opinii Daphne zupełnie niepotrzebnie. Dodał: — Podczas podróży stanowiła dla nas wspaniałe towarzystwo. Mile morskie po prostu ginęły w oczach. — Uśmieszek na jego twarzy był majstersztykiem.
Babka rozejrzała się po wyspie z taką miną, jak gdyby sprawdzała na meblach kurz, po czym westchnęła.
— Mniemam, że można by było znaleźć jakieś czystsze miejsce — stwierdziła. — Trudno. Ufam, że masz się dobrze, Henryku, i gotów jesteś przyjąć obowiązki, które opatrzność boska szczęśliwie złożyła na twych barkach?
— A więc śmierć tych wszystkich ludzi była niby szczęśliwym zrządzeniem losu? — zapytała ostro Daphne. Oczami wyobraźni ujrzała przodków przewracających się jak kostki domina… wszystkich stu trzydziestu ośmiu.
— Nie można zwracać się do babki tym tonem, Daphne — zauważył ojciec.
— Daphne? Daphne? Jaka „Daphne”? — dziwiła się babka. — Co za absurdalne imię. Zachowuj się poważnie, Ermintrudo. Zatem czy możemy przejść do meritum, zanim ktoś nas tu pożre, na litość boską?
Daphne zarumieniła się ze złości i wstydu.
— Jak śmiesz! Niektórzy tutaj mówią po angielsku!
— Cóż z tego?
Daphne wzięła głęboki wdech, ale gdy otwierała usta, dłoń ojca wylądowała łagodnie na jej ramieniu. Zamknęła je, w środku aż kipiąc ze złości.
— Tak nie można, kochanie — powiedział. — A teraz do rzeczy. — Zostawił ją i uścisnął dłoń biskupowi. — Ach, Charlie, dobrze cię znowu widzieć. A gdzie się podział twój spiczasty kapelusz?
— Zgubiłem go na morzu, przyjacielu. A kiedy wziąłem do ręki pastorał, aż się w nim roiło od cholernych termitów! Przepraszam za ten sarong, ale nie mogłem znaleźć spodni — tłumaczył biskup, ściskając dłoń króla. — Potworne, to, co się stało, oczywiście. Straszny wstrząs dla wszystkich. Nieznane są nam jednak zrządzę… wyroki Wszechmogącego.
— To pewnie była „opatrzność boża” — wtrąciła Daphne.
— Zaiste, zaiste — przytaknął biskup, grzebiąc w torbie.
— Albo cud — ciągnęła dalej Daphne, udaremniając babce próbę wytarmoszenia jej za ucho na jej plaży. Ale babka niezbyt dobrze znosiła czyjś opór, w ogóle go nie znosiła.
— Później porozmawiamy o twoim krnąbrnym zachowaniu, Ermintrudo… — zaczęła i ruszyła do przodu. Lecz nagle drogę zastąpiło jej dwóch dżentelmenów.
— No, jest wreszcie — zakomunikował bardzo głośno biskup i wyprostował się. — Oczywiście nie mamy w zwyczaju wywozić oleju do namaszczania królów, ale moi chłopcy robią olej kokosowy, którym się konserwuje kije do krykieta. Mam nadzieję, że się nada. — Słowa te zwrócone były do pana Blacka, którego obawiał się jeszcze bardziej niż Jaśnie Pani.
— Nada się, Wasza Eminencjo — uspokoił go pan Black. — Panno… Daphne, zechciałabyś zapytać wyspiarzy, czy nie moglibyśmy skorzystać z jednego z tych ceremonialnych kamieni jako tronu?
Daphne spojrzała na rozrzucone kamienie bogów. W minionym tygodniu raczej ich nie zauważano.
— Mau, czy mogą…? — zaczęła.
— Mogą — zgodził się Mau. — Ale powiedz im, że straciły swoją moc.
Według podręczników historii była to najszybsza koronacja od czasów, kiedy Bubrik Saksoński koronował się bardzo spiczastą koroną na wzgórzu podczas burzy, w związku z czym jego panowanie trwało półtorej sekundy.
Tym razem koronowany spoczął na kamieniu. Wręczono mu złote jabłko i złote berło, co spotkało się z aprobatą zebranych wyspiarzy, bo w gruncie rzeczy berło nie jest niczym innym jak tylko świecącą maczugą. Mau zadowalał się swoją dzidą na ryby, ale w głębi serca wyspiarze wiedzieli, że wódz powinien mieć naprawdę wielką maczugę. Później niektórym pozwolono potrzymać berło i doszli do wniosku, że nie nadaje się zbytnio do prawdziwej walki. W każdym razie uznali je za o wiele bardziej interesujące od korony, która tylko połyskiwała w słońcu, ale nie robiła nic pożytecznego. Ale właśnie dla niej po wypowiedzeniu kilku kwestii koronowany, który rządził tyloma miejscami na świecie, że rysownikom map często brakowało czerwonego tuszu, wstał.