— Dlaczego miałoby wprawiać?
— Nie dowiedziałam się o pewnej rzeczy z filmów, a zawsze chciałam to wiedzieć… Czy mogę o coś spytać?
— Pytaj — rzekł flegmatycznie Baley.
— Masz wyznaczoną żonę, prawda?
— Jestem żonaty. Nie wiem, o co chodzi z tym wyznaczaniem.
— Widujesz żonę, kiedy tylko zechcesz a ona ciebie i nie zastanawiacie się nad tym.
Skinął głową.
— Przypuśćmy, że zechcesz, widzieć ją… — uniosła dłonie jakby szukając słów. Znów zaczęła — Czy możesz… Zawsze — pytanie zawisło w powietrzu.
Baley nie starał się jej pomóc.
— Zresztą, mniejsza o to. Nie będę ci zawracać głowy. Czy już skończyliśmy? — Wyglądała, jakby zbierało się jej na płacz.
— Jeszcze tylko jedno, Gladio. Zapomnij na chwilę, ze nikt nie 4nógł widzieć męża. Wyobraź sobie, że ktoś go widział. Kto to mógł być?
— Nikt. Nie warto się zastanawiać.
— Musiał być ktoś taki. Dyrektor Gruer wspomniał o jedne] podejrzanej osobie, sama więc widzisz.
Po jej dziewczęcej twarzy przemknął niewesoły uśmiech — Wiem, kogo miał na myśli.
— Kogo?
Dotknęła dłonią piersi — Mnie.
6. Odrzucona teoria
— Powiedziałbym, partnerze Eliaszu — odezwał się znienacka Daniel — że to oczywisty wniosek.
Baley spojrzał ze zdziwieniem na robota.
— Dlaczego oczywistty?
— Ta pani sama oświadczyła — odpowiedział Daniel — że była jedyną osobą która widziała albo mogła widzieć się z jej mężem. Sposób życia mieszkańców Solarii każe odrzucić inne możliwość. Dyrektor Gruer uznał za rozsądne a nawet za konieczne przyjąć, że tylko żona może widzieć Solarianina. Jeśli tylko jedna osoba może znaleźć się w zasięgu wzroku, tylko jedna też może być mordercą, czy raczej morderczynią. Gruer mówił, jak pamiętasz, że mogła to zrobić tylko jedna osoba.
— Powiedział też — przypomniał Baley — że i ta jedna osoba nie mogła tego zrobić.
— Miał pewnie na myśli to, że na miejscu zbrodni nie znaleziono broni. Pani Delmarre potrafi nam to chyba wyjaśnić.
Skłonił się z chłodną uprzejmością Gladii, która siedziała z opuszczonymi oczami i zaciśniętymi ustami.
— Na Jozafata — pomyślał Baley — zapominamy o damie.
Chyba to irytacja sprawiła, że o niej zapomniał, a przyczyną irytacji był Daniel ze swym pozbawionym emocji podejściem do sprawy. A może on sam ze swym emocjonalnym podejściem? Nie zamierzał się w to zagłębiać.
— To na razie byłoby wszystko, Gladio. Gdyby ktoś chciał cię niepokoić, przerwij połączenie. Żegnaj!
Odpowiedziała cichym głosem — Tu się mówi „koniec oglądania” ale wolę słowo „żegnaj”! Wydajesz się zaniepokojony, Eliaszu. Przymi. Przywykłam, że ludzie myślą, że to zrobiłam. Niech cię to denerwuje.
— A czy zrobiłaś to, Gladio?
— Nie! — odpowiedziała z gniewem.
— A więc żegnaj!
Wciąż miała w twarzy gniew, znikając. Baley zaś wciąż jeszcze odczuwał napór tych niezwykłych szarych oczu.
Mogła mówić że przywykła do tego, iż uważają ją za morderczynię, była to jednak najwyraźniej nieprawda. Jej gniew ją zdradzał.
Baley zastanawiał się do jakich jeszcze kłamstw byłaby zdolna.
— Gdyby zostali sami, powiedział — Danielu, nie jestem zupełnym głupcem!
— Nigdy tak nie uważałem, Eliaszu.
— Wyjaśnij mi więc, dlaczego twierdziłeś, że na miejscu zbrodni nie znaleziono broni. Nie usłyszelibyśmy dotąd niczego co pozwoliłby wysnuć taki wniosek.
— Masz rację. Otrzymałem dodatkowe informacje z którymi się jeszcze nie zapoznałeś.
— Tak myślałem. Co to za informacje?
— Dyrektor Gruer obiecał przysłać nam kopię sprawozdania z dochodzenia. Przysłano ją dziś rano.
— Czemu mi jej nie pokazałeś?
— Myślałem, że lepiej będzie, jeśli pozwolę ci przeprowadzić własne dochodzenie. Nie sugerowałeś się wnioskami ludzi, którzy, jak sami przyznali, do niczego nie doszli. Dlatego też, czując że ich wnioski mogą wpływać na moją logikę, nie brałem udziału w rozmowie.
— Logika! Mimo woli przypomniał sobie Baley dawną rozmowę z robotykiem. Tamten mówił: roboty są logiczne, ale nie są rozsądne.
— Włączyłeś się jednak w końcu w rozmowę.
— Zrozumiałem to Eliaszu, bo znalazłem dowód potwierdzający podejrzenia Gruera.
— Jaki to dowód?
— Wnioski wyciągnięte z zachowania pani Delmarre.
— A dokładniej, Danielu?
— Zauważ, że jeśli ta dama jest winna a usiłuje udowodnić swą niewinność, byłoby jej na rękę przekonać o swej niewinności prowadzącego śledztwo…
— I co dalej?
— Może zdołałaby to osiągnąć, wykorzystując jego słabe punkty — To tylko przypuszczenie.
— Wcale nie — padła chłodna odpowiedź — Zauważyłeś chyba, że skupiła swą uwagę wyłącznie na tobie?
— Bo prowadziłem rozmowę.
— Tak było od samego początku, kiedy należało raczej oczekiwać że to ja — przedstawiciel Aurory będę prowadził śledztwo. Mimo to skoncentrowała się na tobie.
— Jaki stąd wniosek?
— Że związała swe nadzieje z tobą, Eliaszu. Jesteś Ziemianinem.
— I co z tego?
— Zdobyła pewną wiedze o Ziemi. Dała tego dowody. Wiedziała o co chodzi, kiedy prosiłem o zasłonięcie okien. Nie była też zdziwiona a gdyby nie znała warunków życia na Ziemi, byłoby inaczej.
— Co dalej?
— Należy przypuścić, że studiując sprawy Ziemi odkryła słaby punkt Ziemian. Musiała wiedzieć, że nagość stanowi tabu i że robi wrażenie na Ziemianach.
— Wyjaśniła przecież, że oglądanie…
— Tak mówiła, ale czy to cię przekonało? Dwukrotnie pozwoliła oglądać się w stroju niezupełnie kompletnym, jak mógłbyś to ująć — Z czego wnosisz, że próbowała mnie uwieść, nieprawdaż?
— Odwieść cię od zawodowej bezstronności. Na to mi wyglądało.
Nie reaguję na tego rodzaju bodźce jak człowiek, mogę jednak sądzić na podstawie zakodowanych danych, że ta dama odpowiada wszelkim standardom atrakcyjności. Z twego zachowania wynikało, że odpowiada ci jej wygląd. Słusznie więc uważała, że zachowując się tak a nie inaczej, działa na własną korzyść.
— Posłuchaj — powiedział Baley. — Niezależnie od wrażenia, jakie na mnie zrobiła, pozostaję przedstawicielem prawa świadomym, czego wymaga etyka zawodowa. Chcę, żeby to było jasne. Zobaczymy teraz to sprawozdanie.
Czytał je w milczeniu. Skończył, odwrócił i przeczyta! jeszcze raz.
— Mamy tu nowy element. Tego robota — powiedział.
Daniel Olivaw skinął głową.
— Nie wspomniała o nim — zauważył z namysłem Baley.
— Postawiłeś niewłaściwe pytanie. Pytałeś, czy była sama kiedy ciało, czy nie był obecny ktoś jeszcze. Robot nie jest „kimś”.
Baley zgodził się z tym. Gdyby to on był podejrzanym, na pytanie, kto jeszcze był na miejscu zbrodni nie odpowiedziałby — tylko stół.
— Widzę, że powinienem spytać, czy były tam jakieś roboty. Na nie ważne jest świadectwo robota. Danielu?
— Co masz na myśli?
— Czy robot może być na Solarii świadkiem? Czy może dostarczyć dowodu?
— Czemu w to wątpisz?
— Bo robot nie jest człowiekiem, Danielu. Na Ziemi nie mógłby świadczyć w żadnej sprawie.
— Zaś odcisk stopy mógłby o czymś świadczyć, choć jest daleko mniej ludzki, niż robot. W tej kwestii postępujecie nielogicznie. Na Solarii świadectwo robota jest dopuszczalne, o ile jest w danej sprawie kompetentny.