Выбрать главу

Patrzyłam na niego w milczeniu. Przyznaję, teraz było mi go żal. Padł ofiarą morderstwa, tak samo jak Jesse. Zginął w dodatku z tej samej ręki.

– Nie mogłem go dosięgnąć – mówił Clive ze smutkiem. – I to jest… to ostatnia rzecz, jaką pamiętam.

Oblizałam wargi.

– Clive, o czym mówiłeś do dyktafonu? Na chwilę przedtem, jak ją zobaczyłeś.

– O czym mówiłem? Och, oczywiście. Mówiłem, że jakkolwiek wymaga to dalszych badań, sądzę, że to, co mi powiedziałaś i w co zawsze wierzył mój dziadek, może być bliskie prawdy…

Pokręciłam głową. Niewiarygodne.

– Zabiła cię – mruknęłam.

– Och. – Clive nie mrugał już, ani też nie bawił się muchą. Siedział, podobny do stracha na wróble, z którego wyciągnięto drąg. – Tak, sądzę, że można tak powiedzieć. Ale tylko w przenośnym sensie. Cóż, to był w końcu szok. Ale to nie znaczy, że ona…

– Zabiła cię, żebyś nikomu nie powtórzył tego, co ci powiedziałam. – Mimo bólu głowy czułam, że znowu ogarnia mnie wściekłość. – Prawdopodobnie zabiła również twojego dziadka, dokładnie w ten sam sposób.

Clive zamrugał pytająco.

– Mojego… mojego dziadka? Tak myślisz? Cóż, muszę stwierdzić… to znaczy, jego śmierć nastąpiła nagle i nic nie wskazywało na… – Wyraz jego twarzy się zmienił. – Och, och, rozumiem. Uważasz, że mój dziadek został zabity przez ducha Marii de Silvy Diego, żeby nie mógł już więcej pisać o swojej teorii dotyczącej zniknięcia jej kuzyna?

– Można tak powiedzieć. Nie chciała, żeby rozpowiadał prawdę o tym, co stało się z Jesse'em.

– Jesse? – powtórzył Clive. – Kto to jest Jesse? Pukanie do drzwi przestraszyło nas oboje.

– Suze? – zawołał ojczym. – Mogę wejść?

Clive, migocąc gwałtownie, zdematerializował się. Drzwi się otworzyły, na progu stanął Andy i wyglądało na to, że czuje się niezręcznie. Nigdy nie wchodzi do mojego pokoju. Chyba żeby coś naprawić.

– Hm, Suze? Eee, tak, masz gościa. Ojciec Dominik właśnie…

Nie dokończył, bo ojciec Dominik pojawił się za jego plecami.

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej. Nie ma innego wyjaśnienia jak to, że, cóż, w ciągu sześciu miesięcy naszej znajomości serdecznie polubiłam tego starego poczciwca.

Na jego widok zeskoczyłam z ławy pod oknem i, nie zastanawiając się, rzuciłam mu się na szyję. Ojciec Dominik wydawał się mocno zaskoczony tym wylewem uczuć, jako że zazwyczaj wykazuję większą rezerwę.

– Och, ojcze D – powiedziałam w jego koszulę. – Tak się cieszę, że ojca widzę.

Naprawdę się cieszyłam. Nareszcie do mojego świata, który w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin pogrążył się w kompletnym chaosie, wracała normalność. Ojciec Dominik wrócił do domu. Ojciec Dominik zajmie się wszystkim. Zawsze tak było. Obejmując go z głową wspartą na jego piersi, wciągając jego księży zapach – na który składał się głównie płyn po goleniu i nieco słabsza woń papierosa, którym uraczył się pewnie w samochodzie w drodze powrotnej – wierzyłam, że wszystko będzie dobrze.

– Och – bąknął ojciec Dominik. Czułam wibrowanie jego głosu oraz ciche odgłosy, które wydawał jego żołądek, trawiąc śniadanie. – Mój Boże.

Poklepał mnie niezgrabnie po ramieniu. Z tyłu za plecami ojca Dominika rozległ się głos Przyćmionego:

– Co jej jest?

Andy powiedział mu, żeby był cicho.

– Eee, daj spokój – odezwał się Przyćmiony. – Niemożliwe, żeby ciągłe była przygnębiona z powodu tego głupiego szkieletu. Coś takiego nie powinno niepokoić Królowej Nocy…

Przyćmiony wydał ryk bólu. Zerknęłam przez ramię ojca Dominika i zobaczyłam, jak Andy wlecze swojego średniego syna korytarzem, trzymając go za ucho.

– Przestań, tato! – wrzeszczał Przyćmiony. – Au! Tato, przestań!

Trzasnęły drzwi. W pokoju Przyćmionego Andy oświecał syna co do zasad dobrego zachowania. Odsunęłam się od ojca Dominika.

– Ojciec palił.

– Tylko jednego – przyznał. Widząc moją minę, wzruszył bezradnie ramionami. – Cóż, to była długa droga. Byłem pewny, że kiedy tu dotrę, znajdę was wszystkich pomordowanych we własnych łóżkach. Susannah, masz niepokojący zwyczaj pakowania się w tarapaty…

– Wiem – westchnęłam i usiadłam na ławie, obejmując rękami kolana. Byłam w dresie i nie zadałam sobie nawet trudu, żeby się umalować czy umyć włosy. Po co?

Ojciec Dominik nie wydawał się zwracać uwagi na mój odrażający wygląd. Mówił dalej, jakbyśmy byli u niego w gabinecie i omawiali zbiórkę pieniędzy przez samorząd szkolny czy coś równie niewinnego:

– Przywiozłem wodę święconą. Jest w samochodzie. Powiem twojemu ojczymowi, że prosiłaś mnie, abym pobłogosławił dom w związku z wczorajszym, eee, odkryciem. Twój niespodziewany zapał religijny może go zdziwić, ale powinnaś tylko zacząć się domagać odmawiania modlitwy przy kolacji – albo nawet chodzić od czasu do czasu na mszę – żeby go przekonać o swojej szczerości. Czytałem trochę o tych dwojgu – o Marii de Silvie i tym tam Diego. Byli dewotami. Mordercami, ale także praktykującymi katolikami. Sądzę, że raczej nie wejdą do domu poświęconego przez księdza. – Ojciec Dominik spojrzał na mnie z niepokojem. – Martwi mnie to, co może ci się przydarzyć, kiedy wyjdziesz z tego domu. Jak tylko… wielkie nieba, Susannah. – Ojciec Dominik przerwał i przyjrzał mi się zaintrygowany. – Co ci się stało w czoło? Musnęłam palcami siniak pod grzywką.

– Och… – Skrzywiłam się lekko. – To nic. Posłuchaj, ojcze Dominiku…

– To nie jest nic. – Ojciec Dominik zrobił krok w moją stronę, wciągając gwałtownie powietrze. – Susannah! Na Boga, gdzie nabawiłaś się takiego siniaka?

– To nic takiego – powtórzyłam, zgarniając grzywkę na oczy. – To tylko drobny dowód uznania ze strony Feliksa Diego.

– Trudno to nazwać niczym – mruknął ojciec Dominik. – Susannah, czy przyszło ci do głowy, że możesz mieć wstrząs mózgu? Powinniśmy zrobić natychmiast prześwietlenie…

– Ojcze Dominiku…

– Bez dyskusji, Susannah – powiedział ojciec D. – Włóż buty. Porozmawiam z twoim ojczymem, a potem pojedziemy do szpi…

Nagle zabrzęczał telefon. Już mówiłam. Dworzec Centralny. Podniosłam słuchawkę, głównie po to, żeby zyskać na czasie i pomyśleć, jak wykręcić się od szpitala. Wizyta w izbie przyjęć wymagałaby wyjaśnienia, w jaki sposób odniosłam to obrażenie, a szczerze mówiąc, zaczynało mi brakować pomysłów na dobre kłamstwa.

– Halo? – odezwałam się do słuchawki, podczas gdy ojciec Dominik przyglądał mi się, marszcząc czoło.

– Suze? – odparł znajomy piskliwy głosik. – To znowu ja. Jack.

– Jack – powiedziałam zmęczonym głosem. – Posłuchaj już ci mówiłam. Nie czuję się za dobrze…

– Właśnie o to chodzi – odparł Jack. – Pomyślałem, że może nie usłyszałaś. I potem pomyślałem, że zadzwonię jeszcze raz i ci powiem. Ponieważ wiem, że poczujesz się lepiej, kiedy ci powiem.

– O czym mi powiesz, Jack?

– O tym, jak pośredniczyłem z tym duchem dla ciebie. Boże, ale mnie łupało pod czaszką. Nie miałam nastroju na takie rzeczy.

– Och, tak? A co to był za duch, Jack?

– No, wiesz. Ten facet, który cię prześladował. Ten Hektor. Omal nie upuściłam słuchawki. Właściwie upuściłam, ale zdążyłam ją złapać tuż nad podłogą. Potem podniosłam ją obiema rękami do ucha – chciałam mieć pewność, że znowu jej nie upuszczę, oraz że będę dobrze słyszała Jacka. Robiłam to wszystko pod uważnym spojrzeniem ojca Dominika.

– Jack – powiedziałam, czując się tak, jakby wypompowano ze mnie powietrze. – O czym ty mówisz?