Czy to było dostatecznie niekobiece, jak dla ojca Doma? Nie podjęłam najdrobniejszego wysiłku, by go uwieść moimi wdziękami. Nikt nie mógłby mi zarzucić choćby tego, że się uśmiechnęłam. Byłam uosobieniem mediatorskiego profesjonalizmu.
Nie wiedziałam, co prawda, jak długo zdołam utrzymać ten czysto biznesowy ton. Zwłaszcza kiedy Jesse wyciągnął rękę, kładąc dłoń na moim ramieniu.
– Susannah – powiedział, a teraz w jego głosie nie było urazy, tylko coś, co, o ile się nie mylę, przypominało gniew – czy chcesz powiedzieć, że dla mnie umarłaś?
– Eee – mruknęłam, zastanawiając się, czy można to uznać za próbę flirtu, skoro to on mnie dotknął. – Cóż, z technicznego punktu widzenia, nie. Jeszcze nie. Ale jeśli zabawimy tu dłużej…
Dłoń na moim ramieniu zacisnęła się.
– Chodźmy – rzucił.
Nie byłam pewna, czy on naprawdę rozumie sytuację.
– Jesse, ja trafię z powrotem. Mam dobre układy z odźwiernym. – Podniosłam do góry skrzyżowane palce. – Jeśli chcesz pójść ze mną, ponieważ chcesz wrócić, to w porządku, ale jeśli chcesz tylko odprowadzić mnie do dziury, to sama świetnie sobie poradzę.
– Susannah, zamknij się.
A potem, nadal trzymając rękę na moim ramieniu, złapał za sznur i zaczął iść wzdłuż niego w kierunku, z którego przyszłam.
Och, świetnie, wspaniale, myślałam. Teraz jest na mnie wściekły. Ja ryzykuję życie – no bo, prawdę mówiąc, tak właśnie było – a on jest na mnie z tego powodu wściekły. Mogłam to przewidzieć. Ryzykować życie dla chłopaka to tak, jak użyć słowa na „m”. Nawet gorzej. Jak ja mam się z tego wyplątać?
– Jesse, nie pochlebiaj sobie, że zrobiłam to dla ciebie. To znaczy, mieć cię za współlokatora to jak drzazga w bucie.
Myślisz, że to frajda wracać do domu ze szkoły, pracy czy skąd tam i musieć wyjaśniać ci, co to jest Zatoka Świń? Wierz mi, życie z tobą to nie piknik.
Milczał i wciąż mnie popychał.
– A co z Tadem? – zapytałam, podejmując, jak wiedziałam, bolesny temat. – Myślisz, że lubię jak się plączesz w pobliżu, kiedy umawiam się na randkę? Kiedy wyniesiesz się z mojego życia, będzie mi tylko łatwiej, więc nie myśl sobie, no wiesz, że zrobiłam to dla ciebie. Zrobiłam to tylko dlatego, że ten twój głupi kot wyje za tobą z rozpaczy. A także dlatego, że zrobię wszystko, żeby dopiec tej twojej głupiej dziewczynie.
– Nombre de Dios, Susannah – burknął Jesse. – Maria nie jest moją dziewczyną.
– No, ale z pewnością była. A co z tym, tak przy okazji? Ta dziewczyna to łajdaczka, Jesse. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle kiedyś zgodziłeś się ją poślubić. Co ty sobie myślałeś? Nie widziałeś, jaka była pod tą masą koronek?
– Wtedy – wycedził Jesse przez zaciśnięte zęby – wszystko wyglądało inaczej.
– Ach tak? Tak inaczej, że nie widziałeś, że dziewczyna, z którą miałeś się ożenić, jest zwykłą…
– Ledwie ją znałem. – Jesse zatrzymał się i popatrzył na mnie gniewnie. – W porządku?
– Dobre sobie – parsknęłam. – Byliście kuzynami. Ta z kolei sprawa też jest, jak dla mnie, zupełnie nie do przyjęcia…
– Tak, byliśmy kuzynami – przerwał mi Jesse, potrząsając moje ramię – ale, jak już powiedziałem, wtedy wszystko było inaczej. Gdybyśmy mieli więcej czasu, powiedziałbym ci…
– Och, nie, nadal mamy… – spojrzałam na zegarek ojca D -…dwanaście minut. Powiedz mi teraz.
– Susannah…
– Teraz, Jesse, albo przysięgam, że się stąd nie ruszę.
Jęknął z rozpaczą i wymamrotał coś, co, jak sądzę, musiało być jakimś straszliwym przekleństwem, chociaż nie wiem na pewno, bo powiedział to po hiszpańsku. W szkole nie uczą nas hiszpańskich przekleństw.
– Świetnie. – Puścił moje ramię. – Chcesz wiedzieć? Chcesz wiedzieć, jak było wtedy? Było inaczej, rozumiesz? Kalifornia była inna. Zupełnie inna. Nie było żadnego mieszania się pici. Chłopcy i dziewczęta nie bawili się razem, nie siedzieli obok siebie w klasie. Z Marią bywałem w tym samym pokoju wyłącznie w porze posiłków, czasami podczas tańców. A wtedy otaczali nas inni ludzie. Wątpię, żeby zamieniła ze mną więcej niż parę słów…
– No, to musiały te słowa wywrzeć na tobie silne wrażenie, skoro zgodziłeś się z nią ożenić.
Jesse przesunął palcami po włosach i wydał kolejny okrzyk po hiszpańsku.
– Oczywiście, że zgodziłem się z nią ożenić! Jej ojciec sobie tego życzył, mój ojciec sobie tego życzył. Jak mógłbym się nie zgodzić? Nie chciałem powiedzieć „nie”. Nie wiedziałem, nie wtedy, jaka ona jest. Dopiero później, kiedy dostałem jej listy, uświadomiłem sobie, że…
– Ze nie zna ortografii? – Puścił tę uwagę mimo uszu.
– …że my dwoje nie mamy nic ze sobą wspólnego i nigdy nie będziemy mieli. Ale nawet wówczas nie zniesławiłbym własnej rodziny, zrywając z nią. Nie z takiego powodu.
– Tylko kiedy się dowiedziałeś, że nie jest czysta jak świeżo spadły śnieg? – Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam potępiająco na ten seksistowski wytwór XIX wieku, jakim był. – Wtedy uznałeś, że nie nadaje się na żonę?
– Kiedy usłyszałem plotki o Marii i Feliksie Diego – burknął niecierpliwie – byłem nieszczęśliwy. Znałem Diego. To nie był dobry człowiek. Był okrutny i… zawsze myślał tylko o pieniądzach. A Maria miała dużo pieniędzy. Chciał się z nią ożenić, możesz się domyślić dlaczego. Więc kiedy się o tym dowiedziałem, zdecydowałem, że lepiej będzie z tym skończyć, tak…
– Ale Diego znalazł cię pierwszy – powiedziałam, czując drapanie w gardle.
– Susannah. – Spojrzał na mnie uważnie. – Przez półtora wieku przyzwyczaiłem się do tego, że nie żyję. Nie ma już dla mnie znaczenia, kto mnie zabił i dlaczego. Teraz liczy się dla mnie to, żebyś nie skończyła tak jak ja. A teraz ruszysz się czy mam cię nieść?
– Dobrze – powiedziałam, pozwalając znowu się prowadzić. – Chcę tylko wyjaśnić jedno. Nie zrobiłam tego, wiesz, nie wyegzorcyzmowałam się i nie przyszłam tutaj, i w ogóle, bo jestem w tobie zakochana czy coś w tym stylu.
– Nie będę, jak to ujęłaś, sobie pochlebiał – zapewnił ponuro.
– I dobrze. – Zastanawiałam się, czy wciąż jestem niekobieca. Przyszło mi też do głowy, że może jestem za bardzo kobieca. Antypatyczna, oto, jaka byłam. – Bo nie jestem. Przyszłam z powodu kota. Kot naprawdę za tobą tęskni.
– W ogóle nie powinnaś była przychodzić – szepnął Jesse. Jednak go usłyszałam. Hałasu tam nie było. Wyszliśmy z korytarza, który zniknął, jak tylko zostawiliśmy go za plecami, i ponownie znaleźliśmy się we mgle, idąc wzdłuż liny, o której szczęśliwie pamiętał Jack. – Nie mogę uwierzyć, że ojciec Dominik na to pozwolił.
– Hej, ojca Dominika zostaw w spokoju. To tylko twoja wina. W ogóle by do tego nie doszło, gdybyś od początku był ze mną otwarty i szczery co do swojej śmierci. Mogłabym przynajmniej powiedzieć Andy'emu, żeby kopał gdzie indziej. I wiedziałabym, jak postępować z Marią i jej mężem bandytą. Nie wiem, dlaczego tak im zależy, żeby ludzie nie odkryli, że są parą morderców, ale wyraźnie są gotowi na wszystko, żeby zachować to, co się stało z tobą, w wielkiej tajem…
– To dlatego – wpadł mi w słowo Jesse – że dla nich czas w ogóle nie płynął, odkąd umarli. Spoczywali w uśpieniu, dopóki nie stało się jasne, że wkrótce zostanie odnalezione moje ciało, co nieuchronnie pobudzi spekulacje na temat mojej śmierci. Oni nie rozumieją, że od tamtej pory minęło więcej niż stulecie. Usiłują zachować w społeczeństwie miejsce szanowanych obywateli, jakimi kiedyś byli.