Выбрать главу

Umarł.

A jednak to był Jorge, w beżowym kombinezonie, z sekatorem w ręku, kiwający głową w moją stronę, dokładnie tak jak parę dni wcześniej na tej samej ścieżce.

Nie martwiłam się reakcją Jacka na to, że martwy człowiek podszedł do nas i daje nam znaki głową, ponieważ na ogół jestem jedyną osobą, jaką znam, która ich widzi. To jest, zmarłych. Byłam więc zupełnie nieprzygotowana na to, co zdarzyło się później…

A mianowicie na to, że Jack wyrwał gwałtownie dłoń z mojej ręki i ze stłumionym krzykiem popędził w stronę basenu.

To było dziwne, ale Jack w ogóle był dziwny. Przewróciłam oczami i pognałam za dzieciakiem, bo w końcu płacą mi za to, żebym opiekowała się żywymi. Pomaganie zmarłym musi zejść na drugi plan, dopóki widnieję na liście płac Hotelu i Kompleksu Golfowego Pebble Beach. Duchy po prostu muszą poczekać. W końcu nie one mi płacą. Ha! Fajnie by było.

Znalazłam Jacka skulonego na leżaku, płaczącego w ręcznik. Na szczęście o tak wczesnej porze przy basenie nie było wielu ludzi. Inaczej musiałabym się pewnie tłumaczyć.

Był tam jedynie, wysoko, w budce ratownika, Śpiący. A sposób, w jaki opierał policzek na ręku, jasno wskazywał na to, że za szkłami rayban ma spuszczone żaluzje.

– Jack – powiedziałam, opadając na sąsiedni leżak. – Jack, co jest?

– Już… j – już ci mówiłem – wyszlochał Jack we włochaty biały ręcznik. – Suze… Ja nie jestem taki jak inni ludzie. Jestem taki, jak powiedziałaś. Dzi… dziwadło.

Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Uznałam, że to dalszy ciąg naszej rozmowy z pokoju hotelowego.

– Jack, nie jesteś większym dziwakiem niż ktokolwiek inny.

– Nie – zaszlochał. – Jestem. Nie rozumiesz? – Podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy, szepcząc:

– Suze, nie wiesz, dlaczego nie chcę wychodzić z domu? Pokręciłam głową. Nie rozumiałam. Nawet wtedy niczego nie rozumiałam.

– Ponieważ kiedy wychodzę – szepnął Jack – widzę umarłych.

2

Przysięgam, że właśnie to powiedział. Powiedział to w taki sposób jak ten dzieciak na filmie, ze łzami w oczach i takim samym strachem w głosie.

A ja zareagowałam bardzo podobnie, jak wtedy, kiedy oglądałam film. Pomyślałam: Zwariowany dupek.

Głośno powiedziałam jednak:

– Więc?

Nie chciałam, żeby to zabrzmiało brutalnie. Naprawdę. Byłam po prostu zaskoczona. W ciągu całych szesnastu lat mojego życia spotkałam tylko jedną osobę obdarzoną tą samą zdolnością, którą posiadam – zdolnością widzenia i rozmawiania z umarłymi – a tym kimś jest sześćdziesiecioparoletni ksiądz, który jest przypadkiem dyrektorem mojej szkoły. W życiu bym się nie spodziewała, że spotkam kumpla pośrednika w Hotelu i Kompleksie Golfowym Pebble Beach.

Jack jednak poczuł się urażony moim,Więc?”

– Więc? – Aż usiadł. Był małym chudzielcem, z lekko zapadniętą klatką piersiową i kręconymi brązowymi włosami, jak u brata. Tyle że Jackowi brakowało ładnie umięśnionego ciała, jakim odznaczał się jego brat, toteż kręcone włosy, które u Paula wyglądały świetnie, jemu nadawały wygląd wacika na patyku.

Może to dlatego Rick i Nancy nie chcą mieć z nim za dużo do czynienia? Jack wygląda trochę dziwacznie i widocznie często rozmawia z umarłymi. Bóg jeden wie, jak mało mi to przysporzyło popularności.

To znaczy, ta sprawa z gadaniem ze zmarłymi. Dziwacznie nie wyglądam. Tak naprawdę, kiedy nie noszę przepisowych szortów, często słyszę komplementy na temat mojej powierzchowności, na przykład od robotników drogowych…

– Nie słyszałaś, co powiedziałem? – W głosie malca brzmiała desperacja. Byłam prawdopodobnie pierwszą osobą, na której jego wyjątkowy problem zupełnie nie zrobił wrażenia.

Biedny dzieciak. Nie zdawał sobie sprawy, z kim ma do czynienia.

– Widzę umarłych – powiedział, trąc oczy pięściami. – Podchodzą i coś do mnie mówią. I są martwi.

Pochyliłam się, opierając łokcie na kolanach. – Jack… – zaczęłam.

– Nie wierzysz mi. – Broda mu się trzęsła. – Nikt mi nie wierzy. Ale to prawda!

Jack znowu ukrył twarz w ręczniku. Zerknęłam na Śpiącego. Nie dawał znaku, że jest świadomy naszej obecności, a jeszcze mniej dziwacznego zachowania Jacka. Dzieciak mruczał coś o ludziach, którzy nigdy nie chcieli mu wierzyć, przy czym lista obejmowała nie tylko rodziców, ale również cały szereg specjalistów z dziedziny medycyny, do których ciągnęli go Rick i Nancy, mając nadzieję wyleczyć młodsze dziecko z tego, co sobie ubrdało – że potrafi rozmawiać ze zmarłymi.

Biedny dzieciaczek. Nie rozumiał tego, co ja rozumiałam od najmłodszych lat, a mianowicie, że o tym, co oboje potrafimy… Cóż, że o tym się nie mówi.

Westchnęłam. Naprawdę wydaje się, że dla mnie normalne wakacje to za wielka łaska. To jest wakacje bez żadnych paranormalnych atrakcji.

Ale cóż, nigdy w życiu takich nie miałam. Dlaczego akurat szesnaste lato miałoby różnić się od poprzednich?

Wyciągnęłam rękę, kładąc dłoń na wątłym, drżącym ramieniu Jacka.

– Jack – powiedziałam – widziałeś tego ogrodnika przed chwilą, tak? Tego z sekatorem?

Jack, zaskoczony, podniósł zalaną łzami buzię. Wpatrywał się we mnie z bezgranicznym zdumieniem.

– Ty… ty też go widziałaś?

– Owszem – odparłam. – To był Jorge. Pracował tutaj. Umarł na atak serca parę dni temu.

– Ale jak mogłaś… – Jack wolno poruszył głową w tył i w przód. – Przecież on… on jest duchem.

– Tak, faktycznie – zgodziłam się. – Pewnie chce, żebyśmy coś dla niego zrobili. Wykorkował dość niespodziewanie i może zostało coś, no wiesz, czego nie dokończył. Przyszedł do nas, ponieważ potrzebuje pomocy.

– To dlatego… – Jack wytrzeszczył oczy. – Dlatego do mnie przychodzą? Bo chcą pomocy?

– Tak. Czego innego mogłyby chcieć?

– Nie wiem. – Dolna warga znowu zaczęła mu się trząść. – Mogą chcieć mnie zabić.

Uśmiechnęłam się.

– Nie, Jack. To nie dlatego duchy do ciebie przychodzą. Nie dlatego, że chcą cię zabić. – Jeszcze nie, w każdym razie. Był za mały, żeby zdążył narobić sobie śmiertelnych wrogów, jakimi ja mogłam się poszczycić. – Przychodzą do ciebie, ponieważ jesteś pośrednikiem, tak samo jak ja.

Jack podniósł głowę, na końcach jego długich rzęs drżały łzy.

– Kim… kim jestem?

Och, na Boga, pomyślałam. Dlaczego ja? Jakby moje życie nie było już wystarczająco skomplikowane. Co ja jestem, Obi Wan Kenobi, a ten dzieciak to jakiś Anakin Skywalker? To nie w porządku. Kiedy będę mogła wreszcie stać się normalną nastolatką, robić rzeczy, które robią normalne nastolatki, na przykład chodzić na imprezy i smażyć się na plaży, i, hm, co jeszcze?

Aha, tak, randki. Randka z przystojnym chłopakiem, to byłoby to.

Ale czy ja chodzę na randki? O, nie. A co mam w zamian?

Duchy. Głównie takie, które domagają się pomocy w uporządkowaniu bałaganu, jakiego narobiły za życia, czasami jednak też duchy, których główną rozrywką jest, jak się wydaje, robienie jeszcze większego bałaganu w życiu ludzi, których zostawiły. A to często dotyczy bezpośrednio mnie.

Pytam was, czy mam na czole wielką tabliczkę z napisem POMOC DOMOWA? Dlaczego to właśnie ja mam ciągle sprzątać bałagan po innych?

Ponieważ miałam nieszczęście urodzić się mediatorką.

Muszę stwierdzić, że do tej roboty, moim zdaniem, nadaję się w dużo większym stopniu niż Jack. Pierwszego ducha zobaczyłam, kiedy miałam dwa lata, i zapewniam was, moją pierwszą reakcją nie był strach. Nie, żebym w wieku dwóch lat była w stanie pomóc cierpiącej duszy, która stanęła na mojej drodze. Nie krzyknęłam jednak i nie uciekłam przerażona.