Zamknął oczy, próbując zdusić gniew. Gniew nie pomagał. Mącił umysł. W przeszłości nieraz szedł za swoim wewnętrznym głosem – nazwanym przez Esperanzę kompleksem Batmana – ale wcielanie się w bohatera szukającego sprawiedliwości czy zemsty (na jedno wychodziło) było niemądre, niebezpieczne. Oglądałeś rzeczy, których nie chciałeś widzieć. Odkrywałeś prawdy, których nie powinieneś znać. Rzeczy i prawdy, które gryzły, znieczulały. Lepiej było ich unikać.
Ale gorąco w żyłach pozostało. Przestał z nim walczyć i pozwolił, żeby z wolna spowiło go całego, kojąc i rozluźniając mięśnie. Może nie było takie złe. Może złe rzeczy, które widział, i prawdy, które odkrył, mimo wszystko nie zmieniły go, nie znieczuliły.
Zamknął pudełka, po raz ostatni wpatrzył się w rozsłonecznioną wyspę Mykonos i złożył ciche ślubowanie.
28
Spotkali się na boisku. Kiedy Myron wkładał ochraniacz, Greg odwrócił wzrok. Przez pół godziny strzelali na kosz, mało się odzywając, skupieni na rzutach. Ludzie zaglądający do sali pokazywali Grega rękami. Kilku chłopców poprosiło go o autograf. Spełniając ich prośbę, Greg z piórem w ręku zerkał na Myrona, najwyraźniej speszony, że skupia na sobie aż tyle uwagi w obecności rywala, któremu zrujnował karierę.
Myron nie odpuścił mu, mierząc go wzrokiem.
– Chciałeś się ze mną zobaczyć z konkretnego powodu, Greg? – zagadnął jakiś czas potem.
Greg nie przestał ćwiczyć strzałów.
– Pytam, bo muszę wrócić do agencji.
Greg chwycił piłkę, odbił ją dwa razy i z obrotu strzelił na kosz.
– Tamtej nocy widziałem ciebie z Emily. Wiesz o tym? – spytał.
– Wiem.
Greg złapał piłkę odbitą od tablicy, strzelił leniwym hakiem, a gdy spadła na parkiet, wolno nią kozłując, podszedł do Myrona.
– Następnego dnia był nasz ślub. Wiesz o tym?
– O tym też.
– A tu raptem widzę, że jej były rżnie ją, aż się kurzy.
Myron przejął piłkę.
– Próbuję się wytłumaczyć – dokończył Greg.
– Przespałem się z Emily. Widziałeś nas. Chciałeś się zemścić. Poprosiłeś Wielkiego Burta Wessona, żeby mnie uszkodził w meczu przed sezonem. Zrobił to. Koniec historii.
– Tak, chciałem, żeby cię uszkodził. Ale nie, żeby zakończył twoją karierę.
– Ty mówisz pomarańcz, a ja pomarańcza.
– To nie było zamierzone.
– Nie zrozum mnie źle – rzekł Myron głosem, który jemu samemu wydał się nienaturalnie spokojny – ale w dupie mam twoje zamiary. Strzeliłeś do mnie z grubej rury. Być może chciałeś mnie lekko zranić, ale nie wyszło. Uważasz, że to cię oczyszcza z winy?
– Zerżnąłeś moją narzeczoną!
– A ona mnie. Nic ci nie byłem winien. Ona tak.
– Czy ty nic nie rozumiesz?
– Rozumiem. Ale to cię nie rozgrzesza.
– Nie szukam rozgrzeszenia.
– Więc o co ci chodzi, Greg? Chcesz, żebyśmy zaklaskali w dłonie i zaśpiewali „Kumbaya”? Dociera do ciebie, coś mi zrobił? Czy wiesz, ile mnie kosztowała ta jedna chwila?
– Chyba wiem. – Greg przełknął ślinę i błagalnie wyciągnął rękę, jakby chciał wyjaśnić mu więcej, ale zaraz bezradnie ją opuścił. – Bardzo cię przepraszam – powiedział.
Myron zaczął strzelać na kosz, czując, jak ściska go w gardle.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję – dodał Greg, pragnąc przeczekać jego milczenie, ale mu nie wyszło. – Co mam ci więcej powiedzieć, Myron?
Myron strzelał dalej.
– Jak mam cię przeprosić?
– Już to zrobiłeś.
– Ale ty nie przyjąłeś przeprosin.
– Owszem, Greg. Nie przyjąłem. Jakoś to przeżyjesz. Ja jakoś przeżyłem bez gry w zawodową koszykówkę. I wiesz co? W sumie nieźle na tym wyszedłeś.
Zadzwoniła komórka. Myron podbiegł i odebrał telefon.
– Spełniłeś moje polecenia? – wyszeptał głos.
Myron poczuł mróz w kościach. Przełknął gulę w gardle.
– Polecenia? – spytał.
– Co do chłopca.
Ciężkie powietrze tłamsiło mu płuca.
– Jakie?
– Pożegnałeś się z nim?
W piersi Myrona coś wyschło i pękło. Gdy pojął, co to oznacza, ugięły się pod nim nogi.
– Pożegnałeś się z tym chłopcem? – powtórzył głos.
29
– Gdzie Jeremy?! – spytał Myron, obracając głową w stroną Grega.
– Co?
– Gdzie on jest?!
Widząc wyraz jego twarzy, Greg wypuścił piłkę.
– Myślę, że z Emily – odparł. – Zabieram go w południe.
– Masz komórkę?
– Tak.
– Zadzwoń do niej.
Greg, sportowiec ze świetnym refleksem, natychmiast ruszył do torby.
– Co się dzieje? – spytał.
– Pewnie nic.
Myron przekazał mu treść rozmowy. Greg, nie zwalniając kroku, wystukał numer. Myron ruszył biegiem do samochodu. Greg za nim, z komórką przy uchu.
– Nie odbiera – powiedział i nagrał się na sekretarce.
– Emily ma komórkę? – spytał Myron.
– Może ma, ale nie znam numeru.
Po drodze Myron wcisnął zaprogramowany numer. Zgłosiła się Esperanza.
– Potrzebuję numer komórki Emily – powiedział.
– Daj pięć minut – odparła.
Połączył się z drugim zaprogramowanym numerem.
– Wysłów się – odezwał się Win.
– Możliwe kłopoty.
– Jestem na miejscu.
Dobiegli do samochodu. Myrona zaskoczył spokój Grega. Na boisku, gdy rosło napięcie, Greg nakręcał się, pokrzykiwał, szalał. To jednak nie był mecz. „Gdy spadają prawdziwe bomby, nigdy nie wiadomo, jak ktoś się zachowa” – przypomniał sobie Myron słowa ojca.
Zadzwonił telefon. Esperanza podała numer komórki Emily. Myron połączył się z nim. Po sześciu sygnałach odezwała się poczta głosowa. A niech to szlag! Zostawił wiadomość.
– Nie domyślasz się, gdzie może być Jeremy? – spytał Grega.
– Nie.
– A może by zadzwonić do jakiegoś sąsiada? Znajomego?
– Po ślubie zamieszkaliśmy w Ridgewood. Nie znam jej sąsiadów we Franklin Lakes.
Myron mocniej chwycił kierownicę i nacisnął gaz.
– Mam nadzieję, że Jeremy jest bezpieczny – powiedział, próbując w to uwierzyć. – Nie wiem, skąd ten drań zna jego nazwisko. To najpewniej blef.
Greg zadygotał.
– Nic mu nie będzie.
– Chryste, Myron, czytałem te artykuły. Jeżeli ten maniak porwał mojego syna…
– Powinniśmy zawiadomić FBI. Na wszelki wypadek.
– Myślisz, że to dobry pomysł?
– A ty nie?
Myron przyjrzał się Gregowi.
– Wolę zapłacić okup i odzyskać syna. Nie chcę, żeby ktoś to spieprzył.
– Uważam, że powinniśmy ich zawiadomić. Ale decyzja należy do ciebie.
– Musimy uwzględnić jeszcze coś – odparł Greg.
– Co?
– Że ten świr jest naszym dawcą, tak?
– Tak.
– Jeżeli FBI go zabije, to po Jeremym.
– Po kolei. Najpierw odnajdziemy Jeremy’ego. A potem porywacza.
Greg wciąż dygotał.
– Co postanowiłeś, Greg?
– Powinniśmy ich zawiadomić?
– Tak.
Greg wolno skinął głową.
– Dzwoń – powiedział.
Myron zadzwonił do Kimberly Green. Pulsowało mu w głowie, w uszach dudniła krew. Starał się myśleć o Jeremym, o uśmiechu, z jakim otworzył mu drzwi. Pożegnałeś się z chłopcem?